Teraz jest 21 listopada 2024, o 12:35

Miłością uzdrowieni - May McGoldrick (Kwaka)

Alfabetyczny spis recenzji ROMANSÓW HISTORYCZNYCH
Avatar użytkownika
 
Posty: 21062
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Rzeszów/Drammen
Ulubiona autorka/autor: Proctor, Spencer, Spindler i wiele innych

Miłością uzdrowieni - May McGoldrick (Kwaka)

Post przez Kawka » 7 sierpnia 2024, o 15:45

May McGoldrick "Miłością uzdrowieni"

Lady Millicent Wentworth nie ma lekkiego życia. Przez pięć długich lat była żoną sadysty i tyrana. Gdy wreszcie została wdową odziedziczyła długi męża. Stara się wszystko spłacić i wynagrodzić krzywdę ludziom, nad którymi znęcał się jej mąż, jednak wyzwolenie wszystkich jego niewolników i zapewnienie im godziwego życia to za mało. Millicent rozpaczliwie potrzebuje pieniędzy. Rozwiązanie jej problemów przychodzi nieoczekiwanie ze strony hrabiny Aytoun. Kobieta proponuje jej układ. Zapewni młodej wdowie sporą pensję i spłaci wszystkie jej zobowiązania w zamian za małżeństwo z jej najstarszym synem. Hrabia jest owianym złą sławą kaleką. Krążą plotki, że zabił swą pierwszą żonę, a jego charakter pozostawia wiele do życzenia. Millicent, postawiona pod ścianą, mimo własnych traum, związanych z małżeństwem, postanawia przyjąć wyzwanie.

To moje pierwsze spotkanie z twórczością May McGoldrick. Książka widnieje jako pojedyncza powieść ale chwilami miałam wrażenie, że to część większego cyklu, bo pewne wątki nawiązywały do wydarzeń, które w powieści nie miały miejsca. Być może to wynik niedociągnięć tłumacza albo autorki, a może po prostu w oryginale to była część cyklu. Z drugiej strony, po zapoznaniu się z całością stwierdzam, że autorka lubi pozostawiać czytelnika w niepewności i nie kończyć pewnych wątków. Choć mamy rozwiązanie najważniejszych, to brak dopełnienia i klamry w kilku wątkach, tak jakby zostawiała sobie furtkę na kontynuację albo, co też prawdopodobne, czas ją gonił i na dopracowanie fabuły już go nie starczyło więc na pewne rzeczy machnęła ręką. Robi to wrażenie niedoróbki i niestety negatywnie odbija się na tej powieści.

Jeśli chodzi o styl i warsztat, to poza tym, co już wspomniałam, jest dobrze. Fabuła trzyma się logiki i choć nie zaskakuje, to jednak nie pozwala się też nudzić. Tempo akcji jest dobre, ani za szybkie, ani za wolne, a ilość opisów względem dialogów też jest zrównoważona.

Książka zaczęła się bardzo dobrze i od razu wciągnęła w opowiadaną historię, mimo sztampowości fabuły nie czuć znużenia podczas czytania, a to dobry znak. Wprawdzie pod koniec lekko straciła impet ale nie brakło niezłego finału i raczej nie było momentu, kiedy bym się nudziła albo który bym wyrzuciła z tej powieści.

Zastanawiałam się co jest główną siłą tej powieści i doszłam do wniosku, że są to bohaterowie. Zarówno postacie pozytywne, negatywne, jak i te pośrodku są bardzo dobrze wykreowane. Paradoksalnie, najsłabszym ogniwem jest bohaterka. Zbyt idealna, chodząca świętość, której brak tylko aureoli nad głową. Za to bohater to prawdziwy majstersztyk. Gburowaty, nieprzyjemny, humorzasty i głęboko zraniony, a przy tym uroczy. Nawet gdy stroi fochy jak pięciolatek, to doskonale można go zrozumieć i mu wybaczyć, bo ma poważne powody, żeby się tak zachowywać. Millicent też dużo przeszła w życiu ale jej trauma nie jest szczególnie zaakcentowana. Ta postać wypadła trochę blado na tle innych. Jeśli chodzi o bohaterów pobocznych, jest ich naprawdę dużo ale autorce udało się uczynić ich na tyle charakterystycznymi, że każdego się pamięta i wzbudzają emocje. To duży plus.

Relacja pomiędzy główną parą jest dobrze napisana. Powolne rodzenie się uczucia i nieśpieszne zakochiwanie się w sobie wyszło wiarygodnie. Wraz z rozwojem opowieści temperatura między nimi rośnie. Wątek romantyczny jest porządnie napisany i bardzo łatwo uwierzyć, że ta dwójka naprawdę się kocha. Autorka potrafi pisać o emocjach i budować napięcie pomiędzy bohaterami.

Jako całość książka jest dobra, choć ma pewne wady. Przede wszystkim porzucenie albo celowe pozostawienie pewnych wątków niedokończonych psuje mi odbiór tej powieści. Reszta jest w porządku. Niezła, choć przewidywalna fabuła, fajny wątek romantyczny i świetne postacie. Powieść czyta się bardzo szybko, sprawnie i bardzo łatwo się wczuć w tę historię więc moja końcowa ocena to 8/10.
http://www.radiocentrum.pl

"...Gary (...) niedawno zerwał ze swoją dziewczyną z powodu niezgodności charakterów (charakter nie pozwolił jej zgodzić się na to, by Gary sypiał z jej najlepszą przyjaciółką)". Neil Gaiman "Nigdziebądź".

Powrót do Recenzje romansów historycznych

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 26 gości