UPDATE:
Skonczylam wanee-and-junah i ocena może być tylko jedna... ależ oni mieli kino w tym okresie.... cala płonę....
Glownie to historia o odkryciu swoich prawdziwych uczuć.... czyli sprawa stara jak świat... masz jako tako uporządkowane życie bez wzlotów i upadków... i nagle pojawia się znikąd zapach pierwszej milosci i zaczyna się wewnętrzną walka.... wspomnienia i próba odpowiedzi na pytanie co się stanie jak skoczę.... ale tutaj dodatkowo w jakiej oprawie.... przeskoki miedzy teraźniejszością a wspomnieniami są tak płynne a różnica tak mała ze często nie wiedziałam gdzie jestem dopóki nie pojawil się on... rozmowy telefoniczne.... są przenoszone do rozmowy w cztery oczy... już ta pierwsza z matka mnie zaskoczyła ale potem on wchodzi do pokoju a tam ona jest sama i rozmawia przez telefony, chwilkę przedtem obie tam siedział rozmawiając... jeszcze większy jest klimat jak brat do niej dzwoni... to ich jedyna rozmowa telefoniczna... oczywiście znów oglądamy ich siedzących przy jednym stole i rozmawiających... wtedy wchodzi jej chłopak siada i włącza telewizor a jej brat dalej nie znika tylko rozmawiają dalej... to alegoria osoby trzeciej w związku... cudnie pokazana... i wiele wiele innych jak jadą samochodem i przebiegają dzieci... już nie wspomnę o prologu i epilogu rysunkowym które tworzą klamrę i ładnie dopełniają animacyjny charakter jej pracy.... jeśli do tego dodamy genialna muzykę.... uczucie miedzy rodzeństwem i pewna rzecz o której nie wspomnę ale ona mi wystarczy by uznać to za HEA....