Przysiadł na końcu mojego leżaka, a jego ręka wsunęła się pod koc.
Namacał moją łydkę i przesunął po niej sugestywnie długimi
palcami.
– Co cię tak bawi? Śmiejesz się na cały dom.
Moja powaga uleciała w zapomnienie, gdy zauważył, co czytam.
Na okładce był półnagi mężczyzna z wyrzeźbionym torsem.
– Czy każdy cynk ma wielkiego fiuta? – spytałam niewinnie.
– C-co? – Gabriel zrobił minę, jakbym co najmniej rzuciła mu
książką w twarz.
Nie mogłam się nie roześmiać.
– Czy wszyscy macie wielkie fiuty?
– Nie wiem jak inni, ale mojego powinnaś już dobrze poznać.
Ale jeśli chcesz, mogę ci go pokazać jeszcze raz. – Rzucił niskim,
chropowatym głosem, a jego palce zacisnęły się na mojej kostce.
Oczy mu pociemniały. – Uwielbiam cię edukować.
– To pewne – mruknęłam, starając sobie nie wyobrażać, w jaki
sposób przebiegłaby ta edukacja. – A kiedy… – urwałam, kartkując
kilka stron wstecz, by odnaleźć zdanie, które pojawiało się w co
drugim rozdziale. – A kiedy powiesz mi: „Na razie, mała, idę robić
interesy”?
– Jezu. Co ty czytasz?
– Romans mafijny.
– Że, k****, co?!
– No. O mafii. I ponoć każdy mafioso ma wielkiego fiuta i robi
biznesy, o których nie wie jego panna. I w ogóle ma wyjebane na
wszystko, ważne, że jest seks.
– Pokaż mi to gówno.
Zamknęłam książkę bez wkładania zakładki. Coś mi
podpowiadało, że i tak już jej nie odzyskam. Gabriel wybiórczo
skanował wzrokiem strony, przerzucał i znowu czytał. Przy trzecim
fragmencie zaczął sapać nerwowo. Już nawet darował sobie
wywracanie oczami. Po prostu był wkurwiony.
– Zjebało mi mózg – wypluł, zerwał się i poszedł do salonu.
Zaciekawiona pognałam za nim. Wyszedł na patio, wyciągnął
zza paska broń i strzelił do książki. Otrzepał ręce, a minę miał, jakby
pozbył się radioaktywnego śmiecia. Momentalnie pojawiła się
ochrona, z bronią gotową do strzału. Gabriel odprawił ich gestem.
Spojrzał na mnie.
– Nie czytaj tego, Kalinko. To ani romans, ani mafia. Jakby
któryś z tych pizdusiów pojawił się na Jeżycach, wciągnęlibyśmy go
na śniadanie.
– Zastrzeliłeś książkę! – Pokręciłam głową.
– Przynajmniej teraz zobaczą, co to znaczy prawdziwa mafia,
a nie jakieś papierowe gówno!
Fringilla napisał(a):To brzmi bardzo meta. Znaczy: to też tak jakby autokrytyka
Księżycowa Kawa napisał(a):Z drugiej strony Lingas-Łoniewska ma raczej wysokie mniemanie o swoich książkach, przynajmniej takie wrażenie odniosłam.
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 3 gości