Teraz jest 24 listopada 2024, o 04:30

Polska strefa

Gatunki – rodzaje – typy - crossovery
Fantastyka / Paranormal — Historyczny — Współczesny — Kryminał / sensacja / thriller / mafia — Religijny — LGBTQ+
YA / NA — Dla dzieci i młodzieży — Harlekiny — Chick-lt — Komiks — Fanfiki
Poza romansem... — Polska strefa

Avatar użytkownika
 
Posty: 31458
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez pinksss » 20 kwietnia 2009, o 23:59

patrz B. C. i 700 najlepszych przyjaciół Księcia Walii? Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 17841
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Ulubiona autorka/autor: Jayne Ann Krentz

Post przez Berenika » 21 kwietnia 2009, o 00:04

Pojemne miał serce chłopina. Obrazek



O ten patriotyzm mi chodzi. Wszystkie, które powstają, są mniej lub bardziej tym przesiąknięte. A może powstałaby książka z akcją w np. XVII w. z bohaterami, którzy właśnie wrócili spod Wiednia i uwodzą szlachcianki bez wnikania w historyczne dywagacje, kto wielkim patriotą jest? Gdzie historia będzie tylko pretekstem, a nie główną bohaterką?

Avatar użytkownika
 
Posty: 15209
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez kasiek » 21 kwietnia 2009, o 00:04

jakby przeanalizować wszystkie romanse nie tylko B.C. to tych przyjaciół byłoby o wiele więcej Obrazek





a w Polsce czyji to mogliby być przyjaciele Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 17841
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Ulubiona autorka/autor: Jayne Ann Krentz

Post przez Berenika » 21 kwietnia 2009, o 00:06

Księcia Poniatowskiego?

Avatar użytkownika
 
Posty: 28668
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 21 kwietnia 2009, o 02:55

dobre Obrazek i Kostki Potockiego Obrazek



wspomniane wszystkie autorki - tak, ale faktycznie patriotyzmem na jedno kopyto spływają... moim zdaniem... a ja uważam, że Sapkowski (dawno nie wspominałam nie? to wspomne, a jakże Obrazek jakoś z problemu wybrnąć próbował... i ten kierunek mi się nawet podoba Obrazek



ale fakt - ku sukcesowi rynkowemu poprowadzić by mogła jakaś zgrabna seria np ekranizacji (chociaż bać się można)... a na początek zmasowany atak starszych filmów nawet... o czym przy okazji Balogh Agrest i pinks wspominały Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 21223
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15

Post przez Agrest » 21 kwietnia 2009, o 10:58

To ciekawe, co napisałaś, Bereniko - i prawdziwe, jak sądzę. Ale to się łączy z czymś jeszcze: ze snobistycznym nieprzyjmowanie do wiadomości, że romans jako gatunek rządzi się swoimi regułami i nie można go oceniać jak typowych powieści historycznych czy obyczajowaych (w przypadku romansów współczesnych). Podobnie jak horror będzie się rządził innym regułami niż western itd.



Nie chcę przez to powiedzieć, że romans ma prawo być nielogiczny i niedopracowany - zdecydowanie nie, o jakość trzeba dbaćObrazek Ale naprawde dobre romanse piszą autorki, które doskonale rozumieją konwencję i które pewne zabiegi, jak uproszczenia czy nieścisłości historyczne stosują z pełną świadomością.



W każdym razie - romans zazwyczaj będzie ', takim kodem, niż odwzorowywał rzeczywistość, przeszłą czy teraźniejszą. Po prostu jedni w tych granicach potrafią z gatunku wycisnąć co się da i napisać dobrą książkę, a inni będą grzęznąć w mierności i schemacie.



Trochę mi się dygresyjnie zrobiło, ale wiecie o co chodzi:) U nas wszystko, co lekkie, musi być zaraz uznane za szmatławe, tak jakby nie można było po prostu pogodzić się z różnorodnością. A zresztą - jeśli chodzi o romanse, to wszędzie są uznawane za szmatławe. Kiepskie sensacje są ok, ale pisać o miłości to już wstyd:)

Avatar użytkownika
 
Posty: 28668
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 21 kwietnia 2009, o 16:41

konwencja romansu wg naszej definicji (czyli od czasów m.in.popularności Austen - epoka wiktoriańska) jest kształtowana od ponad 100 lat... zresztą w czasach rozkiwitu "nowoczesnej" powieści... praktyka, praktyka i jeszcze raz - praktyka... i warto się z drugiej strony przyjrzeć jak radzą sobie obecnie autorzy obojga płci, których czasy swietności przypadły na prl...



lekkie. mam wrażenie, że u nas często jest mylone z "głupawe". ponadto wciąż powraca przeświadczenie, że jeśli o miłości tylko bądź przeważająco, to dla kobiet, a jeśli dla kobiet - to automatycznie przysluguje druga kategoria.



ludzie ogólnie lubią ścisłe hierarchie - co jest lepsze/gorsze/zasługujące na coś bądź nie...budowane w oparciu o etykiety gatunkowe, a nie faktyczną wartść tekstu... wciąż z założenia powieść historyczna stoi wyżej od fantastycznej, obyczajowa od romansu itd itp. a szczytem uważam okreslenie "literatura piękna". bo jak tłumaczyć, że się pisze bądź czyta literaturę "niepiękną"? z drugiej strony szafuje się "powieść dla wszystkich" oraz "wartości uniwersalne"... brrr...



Agrest - snobizm, o którym piszesz, wydaje się być inteligencką formą stwierdzenia "lubimy to, co znamy", bo jednak konwencja właśnie taką funkcję pełni... bo czy nie najbardziej interesujące teksty nie powstają na bazie łamania tychże? także w romansie Obrazek i eksperymentowania ze "znakami rozpoznawczymi". ale fakt: w ogóle jakieś konwencje muszą funkcjonować... aby było co przełamywać.



Agrest - pisałaś, że czytasz przede wszystkim niepolskie teksty. a polskie, nie tłumaczenia?

Avatar użytkownika
 
Posty: 21223
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15

Post przez Agrest » 21 kwietnia 2009, o 18:32

Jeśli chodzi o polską literaturę romansową - nie bardzo. Ale też zależy, co do niej zaliczymy. Matuszkiewicz? Czytałam jedną książkę - nie podobała mi się. Szwaję? Trochę nie moja półka, poza tym za dużo skrócików.

Czytałam też coś autorstwa... Dominiki Stec? Chyba takie nazwisko. Kompletnie nic z tego nie pamiętam, więc chyba nie było za ciekawie. A, no i Sowę - tu już na plus, zwłaszcza, że miło było patrzeć jak z książki na książkę wyrabia sobie styl. Ale wszystko to bardziej chicklitowe niż typowo romansowe, mam wrażenie. Nawet nie wiedziałabym, od czego zacząć poszukiwania takich typowych - i czy warto:) Swoją drogą czytałam kiedyś wypowiedź dziewczyny, której zaproponowano seryjne pisanie kioskowych romansów. Pierwszy spłodziła w tydzień bodajże, na inne miała mieć chyba więcej czasu, ale tak czy inaczej - aż mnie zmroziłoObrazek



Wiesz, mnie właściwie sam fakt, że lubię sobie wewnętrzne segregują różne gatunki i je oceniają, nie przeszkadza, bo sama tak robię, czy to z książkami, czy z muzyką. Irytujące jest tylko to, że ludzie wydają opinię bez poznania przedmiotu owej opinii:) Ba! Choć tu się zgadzam z twoją opinią, że to tylko kolejny przejaw 'Obrazek Ważne, żeby było z czego wybierać - romansów, horrorów i egzystencjalnych utyskiwań - i wszyscy powinni być zadowoleni:)

Avatar użytkownika
 
Posty: 28668
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 21 kwietnia 2009, o 20:17

zgadzam sie, kategorie pomagają opisywać, porządkować, układać, dyskutowac i się dzielić, ale jesli włącza się aspekt oceniający - to juz się robi groźnie Obrazek



faktycznie klimaty chiklitowe dominują. bądź epigonalne twory (wzorce mniszkówknowe).

sądzę, że widzimy efekty braku wykształcenia języka opisującego nie tyle miłość (jak juz pare osób w róznych miejscach stwierdziło: to nie z "miłością ' jest problem) co relacje między ludźmi. może to banalnie zabrzmi, ale mam wrażenie, że faktycznie trwamy w kulturze, która nie miała za dużo do powiedzenia na tematy a) niepatriotyczne, b) niepolityczne c) niebogoojczyźniane d)nieheglowskie stricte, e) nie dające się omówić w zaciszu męskich intelektualnych klubów itd.

ja takie wyniosłam wrażenie, że romans jako rodzaj/gatunek rozwija sie równolegle, wbrew interpretacji czysto rynkowo-ekonomicznej, ze społeczną dyskusją nt. praw kobiet pojmowanych wieloaspektowo: aborcja, samotne macierzyństwo, antykoncepcja, dostęp do miejsc pracy, ba, mozliwość zabierania głosu we własnym imieniu, reprezentowania swoich interesów itd itp.



przykład: zdecydowana większość romansów amerykańskich osadzanych w realiach po wojnie secesyjnej porusza kwestie uzyskiwania niezależności prawnej i materialnej kobiet - próby przedstawiania ówczesnych realiów jak i nakładanie współczesnego spojrzenia na problem (ba, wykazywane, że sytuacja sie nie zmieniła zbytnio od tametgo czasu... Obrazek w "powieścihistorycznej/obyczajowej" mamy zresztą to samo...



u nas ta tematyka ledwo ledwo przebija się w chiklicie (pomijając parę na krzyż mainstreamowych powieści, często z pogranicza reportażu interwencyjnego bądź wciąż pierwszoosobowo pisanych pseudopamietników), gdzie mozna ukryć się za ironią, na wszelki wypadek podśmiać się z poruszaych problemów i w ogóle stwierdzic "to tylko taka tam, kobieca literaturka"... ponadto w cziklicie polskim mężczyźni są zwykle Tajemniczymi Zwierzętami (mniej bądź bardziej wrednymi w większości) nad którym mozna się symbolicznie poznęcać...

Avatar użytkownika
 
Posty: 21223
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15

Post przez Agrest » 21 kwietnia 2009, o 20:35

Ale kto nie ocenia, Fringillo:) Niech pierwszy rzuci kamieniem:)



Prawdziwy problem zaczyna się, gdy ocenę zjawiska (książki, filmu, muzyki) przenosi się na ocenę osoby, która to coś lubi. Ja też w wieku 18 lat przewracałam z pogardą oczami, jak ktoś przy mnie słuchał z radością zetki albo rmf-u, ale wyrosłam. Szkoda, że nie wszystkim się to udaje i potem mamy ten uroczy stereotyp kucharki czytającej podłe romanse.



Muszę przyznać, że ja poruszane w romansach historycznych tematy ' zawsze odbierałam trochę inaczej, na zasadzie: tak, tak, droga czytelniczko, to były okropne czasy dla kobiet i w związku z tym mało romantyczne, bo pan i władca i tak dalej, ale spójrz, u mojej pary to jest zupełnie inaczej, ona umie się postawić, on rozumie że baba też człowiek - sielanka:)



Więc teraz muszę się zastanowić i nad twoją teoriąObrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 28668
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 21 kwietnia 2009, o 20:47

a deszcz kamieni przysłoniłby niebo Obrazek

ogólnie mozna sprowadzić do walki o dominacjęObrazek



rozumiem i muszę przyznać, że dopiero romanse faktycznie zwróciły moją uwagę na to, że nie ma czarno-białych sytuacji powieści (i romansie) historycznej... i że nie ma "kiedys było gorzej, dziś jest lepiej i już, a on jest super i dlatego jest bohaterem romasowo-romantycznym" - mnie fascynuje chocby cały czas obecna w romansach dyskusja czym jest dominacja i podporządkowanie w związku, jak się kształtują, jak są interpretowane - amerykańskie autorki wychowane w postpurytańskiej kulturze mają ciekawe rzeczy do powiedzenia, często bawią się w przemycanie pewnych idei i tworzą iście postmodernistyczne gry z czytelnikami...

Avatar użytkownika
 
Posty: 21223
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15

Post przez Agrest » 22 kwietnia 2009, o 10:56

A czy któraś z was czytała ' Grażyny Bąkiewicz? Czytałam dwie z jej powieści dla młodzieży i obie były bardzo dobre, a tu tytuł taki ładny...Obrazek Warto?

Avatar użytkownika
 
Posty: 28668
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 29 kwietnia 2009, o 20:10

ja nie czytałam.



a tu mi wpadł tekst ze strony Katarzyny Michalak (autorki Poczekajki, której recenzję popełniła Olly w dziale Recenzje)

autorka dokonuje porównania własnej powieści z harlekinem.

nie do końca łapię przypijanie do chyba konkretnej recenzji skądś, ale..

http://www.katarzynamichalak.pl/pamietniczek/2-pamitniczek/6107-poczekajka-vs-harlequin

i jak?

Avatar użytkownika
 
Posty: 21223
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15

Post przez Agrest » 29 kwietnia 2009, o 20:51

Tą "Opowieść..." już sobie zamówiłam, zresztą pewnie przy odrobinie szczęścia można ją znaleźć na taniej książce (Prószyński ją przecenił na kilka złotych). Niestety nie dojdzie na długi weekend Obrazek Romans to chyba nie jest, ale pewnie jakiś wątek romansowy będzie Obrazek Nastawiam się pozytywnie - jak już pisałam, dwie z jej książek znam (O melba i Stan podgorączkowy) i obie zrobiły na mnie dobre wrażenie. Tylko kuriozalne było dla mnie wydanie ich w ' serii Prószynskiego, skoro ewidentnie są to powieści dla młodzieży (chociaż są dość mroczne psychologicznie, fakt, ale wciąż dla młodzieży). W każdym razie mam nadzieję, że będę mogła donieść o przyzwoitym polskim czytadle:)



A ja się ostatnio dopisałam w wątku z recenzją Poczekajki... ta książka mnie fascynuje, choć jej nie czytałam Obrazek Budzi tyle skrajnych emocji Obrazek Ale ta notka na stronie autorki potwierdza to, co napisałam pod recenzją Olly o defensywności K. Michalak. Z tej notki leje się jakiś straszliwy żal do świata i tych, którym się książka nie podobała... Nie rozumiem - przecież pani Michalak ma mnóstwo fanek, a wszystkim i tak nie dogodzi, po co się tak męczyć? Mnie to zniechęca.

Avatar użytkownika
 
Posty: 17841
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Ulubiona autorka/autor: Jayne Ann Krentz

Post przez Berenika » 29 kwietnia 2009, o 20:52

Emocjonalnie natchnione porównanie.

Tego zarzutu nie zrozumiałam:

<span style="font-style: italic">...jeśli uciekają, to czynią to konsekwentnie do przedostatniej strony, na której uciekli.</span> (Na przedostatniej już powinni przestać uciekać, chyba że w ten pokrętny gramatycznie sposób autorka daje do zrozumienia, że bohaterowie ostatecznie umknęli przed kłopotami.)

Mogła wybrać sobie do porównania coś współczesnego, a nie historyk. Miałoby to więcej sensu.

Avatar użytkownika
 
Posty: 21223
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15

Post przez Agrest » 29 kwietnia 2009, o 21:04

http://www.polki.pl/kultura_ksiazki_artykul,10013057.html



A to bardzo krótki fragment Zachcianka. Nie chcę oceniać książki na podstawie tych kilku akapitów, zresztą fabuły czy konstrukcji postaci tak nie da rady, ale co do stylu ogólnie... błagam, powiedzcie mi, że nie jestem skończoną paranoiczką i że to się czyta jak tekst przed ostateczną redakcją...

Avatar użytkownika
 
Posty: 28668
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 30 kwietnia 2009, o 01:31

ech, Berenika... sens... cóż.



oj, Agrest, ty chyba za mało swoją drogą harlekinów po polsku czytasz, że cię to szokuje Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 21223
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15

Post przez Agrest » 30 kwietnia 2009, o 01:38

To nie tylko harlekiny tak mają (zresztą autorka się od harlekinów odcina;)), wystarczy sięgnąć po ostatnie książki Musierowicz chociażby... jakby ich redaktor na oczy nie widział... Ale tu mamy syndrom wieloletniej ', której już nikt nie śmie poprawić, a Poczekajka? Schodzimy na psy po prostu:) (żal mi początkujących autorów, których nie bierze w obroty dobry redaktor, przecież nie ma lepszej nauki niż przez konstruktywną krytykę!)

Avatar użytkownika
 
Posty: 28668
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 30 kwietnia 2009, o 01:41

ok, masz rację... ja sie przyznam, że do polskiej literatury nazywanej "lekką, łatwą i przyjemną" podchodzę jak do jeża - obawy mocne zawsze forma wzbudza Obrazek

ale to jest dobre pytanie: kto wypuszcza w takiej formie? komu zależy i kto to toleruje? bo ja się obawiam, że już wychowano sobie pokolenia czytelników, którzy są w stanie znieść wiele...

Avatar użytkownika
 
Posty: 21223
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15

Post przez Agrest » 30 kwietnia 2009, o 01:47

Nie mam pojęcia, kto to wypuszcza... ale ostatnio ile razy czytam coś polskiego, to moim głównym odczuciem jest właśnie "gdzie była, do cholery, redakcja". Typowo romansowy "Kontrakt panny Brandt" zyskałby baaardzo wiele na dobrej redakcji - nawet ja wiem, co tam należało poprawić, a nie jest to przecież moja działka.



Redaktorką Musierowicz jest obecnie jej córka. Hm.



Nie rozumiem takiego podejścia zupełnie i tęsknie myślę o rynku amerykańskim, gdzie dobry ' podejście mocno sceptycznie - bo ile można płacić za niedoróbki?

Avatar użytkownika
 
Posty: 28668
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 30 kwietnia 2009, o 02:01

czy jednak nie ostra konkurencja własnie wymusza cyzelowanie formy? nawet w "produkcyjniakach masowych"?

popatrzmy na okołoromansową branżę - mozna marudzić, ale alternatyw wybitnie nie ma...

czytelnicy zaciskają zęby i już... i tak kupią...

Avatar użytkownika
 
Posty: 21223
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15

Post przez Agrest » 30 kwietnia 2009, o 02:10

Ale jeśli nie kupią, jeśli eksperyment patriotyczny nie wyjdzie, to myślisz że wydawca zrezygnuje z wydawania polskich autorów, czy też stwierdzi, że należałoby zainwestować w redakcję, promocję itd?



Jak w ogóle się sprzedają polskie romanse? Empikowe półki zawalone są tłumaczeniami, ale coś się jednak przecież wydaje polskiego...

Avatar użytkownika
 
Posty: 28668
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 30 kwietnia 2009, o 02:29

problem polega na tym, że wspomniana literatura LŁiP polskich i obcych autorów wydaje się wpadać w łapy jednej szkole redakcyjnej - stąd w ogóle moje obawy co do wychowywania młodych autorów na kiepskiej literaturze - kiepskiej redaktorsko...

nie ma róznicy.



i nie ma eksperymentu patriotycznego - za mały rynek opowieści osadzonych w polskich (cenionych jednak) realiach wbrew pozorom, aby ludzie przysłowiowo nie "łyknęli" co dadzą...



po romansach nikt się nie spodziewa przyzwoitej formy, więc wszelkie narzekania są zbywane wzruszeniem ramionami...



zresztą posłużę się cynicznie chodliwym nazwiskiem Obrazek mccarthy tłumaczony, zredagowany i wydany w prószyńskim oraz jw.w wydawnictwie literackim - mozna porównać bardzo prosto...

Avatar użytkownika
 
Posty: 31458
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez pinksss » 30 kwietnia 2009, o 09:12

rozwiń plizz może mi to wyjaśni mój dystans do autora Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 21223
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15

Post przez Agrest » 30 kwietnia 2009, o 10:38

Jak to czytam, to mnie frustracja ogarnia Obrazek Nie na ciebie Fringillo, rzecz jasna, ale ogólnie na sytuację Obrazek I chyba w dużej mierze ogarnia mnie, bo sama polskie książki czytam od wielkiego dzwonu, więc jak mam na innych narzekać, że ich nie czytają? I sama już nie wiem, czy nie czytam bo są faktycznie słabe, czy też tylko tak zakładam bez wiedzy empirycznej Obrazek

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Romans + ...

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 1 gość