Teraz jest 29 września 2024, o 00:25

Sekretna kochanka - Mary Balogh (Kawka)

Alfabetyczny spis recenzji ROMANSÓW HISTORYCZNYCH
Avatar użytkownika
 
Posty: 21013
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Rzeszów/Drammen
Ulubiona autorka/autor: Proctor, Spencer, Spindler i wiele innych

Sekretna kochanka - Mary Balogh (Kawka)

Post przez Kawka » 31 sierpnia 2022, o 10:02

Mary Balogh "Sekretna kochanka"

Lady Angeline czekając w gospodzie na brata, poznaje mężczyznę, który staje w obronie jej honoru i z miejsca się w nim zakochuje. Jej wybranek to hrabia Heyward – człowiek stateczny, honorowy i skromny, czyli zupełne przeciwieństwo mężczyzn z jej rodziny. Niestety, na drodze do szczęścia Angeline stoi fakt, że hrabia ma już narzeczoną. Jest nią równie spokojna co on sam Eunice, jego długoletnia przyjaciółka. Angline, w której żyłach płynie płomienna krew, z energią i zapałem zabiera się do podbicia serca hrabiego.

Jest to pierwsza powieść z cyklu "Kochanka", czyli jedna z nowszych książek autorstwa Balogh. Niestety, brak w niej tego, co było siłą jej starszych powieści – emocji. Uważam, że to właśnie emocje są najważniejsze w romansie. Choćby skrajne – to często spotykane schematyczne darcie kotów jednak nadaje rumieńców książce, a w tym przypadku nie było praktycznie niczego, co by przyciągało do czytania.

Owszem, sama historia jest napisana na tyle sprawnie i trzyma się kupy, że da się ją czytać bez przestojów ale jednak chwilami nic ciekawego się nie dzieje w tej książce. Akcja się wlecze. Sam fragment poznania się bohaterów trwa przez dobre dwadzieścia stron, prawie sto kolejnych to szczegółowy opis debiutanckiego balu Angeline, na którym bohaterowie umizgują się do siebie, mają milion nieciekawych myśli i równie bzdurnych rozterek. A wszystko to podlane sosem z rozwleczonych opisów praktycznie wszystkiego. Rozumiem, że autorka potrzebowała wprowadzenia w świat uczuć obojga ale mogła to zrobić w bardziej dynamiczny sposób. Ten fragment z balem ciągnie się jak guma do żucia. Potem akcja na szczęście nieco przyśpiesza ale nadal nie ma w tej książce żadnej ciekawej fabuły. Ot, zwykły, typowy romans salonowy, pełen rozwlekłych opisów i rozterek głównej bohaterki. Na plus zasługują wątki poboczne, które są chyba lepsze niż główny.

Główna bohaterka to zdecydowanie najjaśniejszy punkt tej historii. Gdyby nie ona, byłoby mi trudno przeczytać książkę do końca. Dziewczyna ma energię, charakter, jest trochę postrzelona, kolorowa, dość sympatyczna i po prostu daje się lubić. Edward to jej zupełne przeciwieństwo. Najlepiej opisuje go inna postać z tej książki, która mówi o nim, że to stary nudziarz. Edward ma 24 lata, a zachowuje się i myśli jak zramolały starzec. Nie ma w nim życia, jakiejkolwiek inicjatywy – oświadcza się w zasadzie dlatego, że rodzina mu każe się ustatkować, a jak już to robi, to tak nieudolnie, że nic dziwnego, że dostaje dwie odmowy rzędu. Niby jest w porządku, taki spokojny poczciwina ale jako bohater romansu w ogóle się nie sprawdza. Jest tłem dla bohaterki. Krótko mówiąc – Edward to mameja bez charakteru.

Razem to wszystko składa się na przeciętność. Niby wszystko jest ok. i nie ma rażących błędów ale też trudno znaleźć w tej książce coś, co zachwyci. Fabuła jest na tyle nieciekawa i nie wyróżniająca się, że dzień po skończeniu mam problem, żeby sobie ją przypomnieć, dlatego mimo, że całkiem szybko i sprawnie się czytało tę powieść, to daję 6/10. Nie zachwyciła mnie niczym ta historia.
http://www.radiocentrum.pl

"...Gary (...) niedawno zerwał ze swoją dziewczyną z powodu niezgodności charakterów (charakter nie pozwolił jej zgodzić się na to, by Gary sypiał z jej najlepszą przyjaciółką)". Neil Gaiman "Nigdziebądź".

Avatar użytkownika
 
Posty: 28599
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 6 września 2022, o 20:06

Ok, przyznam po raz kolejny, że to nie jest mój ulubiony cykl Balogh... Tak, dłuży się, po przeczytaniu nie pamiętam, o co chodziło, i to nie w ten fajny sposób (jak The Incurable Matchmaker lub The Ungrateful Governess - musiałam przeczytać z 3 razy, aby wreszcie zapamiętać w szczegółach fabułę opartą głownie na dialogach ;)

Myślałam, że to wypadek przy pracy, ale potem były Guwernantki...
Te tytuły nie maja wad per se, po prostu... nie nadajemy na wspólnych falach.
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 31295
Dołączył(a): 8 listopada 2012, o 22:17
Ulubiona autorka/autor: Różnie to bywa

Post przez Księżycowa Kawa » 14 września 2022, o 23:38

Widocznie nie wszystkimi tytułami da się zachwycać. Tutaj nieoczekiwanie ujęli mnie bohaterzy; wydali mi się warci zapamiętania. Cykl Guwernantki dobrze mi się czytało, ale pamiętam mgliście.
Nie ma dobrych książek dla głupca, możliwe, że nie ma złych dla człowieka rozumu.
Denis Diderot


"If you want it enough, you can always get a second chance." MM
*
“I might be accused of social maladjustment,” said Daniel. “But not a psychopath. Please. Give me some credit.” MM
*
Zamienię sen na czytanie.


Powrót do Recenzje romansów historycznych

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 4 gości