Teraz jest 21 listopada 2024, o 13:34

Aktualnie w kinie

Romantyczne – ale nie tylko – opowieści filmowe, serialowe i teatralne
Od filmów kostiumowych po azjatyckie dramy
Na co czekamy, co polecamy, co odradzamy...


Halloween przed ekranem: nasza klasyka
 
Posty: 1844
Dołączył(a): 26 grudnia 2017, o 15:13
Ulubiona autorka/autor: Jane Austen

Post przez mdusia123 » 11 czerwca 2023, o 17:40

Nocny Anioł napisał(a):Dotarłam, możemy gadać


I jak wrażenia :)?

Avatar użytkownika
 
Posty: 40270
Dołączył(a): 17 października 2011, o 13:59
Lokalizacja: Tam gdzie Niebo z Piekłem się łaczy
Ulubiona autorka/autor: Nalini Singh

Post przez Nocny Anioł » 12 czerwca 2023, o 07:03

Fajny film, chociaż nie powalał na kolana, dobrze dobrana muzyka, kilka razy się pośmiałam no i poryczałam dwa
Obrazek
Nie jestem statystycznym Polakiem, lubię czytać książki

 
Posty: 1844
Dołączył(a): 26 grudnia 2017, o 15:13
Ulubiona autorka/autor: Jane Austen

Post przez mdusia123 » 12 czerwca 2023, o 13:41

Ja się może nie poryczałam, ale raz miałam ściśnięte gardło i raz musiałam zamknąć oczy :).

Avatar użytkownika
 
Posty: 40270
Dołączył(a): 17 października 2011, o 13:59
Lokalizacja: Tam gdzie Niebo z Piekłem się łaczy
Ulubiona autorka/autor: Nalini Singh

Post przez Nocny Anioł » 14 czerwca 2023, o 06:33

Ja jestem ciepła klucha , a jak w grę wchodzą zwierzątka :wryyy:
Obrazek
Nie jestem statystycznym Polakiem, lubię czytać książki

Avatar użytkownika
 
Posty: 28665
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 16 czerwca 2023, o 12:43

No dobra, Mała Syrenka...

Czy jest to najlepsza wersja aktorska klasyki disnejowskiej animacji?
Chyba jednak wolę Mulan z paru powodów oraz powinnam ponownie obejrzeć Kopciuszka...

To jest trochę trudny film do personalnej recenzji.

Streszcza się do jednego: Gdzie jest radosna, wyszczerzona non stop Ariel bezpardonowo wprowadzająca pozytywny chaos wszędzie gdzie się pojawia, popełniająca typowe nastoletnie błędy, za które jak najbardziej znaczną odpowiedzialność ponoszą nieogarnięci dorośli? ;)
Gdzie jest opowieść o dojrzewaniu? (minus ślub na koniec, to zawsze było "eee... nie... nie do końca" jak dla mnie ;)

Moja teza: Ugrzeczniono Ariel, ugrzeczniono Urszulę... porażka...

Ok, garść rzeczy, które były ok, a potem nudny rant, co było... problemowe.
Woda był fajna.
Kostiumy były fajne.
Włosy Ariel były fajne - także to, jak zmieniały kolor pod i nad wodą.
Wyspa była fajna.
Pałacowa ekipa była fajna.
Jestem w mniejszości, ale: Florek był fajny ^_^

Co mnie rozczarowało:
Sebastian :disgust:
Urszula :smarkam:
Zminimalizowana rola Węgorzy :disgust:
Ariel... :ohlala:
Kolejny raz wpuszczenie aktorów na dziko w przestrzeń CGI i widoczny problem z interakcją z otoczeniem...
Sce-na-riusz!
Re-ży-se-ria!

Syrenka cierpi z tych samych powodów, co Mulan: tak, trzeba było parę elementów zaktualizować pod obecne wymagania (moje też :hyhy: i w obu przypadkach się na tym potknięto - za bardzo w Mulan, za... mało w Małej Syrence :D

Po pierwsze:
Na pierwszy rzut oka kierunek dobry:
w pierwszej połowie filmu większy nacisk położono na podkreślenie roli Trytona i jego córek - "pracującą" rodzinę królewską (w tym: zmiana koncertu na spotkanie kwartalne :hyhy: ale: to też pociągnęło niestety pozostawienie Sebastiana w swoistej próżni :( w animacji koleś ma konkretny zawód i ląduje z niewdzięcznym zadaniem ogarniania Ariel trochę bonusowo, więc i jego częściowa nieporadność jest zrozumiała (tak jak i metody pomocy - w tym kontekście słynny wojaż łódką ma sens, mimo niefajnego podtekstu wymuszonego pocałunku). I w ogóle Ariel i Sebastian po prostu mieli płaszczyznę porozumienia, hm, emocjonalnego - muzykę :D wszystko się kleiło... co prowadzi do...

...problemu Ariel.
Centralny konflikt w oryginale to pytanie o wolność i wybór w wymiarze rodzic-dziecko oraz, ekhm, państwo-obywatel vel król-poddany :hyhy: i pojęcie zdrady.

Ariel jest Disneyowską Księżniczką, Która Przekracza Granice. Super sprawa.
Tutaj przeniesiono jej zainteresowanie światem ponad w sensowny sposób po tych 30 latach (i po podniesieniu jej wieku) i przesunięto lekko przynajmniej na wstępie jej zauroczenie Erykiem z lekkiej nastoletniej naiwnej obsesji na... dojrzalszy trochę wciąż naiwny optymizm (który jednak da się wybronić).
Ale zarazem nie udało się pójść na sensowną całość, czyli: totalnie nie czułam zachwytu Ariel i ogromu jej zainteresowania Nadwodziem po tym, jak już na brzeg dotarła. Scena z komnatą kartograficzną mogła być rewelacyjna i świetnie związać romansowy element sympatii dla chłopaka, który faktycznie nie tylko ma możliwość poznać ją z tym aspektem jego świata, ale i pokazać, że ją wspiera i ceni w ramach jej zainteresowań (ponieważ też żyje w sieci ograniczeń ;)

Tym bardziej, że opowieść faktycznie zyskuje przez rozbudowanie wątku Eryka (w ogóle cała druga część filmu to "jego" opowieść... co jest... problematyczne...) - tak jak mnie zirytował lekko w pierwszych scenach, tak im dalej tym sensowniej i jestem w stanie złapać, dlaczego Ariel inwestuje w tę relację. Ogarnięty gość.

W efekcie ładny rozwój relacji naszej dwójki powinien tam być, nawet zakończenie w sumie na to wskazuje (wspólna wyprawa... słaba scena, ale zamysł ok), ale... i tu problem scenariuszowy łączy się z problemem reżyserskim z mojej perspektywy. I dlaczego faktycznie Mulan jest lepsza. Otóż:

Podstawową wadą jest reżyseria
, czyli po raz kolejny Rob Marshall (koleś od Chicago) nie potrafi prowadzić aktorów (szczególnie aktorek) poza scenami muzycznymi. I wtedy wychodzą wszystkie słabości scenariuszowe także.

Z mojej perspektywy tylko Javier Bardem czyli Król Tryton zdołał sobie poradzić (bo jest faktycznie dobrym aktorem - nie jestem mega fanką, bo nie mój typ, ale serio doceniam teatralne odnalezienie się w przestrzeni efektów specjalnych).
Reszta... no... dobranie aktorów wydaje się sensowne, ale dla mnie porażka kryje się w braku ręki reżysera szczególnie w przypadku postaci kobiecych.

Halle Bailey czyli Ariel jest... przyzwoita. I rewelacyjnie dobrana głosowo :D
A znam dziewczynę z Grownish i bardzo lubię. Na pewno miała potencjał. Tu jednak, szczególnie w drugiej części, która jest jedną długą porażką postaci - nie aktorsko per se! - widać brak pomysły reżysera oraz mega wielką ostrożność, którą widać u Bailey w kreowaniu postaci.
A powody tej ostrożności... ech... inna historia, w każdym razie rozumiem dziewczynę.

Może bym się zastanawiała, czy to jednak niedociągnięcie stricte aktorskie, gdyby nie kolejka postaci z tym samym problemem.

Zatem: uważam, że Urszula to mega rozczarowanie. Z tej kreacji nie zapamiętam nic. A wszak Melissa McCarthy to stara wyjadaczka, potrafi grać. Znowu: nie jestem mega fanką jej typu aktorstwa, ale kurcze potrafi sprzedać rolę i w teorii potencjalnie świetnie obsadzona.
(i jest ona kolejnym argumentem na rzecz mej końcowej tezy :lol:)

Córki Trytona są... meh... Inni drugoplanowcy wypadają ok, nic nadzwyczajnego. Daveed Diggs czyli Sebastian jest... nuuudny... Akwafina czyli Scuttle (polskie imię...?) jest bardzo dobra, ale też: totalnie powtarza tutaj swe poprzednie role, nic nowego (i tak, Diggsa nie lubię, ją lubię, jednak wciąż: kobieta gra tu swoja klasykę, nie postać z Małej Syrenki). Bronią się starsi aktorzy, czyli Królowa, Grimsby i Pokojówka, ale właśnie tak z rozpędy swego profesjonalizmu :D W mini roli alter ego Urszuli przyzwoicie wypada Jessica Alexander, ale serio - ile miała sekund?
Kurcze, nawet "oryginalna Mała Syrenka" w sekundowej roli była ok ;)
No i Jonah Hauer-King czyli Eryk. Tu przyjemne zaskoczenie (jak wyżej wspomniane) ale też mocno powiązane z budową postaci. Udało się chłopakowi... a raczej po prostu Marshall lepiej prowadzi reżysersko facetów :]

Podsumowując: jak dla mnie jak zwykle Rob Marshall nie ogarnął w szczególności postaci kobiecych i w efekcie wszystkie niedociągnięcia scenariusza widać jak na dłoni. A zatem...

Po drugie:
Zmiany scenariuszowe widoczne w samej konstrukcji postaci - jak wyżej (szczególnie Ariel i Sebastian) - to też szereg wątpliwych rozwiązań fabularnych i elementów, które trochę jednak zaskakują...

Wspomniany problem Ariel jest tu wielopłaszczyznowy.
Dla mnie po prostu twórcy, a raczej studio ogólnie, nie chcą (nie nie potrafią ale nie chcą) spróbować przedstawić kobiecej postaci w animacji dla dzieci, która wydawałaby się kontrowersyjna dla najgłośniejszych odbiorców chętnych do oskarżania o... nie wiem, jak to nawet nazwać. Wokizm? Nie ma czegoś takiego. Liberalny skręt? Tak jakby nie żyli w liberalnej kulturze na swojej szczęście. Lewicowy skręt? Ja nie wiem, jak mały procent krzykaczy w ogóle kojarzy, co oznacza "lewicowy".

Ogólnie: postać Ariel jest... maksymalnie niewyrazista, aż boli oglądanie aktorki, która stara się jakoś wybronić z zerową pomocą reżysera i scenarzystów. Urszulę spotkało to samo.
I rykoszetem dostali wszyscy inni.

Paradoksalnie w tym konkretnym przypadku zgodziłabym się z zarzutem o tokenizm: koncepcyjnie postać Ariel jest tak niekonkretna i niemrawa, porównując z oryginałem, że faktycznie studio miało chyba nadzieję, że obsadzenie aktorki o ciemniejszym kolorze skóry jakoś lekko chociaż zniweluje falę krytyki za sam koncept.
I mają rację. Sama, przy całym rozczarowaniu, będę wspierać Małą Syrenkę vs parę innych produkcji ;)

Ja się mega cieszę, że obsadzono Haley w roli Ariel. Tak, "czarna Mała Syrenka" jest jak najbardziej na miejscu. A zarazem zmarnowano potencjał całej opowieści... jak w przypadku każdej poprzedniej aktorskiej adaptacji. I powodem jest niechęć konglomeratów do wspierania faktycznych autorskich wizji... ponieważ autorskie wizje zwykle spotykają się werbalną niechęcią garstki krzykaczy ;)

Ogólne meh.

Ale też sądzę, że ogląda się nienajgorzej na tle zalewu różnych innych produkcji w gatunku... ;)
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 28665
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 23 lipca 2023, o 03:23

Barbie w kinach. Bardzo barbie'owy, i to jest fajne, ale też faktycznie dla "w każdym wieku".
Kluczowe hasło zwiastunowe, dobrze oddające cały zamysł: Czy myślicie czasem o śmierci? :shades:
(nie, nie ma się czego obawiać fabularnie)

Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 4786
Dołączył(a): 29 sierpnia 2017, o 08:25
Lokalizacja: Kraków
Ulubiona autorka/autor: Anne Golon, Sylvain Reynard

Post przez Karina32 » 23 lipca 2023, o 11:56

Tak, może w przyszłym tygodniu się uda na to pójść :-D

Ja wczoraj zaliczyłam "Indianę Jonesa". Jak dla mnie bardzo dobry. Myślę, że trzyma poziom pierwszych części i na pewno lepszy od 4, która tak średnio mi się podobała. Fajne sceny z przeszłości (nieźle odmłodzili aktorów), świetne sceny akcji i pościgów, trochę humoru, jak zawsze w tych filmach. No i Harrison Ford, pomimo swoich lat nadal przykuwa uwagę na ekranie (był i chyba zostanie moją jedną z dziecięcych miłości :hihi: ).
"Każda książka pozwala nam na nowe marzenia." - Emma Chase

https://www.instagram.com/ksiazkowe_romanse/

Avatar użytkownika
 
Posty: 28665
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 24 lipca 2023, o 01:34

To jeszcze przede mną ^_^

A, i na Barnie mogą się młodsze dzieci znudzić... acz niekoniecznie :D
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 4786
Dołączył(a): 29 sierpnia 2017, o 08:25
Lokalizacja: Kraków
Ulubiona autorka/autor: Anne Golon, Sylvain Reynard

Post przez Karina32 » 24 lipca 2023, o 07:16

Moje były z mężem na "Barbie' i podobno im się podobało. Chociaż nie słyszałam takiego entuzjazmu jak po "Biedronce i Czarnym Kocie" :hihi:
A co do "Indiany", to byłam zaskoczona, że jeszcze tyle ludzi na nim było. Chyba już 3 tygodnie leci w kinie, a sala była gdzieś w 3/4 wypełniona.
"Każda książka pozwala nam na nowe marzenia." - Emma Chase

https://www.instagram.com/ksiazkowe_romanse/

Avatar użytkownika
 
Posty: 40270
Dołączył(a): 17 października 2011, o 13:59
Lokalizacja: Tam gdzie Niebo z Piekłem się łaczy
Ulubiona autorka/autor: Nalini Singh

Post przez Nocny Anioł » 25 lipca 2023, o 07:00

Chyba też się wybierzemy
Obrazek
Nie jestem statystycznym Polakiem, lubię czytać książki

Avatar użytkownika
 
Posty: 6439
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez Liberty » 4 lutego 2024, o 14:53

Ostatnio wybrałam się kilka razy do kina, co u mnie jest rzadkością w tak krótkim odstępie czasu. I tak, obejrzałam najbardziej polski film o Polsce czyli "Kos" i polecam. Oczywiście musiałam pójść na "Chłopca i czaplę" i było zaskoczenie. Spodziewałam się czegoś bardziej ze starego Ghibli ale Hayo zaskoczył i jest trochę inaczej, na pewno bardziej mrocznie, poważnie, ciężko momentami i w całokształcie przygnębiająco. Wg mnie w ogóle nie dla dzieci. Ale warto zobaczyć. No i koniecznie musiałam zobaczyć "Biedne istoty" choć obawiałam się że będę rozczarowana. Na szczęście tak się nie stało. Bardzo, bardzo mi się podobało. Emma jest w tym filmie naprawdę rewelacyjna.
Na "Kleksa" boję się pójść, zostawiam na później. Czekam na drugą część "Diuny".

Avatar użytkownika
 
Posty: 28665
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 5 lutego 2024, o 02:55

Wybieram się na wszystko, o czym wspomniałaś (no dobra, niekoniecznie Istoty... ale obejrzę w formacie małoekranowym dopiero) - jakoś jeszcze nie było... chyba nastroju :niepewny:

Kleks został mi polecony przez 8letniego kuzyna, ale też młody widz stwierdził, że woli starsze wersje, bo ciekawsze efekty i w ogóle :hyhy:
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 1500
Dołączył(a): 3 marca 2016, o 15:11
Ulubiona autorka/autor: Vii Keeland, Adam Silvera

Post przez cedar » 5 lutego 2024, o 16:13

Ja tego "Kosa" jednak zobaczę, wahałam się czy iść, ale uznałam, że jednak pójdę.
"Kleksa" odpuszczam, bo nie zachęciły mnie ani trailery, ani recenzje.
Zastanawiam się, czy nie dałabym rady pójść jeszcze raz na "Wonke", bo byłam tylko 2 razy, a to film krzepiący me serduszko (i ma fajne piosenki).
Na "Biedne istoty" się wybieram.
Na "Diunę" cz.2 mam klepnięty urlop, bo zamierzam znów zamieszkać w kinie (przy pierwszej praktycznie tak było).
Teraz idę do kina na cz.1 (nie powiem, po raz który, bo będziecie się ze mnie śmiać), po seansie ma być jakiś ekskluzywny sneak peak na dwójkę.
Caviar and cigarettes
Well versed in etiquette
Extraordinarily nice
She's a Killer Queen

Avatar użytkownika
 
Posty: 28665
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 7 lutego 2024, o 23:55

Próbowałam oglądać Wonkę, ale jakoś zasypiam za każdym razem :facepalm:
Ale j ogólnie mam jakiś problem z Chalametem od zawsze :D talentu i charyzmy nie odmawiam, ale jakoś nie do końca moja bajka, i nie wiem czemu :yeahrite:
(mój ulubiony występ to to, ale u chodzi bardziej o duet :hyhy:
https://www.youtube.com/watch?v=3sxRAeh8f7w

I dlatego mam lekki problem z Diuną. Ale też z samą książką / serią mam podobny problem co z aktorem: no... super, ale ja trochę wysiadam (mimo tego, że przeczytałam cały cykl :D
Na filmy idę zdecydowanie ze względu na reżysera - jego obejrzę wszystko (i obejrzałam ;) wizualnie i konstrukcyjnie bez zastrzeżeń.

I to chyba będzie mój pierwszy film kinowo w tym roku :D
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 1500
Dołączył(a): 3 marca 2016, o 15:11
Ulubiona autorka/autor: Vii Keeland, Adam Silvera

Post przez cedar » 8 lutego 2024, o 07:21

Ja akuratnie mam ogromną słabość do tego smarkacza (co chyba widać ;) ) i cieszę się, że zagrał Muad'Diba, bo nie wiem czy ktoś inny zrobiłby to lepiej.
No i od ponad 20 lat jestem diehard fanką tego uniwersum, więc m/w tyle lat czekałam na taką ekranizację. A reżyserowi chętnie wyrzeźbię pomnik ku czci i chwale, filmy to on robi takie, że ach <333

Wonka jest filmem familijnym, za czym nie przepadam, ale jest o czekoladzie i ma fajne piosenki. I jest tak rozkosznie słodki, że miło mi się przy nim oderwać od rzeczywistości. ;)

PS Zajrzałam do linka - nie, SNL to ja nie lubię. Nie mój typ humoru. :/
Caviar and cigarettes
Well versed in etiquette
Extraordinarily nice
She's a Killer Queen

Avatar użytkownika
 
Posty: 28665
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 9 lutego 2024, o 01:05

cedar napisał(a):No i od ponad 20 lat jestem diehard fanką tego uniwersum, więc m/w tyle lat czekałam na taką ekranizację.

Briana i Kevina też? :hyhy:
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 1500
Dołączył(a): 3 marca 2016, o 15:11
Ulubiona autorka/autor: Vii Keeland, Adam Silvera

Post przez cedar » 9 lutego 2024, o 07:59

Mam te książki. Jeszcze nie wszystkie przeczytałam, ale ogólnie są w porządku. Może nie wywołałyby we mnie takiej fascynacji, gdyby to one stanowiły kanon, bo jednak Frank pisał trochę inaczej. Ale jako rozszerzanie uniwersum czemu nie? Trochę je traktuję jako bardzo dobre fanfiction. ;)
Caviar and cigarettes
Well versed in etiquette
Extraordinarily nice
She's a Killer Queen

Avatar użytkownika
 
Posty: 28665
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 9 lutego 2024, o 21:41

Fandom ma wiele do powiedzenia :P (no, jak zwykle, ale wiadomo ;)

Mój problem z Diuną Herberta chyba ma trochę źródło tutaj:
https://lareviewofbooks.org/article/the ... y-of-dune/
(czytając, ma się trochę posmak "zachodni autor snuje legendy o Kaukazie i okolicach... w latach 60." ;) a zaczęłam cykl czytać w czasach pierwszej wojny czeczeńskiej i gdy jeszcze świeży był Afganistan lat 80.)
I dlatego chwilami mam wrażenie, że może nawet wolę późniejsze kolaboracje, bardziej... odlegle s-f :hyhy:

Przy okazji: no właśnie, wizualnie Diuna Villeneuve'a jest super, a zarazem... to, że np. Fremeni pozostają niejako bliskowschodni/kaukascy koncepcyjnie, ale u Harkonnenów i Padyszacha usuwa się symbolikę nawiązującą do estetyki Imperium Rosyjskiego... :hmmm:
PS Mam trochę słabość jednak do Diuny Lyncha pod tym względem.

A znasz, cedar, wizje Jodorowsky'ego z jego niezrealizowanego projektu filmowego w latach 80.? :D
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 1500
Dołączył(a): 3 marca 2016, o 15:11
Ulubiona autorka/autor: Vii Keeland, Adam Silvera

Post przez cedar » 10 lutego 2024, o 09:19

Fremeni stanowia misz-masz, co akurat imho ma sens. Sa tam i biali, i wyraznie Arabowie czy ciemnoskorzy, wiec nie bardzo pojmuje o co chodzi. Moim zdaniem to dziala bardzo dobrze.

Koncepcja Harkonnenow moim zdaniem tak sie sprawdza. Podbudowywanie ich wizyjnie pod ZSRR nie jest moim zdaniem potrzebne, widz zorientuje sie z subtelniejszych zagran, kto jest przeciwnikiem i jak jest zdeprawowany.
Jodorowsky... costam widzialam, ale uznalam, ze jako osoba, ktora nigdy nie brala LSD, nie pojmuje tego artyzmu. ;) I bardziej go kojarze z jego bredzenia przy okazji powstawania nowej Diuny, ze to nie jest jego wizja, wiec bedzie zle. Ja dziekuje za takiego zadufanego "artyste".

Ja jestem w filmie Villeneuve zakochana po uszy (wczoraj bylam znowu, bo puscili dodatkowy krotki material z drugiej czesci oraz bo lecialo w IMAX, wiec co mnie powstrzyma? ;) ), do Lyncha mam slabosc, ale to Diuna Lyncha a nie Herberta. No i naladowal tam jakichs niepotrzebnych bzdur.
Jest jeszcze serial z poczatku lat 2000, ale wyparlam z pamieci i udaje, ze nie istnieje (mimo ze Leto II gral tam James McAvoy).
Krotko piszac ponad 20 lat czekalam na taka ekranizacje tej ksiazki i swietuje. <3

PS Odnosnie linka - przepraszam, nie chcialo mi sie czytac do konca. Jestem zmeczona takimi analizami. W ten sposob mozna znienawidzic tez Wladce pierscieni czy Harry'ego Pottera. A takze romanse, ktorymi sie tu zaczytujemy. Wole po prostu przeczytac fajna ksiazke, jesli autor wszystkie inspiracje ujmie tak, ze mnie to chwyci za serce - to super. Swiat wymyslony przez Herberta na mnie dziala, czytajac te ksiazki regularnie odkrywam coraz to nowe rzeczy i za to je uwielbiam. ^^
Caviar and cigarettes
Well versed in etiquette
Extraordinarily nice
She's a Killer Queen

Avatar użytkownika
 
Posty: 28665
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 10 lutego 2024, o 15:14

cedar napisał(a):Fremeni stanowia misz-masz, co akurat imho ma sens. Sa tam i biali, i wyraznie Arabowie czy ciemnoskorzy, wiec nie bardzo pojmuje o co chodzi. Moim zdaniem to dziala bardzo dobrze.


Miałam na mysli książkę i to, że Diuna-planeta i fabuła sama w sobie jest bardzo mocno inspirowana kulturą i realiami Kaukazu (a nie arabską jako taką), a nawet konkretnie: opowieściami o Kaukazie z 19. i początku 20. wieku w źródłach anglosasaskich. I to jest taka specyficzna perspektywa, więc znając kontekst można mieć różnego rodzaju wrażenia z lektury ^_^
Jak na razie nikt z adaptatorów tego nie wykorzystał na dłuższą metę.
Co nie jest zarzutem z mojej strony tylko obserwacją.

Jeśli dla Ciebie wersja Villeneuve'a jest formatem, na który czekałaś i ciebie satysfakcjonuje, i super, sama daję 10/10 nawet jeśli łączy mnie z tym filmem inny rodzaj relacji ^_^

A prawo adaptacji to prawo adaptacji, twórcy opowiadają własną historię w jej ramach i ok, ja nie mam z tym problemu, im bardziej "ich", tym lepiej dla mnie jako widza (bo zwykle ciekawiej) :hyhy:
No i adaptacja zawsze jest mocno ustawiona w kontekście czasowym, w jakim powstała, a w danym momencie może się odbiorcom podobać mniej lub bardziej (a te mniej czasem tez nabierają drugiego zycia po jakimś czasie).
Ja tak mam z Władcą Pierścieni - wysoce cenię trylogię Petera Jacksona, rozumiem totalnie fenomen, ale to nie jest do końca "moja" adaptacja ;) Wciąż: 10/10 wrażenia filmowego - byłam po 3 razy premierowo na każdej części w kinie i obejrzałam n razy w innych warunkach.

Osobiście jako widz mogę zarazem analizować, co zaczerpnięto mniej lub bardziej bezpośrednio z tekstu, a jakie innowacje wprowadzili z setek powodów. Analiza tego nie funkcjonuje u mnie jako lista zarzutów lub zalet, jedynie obserwacji i mojej indywidualnych emocji z tym związanych.
(np. nie przepadam za tv wersją Diuny z podobnych powodów, co za adaptacją Ziemiomorza z tego samego okresu - nie moja bajka totalnie, też wypieram,, ale rozumiem, że może mieć fanów).

A tekst Herbeta jest o tyle fajny, ale i trudny pod pewnym względem, że pozostawia spore pole do popisu dla adaptacji wizualnych - mało u niego, hm, opisów i konkretów jako takich (skupienie na funkcjonalności i wrażeniu, nie samym dizajnie - dlatego np. filtfraki są zwykle bardzo do siebie podobne w każdej adaptacji, ale to wszystko, reszta to wolna amerykanka w ramach "pustynności").
Bawi mnie przykładowo, co wspomniałam, jak sprytnie Lynch nawiązał wprost wizualnie do Imperium Rosyjskiego z 18. i 19. wieku, chociaż w tekście tychże wizualnych nawiązań nie ma - są mocne bardzo socjo-kulturowe i ekonomiczne - ale za to przemilczał stricte kaukaskie inspiracje.
Za to Jodorowsky poszedł w zupełny odlot s-f charakterystyczny dla lat 70. i 80. - szkoła, którą na ekranie mogliśmy zobaczyć w Piątym Elemencie Luca Bessona w latach 90. :D

Koncepcja Harkonnenow moim zdaniem tak sie sprawdza. Podbudowywanie ich wizyjnie pod ZSRR nie jest moim zdaniem potrzebne, widz zorientuje sie z subtelniejszych zagran, kto jest przeciwnikiem i jak jest zdeprawowany.

Jak wyżej - mnie chodziło mi o kontekst inspiracji Kaukazem, nie zimno-wojenny podział na dobrych i złych.
To znowu przynależy do twórców adaptacji, jak sobie ustawią dynamikę (i jak ją wytłumaczą).
Villeneuve i spółka na pewno mieli tu wyrazisty koncept (który osobiście wolę od tego Lyncha).

Jodorowsky... costam widzialam, ale uznalam, ze jako osoba, ktora nigdy nie brala LSD, nie pojmuje tego artyzmu. ;) I bardziej go kojarze z jego bredzenia przy okazji powstawania nowej Diuny, ze to nie jest jego wizja, wiec bedzie zle. Ja dziekuje za takiego zadufanego "artyste".

Pokolenie starszych panów a la Scorsese zawsze sobie pomarudzi, taki i urok, i backlash im się za to należy :P
Swoją drogą Scorsese przynajmniej mimo chrzanienia głupot potrafił jeszcze się nie wprost wybronić za pomocą takich Morderców Księżycowego Kwiatu ;)
Mnie Jodorowsky bawi, ale jak większość latynoamerykańskiej popkultury również mocno przeraża (jestem fanką Kasty Metabaranów - to jest latynoska telenowela, którą rozumiem i popieram, s-f to bonus).

PS Odnosnie linka - przepraszam, nie chcialo mi sie czytac do konca.

No nie musisz przecież :hyhy: to tylko opowieść o kontekście kaukaskim książek Herberta, żeby nie było, że zmyślam :D

Jestem zmeczona takimi analizami. W ten sposob mozna znienawidzic tez Wladce pierscieni czy Harry'ego Pottera.

Rozumiem.
Fanem można być na wiele sposób, jeden nie jest lepszy od drugiego jak dla mnie ^_^
Ja przykładowo lubię znać konteksty.
I zarazem, po dekadach uczestniczenia w różnych fandomach, z automatu staram się sygnalizować, jaką mam relację z książką/filmem, oraz że mogę mieć wiele wątpliwości i zastrzeżeń w ramach własnego indywidualnego odbioru, ale wciąż dawać wręcz 10/10 ( a nie że "meh..."). Lubię też poznawać cudze uwarunkowania ich ocen.

Dla mnie jest problemem to, jak często w społecznosciówkach ludzie wyzywają się od botów i hejterów oraz naciskają na to, że trzeba przynależeć do konkretnych obozów fanów/anty-fanów/innych edgelordów :/
Wierzę w zniuansowane podejścia - zachwyt jednej osoby można wiązać się z zupełnie czym innym niż zachwyt innej ;)

Mnie najbardziej irytuje w debatach popkulturowych używanie monarchicznego "My" :hyhy: Np. "Ale musiMY się zgodzić, że dzieło X jest Y i ma wady/zalety Z" ;) No więc kurcze nie :P
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 1500
Dołączył(a): 3 marca 2016, o 15:11
Ulubiona autorka/autor: Vii Keeland, Adam Silvera

Post przez cedar » 10 lutego 2024, o 18:33

Nie no, wiadomo, jak czytałam LotR te X razy, to się siłą rzeczy dowiadywałam, co i skąd zaczerpnął Tolkien. Konteksty się w takich wypadkach łapie wręcz mimowolnie. ;) Więc rozumiem twoją analizę Diuny.
Bardzo ciekawy post napisałaś, takie mogę czytać z przyjemnością.
Jodo... no właściwie to ja chyba nic jego nie widziałam. Kojarzę go tylko jako śmieszną postać, ale nie znam twórczości.
I taaak, wiem, Scorsese też potrafi marudzić jak stary dziad, oj potrafi... ale no właśnie... potrafi zrobić też przy okazji naprawdę godne zapamiętania filmy, więc oby nie szedł jeszcze na emeryturę ("Czas krwawego księżyca" to był sztos).
Ale o jedno muszę spytać z innej beczki, bo mnie zafrapowało... KASTA METABARANÓW? Proszę, opowiedz mi o tym, co to i z czym się to je. :D

PS Ziemiomorza w wersji tv nie widziałam. Chyba słuszne bałam się do tego podejść. ;)
Caviar and cigarettes
Well versed in etiquette
Extraordinarily nice
She's a Killer Queen

Avatar użytkownika
 
Posty: 28665
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 10 lutego 2024, o 23:28

potrafi zrobić też przy okazji naprawdę godne zapamiętania filmy, więc oby nie szedł jeszcze na emeryturę ("Czas krwawego księżyca" to był sztos)


Z tych co chodzą wiecznie na emeryturę to polecam Miyazakiego :]
(no, podpadł Le Guin jak się wyłgał w końcu z adaptacji jej Ziemiomorza ("i niech to zrobi mój syn"), bo "idzie na emeryturę"... a to było z dwie dekady i z 10 filmów temu :]

A o Metabaronach w Romans+Komiks (bo to jest mega romans swoją drogą :lol:
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 1500
Dołączył(a): 3 marca 2016, o 15:11
Ulubiona autorka/autor: Vii Keeland, Adam Silvera

Post przez cedar » 11 lutego 2024, o 09:15

Ostatni Miyazaki mi się nie podobał za bardzo. Prawie przysnęłam w kinie. Ale jego starsze filmy uwielbiam. <3

Ide zobaczyć te barany...
Caviar and cigarettes
Well versed in etiquette
Extraordinarily nice
She's a Killer Queen

Avatar użytkownika
 
Posty: 28665
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 29 lutego 2024, o 05:51

Obejrzałam Diunę część drugą.
Denis to wciąż świetny reżyser, plus ma super ekipę.
Jestem ciekawa odbioru przez fanów może nie tyle książki co uniwersum :hyhy:
To jest świetna adaptacja w duchu "twórca czuje oryginał i wciąż nie bał się zaadaptować wedle własnej interpretacji opowieści". To cenię (aczkolwiek jasne, to nie jedyna droga :P

Ps wciąż nie jestem fanką Timotheego :niepewny: pozostaję Zendayi ;)

Ogólnie koniecznie w kinie :P
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 1500
Dołączył(a): 3 marca 2016, o 15:11
Ulubiona autorka/autor: Vii Keeland, Adam Silvera

Post przez cedar » 29 lutego 2024, o 09:08

Ja dziś idę i z radości nie mogłam spokojnie w nocy spać. Jeszcze tylko kilka godzin...
Oprócz Tymka to mam tam do podziwiania Zendayę, Florence Pugh, którą uwielbiam, i Rebeccę Fergusson, za którą dałabym się pochlastać i jestem dla niej gotowa obejrzeć wszystko (i nawet obejrzałam jakieś mdłe sf z nią i Hugh Jackmanem, ale treści ani tytułu już nie pamiętam).

A jak Austin jako Feyd Rautha??? Nie powiem, jestem go szalenie ciekawa w tej roli.
Caviar and cigarettes
Well versed in etiquette
Extraordinarily nice
She's a Killer Queen

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Oglądamy!

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 3 gości