Ulubieńcy 2023Ponownie czyli jak co roku stwierdzam, że mogę kompleksowo wymienić autorki, których tytuły doceniam, zamiast samych tytułów - wszystko, po co sięgam, są fajne a różnice bywają kosmetyczne, takie 4.5-5 pod względem radości czytelniczej, nawet jeśli warsztat może zaszwankować momentami
To daje 40 książek, a wg moich notatek mam na koncie ok. 200 tytułów - świetny wynik: oznacza, że prawie 25% rzeczy, które przeczytałam, nie tylko było fajnych, ale i zapamiętałam je bezproblemowo, a nawet do nich wracam
Kolejne przynajmniej 100 to bardzo mile spędzony czas, chociaż zdążyły się zatrzeć w pamięci...
Na pewno na podium lądują osoby autorskie już mi wcześniej znane - paranormalna klasyka czyli weteranka gatunku
Shelly Laurenston (teraz subtelnie przesuwająca się w stronę "kobiecej urban fantasy z mocnym motywem sensacyjno-thrillerowym i komediowym"), topowa autorka w kategorii hokejowego romansu
Rachel Reid, z tej samej kategorii ale w odmianie bardziej NA
Ashlyn Kane i Morgan James (piszące często w duecie), plus
Catherine Cloud, i chyba najbardziej klasycznie współcześnie-romansowa pod względem stylu
Cat Sebastian.
Za to trzy odkrycia tegoroczne:
E.L. Massey (NA), oraz, lądujące w kategorii romans+fantastyka z zaskakującą przewagą sensownej fantasy/urban fantasy,
Tavia Lark i
Eliot Grayson.
Tak, wszystkie oprócz
Laurenston to autorki tworzące romanse queerowe
Bardzo przyzwoity rok z nikłą liczbą rozczarowań i poczucia straty czytelniczego czasu oraz zerowym stanem DNF
(a w ogóle im lepsze opowieści, tym szybciej się czyta, czyli paradoksalnie: im więcej książek, tym lepsze to były tytuły, stąd wysoka statystyka