Mary Balogh "Pojedynek"
Jane, szlachetnie urodzona panna z prowincji, niedawno straciła rodziców, przez co trafiła pod opiekę krewniaka, który chce przemocą wydać ją za swego syna. Gdy w wyniku szamotaniny dochodzi do niefortunnego wypadku, przerażona dziewczyna ucieka do Londynu i podejmuje pracę zarobkową u szwaczki. Pewnego ranka, zmierzając do pracowni, natyka się na pojedynek. Wskutek jej interwencji jeden z dżentelmenów zostaje ranny. Książę Tresham, postrzelony w nogę nie jest zbyt zachwycony przebiegiem wydarzeń i obarcza winą za swą ranę właśnie Jane. Zatrudnia więc dziewczynę w charakterze swej osobistej pielęgniarki.
Jest to jedna z nowszych powieści Balogh, dokładnie rzecz biorąc, część druga trylogii o rodzeństwie Dudley'ów. Akcja ma miejsce kilka miesięcy po ślubie Angeliny, czyli siostry Treshama.
Główną zaletą tej książki są bohaterowie. Oboje dość wyważeni, sympatyczni i z charakterem. Już dawno nie trafiłam na książkę Balogh, gdzie nie irytowałaby mnie któraś z głównych postaci. A w tym przypadku oboje byli naprawdę nieźle wykreowani. Dziewczyna ma ikrę, a książę, choć nieco rozpieszczony i lekko wredny, to daje się lubić i co najważniejsze, ucywilizować swej wybrance.
Najlepsze są jednak ich wzajemne interakcje – głównie słowne docinki i sprzeczki. Dobrze się to czyta. W powieści nie ma wielkich zwrotów akcji i przygód, a mimo to wzajemna chemia między bohaterami daje radę podtrzymać zainteresowanie czytelnika. Sarkastyczne docinki księcia są zabawne, ale Jane też nie wyskoczyła sroce spod ogona i wcale nie daje się swemu ukochanemu tak łatwo stłamsić. Można się uśmiechnąć na ich przekomarzania i wzajemnie wbijane słowne szpilki.
Klimat tej książki, jak większość powieści Balogh, jest lekki, przyjemny i zabawny. Jak już wcześniej wspomniałam, nic tu może nie zaskakuje ale nic też nie drażni ani nie uwiera. Sama historia jest prosta i przewidywalna, a mimo to czyta się ją dobrze. W porównaniu z częścią pierwszą ta książka jest lepsza, głównie z powodu fajniejszych bohaterów i ich wzajemnego ścierania się, które to ścieranie nie przekracza pewnej granicy, za którą robi się już nieprzyjemnie.
Autorka po raz kolejny umieściła motyw, który jest chyba jednym z jej ulubionych, czyli dama niesłusznie oskarżona o zbrodnię i dżentelmen śpieszący jej na ratunek.
Może nie są to wyżyny literatury ale dość dobrze i sprawnie się czytało tę książkę, dlatego moja ocena to 7/10.