mdusia123 napisał(a): toksyczne zachowanie ze strony dorosłych bohaterów. Przynajmniej w tym konkretnym przypadku. W zasadzie jest to całkowicie naturalne, że rodzice/opiekunowie troszczą się o swoje dzieci i nie chcą, żeby stała im się jakaś krzywda, więc najzwyczajniej w świecie dostają szału, gdy taki nastolatek naraża się na jakieś niebezpieczeństwo z pełną premedytacją.
Rozumiem wpleść w fabułę ze dwie tego rodzaju sceny, ale nie międlić ten temat w każdym kolejnym odcinku. Naprawdę wolałabym dostać trochę więcej relacji głównej bohaterki z innymi postaciami, czy nawet nieco bardziej rozwinąć kilka relacji pobocznych, niż po raz pięćsetny wysłuchiwać dokładnie tego samego kazania z ust dyrektorki albo szeryfa .
Dodatkowo, o ile tutaj jeszcze takie wieczne karcenie głównej bohaterki, choć irytuje mnie maksymalnie, to jednak ma jakiś tam sens, bo jednak Wednesday naprawdę naraża się na ogromne niebezpieczeństwo próbując za wszelką cenę odkryć tożsamość tego potwora
No bo serio, naprawdę ogromna część tych familijnych fabuł toczy się wokół tego, że nastolatek ma jakieś wielkie marzenie, albo odkrywa w sobie jakiś talent i z całego serca pragnie się rozwijać w jakimś kierunku, ale oczywiście w tym momencie na scenę muszą wkroczyć rodzice, którzy z miejsca sprowadzą swoją latorośl do parteru. Bo przecież głupie bachory powinny dniami i nocami ślęczeć nad podręcznikami szkolnymi, żeby w przyszłości zostać jakimś księgowym, czy tam innym prawnikiem, a ewentualne zajęcia pozaszkolne wybiorą im rodzice, co nie ?
Możliwe, że byłabym w stanie znieść ten motyw w tej konkretnej fabule, gdybym wcześniej nie widywała go tak często właśnie w tej takiej już toksycznej wersji
mdusia123 napisał(a):Chyba właśnie "najlepsze" w scenach opieprzania Wednesday jest dla mnie to, że one w zasadzie zawsze wyglądały niemal dokładnie tak samo (łącznie z ruchami bohaterów). Dosłownie jakby twórcy nagrali tę sekwencję raz, potem ją jakoś przekopiowali i do każdego odcinka wrzucili...no właśnie dokładnie to samo. Takie to trochę pójście na łatwiznę, co nie ?
Teraz tak sobie myślę, że...może faktycznie masz rację z tym, że w realnym życiu dzieci też wcale nie tak często mają na tyle dużą moc sprawczą, żeby w pełni samodzielnie wybrać sobie na przykład zajęcia pozaszkolne.
Ja w zasadzie od samego początku mam też z tym serialem taki problem, że...dla mnie on w ogóle nie jest "unowocześnioną wersją "Rodziny Addamsów"". Bo z jednej strony jest zbyt brutalny jak na to uniwersum, ale z drugiej często jest też strasznie ugrzeczniony i wygładzony. I o ile do pewnego momentu ratuje go właśnie naprawdę ciekawa fabuła, tak w końcu człowiek dochodzi do swego rodzaju ściany, przez którą nie jest w stanie żadnym sposobem przejść .
Wysunę tutaj może nieco śmiałą tezę, ale...chyba najbardziej zadowolona byłabym, gdyby w serialach skierowanych do dorosłego widza nie było żadnych dzieci i nastolatków, a w serialach przeznaczonych dla nastolatków dorośli pełniliby absolutnie marginalną rolę .
tully napisał(a):bo to niby jest skierowane do młodego widza a okazuje się ze jakimś cudnym trafem Rowling zdobyła sobie rownież dorosłego....
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 1 gość