przez Agrest » 22 kwietnia 2009, o 10:49
Skończyłam wczoraj It Had To Be You:)
Bardzo mi się podobało, choć ogólnie nie przepadam za typem mięśniaka agresora. No i dwie rzeczy mnie zirytowały. Po pierwsze: że Dan w końcu nie przeprosił Phoebe, że spał z nią spotykając się z rudą przedszkolanką (biedna ruda, swoją drogą), a po drugie, że ich pogodzenie nastąpiło po ' z zagrożeniem życia włącznie. Ojjjj, jak ja tego nie lubię... Za to lubię Balogh, że jej bohaterowie dochodzą do porozumienia za pomocą własnej mózgownicy, a nie nabitego pistoletu. No ale cóż, taki scenariusz jak tutaj często się powtarza:/
Ale tak poza tym to ok:)