Dokładnie. W oczach opinii publicznej, byłaby tą, która postąpiła słusznie i raczej obróciłoby się to na jej korzyść długofalowo. Tak jak na korzyść Janna zadziałał fakt, że pogratulował Blance, życzył powodzenia, zaapelował o wsparcie jej i więcej tematu nie rusza. Gdyby wypowiadał się w tonie, że został ograbiony ze zwycięstwa (a wiele wskazuje na to, że został), to zyskałby taki hejt, jaki ma teraz Blanka. Bo też widziałam jak ludzie po niej cisną i nie popieram wyzywania kogoś, życzeń śmierci, czy czegoś w tym stylu. Z drugiej strony, są też ludzie, którzy kulturalnie komentują i krytykują i oni zostali przez Blankę wrzuceni do jednego worka z hejterami.
A co powinna zrobić Blanka? Jakbym była jej PRowcem (coś tam na temat wiem, studiowałam na kierunku mocno z tym związanym), to od razu po pierwszych oskarżeniach o "ustawce" doradziłabym konferencję prasową/oświadczenie, że jest gotowa na wyjaśnienie sytuacji, oczekuje transparentności, ujawnienia szczegółowych wyników itd. Jakby powiedziała, że jej przykro z powodu sytuacji, zsolidaryzowała się z rozczarowanymi widzami, to odbiór jej osoby byłby inny. Potem, po apelu mediów eurowizyjnych mogłaby go poprzeć. Dało by to opinii społecznej poczucie, że jest uczciwa i nie miała nic wspólnego z domniemanymi machlojkami. Cały problem wyjaśnienia sprawy spadłby na TVP i to oni zgarnęliby całe oburzenie społeczne. Blanka byłaby "czysta". A co zrobiła? Olała temat na kilka dni, a dopiero potem zaczęła oskarżać ludzi (słusznie), o hejt i odpowiadać fochem na wszelkie zarzuty. Rozumiem, że jeśli jest zupełnie niewinną ofiarą tej sytuacji, to jej oburzenie jest słuszne i nie ma sobie nic do zarzucenia ale nadal jej zachowanie wygląda źle wizerunkowo. Zamiast gasić pożar, poleciała z kanistrem benzyny i dolała do ognia.
Wyszła na pyszną, obrażoną gwiazdę. Wiem, że postępowanie zgodnie z moimi pomysłami byłaby wyrachowane ale tak niestety działa PR (i dlatego nie robię w tym zawodzie). Choćby Blanka była najuczciwszą osobą na świecie, swoim zachowaniem przyczyniła się do doklejenia jej łatki rozpieszczonej bananowej dziewczyny (ma bardzo bogatego ojca), która strzela focha, bo ktoś ją skrytykował (czy słusznie, czy nie, to już kwestia sporna).
W kontraście do tego jest Jann, pochodzący z niezbyt zamożnej rodziny, skromny, unikający tej afery. Zamiast brylować w mediach (a mógłby, biorąc pod uwagę okoliczności), udzielił z raz czy dwa wywiadu i wrócił do swoich spraw. W oczach ludzi dzięki temu urósł niemal do miana "męczennika", a na pewno stał się twarzą "walki z uciskiem i niesprawiedliwością". Na razie czerpie profity z sytuacji i wygląda na to, że ogarnia na tyle temat PRu, żeby na ile się da, nie mieszać się w to wszystko.