Liz Carlyle "Diabeł wcielony"
Gdy ukochany zrywa nagle zaręczyny Frederica d'Avillez jest zrozpaczona, bo właśnie z nim chciała spędzić resztę życia. W chwili złości i buntu przeciwko losowi, uwodzi swojego dawnego przyjaciela z dzieciństwa – rozpustnego Bentleya Rutledge'a. Prowadzący dotąd rozpustne życie Bentley czuje się winny zaistniałej sytuacji i zostawia Frederice liścik z propozycją małżeństwa, jednak ten, wskutek zbiegu okoliczności, nigdy do niej nie dociera. W wyniku tej jednej nocy dziewczyna zachodzi w ciążę, jednak kontakt z kochankiem nagle się urywa. Bentley nadal prowadzi hulaszcze życie, aż do momentu gdy przypadkiem dowiaduje się o stanie dziewczyny i postanawia się z nią ożenić, nawet wbrew jej woli.
Jest to cześć trzecia cyklu o rodzinie Rutledge. Głównym bohaterem jest najmłodszy z rodzeństwa Bentley. Można czytać tę powieść jako pojedynczą książkę ale sugerowałabym zacząć od początku cyklu, gdyż są nawiązania do poprzednich części, które mocno zdradzają ich fabułę.
Jest to typowa książka tej autorki, co jest komplementem. Rozpisana na ponad czterysta stron ale mimo to nie nużąca. Wprawdzie akcja nie gna do przodu i nie obfituje w wiele przygód, ale autorka potrafi zbudować sensowną fabułę, która intryguje i nadać książce specyficzny klimat, dzięki któremu czyta się tę historię naprawdę dobrze. Już na samym początku czytelnik dostaje sugestię tajemnicy, która otacza głównego bohatera i to ciekawi.
Postać Bentleya jest jedną z największych zalet tej książki. To człowiek skryty i pełen sprzeczności, mocno doświadczony przez los, wrażliwy i kryjący się pod fasadą beztroskiego hulaki ale równocześnie popełniający błędy i nieidealny. Czasem jego zachowanie bywa karygodne i trudne do usprawiedliwienia ale gdy pozna się do końca jego historię wszystko to nabiera sensu. Lubię takie nieoczywiste postacie, które potrafią być dupkami ale równocześnie mają dobry powód ku temu.
Z kolei Frederica wydała mi się trochę mdła na tle Bentleya. Niby grzeczna panienka z dobrego domu ale równocześnie nieodpowiedzialna i lekkomyślna. Dobrze, że nie jest taką krystaliczną bohaterką bez skazy ale jednocześnie czuć, że jej zachowanie nie ma psychologicznego uzasadnienia, jak w przypadku Bentleya. Mimo to, da się ją lubić, zwłaszcza, że nie daje się stłamsić i podporządkować mężowi. Wręcz przeciwnie, Freddie wie jak go sobie omotać wokół palca.
Dużym plusem, jak w większości książek Carlyle, są bardzo pikantne sceny erotyczne. Nie przekraczają jednak granicy dobrego smaku. Są obrazowe, plastyczne i bardzo zmysłowe. Jest to jedna z tych autorek, które mają dobrą rękę do gorących scen i nie czuje się niesmaku podczas czytania.
Kolejnym plusem jest epizodyczna wprawdzie, ale jednak obecność Kemble'a. Jest to mój ulubiony bohater drugoplanowy, który pojawia się w większości książek tej autorki. Nie odgrywa on dużej roli w tej powieści ale dobrze, że się pojawia.
Ta książka jest dobra. Solidna pod względem warsztatu, dobrze napisana, przemyślana, wciągająca i choć może nie ma w niej wielkich zaskoczeń fabularnych, a największej tajemnicy, czyli traumatycznej historii Bentleya, można się domyślić, to jednak całość intryguje. Moja ocena końcowa to 8/10, bo ta opowieść mnie zaciekawiła i utrzymała moje zainteresowanie od początku do końca.