mdusia123 napisał(a):
Ja chyba lubię panią Hughes, Isobel, pannę Baxter i panią Patmore mniej więcej na równi. Za Daisy nie przepadam. A Violet traktuję neutralnie .
Dla mnie lubienie oznacza "znajduję interesującym"
A skoro mowa o pani Patmore: w pewnym odcinku stwierdziła, że nie potrafi pisać. Ale w milionie innych było widzowi pokazane, że czytać to już jak najbardziej umie. Możliwe to jest w ogóle, żeby umieć jedno bez drugiego ?
Tak. Och, mnóstwo dzieci (ja przykładowo) najpierw się nauczyło czytać
Czy Ty się uczyłaś od razu czytania z pisaniem? To obecnie dominująca metoda.
Oj, zadałaś pytanie poważne, a jest na tyle późno, że sobie pozwolę na strumień świadomości
Czytania można się nauczyć przy odrobinie pomocy kogoś, kto sam umie / słuchając, jak ktoś czyta, zapamiętując i potem rozpoznając zapamiętany tekst
Zwykle łączymy powtarzające się obrazy czyli słowa/znaki z powtarzającymi się zapamiętanymi słowami/dzwiękami (ok, w europejskiej kulturze) - a w przypadku osób z talentem wybitnym do "czytania" - samodzielnie, rozszyfrowując konteksty (np. ilustracje towarzyszące), wzory (rytm powtarzających się słów), posiadając dobrą pamięć do dłuższych wypowiedzi, etc. (ten zestaw rozwiniętych talentów mają zwykle też badacze starożytnych języków, które potrzebują dopiero odcyfrowania: tu fragment, tam fragment... o, całkiem niedawno wreszcie po 100 latach od odkrycia konkretnych tekstów rozszyfrowano język Elamu, kraju z okolic i czasu Sumeru/Babilonu/Egiptu starożytnego
Swoją drogą ta umiejętność ludzka powiązania obrazu z dźwiękiem tez jest badana w ramach semiotyki - fajna dziedzina
Czytanie i pisanie, w odróżnieniu od zapamiętywania (z analizą!) dłuższych wypowiedzi jest...hm... inaczej naturalne dla naszego mózgu.
Co do Patmore i jej umiejętności:
Nauka czytania jest procesem szybszym wymagającym jedynie samego czytanego tekstu, więc nawet w przypadku dzieci (i dorosłych!) mocniej obciążonych innymi obowiązkami łatwiej znaleźć czas.
Do pisania potrzebne są po pierwsze materiały (a kiedyś zdobycie nie było takie proste, chociaż uczyć się można nawet kreśląc na ziemi
Po drugie jak każdy skill wymaga praktykowania, więc nawet jesli kiedyś się poznało np. podstawy, to dalszy tryb i styl zycia nie wymagał ich wykorzystywania, więc mogły ulec zatarciu - w odróżnieniu od czytania, umiejętności częściej wykorzystywanej w XIX wieku.
W ogóle nauczenie się czytania jest prostsze także dlatego, ponieważ alfabet drukowany i "alfabet pisany" to dwie różne rzeczy - mamy litery "drukowane" (wielkie litery używane w druku) i "pisane" wyglądające cąłkiem inaczej
Czyli kalkowanie drukowanych słów tez nie zagwarantuje umiejętności pisania (aczkolwiek tak wyuczone "pismo" jest spokojnie do odcyfrowania przez osoby umiejące czytać).
I dochodzą jeszcze różne wariacje neurologiczne - np. nie każdemu pasują powszechnie przyjęte sposoby uczenia pisania, dochodzi dysgrafia...
Czyli to kwestia czasu i energii: w pokoleniu Patmore, a to czasy dopiero wprowadzania powszechnego nauczania, mogła ona albo nigdy nie trafić na dłużej do szkoły i ogarnąć tylko czytanie, w tym również może rodzina (zwykle matka/babka/siostra - w mojej rodzinie zwykle resztę rodzeństwa uczyły starsze dzieci lub matka przy tegoż braku, a czasem dziadek) - sama umiała tylko czytać i tylko tego zdołała nauczyć, albo nie mieć możliwości ćwiczenia, a na koniec - brak potrzeby w dalszej karierze, zanik...
Na początku XX wieku dbano już, aby każdy potrafił się podpisać, wcześniej stawiano wszak X obok
Podsumowując: pisanie jest wtórne, to dopiero proces edukacji wprowadził równoległość (a nie zawsze tak było i jest).
EDIT zapomniałabym: pisanie po angielsku jest trudniejsze dla osoby mówiącej po angielsku od urodzenia niż pisanie po polsku dla osoby od urodzenia mówiącej po polsku... zresztą dziś mamy homogeniczne jezyki, nie to, co dziesiątki gwar za czasów Pani Patmore.
Takie uroki...