przez Fringilla » 3 października 2022, o 22:34
Ok, może oprócz syndromu "starego wyjadacza"...
To jest... tak jakby coraz częściej się natykam na takie komentarze: że się tryb i tempo zmieniły. Powody są niejasne.
Ja miałam ten stan parę lat te,u, jeszcze przed "wszystkim". Odbiłam, gdy znalazłam niszę, w której 99% mnie cieszy. I opracowałam lepsze mechanizmy "wyławiania". Ale też: moja nisza to jednak coś, z czym te 10 czy 15 lat temu nie miałam szansy się spotkać, bo... jescze nie funkcjonowało.
To trochę jak z latami 2000-2010: mega wysyp "nowych" romansów z lat 90. i kontynuowanych w 00. Poczucie świeżości.
Więc: może też to kwestia... nadmiaru? Problemu z doborem? Jest tak wiele rzeczy/tytułów...
I... hm... no, mam wrażenie, że zmienił się system rekomendacji - jest o wiele bardziej zdominowany przez PRowy marketing, często wręcz nieświadomie stosowany.
Mnóstwo tytułów, ale też zbyt wielka przestrzeń "polecania" - przebicie się przez to zajmuje dużo czasu i co najgorsze wzbudza uczucie "a co, jeśli jednak w tym samym czasie mogę przeczytać n- innych lepszych tytułów".
To frustracja, której chyba kiedyś było mniej: jak się trafiło na gorszy tytuł, to... no, jak w życiu, kolejny będzie lepszy może. A teraz poczucie zmarnowania czasu jest o wiele większe i paraliżuje czytelników...
To samo zjawisko w mediach wizualnych - streamingowe platformy ze swoja nieskończoną ofertą rozbijają emocjonalnie.
No ale to z mojej bańki.
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin