moja mama wielbicielką praktycznego ubrania była
mogłam se pomarzyć o leginsach, spódnicach w grochy, takich fajnych bluzkach
dres, dres i jeszcze raz dres, i te chińskie kiecki w niedzielę, a miałam ich zatrzęsienie, bo i ciotka mnie nimi obdarzała, już wolałam dres
i tata mistrz nożyczek
ja się nie dziwie, zę mnie za chłopaka brali
ale w czwartej klasie się zbuntowałam i od tej pory tylko fryzjerka
a i ja tego nie pamiętam, ale tata opowiadał, ze codziennie rano strasznie płakałam przed pójściem do szkoły, on spryciarz jeden wychodził z domu i zostawiał zapłakane dziecko z mamą i babcią