Tak,
Reniferka (tu zwiastun) się fajnie ogląda. A w moim przypadku - fajnie się sluchało, bo akurat puzzle układałam
A słuchanie serialu też pokazuje, jak mocny literacko jest scenariusz (w końcu serial powstał w ramach adaptacji własnej mondoramy przez samego autora).
No i to jest taka opowieść, że
im dalej tym bardziej - w teorii dowiadujemy się w 1. odcinku, o co chodzi w całej historii, ale na koniec okazuje się, że to opowieść o n-więcej wątków (chociaż fabuła się nigdy nie rozwidla i nie ma rozdrabniania się).
A ponieważ skończyłam oglądać
We Were The Lucky Ones (na podstawie książki u nas znanej jako [b[]My mieliśmy szczęście[/b] Georgii Hunter
(tu się rozpisałam poprzednio) to mnie naszło na podsumowania ostatnich paru obejrzanych seriali...
M.in.
Martwi Detektywi czyli Dead Boy Detectives z uniwersum
Sandmana chociaż z wielu względów przypomina inny twór serialowy na podstawie Gaimana:
Dobry Omen.
Miłe leciutko kryminalne urban fantasy z duchami, czarownicami i kocimi królami (miau... bardzo dobrze animowane koty!), bardzo NA i queerowo.
Szybciutko się ogląda, chociaż akcja wbrew pozorom nie gna i jest sporo miejsca na sensowne wbrew pozorom roważania o kondycji, cóż, ludzkiej, w sam raz na weekendzik (chociaż... atmosferycznie najlepiej deszczowy
Krew się leje! (dosłownie, bo ekipa ma miejscówkę na sklepem mięsnym
więc niekoniecznie może do posiłku, ale jest wciąż ładnie i są jednorożce.
Ponadto oglądam
Palm Royale (tu zwiastun) (finałowy odcinek za tydzień) i jeśli ma się ochotę na dużo słońca i haj lajf na Florydzie 1969 (jest lot na księżyc w tle, wszak rzut beretem na Canaveral) to bardzo fajnie się ogląda.
Chociaż to nie to prawdziwe Palm Beach na ekranie tylko LA (co widać po słońcu...
), bo realizatorów wyrzucono z ekskluzywnej florydzkiej miejscówki jak bohaterkę, Maxine Dellacorte-Simmons, w pierwszym odcinku z tytułowego klubu Palm Royale
Komedia, kryminał, ciut magicznego realizmu i bohaterka (grana przez Kristin Wiggs w otoczeniu mnóstwa innych fajnych aktorek, plus Ricky Martin) w typie TSTL a zarazem... no, fajna jest w swej pozytywnej nieznośności i ogólnie rzadko się zdarzają teraz bohaterki w typie Po Prostu Chcę Być Przyzwoitym Człowiekiem.
No i wnętrza, ciuchy i stare klasyczne posiadłości Palm Beach ocienione pełną zielonością, że jak jak nie lubię upałów, to serio... to jest dobra reklama miejscówki...
Tempo... trzeba się wczuć, wiele się dzieje, ale też... nikt się nie spieszy. A wszystko się spina, fabuła przemyślana i dopracowana.
Niby nie ma najwyższych ocen (bo zaaa wooolno...), ale warto dać szansę moim zdaniem.
W ogóle seriale na (ech...) Apple+ są realizatorsko mega ładne do podziwiania wizualnie (takie przeciwieństwo platformy na N).
Co mi przypomina, że...
Coś z innej beczki:
Sprawa Asunty.
To z kolei hiszpańska (galicyjska
) produkcja, która jest fabularyzowaną opowieścią o prawdziwej tragedii: morderstwie 12-letniej córki dwojga znanych towarzysko w okolicy prawników z prominentnych rodzin Santiago de Compostela.
Styl serialu jest bardzo... no, z jednej strony takie W-11 na pierwszy rzut oka... wszystko jest takie szare, codzienne, przykurzone, ale z drugiej - ciekawie pokazana sprawa, w stylu mocno naturalistycznym ale bez artystowskich udziwnień (kamera się nie trzęsie!) i mimo surowości i pozornie małego budżetu bardzo dobrze opowiedziane i pokazane.
I wiernie jak na tego typu produkcje, więc niekoniecznie dla widzów, którzy lubią mieć wszystko porozwiązywane na koniec (sprawa była skomplikowana).
Spokojny kryminalny thriller, który wciąga.