She Drives me Crazy K. Quindle nie ma polskiego tytułu? Ech...
pannazlosnica napisał(a):chyba nie po drodze mi z książkami Casey MqQuiston.
No właśnie, czasem po prostu to nie ten typ autorki
Po "I Kissed Shara Wheeler" sięgnęłam dla zasady. No i nie rozczarowałam się, bo wysokich oczekiwań nie miałam po RWaB
Co do ff to faktycznie, jak na lekarstwo (a i w teoretycznie pokaźnych zasobach anglojęzycznych trudno mi dotąd trafić na wciągające lektury - na koniec zawsze coś zazgrzyta).
Ale też akceptuję, że trudno znaleźć po prostu coś ok wobec dziwnego zestawu wymagań romansowych - np. w praktyce nie czytam prawie w ogóle mm poza bardzo konkretną niszą queerowy hokej (nawet nie queerowy sport - umieram przy baseballu choćby
Więc, tak, chodzi o hokej
(złożona sprawa, bo nie fm/cisheteronormatywny romans nawet w tym podgatunku - chociaż są przyzwoite wyjątki...)
a hokejowych ff jak na lekarstwo
Zarazem jestem w stanie skonsumować mega cukierkowy w sumie i pozytywny queerowy YA (a nie jestem fanką totalnej romansowej cukierkowatości i jeszcze w YA) z bardzo subtelnym angstem, więc na koniec to jest kwestia a. wykonania i b. "po prostu czuję tę opowieść"
Tak miałam choćby z książkami E.L. Massey - w sumie blurp powinien mnie z mety odrzucić, a i rodzaj okładki nastawia mnie podejrzliwie (zgrabne, ale... wskazują na gatunek, za którym nie przepadam). A tu proszę: rewelacja
(dałam szansę jedynie, bo - z rozpędu - czytam 95% hokejowych romansów queerowych).