Teraz jest 4 listopada 2024, o 23:05

Mary Balogh

Avatar użytkownika
 
Posty: 31295
Dołączył(a): 8 listopada 2012, o 22:17
Ulubiona autorka/autor: Różnie to bywa

Post przez Księżycowa Kawa » 1 stycznia 2024, o 22:11

„Christmas Beau” – tak się składa, że Max, markiz Denbigh ma powód, aby pałać rządzą zemsty po tym, jak narzeczona go nagle porzuciła, aby wyjść za innego. Tu nie chodziło tylko o zranioną dumę. Z kolei Judith Easton miała powód uciec, przynajmniej tak się jej wydawało. Potrafię nawet zrozumieć, dlaczego szczera rozmowa zajęła im tyle lat. Podoba mi się, jak ta historia została przedstawiona, jak to zostało opisane. I przy okazji było całkiem świątecznie, klimatycznie.

„Snow Angel” jest bardziej zimowe, lecz nadal klimatycznie. Z powodu impulsywnego zachowania Rosamund Hunter ma okazję spotkać Justina Hallidaya i w efekcie spędzają kilka dni razem. Śnieg potrafi wiele zmienić. Rozstając, nie podają sobie żadnych danych, lecz ich losy nieoczekiwanie ponownie się krzyżują. I nie jest łatwo. Niby nic takiego, a dobrze się czyta, nawet nie przeszkadzają mi ich rozterki oraz wahanie przed podjęciem decyzji. Odpowiada mi, jak to się potoczyło.
Nie ma dobrych książek dla głupca, możliwe, że nie ma złych dla człowieka rozumu.
Denis Diderot


"If you want it enough, you can always get a second chance." MM
*
“I might be accused of social maladjustment,” said Daniel. “But not a psychopath. Please. Give me some credit.” MM
*
Zamienię sen na czytanie.

Avatar użytkownika
 
Posty: 28646
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 1 stycznia 2024, o 23:42

Niby nic takiego, a dobrze się czyta

No właśnie, to jest marka Balogh sprzed lat :P
Nic się nie dzieje, ale to (sensowne) napięcie...
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 31295
Dołączył(a): 8 listopada 2012, o 22:17
Ulubiona autorka/autor: Różnie to bywa

Post przez Księżycowa Kawa » 2 stycznia 2024, o 00:41

Dla mnie Balogh sprawdza się na razie i w cyklu Westcott, aczkolwiek jest już inaczej hmmm
Nie ma dobrych książek dla głupca, możliwe, że nie ma złych dla człowieka rozumu.
Denis Diderot


"If you want it enough, you can always get a second chance." MM
*
“I might be accused of social maladjustment,” said Daniel. “But not a psychopath. Please. Give me some credit.” MM
*
Zamienię sen na czytanie.

Avatar użytkownika
 
Posty: 28646
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 2 stycznia 2024, o 00:57

Sądzę, że zmiana była nieunikniona - na dłuższą metę jej styl z tamtego okresu dziś byłby mega niszowy :niepewny:
Zmiana pokoleniowa.

A ja te baloghowskie klimaty znajduję w zaskakujących podgatunkach :P
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 31295
Dołączył(a): 8 listopada 2012, o 22:17
Ulubiona autorka/autor: Różnie to bywa

Post przez Księżycowa Kawa » 2 stycznia 2024, o 20:00

No tak, wszystko się zmienia, ale nadal bardziej skupia się na emocjach niż na akcji.
Warto to zachować.
Nie ma dobrych książek dla głupca, możliwe, że nie ma złych dla człowieka rozumu.
Denis Diderot


"If you want it enough, you can always get a second chance." MM
*
“I might be accused of social maladjustment,” said Daniel. “But not a psychopath. Please. Give me some credit.” MM
*
Zamienię sen na czytanie.

Avatar użytkownika
 
Posty: 28646
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 2 stycznia 2024, o 21:29

Ja mam roboczą teorię, że klimaty a la Balogh wylądowały w pewnych podgatunkach romansów MM i BL :lol:
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 31295
Dołączył(a): 8 listopada 2012, o 22:17
Ulubiona autorka/autor: Różnie to bywa

Post przez Księżycowa Kawa » 2 stycznia 2024, o 21:49

Możliwe. Nie wiem, co znaczy skrót BL...
Nie ma dobrych książek dla głupca, możliwe, że nie ma złych dla człowieka rozumu.
Denis Diderot


"If you want it enough, you can always get a second chance." MM
*
“I might be accused of social maladjustment,” said Daniel. “But not a psychopath. Please. Give me some credit.” MM
*
Zamienię sen na czytanie.

Avatar użytkownika
 
Posty: 28646
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 2 stycznia 2024, o 23:05

MM ogólniej romans męsko-męski, a BL to podgatunek specyficzny, skrót od Boys' Love.
Ostatnio taka była rozmowa sieciowo, edukacyjna (w znacznej części plus parę głupawych komentarzy :lol:
https://www.reddit.com/r/Polska/comment ... zego_blki/
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 31295
Dołączył(a): 8 listopada 2012, o 22:17
Ulubiona autorka/autor: Różnie to bywa

Post przez Księżycowa Kawa » 3 stycznia 2024, o 01:04

Na MM miałam okazję trafić głównie przez przypadek, lecz nie kojarzę BL – to chyba jest rzadsze...
Nie ma dobrych książek dla głupca, możliwe, że nie ma złych dla człowieka rozumu.
Denis Diderot


"If you want it enough, you can always get a second chance." MM
*
“I might be accused of social maladjustment,” said Daniel. “But not a psychopath. Please. Give me some credit.” MM
*
Zamienię sen na czytanie.

Avatar użytkownika
 
Posty: 28646
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 3 stycznia 2024, o 01:33

To zależy, gdzie, wśród młodzieży żeńskiej i operującej chociaż jako tako po angielsku (dziś bym liczyła ją "do 25l") BL dominuje :lol:
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 31295
Dołączył(a): 8 listopada 2012, o 22:17
Ulubiona autorka/autor: Różnie to bywa

Post przez Księżycowa Kawa » 3 stycznia 2024, o 15:15

Akurat to nie jest coś, czego szukam.
Takie pisanie o emocjach nie jest proste i mało kto z tym sobie radzi albo bywa przekombinowane.
Nie ma dobrych książek dla głupca, możliwe, że nie ma złych dla człowieka rozumu.
Denis Diderot


"If you want it enough, you can always get a second chance." MM
*
“I might be accused of social maladjustment,” said Daniel. “But not a psychopath. Please. Give me some credit.” MM
*
Zamienię sen na czytanie.

Avatar użytkownika
 
Posty: 28646
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 3 stycznia 2024, o 17:22

Nawet w czasach Balogh sama Balogh należała do poważanej ale jednak mniejszości ;)
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 31295
Dołączył(a): 8 listopada 2012, o 22:17
Ulubiona autorka/autor: Różnie to bywa

Post przez Księżycowa Kawa » 4 stycznia 2024, o 12:38

Wcale się nie dziwię; częściej trafiało się na przygodowe i podobne niż coś podobnego do Balogh.
Znasz Anne Gracie? Tutaj można trafić na pewne echa...
Nie ma dobrych książek dla głupca, możliwe, że nie ma złych dla człowieka rozumu.
Denis Diderot


"If you want it enough, you can always get a second chance." MM
*
“I might be accused of social maladjustment,” said Daniel. “But not a psychopath. Please. Give me some credit.” MM
*
Zamienię sen na czytanie.

Avatar użytkownika
 
Posty: 28646
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 7 stycznia 2024, o 23:22

Rosnąca liczba tytułów paradoksalnie przeszkadza a nie pomaga w znalezieniu rzeczy faktycznie pasujących... :niepewny.:

Znam :D co zabawne: lubiłam i stawiałam wysoko, obok Balogh, lata temu, a dziś praktycznie nic nie pamiętam oprócz wrażenia ogólnego... nie wiem, jakie by były dziś moje wrażenia... bo Baloghowski maraton z maks 5 lat temu zrobiłam i utwierdziłam się we wrażeniu, że osobiście cenię wyżej okresy wcześniejsze, ale też... że to nie znaczy, że dzisiejsze są faktycznie słabsze. Po prostu są inne.
Nawet jeśli bym się wielu rzeczy czepiała właśnie dlatego, że są pisane współcześnie :hyhy:

A które tytuły Gracie w szczególności?
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 31295
Dołączył(a): 8 listopada 2012, o 22:17
Ulubiona autorka/autor: Różnie to bywa

Post przez Księżycowa Kawa » 8 stycznia 2024, o 03:48

Zgadzam się z tym.
Jak na współczesne, w tym przypadku nie jest źle. Przynajmniej tutaj nie mam wrażenia, że autorka się miota i szamocze przy tworzeniu bohaterów.
Nie wiem, czy zapamiętam, ale dobrze wspominam zaczęłam od cyklu Marriage of Convenience, a teraz wzięłam się za Chance Sisters, aczkolwiek mam wrażenie, że w „The Winter Bride” nastąpił przerost formy nad treścią; nie wiem, jak to inaczej opisać. Tak czy owak nie czuje się zniechęcona, póki co.
Nie ma dobrych książek dla głupca, możliwe, że nie ma złych dla człowieka rozumu.
Denis Diderot


"If you want it enough, you can always get a second chance." MM
*
“I might be accused of social maladjustment,” said Daniel. “But not a psychopath. Please. Give me some credit.” MM
*
Zamienię sen na czytanie.

Avatar użytkownika
 
Posty: 28646
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 8 stycznia 2024, o 04:20

Musze przejrzeć.

Przy okazji: jestem też ciekawa, jak się zestarzała twórczość Adele Ashworth - ją tez stawiam w podobnej niszy co Balogh i Gracie.
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 31295
Dołączył(a): 8 listopada 2012, o 22:17
Ulubiona autorka/autor: Różnie to bywa

Post przez Księżycowa Kawa » 11 stycznia 2024, o 23:43

Chyba nic nie jej czytałam, właściwie nie kojarzę autorki.
Nie ma dobrych książek dla głupca, możliwe, że nie ma złych dla człowieka rozumu.
Denis Diderot


"If you want it enough, you can always get a second chance." MM
*
“I might be accused of social maladjustment,” said Daniel. “But not a psychopath. Please. Give me some credit.” MM
*
Zamienię sen na czytanie.

Avatar użytkownika
 
Posty: 28646
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 7 lutego 2024, o 23:03

Klimat klasyki lat 90. w stylu ówczesnej Balogh, Eloisy, Kleypas, Gracie i wielu innych, trochę zapomnianych.

Adele Ashworth warto czytać chronologicznie, czyli debiutu romansowego My Darling Caroline z 1998, i jeśli styl Ci odpowiada (chociaż to pewnie czuć lata 90. klasyki romansu i wiele elementów, które dziś by nie przeszły lub zostaly zupełnie inaczej wprowadzone;) to następnie luźniejszy cykl Winter Garden (szczególnie część 2, od której seria tytuł zapożyczała) i dalsze dwie serie Marsh Sisters i Duke Trilogy.

W sumie to tylko 10 lat twórczości 1998-2007 ;)

***
Ech, gdybym miała dziś wskazać coś klimatycznie podobnego, a zrazem baaaardzo odległego tematycznie...
To bym poleciła Catherine Cloud :lol:

Hmm, sądzę, że są takie etapy i autorki, które stają się "przejściowe" - zaistniały, były wręcz niezbędne dla gatunku, w danym momencie były odkrywcze, ciekawe i odważnie testujące granice, ale po latach szczególnie nowe czytelniczki nie będą kojarzyć, na czym polegał fenomen - wychowane już w świecie romansowym zmienionym przez powyższe tytuły i o innych zasadach ;)
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 31295
Dołączył(a): 8 listopada 2012, o 22:17
Ulubiona autorka/autor: Różnie to bywa

Post przez Księżycowa Kawa » 14 lutego 2024, o 01:01

Tak się składa, że nawet mam „My Darling Caroline” i chyba zastanawiam się przez chwilę.
Tyle możliwości, że trudno trzymać się planu.
Nie ma dobrych książek dla głupca, możliwe, że nie ma złych dla człowieka rozumu.
Denis Diderot


"If you want it enough, you can always get a second chance." MM
*
“I might be accused of social maladjustment,” said Daniel. “But not a psychopath. Please. Give me some credit.” MM
*
Zamienię sen na czytanie.

Avatar użytkownika
 
Posty: 21055
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Rzeszów/Drammen
Ulubiona autorka/autor: Proctor, Spencer, Spindler i wiele innych

Post przez Kawka » 24 lipca 2024, o 19:32

Mary Balogh "Tajemnicza kurtyzana"

Viola prowadzi spokojne życie w majątku, który odziedziczyła. Gdy podczas wiejskiego festynu poznaje tajemniczego młodzieńca, z miejsca ulega fascynacji nim. Młodzi spędzają miło czas, jednak sielanka zauroczenia mija już nazajutrz, gdy okazuje się, że lord Ferdynand przybył do spokojnego Trellick aby pozbawić Violę domu, który wygrał w karty.

Zwykle mam problem z Balogh, bo choć lubię jej styl i pisze na tyle dobrze, że zazwyczaj żadna z jej powieści nie rozczarowuje, to jednak brak im często iskry i emocji. Tym razem jednak na szczęście trafiłam na bardziej emocjonalną powieść Balogh.

Jest to trzecia i ostatnia część cyklu "Kochanka" i zdecydowanie najlepsza. Pojawiają się w niej postacie z poprzednich więc sugeruję czytać po kolei ale nie ma obaw, że z fabuły coś umknie, jeśli nie zna się wcześniejszych części.

Jest to pod pewnymi względami typowa dla Balogh powieść. Niby nic wielkiego w fabule się nie dzieje, a mimo to czyta się bardzo dobrze i szybko. Akcja rozwija się spokojnie i powoli ale w niczym to nie przeszkadza. W połowie książki następuje jednak zaskakujący zwrot akcji, po którym wszystko ulega zmianie i to mnie naprawdę zaskoczyło, a to nieczęsto się zdarza w książkach tej autorki. Balogh ma nieliczne książki, w których zupełnie odbiega od swojego schematu i z jakiegoś powodu najbardziej lubię te jej powieści. W "Tajemniczej kurtyzanie" właśnie ten zwrot akcji powoduje, że to nie jest taka zupełnie typowa i przewidywalna powieść Balogh. Jest ten senny i spokojny klimat co zwykle ale do tego autorka dołożyła solidną porcję dramatycznych zdarzeń. Nigdy nie ukrywałam, że wolę właśnie takie historie w wydaniu Balogh, dlatego uważam to za duży plus tej książki.

Bardzo polubiłam Violę i Ferdynanda. Są słodcy i niewinni w swej miłości. To fajnie nakreślone postacie, które można od razu polubić i kibicować im. Jako postacie poboczne pojawiają się bohaterowie poprzednich części i raczej nie stracili swoich charakterów, co jest kolejnym plusem. Wprawdzie zachowanie Violi bywa chwilami absurdalne i irytujące ale ma ona swoje powody. Może się nie do końca z nią zgadzam i nie rozumiem jej niektórych decyzji ale jednak nie jest to typ bohaterki, który mnie najbardziej irytuje, czyli tępej idiotki z syndromem Zosi Samosi. Raczej to ktoś, kto popełnia błędy i potrafi z nich wyciągać wnioski. Za to bohater rekompensuje wszystkie niedociągnięcia bohaterki.

Nie jestem pewna, czy realia epoki zostały dobrze oddane. Bardzo wątpię, że w XIX w. osoba z taką przeszłością jaką ma Viola, mogłaby być szanowanym członkiem socjety, jednak jest to romans historyczny a nie wierne odzwierciedlenie epoki, dlatego mogę przymknąć oko na pewne rzeczy. Trochę jednak wydaje mi się to niewiarygodne.

Podsumowując – to taka typowa a zarazem nietypowa książka Balogh, co uważam za zaletę. Dobrze spędziłam czas z tą książką i przeczytałam w dwa dni, co jest dla mnie wyczynem. To dobra, solidnie napisana historia, dlatego moja końcowa ocena to 8/10.

W dziale recenzji: viewtopic.php?p=1256878#p1256878
http://www.radiocentrum.pl

"...Gary (...) niedawno zerwał ze swoją dziewczyną z powodu niezgodności charakterów (charakter nie pozwolił jej zgodzić się na to, by Gary sypiał z jej najlepszą przyjaciółką)". Neil Gaiman "Nigdziebądź".

Avatar użytkownika
 
Posty: 28646
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 24 lipca 2024, o 21:41

Musze sobie przypomnieć tytuł :P
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 21055
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Rzeszów/Drammen
Ulubiona autorka/autor: Proctor, Spencer, Spindler i wiele innych

Post przez Kawka » 1 września 2024, o 13:24

Mary Balogh "Mroczny anioł"

Panna Jennifer Winward i jej kuzynka Samantha przyjeżdżają do Londynu, żeby zadebiutować i zostać przedstawione na dworze królewskim. Młodsza Samantha pragnie poznać jakiegoś kawalera do jej ręki, natomiast Jennifer ma się spotkać ze swym narzeczonym, którego wybrał jej ojciec. Poznała przyszłego męża kilka lat temu i z miejsca zakochała się w przystojnym młodzieńcu, jednak nie utrzymywali ze sobą kontaktu. Do Londynu przyjeżdża też hrabia Thornhill - człowiek o bardzo złej reputacji, który próbuje ponownie wkraść się w łaski wielkiego świata arystokracji. Ma też mniej oczywisty cel, pragnie zemścić się na człowieku, który przyczynił się do zszargania jego dobrego imienia.

To trzecia część cyklu "Mroczny anioł". Poszczególne książki są luźno powiązane ze sobą więc spokojnie można je czytać jako oddzielne historie, bez obawy o spojlery albo pogubienie się w wątkach.

Jest to dość krótka powieść – zaledwie 255 stron. Bardzo w stylu Balogh, czyli prosta historia z delikatnym, lekkim i przystępnym stylem autorki oraz sporą dawką salonowych intryg i gierek. Powieść ta jednak różni się od wielu innych jej książek bo zawiera dużą dozę dramatyzmu i to mi się w niej podoba najbardziej. Jest chwilami emocjonalnie, bardzo burzliwie i wręcz przygodowo. Zwykle w opowieściach Balogh nie ma wielkich wzruszeń i ekscytacji, to takie spokojne ale przyjemne i gładkie książki. Ta ma znacznie więcej rumieńca, bo jest intryga, która wciąga od pierwszej strony, są liczne zwroty akcji i prawie telenowelowe rozwiązania, niepewność, burzliwość, dramat, a samo uczucie zostało trochę zepchnięte na dalszy plan. Nie można jednak powiedzieć, że wątek romantyczny rozczarowuje, wręcz przeciwnie, jest bardzo satysfakcjonujący, mimo tego, że ta relacja nie ma wiele czasu aby zaistnieć i się rozwinąć.

Zarówno Jennifer, jak i Gabriel są ciekawymi postaciami. Do gustu bardziej przypadł mi bohater, bo lubię postacie targane wątpliwościami i moralnymi rozterkami, takie, które stają wobec ważnych dylematów i muszą się zmagać same ze sobą. Jennifer też jest dość sympatyczna ale aż tak bardzo nie wybija się z tła. Są też interesujące postacie poboczne, jak na przykład Samantha, która jest główną bohaterką zamykającej cykl książki.

Dobrze się bawiłam podczas lektury. Przeżyłam parę wzruszeń i przede wszystkim bardzo kibicowałam hrabiemu w zdobyciu swej ukochanej, bo mimo okresowej świniowatości, zasłużył na swoje HEA z bohaterką.

Powieść podobnie jak inne tej autorki, bardzo szybko i sprawnie się czyta. To lekka lektura, która jednak dostarcza oprócz rozrywki, przyjemności z czytania i może nawet odrobinę skłania do refleksji. Moja końcowa ocena to 8/10. Solidna pozycja dla każdej romansoholiczki, która lubi proste historie bez większych negatywnych emocji.

W dziale recenzji: viewtopic.php?p=1257384#p1257384
http://www.radiocentrum.pl

"...Gary (...) niedawno zerwał ze swoją dziewczyną z powodu niezgodności charakterów (charakter nie pozwolił jej zgodzić się na to, by Gary sypiał z jej najlepszą przyjaciółką)". Neil Gaiman "Nigdziebądź".

Avatar użytkownika
 
Posty: 21055
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Rzeszów/Drammen
Ulubiona autorka/autor: Proctor, Spencer, Spindler i wiele innych

Post przez Kawka » 15 września 2024, o 10:27

Mary Balogh "Ostatni walc"

Samantha przed sześciu laty kochała się w człowieku, który wywołał skandal i omal nie zniszczył życia jej kuzynce. Na szczęście wszystko dobrze się kończyło ale wówczas młodziutka debiutantka przeżyła swój pierwszy zawód miłosny. Teraz, będąc już dorosłą kobietą, Samantha unika poważnego zaangażowania, w zarodku ucinając starania swych licznych adoratorów. Pewnego dnia podczas pobytu u kuzynki na wsi poznaje skromnego i niepozornego młodego projektanta ogrodów i nawiązuje z nim niezwykłą przyjaźń. Nie wie, że ma do czynienia z markizem Carew, który zmaga się z własną bolesną przeszłością i stroni od ludzi, odnajdując w samotności spokój.

Jest to ostatnia część cyklu "Mroczny anioł". To dobre zamknięcie historii kilkorga przyjaciół, choć jest potencjał do rozszerzenia cyklu. Bardzo krótka i lekka książka, w stylu Balogh. Pełna ciepła i spokoju przyjemna opowieść, choć o dziwo nie brakuje w niej dramatyzmu i kilku wzruszeń, co tylko dodało historii kolorytu.

Podobały mi się postacie, zwłaszcza Hartley. To czuły i wrażliwy facet, który z miejsca zakochuje się w bohaterce i jest przy tym niesamowicie uroczy. Choć zmaga się z niepełnosprawnością, to niczego mu nie brakuje. Świetnie wykreowana postać. Hartley mimo swych fizycznych wad jest bardziej męski niż większość bohaterów romansów. Ma swoje rozterki i zaniżoną samoocenę ale za to serce na dłoni. Samantha też daje się lubić. Oboje pasują do siebie. Bardzo lubię w bohaterach Balogh fakt, że są nieidealnie idealni i można im kibicować, bo choć czasem postępują nie do końca dobrze i popełniają błędy, to są w tym prawdziwi i bardzo ludzcy, a przez to interesujący. Nawet w sytuacjach, gdy zbaczają z właściwej drogi to można ich zrozumieć i nadal lubić. Z czasem też uczą się na błędach i przechodzą wewnętrzną przemianę.

Dobrze się czytało tę powieść. Fabuła może nie jest szczególnie odkrywcza ale mimo to ciekawa. W odróżnieniu od wielu książek autorki w tej historii nie brak skrajnych emocji, nie jest to więc taka typowa dla Balogh opowieść. Jest kilka interesujących zwrotów akcji i zaskoczeń.

Powieść jest zdecydowanie godna polecenia. To był bardzo dobrze spędzony czas i dlatego moja ocena to 8/10.

W dziale recenzji: viewtopic.php?p=1257527#p1257527
http://www.radiocentrum.pl

"...Gary (...) niedawno zerwał ze swoją dziewczyną z powodu niezgodności charakterów (charakter nie pozwolił jej zgodzić się na to, by Gary sypiał z jej najlepszą przyjaciółką)". Neil Gaiman "Nigdziebądź".

Poprzednia strona

Powrót do B

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 0 gości