Nie wiem czy szłoby czytać takie coś . Chodzi mi o to że byłyby dwie połowiczne idiotki .
A tu takie małe fragmenty , ale charakterystyczne dla Beaty z "Zabójczego spadku uczuć"
<span style="font-style: italic">Becia wpada wpadła do domu. Telefon rozdzwonił się, ledwie zdążyła podłączyć go do ładowarki. Uradowana spojrzała na wyświetlacz. Paweł! Wzięła głęboki oddech...
— Tak, słucham? — powiedziała niepewnie.
- Ptaszku, to ja. Możemy porozmawiać?
Usiadła w pomarańczowym fotelu i podkuliła nogi. Serce trzepotało jej jak pensjonarce.
— Oczywiście. Ja... miałam rozładowany telefon i dlatego...
— Niepokoiłem się o ciebie. Wczoraj nagle się rozłączyłaś....... Potem dzwoniłem kilka razy, pojechałem nawet do ciebie...... Ale nie było cię, nie odbierałaś telefonu - głos narzeczonego brzmiał odrobinę szorstko. Widocznie naprawdę się o nią denerwował.
— Pawełku, tak mi przykro, naprawdę, nie chciałam, żebyś się o mnie martwił. Nocowałam u Moniki, chyba wiesz....
Nawet się nie zorientowała, że zamiast słuchać wyjaśnień sama zaczyna się tłumaczyć. Narzeczony zawsze tak na nią działał. W jego obecności czuła, że musi zasłużyć na uznanie, więc robiła, co mogła, żeby był
zadowolony. Ale przecież on też się starał: troszczył się o nią, opiekował i zapewniał jej bezpieczeństwo......
- Spotkałem się dzisiaj z Moniką. Chciałem się dowiedzieć co się z tobą dzieje, czy wszystko w porządku. Beatko, ptaszku, posłuchaj, ta kobieta przed kawiarnią to tylko moja klientka .Takie zwykłe spotkanie służbowe rozumiesz? Jesteśmy dorośli i musimy sobie ufać .Zapomnijmy o całej sprawie dobrze? I wszystko będzie jak przedtem.
- Dobrze ,Pawełku, ja.......- Becia rozpłakała się nagle żałośnie </span>
<span style="font-style: italic">Dopiero kiedy zaparkowali przed eleganckim, nowoczesnym budynkiem, w którym mieściło się biuro drukarni, zorientowała się, że nie omówili treści zaproszeń. Weszli do środka i znaleźli się w dużym, nowocześnie urządzonym pomieszczeniu. Bardzo wysoka i bardzo
ładna dziewczyna w przesadnej mini posadziła ich na cytrynowej, skórzanej kanapie. Sama ulokowała się naprzeciwko i pokazując długie nogi, podsunęła wzorniki zaproszeń. Zwracała się wyłącznie do Pawła, to
jemu prezentowała wzory i jemu udzielała wyjaśnień. Właściwie Beatka powinna być już przyzwyczajona, że jej przystojny narzeczony tak działa na obce kobiety...
— Kochanie, co powiesz na to? — Paweł podsunął w jej stronę kartonik o asymetrycznym kształcie, z metalizowanym, błyszczącym, nowoczesnym nadrukiem.
— Rewelacja. Bierzemy!
— Pawełku, ale ja wolałabym coś bardziej tradycyjnego... Czy mogłabym przejrzeć?...
— Nie warto, nic tam już nie ma ciekawego. A na tych możemy zamówić hologram z naszymi inicjałami.
— Taki hologram umieszczamy na pierwszej stronie
zaproszenia oraz na kopercie — wtrąciła długonoga.
— Myślałam raczej o zaproszeniach w stylu retro,
na czerpanym papierze... — Beatka jeszcze raz spróbowała przebić się ze swoim zdaniem, ale Pawełek tylko uśmiechnął się protekcjonalnie i wstał.
— A czy moglibyśmy chociaż umieścić motto? — poprosiła Beatka. — Jest taki piękny wiersz Jasnorzewskiej...
Pawełek popatrzył na nią bez słowa i podążył za długonogą, która szukała formularzy zamówień przy swoim biurku w drugiej części pomieszczenia.
Beatka z kanapy obserwowała, jak podaje dziewczynie swoją wizytówkę i jak tamta śmieje się do niego. Paweł wrócił po chwili, bardzo zadowolony.
— Załatwiłem, żeby były gotowe na jutro. Chodź, kochanie, wracamy. Muszę przyznać, że udało nam się z tymi zaproszeniami. Są idealne — uśmiechnął się z satysfakcją. — Słuchaj, ptaszku, a może byśmy to jakoś
uczcili? Teraz muszę wracać do biura, ale co powiesz na kolację? W Tradycji o siódmej?
„Jaki on miły” — pomyślała Beatka. Tradycja była jej
ulubioną restauracją, natomiast Paweł za nią nie przepadał. Twierdził, że czuje się tam jak w szafie u prababci. Wolał bardziej nowoczesne lokale.</span>
Czy ona nie jest żałosna ? Paweł opisał ją tak : "wyglądała na taką, co do pięciu nie potrafi zliczyć i nigdy nie ma własnego zdania. Zero asertywności .Zwykła.....mimoza " No i miał racje