Jennifer Blake "Luizjana"
Cyrene Nolte, sierota przygarnięta przez dwóch braci przemytników, żyje skromnie trudniąc się nielegalnym handlem z Anglikami i ryzykując że zostanie skazana za działalność przeciwko swej ojczyźnie - Francji. Gdy pewnego razu ratuje życie świeżo przybyłego do kolonii w Luizjanie dandysa, nie wie, że to dopiero początek jej kłopotów. Przystojny Rene ma bowiem swoje ukryte powody, dla których postanawia uwieść i omotać sobie wokół palca naiwną młodą dziewczynę.
Jest to trzecia część cyklu "historia Luizjany", kilku luźno ze sobą powiązanych powieści, z których każda opowiada losy innych bohaterów więc można je czytać bez znajomości poprzednich części.
Lubię nieśpieszny styl Blake, szczegółowe i klimatyczne opisy przyrody oraz dusznego Nowego Orleanu. Czuć ten klimat i bardzo łatwo zagłębić się dzięki temu w opowieść. Wydarzenia przytaczane przez autorkę zdają się mieć potwierdzenie w faktach, potrafi ona ładnie wkomponować w fabułę prawdziwą historię Luizjany i jest to jeden z głównych plusów, za który lubię prozę Blake. Za wierne oddawanie szczegółów, umieszczenie ciekawostek historycznych i smaczków, jak opisy życia codziennego, wyglądu budynków, ulic i zwyczajów, jakie tam wtedy panowały. Tło historyczne w jej książkach zwykle nie zawodzi.
Tempo akcji nie jest szybkie, fabuła rozwija się bardzo powoli i stopniowo, chwilami wręcz robi się sennie i lekko nużąco ale jeśli lubi się takie stopniowe wchodzenie w opowieść, to jest to raczej zaleta. Jest czas na to, by dobrze wgryźć się w tę historię i oswoić z klimatem opowieści.
Sama relacja między główną parą nie jest do końca satysfakcjonująca. Bohater robi wrażenie strasznego buca i choć jego pobudki są na końcu całkiem zgrabnie wytłumaczone, to momentami trudno mi było zaakceptować jego zachowanie i to, że bohaterka się na pewne rzeczy godziła. Zgrzytałam zębami i irytowałam się na nich oboje, choć zdecydowanie bardziej do gustu przypadła mi Cyrene. Nie jest jednak bohaterką bez wad. Ma ich całkiem sporo, podobnie jak Rene. Oboje są dość ludzcy i popełniają błędy, co uważam za plus, choć czasem nie akceptuję ich wyborów. Ich miłość wybuchła trochę za szybko i bez powodu. Brakło mi stopniowego rozwoju uczucia i dojrzewania do miłości. Owszem, są pod koniec wzmianki, że oboje dorośli do pewnych spaw ale jednak po romansie oczekuję nieco większego wyeksponowania tego wątku i lepszego rozegrania go.
Jeśli chodzi o wątek awanturniczo przygodowy to nie mam większych zastrzeżeń. W książce dużo się dzieje, mimo pozornej senności i nieśpieszności fabuły. Zmienia się kilkukrotnie sceneria i jest parę zaskakujących zwrotów akcji wiec trudno powiedzieć, że powieść jest monotonna ale nie jest to też historia pełna wielkich przygód.
Jest to spokojna książka w typowym stylu Blake. Te 380 stron to może się wydawać dużo ale jednak nie odczuwa się nudy ani zbytniego rozwlekania. Nie jest to jednak powieść, która szczególnie zapada w pamięć. Moja końcowa ocena to 7/10. Solidna książka ale bez wielkiego szału.