Teraz jest 22 listopada 2024, o 00:40

Seriale

Romantyczne – ale nie tylko – opowieści filmowe, serialowe i teatralne
Od filmów kostiumowych po azjatyckie dramy
Na co czekamy, co polecamy, co odradzamy...


Halloween przed ekranem: nasza klasyka
Avatar użytkownika
 
Posty: 28666
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 16 sierpnia 2022, o 01:00

mdusia123 napisał(a):
Ja chyba lubię panią Hughes, Isobel, pannę Baxter i panią Patmore mniej więcej na równi. Za Daisy nie przepadam. A Violet traktuję neutralnie :).

Dla mnie lubienie oznacza "znajduję interesującym" ;)

A skoro mowa o pani Patmore: w pewnym odcinku stwierdziła, że nie potrafi pisać. Ale w milionie innych było widzowi pokazane, że czytać to już jak najbardziej umie. Możliwe to jest w ogóle, żeby umieć jedno bez drugiego :)?

Tak. Och, mnóstwo dzieci (ja przykładowo) najpierw się nauczyło czytać :)
Czy Ty się uczyłaś od razu czytania z pisaniem? To obecnie dominująca metoda.

Oj, zadałaś pytanie poważne, a jest na tyle późno, że sobie pozwolę na strumień świadomości :P

Czytania można się nauczyć przy odrobinie pomocy kogoś, kto sam umie / słuchając, jak ktoś czyta, zapamiętując i potem rozpoznając zapamiętany tekst
Zwykle łączymy powtarzające się obrazy czyli słowa/znaki z powtarzającymi się zapamiętanymi słowami/dzwiękami (ok, w europejskiej kulturze) - a w przypadku osób z talentem wybitnym do "czytania" - samodzielnie, rozszyfrowując konteksty (np. ilustracje towarzyszące), wzory (rytm powtarzających się słów), posiadając dobrą pamięć do dłuższych wypowiedzi, etc. (ten zestaw rozwiniętych talentów mają zwykle też badacze starożytnych języków, które potrzebują dopiero odcyfrowania: tu fragment, tam fragment... o, całkiem niedawno wreszcie po 100 latach od odkrycia konkretnych tekstów rozszyfrowano język Elamu, kraju z okolic i czasu Sumeru/Babilonu/Egiptu starożytnego ;)

Swoją drogą ta umiejętność ludzka powiązania obrazu z dźwiękiem tez jest badana w ramach semiotyki - fajna dziedzina :D
Czytanie i pisanie, w odróżnieniu od zapamiętywania (z analizą!) dłuższych wypowiedzi jest...hm... inaczej naturalne dla naszego mózgu.

Co do Patmore i jej umiejętności:
Nauka czytania jest procesem szybszym wymagającym jedynie samego czytanego tekstu, więc nawet w przypadku dzieci (i dorosłych!) mocniej obciążonych innymi obowiązkami łatwiej znaleźć czas.
Do pisania potrzebne są po pierwsze materiały (a kiedyś zdobycie nie było takie proste, chociaż uczyć się można nawet kreśląc na ziemi ;)
Po drugie jak każdy skill :hyhy: wymaga praktykowania, więc nawet jesli kiedyś się poznało np. podstawy, to dalszy tryb i styl zycia nie wymagał ich wykorzystywania, więc mogły ulec zatarciu - w odróżnieniu od czytania, umiejętności częściej wykorzystywanej w XIX wieku.

W ogóle nauczenie się czytania jest prostsze także dlatego, ponieważ alfabet drukowany i "alfabet pisany" to dwie różne rzeczy - mamy litery "drukowane" (wielkie litery używane w druku) i "pisane" wyglądające cąłkiem inaczej ;)
Czyli kalkowanie drukowanych słów tez nie zagwarantuje umiejętności pisania (aczkolwiek tak wyuczone "pismo" jest spokojnie do odcyfrowania przez osoby umiejące czytać).
I dochodzą jeszcze różne wariacje neurologiczne - np. nie każdemu pasują powszechnie przyjęte sposoby uczenia pisania, dochodzi dysgrafia...

Czyli to kwestia czasu i energii: w pokoleniu Patmore, a to czasy dopiero wprowadzania powszechnego nauczania, mogła ona albo nigdy nie trafić na dłużej do szkoły i ogarnąć tylko czytanie, w tym również może rodzina (zwykle matka/babka/siostra - w mojej rodzinie zwykle resztę rodzeństwa uczyły starsze dzieci lub matka przy tegoż braku, a czasem dziadek) - sama umiała tylko czytać i tylko tego zdołała nauczyć, albo nie mieć możliwości ćwiczenia, a na koniec - brak potrzeby w dalszej karierze, zanik...
Na początku XX wieku dbano już, aby każdy potrafił się podpisać, wcześniej stawiano wszak X obok ;)

Podsumowując: pisanie jest wtórne, to dopiero proces edukacji wprowadził równoległość (a nie zawsze tak było i jest).

EDIT zapomniałabym: pisanie po angielsku jest trudniejsze dla osoby mówiącej po angielsku od urodzenia niż pisanie po polsku dla osoby od urodzenia mówiącej po polsku... :P zresztą dziś mamy homogeniczne jezyki, nie to, co dziesiątki gwar za czasów Pani Patmore.
Takie uroki...
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

 
Posty: 1844
Dołączył(a): 26 grudnia 2017, o 15:13
Ulubiona autorka/autor: Jane Austen

Post przez mdusia123 » 16 sierpnia 2022, o 10:56

A widzisz, dla mnie lubienie...to po prostu lubienie, uważanie kogoś za sympatycznego, a w przypadku książki/filmu /serialu czerpanie radości z oglądania scen, w których dana postać (płci obojga) występuje. I na przykład u Anny czy panny Baxter w ogóle nie przeszkadza mi fakt, że są one kreowane na takie zawsze idealnie miłe, życzliwe dla całego świata i uśmiechnięte, bo wiem, że gdybym znała je w prawdziwym życiu, to bardzo miło by mi się z nimi rozmawiało właśnie z powodu ich sympatyczności. A z drugiej strony mamy też "idealnego", ale przy tym ponurego i sztywnego niczym kij od miotły Batesa, z którym za żadne skarby świata nie chciałabym spędzić choćby kwadransa, bo w jego towarzystwie umęczyłoby mnie nawet siedzenie w kompletnej ciszy :).

Dzięki, że o tak późnej porze chciało ci się stworzyć tak długą wypowiedź na temat tego czytania i pisania. Przyznaję, że przez cały czas zakładałam, że pani Patmore jednak jakąś tam edukację, choćby tę najbardziej podstawową, jednak odebrała. W każdym razie rozumiem twój tok rozumowania, ale według mnie ta jej wypowiedź nadal brzmiałaby minimalnie lepiej, gdyby ona powiedziała na przykład, że nie potrafi napisać oficjalnego listu, a nie, że w ogóle nie umie pisać :).

Jezu, jaki ten związek Mary i Talbota jest wymuszony. I w pełni zgadzam się z Edith: Mary z wiekiem staje się coraz większą suką. No wybaczcie, ale tego nie da się nazwać inaczej :).

Avatar użytkownika
 
Posty: 28666
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 16 sierpnia 2022, o 21:15

mdusia123 napisał(a):A widzisz, dla mnie lubienie...to po prostu lubienie, uważanie kogoś za sympatycznego, a w przypadku książki/filmu /serialu czerpanie radości z oglądania scen, w których dana postać (płci obojga) występuje.

Wszystko oprócz pogrubionego ;) postać dla mnie nie musi być sympatyczna, jesli jest dobrze skonstruowana - lubię postać w fikcji ;)

I na przykład u Anny czy panny Baxter w ogóle nie przeszkadza mi fakt, że są one kreowane na takie zawsze idealnie miłe, życzliwe dla całego świata i uśmiechnięte,

Mnie tez nie, żeby nie było, a w topie u mnie nie lądują, bo uważam po prostu inne postacie za ciekawiej rozwinięte ^_^
Natomiast rozumiem też podejście wg kryterium "czy to ktoś, z kim miałabym się ochotę zetknąć na żywo" ;)
ale według mnie ta jej wypowiedź nadal brzmiałaby minimalnie lepiej, gdyby ona powiedziała na przykład, że nie potrafi napisać oficjalnego listu, a nie, że w ogóle nie umie pisać :).

Dlaczego lepiej? ^_^ Patmore uważa, że nie umie, więc... co się nie składa w tej scenie?
Dlaczego miałaby umieć? :niepewny:

I w pełni zgadzam się z Edith: Mary z wiekiem staje się coraz większą suką. No wybaczcie, ale tego nie da się nazwać inaczej :).

Ja bym jednak nazwała inaczej ze względu na szacunek do suk (jak się zmieni nazwa dla psów płci żeńskiej na psice, to może zacznę stosować :lol:
A na poważnie: bywa okrutna bezcelowo, z czystej złośliwości, bo chyba o to chodzi (?), ale jednak uważam, że z wiekiem coraz mniej.
Jej najnowszy występek to który? Bo dla mnie wierzchołek swej niefajności już minęła i jest raczej na pozycji schodzącej, ale może mi umknęło...

Trochę tez uważam za zbyt tendencyjne scenariuszowo umieszczenie jej w całkiem sporym gronie postaci... raczej przyzwoitych na dłuższą
metę - każde jej zagranie w takim kontekście jest podwójnie widoczne i bardziej rażące. Taka czarna owca wśród śnieżnej bieli...
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

 
Posty: 1844
Dołączył(a): 26 grudnia 2017, o 15:13
Ulubiona autorka/autor: Jane Austen

Post przez mdusia123 » 16 sierpnia 2022, o 21:33

Z negatywnymi postaciami mam tak, że potrafię się interesować ich losami, ale jednak zazwyczaj nie jest to "lubienie" w pełnym znaczeniu tego słowa :).

No nie wiem no. Zawsze myślałam, że jak już ktoś będzie potrafił czytać, to i pisanie ogarnie, choćby w bardzo ograniczonym i podstawowym zakresie. Skoro już człowiek zna kształty poszczególnych liter, dlaczego miałby ich nie potrafić "narysować" na papierze :)?

Totalna końcówka, Mary mówi Bertiemu prawdę na temat Marigold. A później z perfidnym uśmieszkiem zapiera się, że myślała, że Edith już mu o wszystkim powiedziała :).

Muszę też napisać, że Henry Talbot jest straszliwie napastliwy. Dosłownie prześladuje swoją wybrankę. Oj tak, oni albo się w końcu rozwiodą, albo pozabijają :).

W ogóle ostatnio zauważyłam też, że jestem bardzo zmienna w kwestii tego, czy dany sposób poprowadzenia historii mi pasuje, czy jednak nie. I z czasem zaczynam kompletnie inaczej patrzeć na różne sprawy :).

Avatar użytkownika
 
Posty: 28666
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 16 sierpnia 2022, o 22:40

mdusia123 napisał(a):Z negatywnymi postaciami mam tak, że potrafię się interesować ich losami, ale jednak zazwyczaj nie jest to "lubienie" w pełnym znaczeniu tego słowa :)

Ja się kiedyś zastanawiałam nad innymi słowami, np "cenię", ale... hm, czasem mogę cenić (też ze względu na jakość scenariusza), ale mnie nudzą osobiście :hyhy:
Dlatego lubienie postaci a nie lubienie osoby rozróżniam :P
Stwarzamy sobie narzędzia do opisu, jakie nam pasują. I możemy je dopasowywać ^_^

No nie wiem no. Zawsze myślałam, że jak już ktoś będzie potrafił czytać, to i pisanie ogarnie, choćby w bardzo ograniczonym i podstawowym zakresie. Skoro już człowiek zna kształty poszczególnych liter, dlaczego miałby ich nie potrafić "narysować" na papierze :)?

Bo nie ma czasu na naukę oraz narzędzi, a w niektórych przypadkach także talentu/fizycznej zdolności? ^_^
Pisanie nie jest naturalna pochodna czytania, tak jak czytanie nie jest naturalną umiejętnością człowieka. Gotowanie jest :lol: ale nie czytanie :D

Totalna końcówka, Mary mówi Bertiemu prawdę na temat Marigold. A później z perfidnym uśmieszkiem zapiera się, że myślała, że Edith już mu o wszystkim powiedziała :).

To był ten wierzchołek.
Hm, też ostatni etap uporania się z "dzieciństwem" - to była zemsta na Edith za słynny list, konsekwencje zdradzenia sekretów w umyśle Mary miały ten sam ciężar siostrzanej złośliwości. No i reakcja - równie dziecinna, ok - na złośliwość Edith, która jej wypomniała, że Mary jest sama (tam jest cała seria wzajemnych mniejszych i większych drobnopodłości).
Działanie Edith niosło większe niebezpieczeństwo dla Mary, działanie Mary mniejsze niebezpieczeństwo dla Edith.
Aczkolwiek osobiście uważam za poważniejszą kwestię to, co zrobiła MAry, bo w grę wchodziło realne dziecko i jego ewentualny los.
Ponadto: Mary na koniec przeprasza, aktywnie próbuje naprawić sytuację
(czego Edith przykładowo nigdy nie zrobiła - ta cała scena z Bertiem to złożona sprawa i przypomina, dlaczego pierwsze sezony miały więcej napięć fabularnych a bohaterowie byli mniej jednoznaczni ;)
Mam tez wrażenie, że Mary zrobiła to własnie ze względu na Marigold, jak do niej dotarło, czym to grozi nie tyle Edith co siostrzenicy.
Och, tam wychodzą tez niezbyt fajne cechy Edith, jakoś w odróżnieniu od ciemnych stron Mary pomijane...

Relacja Mary i Edith z jednej strony jest ciekawa, bo ma potencjał "czasami siostry po prostu się nie znoszą i już", a z drugiej za bardzo wybiela jedną ze stron konfliktu w sytuacji, gdy obie są... no, całkiem sensownie pokomplikowane ;)

Muszę też napisać, że Henry Talbot jest straszliwie napastliwy. Dosłownie prześladuje swoją wybrankę. Oj tak, oni albo się w końcu rozwiodą, albo pozabijają :).

Nie lubię kolegi ^_^
A Goode ma talent do wybierania ról, gdzie go z sympatią nie znoszę :P
Na marginesie: mam nadzieję, że z Polski wróci ten koleś od świń :lol:

W ogóle ostatnio zauważyłam też, że jestem bardzo zmienna w kwestii tego, czy dany sposób poprowadzenia historii mi pasuje, czy jednak nie. I z czasem zaczynam kompletnie inaczej patrzeć na różne sprawy :).

Dlatego mimo moich problemów z DA wciąż uważam za serial, do którego warto wrócić, a w ogóle zapamiętać :D
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

 
Posty: 1844
Dołączył(a): 26 grudnia 2017, o 15:13
Ulubiona autorka/autor: Jane Austen

Post przez mdusia123 » 16 sierpnia 2022, o 23:11

Ja w ogóle przeważnie jestem "grzeczna" pod tym względem, że lubię dokładnie tych bohaterów, których według twórców lubić powinnam. Niechlubne wyjątki, nie licząc Batesa, stanowi tylko Hermiona z HP i Arya z GoT - jakoś za nimi nie przepadam. Ale może powinnam siedzieć cicho, bo żadnej z tych serii nie znam w całości :).

Cóż, w takim razie trochę późno wypadł ten wierzchołek. Serial za moment się skończy i ewentualne pogodzenie się sióstr (które w zasadzie już nastąpiło i to z inicjatywy ofiary, a nie winowajczyni, więc...) na takiej ostatniej prostej w żadnym wypadku nie jest dla mnie satysfakcjonujące :).

A co? Myślisz, że koleś od świń byłby dla Mary lepszą partią od Talbota? W ogóle...jak on się nazywał? To nie był ten, z którym ona przez chwilę miała kosę, co nie :)?

Pamiętasz jak mi początkowo zgrzytał wątek Thomasa w kontekście choćby szczątkowego realizmu historycznego, co nie? Otóż okazało się, że, jak już całkiem wsiąkłam w to uniwersum, ostatecznie doszłam do wniosku, że jego postać naprawdę idealnie współgra z całością. Znaczy...nadal uważam, że facet był z jednej strony szują, a z drugiej totalną gapą (że on się przez tyle czasu nie połapał, że Jimmy nie tylko woli dziewczyny, ale jest wręcz bawidamkiem, to ja nie wiem jakim cudem), ale im dalej w fabułę, tym szczerzej go lubiłam. Na odległość, ale zawsze :).

Avatar użytkownika
 
Posty: 28666
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 17 sierpnia 2022, o 00:59

mdusia123 napisał(a):Cóż, w takim razie trochę późno wypadł ten wierzchołek. Serial za moment się skończy i ewentualne pogodzenie się sióstr (które w zasadzie już nastąpiło i to z inicjatywy ofiary, a nie winowajczyni, więc...) na takiej ostatniej prostej w żadnym wypadku nie jest dla mnie satysfakcjonujące :).

Inicjatywa była niejako obustronna, juz z 3 sezony wcześniej, tylko wykonanie rozciągnięte w czasie i najeżone niefajnymi spięciami.
Ale mam zastrzeżenia takoż do rozegrania, jasne. Porównując z Thomasem (o czym niżej) widać... niedociągnięcia o wiele wyraźniej.

A co? Myślisz, że koleś od świń byłby dla Mary lepszą partią od Talbota? W ogóle...jak on się nazywał? To nie był ten, z którym ona przez chwilę miała kosę, co nie :)?

Musiałam sprawdzić imię :D to była burzliwa znajomość w sumie, ale chyba dlatego ciekawa - przyznam, że reszty misiów, z którymi Mary była jakoś związana, nie pamiętam za bardzo. Ogólnie najmniej pamiętam jej romansowe wątki same w sobie, co też coś znaczy :P
Z facetem od świń łączyły ją realne, hm, zainteresowania :P chyba z jako jedynym...
Ogólnie Mary ma lepsze relacje z osobami, z którymi cos namacalnego ją łączy: dlatego faktycznie ułożyły się jej relacje z Tomem oraz służbą (realnie zainteresowaną dworem, bo to ich źródło dochodu) - szczególnie z tymi, którzy bardziej aktywnie podchodzą do swojej pracy: Carsona, Anny... także Thomasa a nawet Batesa. Jakkolwiek jest hipokrytką, to widać, że docenia Jacka (muzyka) i potem Atticusa.
Tu zgaduję, ale może stąd się bierze animozja w kwestii Edith, która jest... no, mimozą w dziewczęctwie... a równolegle mocne przywiązanie do Sybil, tej "aktywnej" siostry, i sympatia do Rose ;)
Co ją ratuje przed uznaniem za lekką mizoginkę (znaczy: większą niz obowiązywała norma dla kobiet w tamtych czasach) :P
Tak patrząc, to Mary jest w stanie też się zebrać i jednak budować lepszą relację z Edith, gdy ta faktycznie aktywnie zaczyna się czymś poważnym zajmować. Łatwiej po prostu jej przychodzi budować cokolwiek na gruncie np. biznesu.
Ok, przyznam bez bicia, że najbardziej pod pewnymi względami bym pewnie kibicowała związkowi z Richardem Carlisle, gdyby nie była z niego taka szuja na co dzień (ja do końca nie wiem, czy na koniec zrezygnował z szantażu dla własnego jedynie interesu czy też jednak też z odrobiny chociaz uczucia).

Pamiętasz jak mi początkowo zgrzytał wątek Thomasa w kontekście choćby szczątkowego realizmu historycznego, co nie? Otóż okazało się, że, jak już całkiem wsiąkłam w to uniwersum, ostatecznie doszłam do wniosku, że jego postać naprawdę idealnie współgra z całością. Znaczy...nadal uważam, że facet był z jednej strony szują, a z drugiej totalną gapą (że on się przez tyle czasu nie połapał, że Jimmy nie tylko woli dziewczyny, ale jest wręcz bawidamkiem, to ja nie wiem jakim cudem),

to się nazywa różowa mgła zauroczenia ;) no i mógł być bi, dobrze się kryć, etc. ;)
Ale tak, zamglenie :lol:
Ogólnie: miał najwięcej różnych mniejszych i większych wątków, zgrabnie łączonych z cudzymi, równolegle występował jako ten zły i ten przyzwoity w relacjach z różnymi postaciami... (np. zapomina się o tym, jaką rolę miał w skandalu z Mary).
Jedna z najbardziej ogólnie dynamicznych postaci w fabule (poddawana zmianom i rozwojowi).

ale im dalej w fabułę, tym szczerzej go lubiłam. Na odległość, ale zawsze :).

Tak, tak zwany ostrożny dystans, chociaż uważam, że się ogólnie starał być przyzwoitą osobą, jak już przestał się bać tak strasznie.
Kurcze, trochę nie fair, że mu pozwolono na dojrzewanie w większym stopniu niż Mary i Edith w sumie...
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

 
Posty: 1844
Dołączył(a): 26 grudnia 2017, o 15:13
Ulubiona autorka/autor: Jane Austen

Post przez mdusia123 » 17 sierpnia 2022, o 17:26

Trzy sezony wcześniej, czyli przy śmierci Sybil, to też akurat Edith zapytała siostry, czy ta myśli, że zdołają kiedykolwiek naprawdę się pogodzić. Mary stwierdziła wtedy, że to raczej mało prawdopodobne, a wręcz niemożliwe. I bardzo się zgadzam z tym, że ich relacje mogły być przez całe lata takie ciężkie właśnie przez skrajnie odmienne charaktery. Bo Edith, jak wielką sympatią bym jej nie darzyła, rzeczywiście przy wielu sytuacjach dawała się poznać jako lekko mimozowata i zagubiona w sytuacji. A Mary, jak wielką antypatią bym jej nie darzyła, wszelkie swoje wady nadrabiała energicznością :).

Richard...a to jest w sumie dosyć ciekawa kwestia. Ale wydaje mi się, że to ostatecznie Robert ustawił go jakoś do pionu, a Carlisle stwierdził, że może faktycznie nie ma co zadzierać z hrabią, którego "macki" rozciągają się zapewne na cały kraj :).

No ja odnoszę właśnie wrażenie, że wtedy Thomasowi trochę na mózg rzuciło się potężne zauroczenie i przez to na moment przestał się pilnować. Plus O'Brien cały czas go nakręcała :).

A swoją drogą nie odnosisz wrażenia, że w szeroko pojętych dziełach kultury strasznie brakuje osób biseksualnych? Wszędzie przewijają się albo stuprocentowi heterycy, albo homoseksualiści. Że nie wspomnę o jeszcze innych orientacjach, a przecież trochę ich jest w realnym życiu (aseksualizm, aromantyczność, panseksualizm) :).

Avatar użytkownika
 
Posty: 28666
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 17 sierpnia 2022, o 19:48

mdusia123 napisał(a):Trzy sezony wcześniej, czyli przy śmierci Sybil, to też akurat Edith zapytała siostry, czy ta myśli, że zdołają kiedykolwiek naprawdę się pogodzić. Mary stwierdziła wtedy, że to raczej mało prawdopodobne, a wręcz niemożliwe. I bardzo się zgadzam z tym, że ich relacje mogły być przez całe lata takie ciężkie właśnie przez skrajnie odmienne charaktery.

I z tego się robi dobrą opowieść (gdzie też widzowie mogą kibicować TeamMary lub TeamEdith ;)
Uważam, że w dobrym serialu jednoznacznych odpowiedzi nie ma i na tym polega zabawa, że sobie możemy podyskutować i pointerpretować :P

Richard...a to jest w sumie dosyć ciekawa kwestia. Ale wydaje mi się, że to ostatecznie Robert ustawił go jakoś do pionu, a Carlisle stwierdził, że może faktycznie nie ma co zadzierać z hrabią, którego "macki" rozciągają się zapewne na cały kraj :).

Co prawda Carlisle był chwilami ciut zbytnio "podkręcającym wąsa czarnym charakterem", ale uważam ten watek za nieźle zrobiony, bo sprawnie angażował wiele postaci w logiczny sposób :P

Podobnie jak z wątkiem Thomasa ^_^
No ja odnoszę właśnie wrażenie, że wtedy Thomasowi trochę na mózg rzuciło się potężne zauroczenie i przez to na moment przestał się pilnować. Plus O'Brien cały czas go nakręcała :).

Najlepsze w serialu są te szersze panoramiczne sytuacje, angażujące wiele postaci w różnych, czasem zaskakujących ale sensownych kontekstach - np. porównałabym do wątku prawie-romansu-ze-służącą Roberta... bez sensu i po co...? Znaczy: ok, można to i w tę stronę pociągnąć, ale... to było takie totalnie wyautowane z wszystkiego, i to nie ze względu na "sekretny charakter relacji" ;)
Ale też rozwinięty watek z Marigold i miotaniem się Edith jakoś... nie wyszedł jak dla mnie.
Podobnie Rose i watek z Jackiem - niby można było ciut więcej o ksenofobii i rasizmie ekipy z DA opowiedzieć (przy okazji: reakcja Edith!), a się wszystko wypaliło z uściśnięciem ręki...
Wątek Thomasa się uchował na taką skalę tylko dlatego, że otwart został w pierwszym sezonie i postać zdobyła fanów.

A swoją drogą nie odnosisz wrażenia, że w szeroko pojętych dziełach kultury strasznie brakuje osób biseksualnych? Wszędzie przewijają się albo stuprocentowi heterycy, albo homoseksualiści. Że nie wspomnę o jeszcze innych orientacjach, a przecież trochę ich jest w realnym życiu (aseksualizm, aromantyczność, panseksualizm) :).

To zależy, co się ogląda... :hyhy:
Ale ogólnie masz rację ;)

To tez trochę wynika z tego, że w samym lgbt+/queerowym środowisko pewne rzeczy się docierają...
Oprócz klasycznego marudzenia "ale po co" przez większość - typowe zachowanie odbiorców kultury popularnej i masowej od na pewno ponad 2000 lat w reakcji na wszelkie odbiegające od sztampy motywy :lol:
Och, opowieści o ówczesnych recenzjach sztuk wystawianych w antycznej Grecji... :hyhy:

Mamy ku temu temat oddzielny o ogólnie wszak lgbt+, jakby co, ja zawsze chętnie, tym bardziej, że akurat mam na talerzu nowy serial a zrazem nową wersję słynnego filmu z lat 90. Ich własna liga ;)
Tak a propos biseksualizmu...
I może Ci się spodobać: lata 40. co prawda wojenne, ale w realiach "spokojnej Ameryki" - opowiada o początkach bejsbolowej ligi kobiecej :P i jest tam mnóstwo fajnych wątków poruszonych: od kobiet w sporcie przez kolorowe kobiety w sporcie i poza nim, po dyskusje o pozycji kobiet, pracy i statusie, seksualności etc.
No i nie jest krwawo, ogólna wymowa jest raczej pozytywna - twórcy starają się z empatią pokazać skomplikowane ścieżki. I słoneczność!

Zwiastun


A tu oryginał z Geeną Davis, Madonną i Tomem Hanksem z 1992 roku :D
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

 
Posty: 1844
Dołączył(a): 26 grudnia 2017, o 15:13
Ulubiona autorka/autor: Jane Austen

Post przez mdusia123 » 17 sierpnia 2022, o 20:06

Niestety, ale nie ma tego serialu ani na Netflixie, ani na HBO Max. A w sumie szkoda, bo za chwilę będę szukać czegoś dokładnie w tym stylu (czyli w stylu DA) na seanse z mamą :).

Avatar użytkownika
 
Posty: 28666
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 17 sierpnia 2022, o 20:31

Platforma, na której to jest, daje nie tylko dostęp 30-dniowy za free raz na 12 miesięcy, ale i ze zwykłym kontem można obejrzeć 1. odcinek i ocenić, czy w ogóle to coś dla Ciebie (i zaplanować na przyszłość, gdy przykładowo będziesz zmieniać abonamenty ;)
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

 
Posty: 1844
Dołączył(a): 26 grudnia 2017, o 15:13
Ulubiona autorka/autor: Jane Austen

Post przez mdusia123 » 17 sierpnia 2022, o 20:44

O, brzmi całkiem fajnie :).

Oj, jak mnie się nie podoba ta końcówka DA. Tam tak strasznie przydałyby się jeszcze chociaż ze dwa odcinki. Albo w ogóle jeszcze jeden cały sezon, choćby nawet krótszy. Albo w ogóle całkowite przepisanie scenariusza. Większość wątków leci wręcz sprintem do finału finałów. Część jest rozgrzebana i porzucona. A przecież mogło być tak pięknie :).

Avatar użytkownika
 
Posty: 3059
Dołączył(a): 7 kwietnia 2016, o 13:30
Lokalizacja: Genf
Ulubiona autorka/autor: Kristin Hannah,Paulina Simons,Elżbieta Cherezińska

Post przez tully » 17 sierpnia 2022, o 21:41

w końcu nie wytrzymałam ;) co to jest to DA ?
Je préfère aller doucement...
"the standout in this drama is, without a doubt, Emi Takei. Eyes are her asset, and her stare is from another world in this drama. You could feel her love towards Shuji, and that passion is so strong that you could feel it coming out from your screen." Taisetsu na Koto wa Subete Kimi ga Oshiete Kureta J-2011
ObrazekObrazekObrazekObrazekObrazekObrazek
Shancai initiates the kiss: https://tenor.com/view/dont-say-anythin ... f-12266619
Tsukushi initiates the kiss: https://c.tenor.com/YC0oyiizgj8AAAAd/ha ... anadan.gif

 
Posty: 1844
Dołączył(a): 26 grudnia 2017, o 15:13
Ulubiona autorka/autor: Jane Austen

Post przez mdusia123 » 17 sierpnia 2022, o 21:42

Downton Abbey, serdecznie polecam :).

Avatar użytkownika
 
Posty: 3059
Dołączył(a): 7 kwietnia 2016, o 13:30
Lokalizacja: Genf
Ulubiona autorka/autor: Kristin Hannah,Paulina Simons,Elżbieta Cherezińska

Post przez tully » 17 sierpnia 2022, o 22:37

Ogladalam... genialne....
Je préfère aller doucement...
"the standout in this drama is, without a doubt, Emi Takei. Eyes are her asset, and her stare is from another world in this drama. You could feel her love towards Shuji, and that passion is so strong that you could feel it coming out from your screen." Taisetsu na Koto wa Subete Kimi ga Oshiete Kureta J-2011
ObrazekObrazekObrazekObrazekObrazekObrazek
Shancai initiates the kiss: https://tenor.com/view/dont-say-anythin ... f-12266619
Tsukushi initiates the kiss: https://c.tenor.com/YC0oyiizgj8AAAAd/ha ... anadan.gif

 
Posty: 1844
Dołączył(a): 26 grudnia 2017, o 15:13
Ulubiona autorka/autor: Jane Austen

Post przez mdusia123 » 17 sierpnia 2022, o 22:44

No może nie aż genialne, bo jednak mam kilka zastrzeżeń, ale na pewno bardzo dobre :).

Avatar użytkownika
 
Posty: 28666
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 19 sierpnia 2022, o 00:59

mdusia123 napisał(a):Większość wątków leci wręcz sprintem do finału finałów. Część jest rozgrzebana i porzucona. A przecież mogło być tak pięknie :).

Trochę tu syndromu ofiary własnego sukcesu...
Bo tez z drugej strony: tyle świetnych opowieści nie dostaje szansy na choćby symboliczne zakończenia...

***
To bardziej znowu do tematu ekranizacji, ale zaliczyłam Paper Girls i... to są ładnie rozegrane wątki głownie przyjaźni, dorastania i konfrontacji swego dziecięcego ja z dorosłym. Fajna przygodówka, polecam. Mam nadzieję, że będzie 2. sezon...
I że można opowiadać o 12-latkach bez stawiania w centrum relacji z płcią przeciwną (heterycznie i queerowo ;)
To jest właśnie to, co nazywam dobrym NA :P

I przypomniało mi, że DA to jednak obyczajowa telenowela w bardzo wielu miejscach - dramatoza dla podbicia emocjonalnego bębenka (emocje dla emocji, łzy dla łez) w miejsce szukania porządnego angstu / katharsis: stara zasada "opowieść w efekcie powinna pomóc lepiej zrozumieć świat, w jakikolwiek sposób, na jakimkolwiek poziomie, wcale nie musi przy tym doskonale odwzorowywać rzeczywistości.
Czyli też lekko przynajmniej nas zmienić, przeprowadzić jak bohatera z punktu A do punktu B, każda opowieść to quest odbiorcy :D

No więc w DA dominują wątki telenowelowe, ale jednak jest na tyle dużo równoległych sensownych historii, że się DA broni :D
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

 
Posty: 1844
Dołączył(a): 26 grudnia 2017, o 15:13
Ulubiona autorka/autor: Jane Austen

Post przez mdusia123 » 19 sierpnia 2022, o 11:24

No...jakby się tak nad tym dłużej zastanowić, to faktycznie coś w tym jest :).

Avatar użytkownika
 
Posty: 28666
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 24 sierpnia 2022, o 00:46

Przypominam sobie p ponad dekadzie amerykańska wersję Queer as Folk.
Oj, i wszystkie wady DA przy okazji jeszcze bardziej mi się ujawniły :lol:

PS Tak, obejrzałam juz nowy GoT czyli House of Dragon aka Ród Smoka.
I She-Hulk :D
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

 
Posty: 1844
Dołączył(a): 26 grudnia 2017, o 15:13
Ulubiona autorka/autor: Jane Austen

Post przez mdusia123 » 24 sierpnia 2022, o 14:32

Ja się chyba powoli zacznę z mamą przymierzać do "Stranger Things". Tylko mam do was takie jedno pytanie: czy na pewno dobrze myślę, że wszelkie bardziej "straszne" sceny w tym serialu to są straszne mniej więcej na takim samym poziomie jak sceny z dementorami w HP? Pytam, bo nie chciałabym się niemiło zaskoczyć :).

Avatar użytkownika
 
Posty: 28666
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 24 sierpnia 2022, o 15:53

Moim zdaniem bardziej, hm, straszne pod względem krwistości i tkanek w przestrzeni - to trochę podchodzi pod gatunek gore :niepewny:
Bardziej Wiedźmin niż HP... Już mniej minimalnie krwawa jest Sabrina / Chilling Adventures of Sabrina.

Sama długo się zabierałam, bo to nie jest serial "do obiadu" dla mnie :lol:

Może obejrzyj i oceń może, jak Ci pasuje wizualnie nie tylko ze zwiastunów (jak pamiętam, nie obawiasz się mocno spoilerów, a i tak bez kontekstu... ;)
Top 10 Scariest Moments on Stranger Things
https://www.watchmojo.com/amp/video/id/45320
albo, brrrr... 10 brutalnych ŚMIERCI w STRANGER THINGS
https://www.youtube.com/watch?v=geJF5JuvcIo

PS Nie to, żeby, ale jesli szukasz czegoś na platformie na N, to Sandman jest bliżej HP niż ST :hyhy:
albo Ciemny Kryształ: Czas Buntu.
Ale rozumiem, że to już tak zaawansowana fantastyka, że niekoniecznie też dla Twojej mamy ;)
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

 
Posty: 1844
Dołączył(a): 26 grudnia 2017, o 15:13
Ulubiona autorka/autor: Jane Austen

Post przez mdusia123 » 24 sierpnia 2022, o 16:12

Fringilla napisał(a):Ale rozumiem, że to już tak zaawansowana fantastyka, że niekoniecznie też dla Twojej mamy ;)


No właśnie niekoniecznie. Nawet dla mnie samej, bo też w zasadzie nie jestem jakąś wielką fanką fantastyki i pokrewnych klimatów. Ale ciągle słyszę wszędzie tyle dobrych opinii na temat ST, że w końcu postanowiłam się skusić. Chociaż powiem szczerze, że nieco mnie zmartwiłaś tymi porównaniami do Wiedźmina i stwierdzeniem, że niektóre sceny podpadają wręcz pod gore. To może zadam nieco inne pytania: dużo jest w serialu takich scen? Często się trafiają? Długie są? Bo częstotliwość "w każdym odcinku coś" faktycznie może już być dla mnie (i dla mamy oczywiście) trudna do przejścia :).

Avatar użytkownika
 
Posty: 28666
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 24 sierpnia 2022, o 16:28

Im dalej tym częściej i bardziej... :niepewny: a końcowe odcinki każdego sezonu to jatka...
Ale może ten styl jakoś Ci podejdzie, tez nie chcę Cię odstraszyć (dla mnie bardziej obrzydliwe niż straszne - spokojnie oglądam o 2 w nocy, ale serio - nie przy jedzeniu ;)

A teraz zadam głupie pytanie, wstyd mi, ale serio się zgubiłam trochę: a tę nową Anię oglądałaś? :niepewny:
Sama się zaczęłam zastanawiać, co zamiast, i większość nie na N :P
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

 
Posty: 1844
Dołączył(a): 26 grudnia 2017, o 15:13
Ulubiona autorka/autor: Jane Austen

Post przez mdusia123 » 24 sierpnia 2022, o 17:14

Nie, niestety nie oglądałam. Ale może kiedyś :).

Avatar użytkownika
 
Posty: 28666
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 24 sierpnia 2022, o 17:27

Tam masz gwarancję braku scen krwawych :lol:
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Oglądamy!

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 1 gość