Mnie z drugoplanowych najbardziej na razie podobał się pastor i jego sekretarka, a przynajmniej zarys, bo zakończenie tak sobie.
No ale jeszcze chciałam dodać do wypowiedzi Bereniki, że jak mąż był pijakiem i obżartuchem to pół biedy, ale gorzej to wygląda, gdy pierwszy mąż był ok, bohaterka była szczęśliwa itd i dopiero drugi jej udowodnił (w łóżku zapewne:)), że tak jej się tylko wydawało
Wtedy to jest właśnie dla mnie dewaluacja tego pierwszego związku.
Rozumiem, że romanse w dużej mierze rządzą się schematami, a schematem przewodnim jest to, że jest na świecie ktoś stworzony dla nas, ten '. Więc wybaczam (jeden z moich ulubionych romansów ma wdowią fabułę - Lady of Sin M. Hunter), ale po prostu czasem człowiek się zastanawia głębiej nad tym co czyta i nachodzą go rozmaite refleksje:D
PS Drugi, czyli drugi mąż - chyba jeszcze żyje?