niektórzy chcą mieć dzieci po prostu.
ja jakiś czas temu uważałam, że faktycznie głupotą jest "łapanie" aby "zatrzymać faceta".
parę moich znajomych zaszło w ciążę (a może inaczej: nie usunęło ciąży) w podobnych okolicznościach nie po to, aby "zatrzymać", ale aby po prostu mieć dziecko.
argumentują: bo dlaczego nie? długoletnie inwestowanie w związek przez kobiety plus przeświadczenie facetów, że oni to mają czas na dzieci do śmierci wręcz (mit
jakość spermy się pogarsza z wiekiem i ok. 40 się zaczynają problemy
powoduje, że "dlaczego nie"?
koronny argument we wszystkich znanych wypadkach: fajna rodzina faceta i chęć posiadania wnuków.
i stwierdzenie: "ile jeszcze muszę szukać i inwestować? jestem w znacznym stopniu niezalezna finansowo i chcę mieć dziecko. a z partnerem jasno zostałą postawiona sprawa: antykoncepcja nie działa w 100%. nigdy."
hm, pragmatyczne podejście do posiadania dzieci w społeczeństwie, które z jednej strony narzeka na niski przyrost naturalny, a z drugiej wymaga od kobiet niezależności.
jaki romantyzm? jaka miłość? w wielu kulturach podstawą jest relacja rodzic-dziecko.
nie wiem, jak to było w przypadku opisanym przez Dorotkę jesli chodzi o bohaterkę opowieści.
może liczyła na dodatkowy atut i faktycznie kartę przetargową.
ale nie zawsze ludźmi kieruje beztroska, częsciej kalkulacja (w neutralnym znaczeniu) i pragmatyzm.
a z mojej strony: ja jestem zmęczona trochę facetami wokół, których system dopieszcza "wyhulaj się, nie spiesz się, kobiety są po to, aby cię dopieszczać i nie mają prawa stawiać żadnych wymagań - jak nie to uciekniesz do mamusi - już ona się tobą zaopiekuje".
jesli chodzi o opowieść Kawki: zagdzam się, facet wygląda na nie szanującego kobiety, z którą się żeni. pytanie: ona to wie czy nie? czy też nie przyjmuje do wiadomości?
i wiecie co? mnie smieszy ten społeczny mit, że faceci nie mówią i nie dzielą emocjami bo nie potrafią się komunikować
dla mnie to idzie raczej w kierunku: milczenie jest złotem - im mniej zadeklarujesz, tym prościej opuścić układ