Teraz jest 23 listopada 2024, o 23:15

Tajemnicza perła - Mary Balogh (Kawka)

Alfabetyczny spis recenzji ROMANSÓW HISTORYCZNYCH
Avatar użytkownika
 
Posty: 21062
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Rzeszów/Drammen
Ulubiona autorka/autor: Proctor, Spencer, Spindler i wiele innych

Tajemnicza perła - Mary Balogh (Kawka)

Post przez Kawka » 8 lipca 2022, o 10:59

Mary Balogh "Tajemnicza perła"

Książę Ridgeway – okaleczony fizycznie i psychicznie w bitwie pod Waterloo, wiedzie smutne życie. Żona, którą kochał przed laty, nienawidzi go, za czyny, których nie popełnił. Samotny i przygnębiony, ulega pewnego wieczoru pokusie i wynajmuje stojącą pod teatrem kurtyzanę, która wygląda na wyjątkowo zagubioną. Po pośpiesznym stosunku okazuje się, że dziewczyna była dziewicą. Targany wyrzutami sumienia Ridgeway postanawia jej pomóc. Poleca swemu sekretarzowi zatrudnienie początkującej kurtyzany w charakterze guwernantki dla swej małej córeczki. Dla zdesperowanej Fleur to szansa na wyjście z nędzy i ucieczka przed okrutnym kuzynem, który chce ją zmusić do małżeństwa, oraz przed odpowiedzialnością za zamordowanie jego pomagiera. Bojąc się szubienicy, Fleur przyjmuje posadę i wyjeżdża do posiadłości księcia, aby zaszyć się na prowincji i uniknąć kary.

To jedna ze starszych powieści Balogh, nie wchodząca w skład żadnej serii, co uważam za zaletę. Nie ma rzeszy krewniaków i przyjaciół, którzy plączą się w kolejnych książkach, to po prostu odrębna i całkowicie zakończona historia.

Jak na regencyjny romans w stylu Balogh i twórczość tej konkretnej autorki, dość dużo jest dramatu, mroczności i burzliwych emocji, co również pozytywnie mnie zaskoczyło, bo dzięki temu książka nabrała trochę rumieńców i nie jest typowym, spokojnym, niemal sennym, salonowym romansem.

Bohaterowie tej książki są bardzo ludzcy - pełni wad ale mają też zalety. Zwłaszcza książę, choć dumny, moralny, honorowy i kierujący się zasadami, ulega słabości, nie ma się jednak do niego o to żalu, po poznaniu jego przeszłości. Z kolei Fleur to dziewczyna twardo stąpająca po ziemi, która korzysta ze wszystkich szans, jakie dostaje od życia. Nie ma w nich naiwności, czy niepotrzebnych złudzeń ale też nie są zgorzkniali, choć los obojga nie oszczędzał. Ich romans nie obfituje w wiele ognia, bardziej wszystko rozgrywa się na poziomie emocji. W tej powieści są tylko dwie sceny erotyczne, przy czym jedna na samym początku, która daje początek całej akcji. Nie brakuje jednak napięcia emocjonalnego pomiędzy tą dwójką. Wciąż towarzyszy im pewien tragizm, a na ich drodze pojawiają się przeszkody, z pozoru nie do pokonania.

Działania i motywacje bohaterki chwilami doprowadzają do rozpaczy – czasem ona zachowuje się nielogicznie i po prostu nie myśli. Mimo to, da się ją lubić. Jednak to książę kradnie serce czytelnika i jego historia bardziej przekonuje.

Z jednej strony fabuła jest typowa dla książek Balogh – niewiele się dzieje, nie ma epickich przygód i zaskoczeń, klimat jest spokojny i trochę senny ale też książka nie nudzi. Autorka skupia się głównie na opisie przeżyć bohaterów, ich wewnętrznych rozterkach i wyborach.

Całość jest dobra. Książkę przeczytałam bardzo szybko i choć oczekiwałam może odrobinę więcej dramatyzmu po tej historii, to jednak podobała mi się. Nie jest to może najlepsza książka autorstwa Balogh ale z pewnością jedna z bardziej udanych. Moja ocena to 8/10. Mogę polecić z czystym sumieniem.
http://www.radiocentrum.pl

"...Gary (...) niedawno zerwał ze swoją dziewczyną z powodu niezgodności charakterów (charakter nie pozwolił jej zgodzić się na to, by Gary sypiał z jej najlepszą przyjaciółką)". Neil Gaiman "Nigdziebądź".

Avatar użytkownika
 
Posty: 28668
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 19 lipca 2022, o 20:16

Kawka napisał(a):Działania i motywacje bohaterki chwilami doprowadzają do rozpaczy – czasem ona zachowuje się nielogicznie i po prostu nie myśli. Mimo to, da się ją lubić. Jednak to książę kradnie serce czytelnika i jego historia bardziej przekonuje.

Konkrety poproszę ^_^
Ciekawa jestem, o które aspekty chodzi :D
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 21062
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Rzeszów/Drammen
Ulubiona autorka/autor: Proctor, Spencer, Spindler i wiele innych

Post przez Kawka » 19 lipca 2022, o 20:59

Trudno będzie o konkrety, bo jak wiadomo powszechnie mam kurzą pamięć. Teraz już nie pamiętam dokładnie o co mi chodziło ale musiała mnie solidnie irytować, skoro to napisałam.
http://www.radiocentrum.pl

"...Gary (...) niedawno zerwał ze swoją dziewczyną z powodu niezgodności charakterów (charakter nie pozwolił jej zgodzić się na to, by Gary sypiał z jej najlepszą przyjaciółką)". Neil Gaiman "Nigdziebądź".

Avatar użytkownika
 
Posty: 28668
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 19 lipca 2022, o 22:03

Zwykle, jak pamiętam, irytuje czytelniczki żona bohatera ;)
Mam wrażenie, że po latach działania bohaterki z powodów zmian kulturowych stały się niejasne - nieprzypadkowo bardzo rzadko motyw "kobiety upadłej" się pojawia w romansach i nie tylko (gdy chodzi o główną postać ;)
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 5914
Dołączył(a): 18 listopada 2015, o 18:19
Ulubiona autorka/autor: Nie mam, czytam to co mi się spodoba;)

Post przez giovanna » 19 lipca 2022, o 22:18

Jej wysokość była okropna, rozpieszczona hipokrytka, taka typowa lalunia z wyższych sfer ;)

Avatar użytkownika
 
Posty: 28668
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 20 lipca 2022, o 00:30

Kiedyś, za czasów Prusa, się mawiało "produkt wyższych sfer" :lol:
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 21062
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Rzeszów/Drammen
Ulubiona autorka/autor: Proctor, Spencer, Spindler i wiele innych

Post przez Kawka » 20 lipca 2022, o 10:06

Żona była faktycznie irytująca.

Co do bohaterek ogólnie, najbardziej irytujące są te, które postępują według zasady: na złość mamie odmrożę sobie uszy. Taka bohaterka będzie robić głupoty i utrudniać sobie i innym życie, tylko po to, żeby udowodnić swoją niezależność i postawić na swoim. Z tego co pamiętam taka bohaterka była u Laurens "Wszystko o miłości". Wszyscy tłumaczyli cierpliwie, że robi głupio i żeby posłuchała mądrych rad, bo chcą dla niej dobrze, a ta i tak po swojemu robiła na przekór i sobie tym kłopotów przysparzała. Jedna z najbardziej wkurzających bohaterek romansu. :mur:
http://www.radiocentrum.pl

"...Gary (...) niedawno zerwał ze swoją dziewczyną z powodu niezgodności charakterów (charakter nie pozwolił jej zgodzić się na to, by Gary sypiał z jej najlepszą przyjaciółką)". Neil Gaiman "Nigdziebądź".

Avatar użytkownika
 
Posty: 28668
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 20 lipca 2022, o 22:54

Mam wrażenie, że pytałam juz w Motywach, których nie znoszę, ale:
skąd pomysły na takie bohaterki?
Kurcze, spotkacie takie kobiety / dziewczyny w realu? :hyhy Jak często i czy w tak ekstremalnych formatach?
Bo ja mam z tym typem problem przede wszystkim taki, że, no, nie znam w realu...
To raczej taki stereotyp medialny czasem się pojawiający w dyskusjach, "wyobrażenie o kobietach".
zbyt często mam wrażenie, że bohaterki ogólnie w literaturze za często są jak drag queen: to nie kobiety ale wyobrażenia i indywidualne percepcje, jak kobiecość "powinna" funkcjonować...
Jak z ideałem modelki, której idealne ciało to to kobiety z zespołem niewrażliwości na androgeny... totalna mniejszość w ogólnej populacji, ale jakoś tak "atrakcyjna" :lol:
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 31295
Dołączył(a): 8 listopada 2012, o 22:17
Ulubiona autorka/autor: Różnie to bywa

Post przez Księżycowa Kawa » 25 lipca 2022, o 21:08

Bohaterki Balogh bywają uparte, czasem trochę za bardzo, lecz jeszcze bez tej przesady i zwykle temu towarzyszą pewne okoliczności.
Nie ma dobrych książek dla głupca, możliwe, że nie ma złych dla człowieka rozumu.
Denis Diderot


"If you want it enough, you can always get a second chance." MM
*
“I might be accused of social maladjustment,” said Daniel. “But not a psychopath. Please. Give me some credit.” MM
*
Zamienię sen na czytanie.

Avatar użytkownika
 
Posty: 21062
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Rzeszów/Drammen
Ulubiona autorka/autor: Proctor, Spencer, Spindler i wiele innych

Post przez Kawka » 26 lipca 2022, o 13:51

Jak tak teraz o tym myślę, to chyba wolę męskie postacie u Balogh, bo jej bohaterki mnie denerwują często.
http://www.radiocentrum.pl

"...Gary (...) niedawno zerwał ze swoją dziewczyną z powodu niezgodności charakterów (charakter nie pozwolił jej zgodzić się na to, by Gary sypiał z jej najlepszą przyjaciółką)". Neil Gaiman "Nigdziebądź".

Avatar użytkownika
 
Posty: 28668
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 26 lipca 2022, o 21:07

Hm, mam teorię.

Z bohaterkami czytelniczki, często nieświadomie, utożsamiają się - lub czują potrzebę utożsamiania - bardziej niż z męskimi bohaterami.
Stąd inny rodzaj dystansu do zachowań prezentowanych: nie ma tu "boys will be boys".
Bohaterów się obserwuje i docenia w literaturze, a bohaterki śledzi i osądza. Jak w życiu ;)

Plus: zachowania kobiet z powodu obostrzeń społecznych, kulturowych i prawnych, muszą być o wiele subtelniejsze w swym buncie...
I dlatego Jane Austen cieszy się taką estymą, ponieważ jej dyskusja z realiami / bunt w efekcie faktycznie miała formę bardzo... wyrafinowaną, subtelną, dającą się "znieść" przez czytelników i czytelniczki - nie musieli się odżegnywać, że "nie pochwalamy rewolucji a la Mary Wollstonecraft" ;)

Dla mnie właśnie Balogh, mniej lub bardziej zamierzenie, nieźle pod tym względem pokazuje ciche bunty bohaterek - te "niezrozumiałe", "głupie" etc. zachowania będące wyrazem niezgody, na koniec najbardziej raniące i krzywdzące je same (socjalizacja do stawiania cudzej wygody nad własne cierpienie).

Kojarzycie to "popadanie w chorobę" wśród kobiet z jednej strony w literaturze XIX wieku, a zamykanie "buntowniczek" w psychiatrykach z drugiej? (dotąd chętnie się złe samopoczucie i pogarszający stan zdrowia bez określonych przyczyn definiuje albo jako hipochondrię albo ogólna słabość charakteru/autodestruktywne zachowania).

Na koniec: wymagania wobec kobiet mocno się zmieniają i podlegają ostrzejszej ocenie - co "wypadało" bohaterkom sprzed 40 lat, 20 lat później już nie...
Nawiązując choćby do Putney, którą recenzowałaś, Kawko: jak a) zmieniła się ocena postępowania bohaterki, która wróciła do męża-kiedyś-przemocowca i b) autorka pozwoliła bohaterowi nie mierzyć się ze społeczną oceną jego zachowań w imię - szczerze - zachowania dobrego imienia bohaterki i ogólnego dobrego samopoczucia wszystkich oprócz niej.
W momencie wydania powieści większość czytelniczek to akceptowało, chociaż głosy veto były mocne i słyszalne, a 20 lat później nastąpiło mocne odwrócenie proporcji.

PS W przypadku "czy bohaterka zachowuje się głupio" jednym z lepszych tytułów Balogh jest The Ungrateful Governess, gdzie ocena męskich krewnych stoi w sprzeczności z oceną żeńskich krewnych... Albo The Wood Nymph, gdzie wszyscy jednoznacznie oceniają zachowanie bohaterki jako głupie, bezsensowne, a na domiar wszystkiego - okrutne wobec bohatera.
A miała dziewczyna mega wazne powody plus... no... ale to bez spoilerowania :P
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 31295
Dołączył(a): 8 listopada 2012, o 22:17
Ulubiona autorka/autor: Różnie to bywa

Post przez Księżycowa Kawa » 27 lipca 2022, o 20:40

I jeszcze bywa, że bohater (w historyku) narzeka, że kobiety tylko się rozglądają za mężem, że nic ich więcej nie interesuje, a jak już wyjdzie poza te ramy, to też źle.
Nie ma dobrych książek dla głupca, możliwe, że nie ma złych dla człowieka rozumu.
Denis Diderot


"If you want it enough, you can always get a second chance." MM
*
“I might be accused of social maladjustment,” said Daniel. “But not a psychopath. Please. Give me some credit.” MM
*
Zamienię sen na czytanie.

Avatar użytkownika
 
Posty: 28668
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 27 lipca 2022, o 21:06

Ogólnie zawsze jest źle w sumie... :lol:

Ja naprawde się nie dziwię zjawisku fascynacją queerowymi opowieściami, bo ile można się męczyć z przezroczystą traumą w heteroromansach :lol:
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 31295
Dołączył(a): 8 listopada 2012, o 22:17
Ulubiona autorka/autor: Różnie to bywa

Post przez Księżycowa Kawa » 27 lipca 2022, o 21:22

No właśnie.
Przydałoby się kiedyś zerknąć, aby mieć porównanie.
Nie ma dobrych książek dla głupca, możliwe, że nie ma złych dla człowieka rozumu.
Denis Diderot


"If you want it enough, you can always get a second chance." MM
*
“I might be accused of social maladjustment,” said Daniel. “But not a psychopath. Please. Give me some credit.” MM
*
Zamienię sen na czytanie.

Avatar użytkownika
 
Posty: 28668
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 27 lipca 2022, o 21:58

Ale to tez nie tak oczywiście, że pierwszy lepszy ;)

Jednak mocno do myslenia daje ten brak transparentnej nierównowagi między płciami - choćby podstawowe założenie "zachowanie X w danej sytuacji nie może być lustrzanym odbiciem Y" tu znika.
Pisząc wprost: jeśli "puszcza się" jedna strona relacji, to tak samo robi to druga tak samo zostanie oceniona ;)
Brak równowagi w relacji ma inne źródła (jasne, tez związane z "gender", ale jednak na innych zasadach).

Co ciekawe, męscy bohaterowie - też ci tworzeni jak najbardziej przez męskich i queerowych autorów/autorki a nie cis-hetero autorki - są zwykle o wiele mniej stereotypowi jeśli chodzi o okazywanie emocji i komunikowanie potrzeby bliskości.

Odpada często cała sfera "budowanie relacji w oparciu o poszukiwanie obowiązkowej partnerki do rozmnażania" (no bądźmy szczere: na tym się przykładowo opiera słynny monolog Darcy'ego czyli pierwsze oświadczyny: toksyczne zagranie w założeniu sprowadzające do parteru kobietę - "jesteś beznadziejna i ciesz się, że w ogóle ktoś się tobą zainteresował" - kluczowe w patriarchacie :P
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 31295
Dołączył(a): 8 listopada 2012, o 22:17
Ulubiona autorka/autor: Różnie to bywa

Post przez Księżycowa Kawa » 28 lipca 2022, o 20:36

Jak na razie przede mną długa droga.
Owszem, ale potem Darcy nieco się wyrobił.
Nie ma dobrych książek dla głupca, możliwe, że nie ma złych dla człowieka rozumu.
Denis Diderot


"If you want it enough, you can always get a second chance." MM
*
“I might be accused of social maladjustment,” said Daniel. “But not a psychopath. Please. Give me some credit.” MM
*
Zamienię sen na czytanie.

Avatar użytkownika
 
Posty: 28668
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 28 lipca 2022, o 21:23

Jasne, cały myk w fabule polega na tym, że się wyrobił. I stąd Austen jest wciąż aktywnie czytana :D

Dla mnie wiele romansów się nie sprawdza jako romanse, ponieważ jest tam realizacja programu "Pan Darcy" w 50% jedynie: bohater zachowuje się jak buc (pomijając, czy bucem jest czy nie faktycznie ;) ale 'ratuje bohaterkę".
I tu się kończy fabuła - reszta emocjonalnej roboty jest wykonywana przez bohaterkę, bo podobno "czyny nie słowa" :P
A u Austen wazny był mega element z poprawką w wykonaniu Darcy'ego czyli Przemowa 2.0 ;)
Bez niej można bohaterowi, cóż, wybaczyć bucowatość, ale szalenie trudno jest pójść dalej w relacji.

W naszej kulturze wiele osób nazywa to zjawisko "kobiety się rozbestwiły i za wiele wymagają" ;)
Maczystowskie "przepraszać i tłumaczyć się nie będę" ^_^

I to właśnie mamy w Punkcie zapalnym.
I z czym pogrywa udanie szczególnie jak na ówczesne czasy Loretta Chase w recenzowanych niedawno przez Kawkę Królu łotrów lub Balogh znów w Złodzieju marzeń.

Ps Rany, i dlatego tak wielka niechęcią darzę cykl RockChick :lol:
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 31295
Dołączył(a): 8 listopada 2012, o 22:17
Ulubiona autorka/autor: Różnie to bywa

Post przez Księżycowa Kawa » 29 lipca 2022, o 23:11

To się zgadza i często się zdarza, aczkolwiek Donovan też w końcu się wyrobił; zmienił się. I zwykle dlatego nie mam problemu z bohaterami Balogh.
Nie ma dobrych książek dla głupca, możliwe, że nie ma złych dla człowieka rozumu.
Denis Diderot


"If you want it enough, you can always get a second chance." MM
*
“I might be accused of social maladjustment,” said Daniel. “But not a psychopath. Please. Give me some credit.” MM
*
Zamienię sen na czytanie.

Avatar użytkownika
 
Posty: 28668
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 30 lipca 2022, o 00:17

Donovan też w końcu się wyrobił; zmienił się.

Tak ale nie ;)
Tam są całe pokłady problemów z podejściem do sytuacji, a w szczególności bohaterki...

Po pierwsze: nie ma żadnych dowodów, że Donovan faktycznie się zmienił.
Albo inaczej: poczekamy, zobaczymy :]
Ja się pewnie powtórzę: dopóki nie ma transparentności co do powodów konfliktu... czyli dopóki to sam bohater ukrywa powody rozstania, to mamy problem. Nawet jeśli na pierwszy rzut oka robi to na życzenie bohaterki.
Tak, to jest pewnie wchodzenie w sferę intymną bohaterów - ludzie mają prawo do niedzielenia się swoimi historiami - ale w realiach romansowych to po prostu się nie sprawdza. HEA nie ma na horyzoncie :]

Po drugie:
To całe
Może rozumiesz, dlaczego on się tak zachowywał, ale przyjmujesz to tylko umysłem - powiedziała Julia. - A przebaczenie to coś więcej niż zrozumienie i coś więcej niż puszczenie w niepamięć. Prawdziwe przebaczenie rodzi się w sercu. Warto, żebyś przebaczyła Patrickowi nie tylko ze względu na niego, ale również dla twojego dobra. To uwolni twoje serce.

Cała rozmowa z matką to, no, horror...

Swoją drogą:
Łatwość, z jaką matka dochodzi do punktu "rozumiem i wybaczam" (mężowi, zięciowi), a zarazem jest wobec samej siebie krytyczna za za krótką jej zdaniem żałobę po mężu, daje do myślenia jak dla mnie.
Choćby w opisie własnych problemów z relacją z mężem wskazuje jedynie na swoje działania, energię i chęci co do "ratowania" związku.
A zarazem na koniec wszystko trzeba i tak obrócić na "wspólnotę zasług" (np. okazuje się choćby, że to zasługa zmarłego męża jednak, że emocjonalnie aktualnie po jego śmierci matka jest tak zrównoważona, itd.).
Klasyczna asymetryczna praca emocjonalna.
hmmm

Po trzecie: Putney zastosowała zabieg iście szatański :hyhy: cały potencjalny mrok w relacji przeniosła... na bohaterkę.
To ona "jest w stanie realnie zabić" (i ta myśl niejako wyzwala ją z lęku przed mężem... powody są... skomplikowane i nie do końca przerobione...i tu leży słabość opowieści... kurcze, a by mozna wiele wyciagnąć :P
Więc na koniec... jest ok.

Patrick objął swoją rozpromienioną żonę.
- Muszę jeszcze powiedzieć, że jestem szczęściarzem. Nie mogłem uwierzyć, że Kate chciała za mnie wyjść. - Spojrzał jej głęboko w oczy, a spojrzenie było tak intymne jak pocałunek. - Ale to, że zechciała wyjść za mnie po raz drugi, to po prostu cud.
- Patrick, jak zwykle, siebie nie docenia. Ja też muszę coś powiedzieć. Wszyscy ci mili ludzie, którzy zarzucali mi, że nie wiem, co tracę, mieli rację.

:evillaugh:

Tam są naprawdę takie koncepty, że... brrr...

Na marginesie: książka się też zestarzała pod jednym względem - Kościół nie pozwala już gejom na święcenia zakonne :lol: (przez łzy).
To jest mocno symboliczne: opowieść oparta na mocnej wierze, że bohater/instytucja chcą dobrze, i wystarczy, że się "dostosujemy, przebaczymy, będziemy wyrozumiali"...
No i proszę, Kościół po paru dosłownie latach od wydania książki robi myk i brat bohaterki już by do zakonu wstąpić raczej nie mógł ^_^
Obawiam się, że z Donovanem by było podobnie... ;)

Finał jest... symboliczny :evillaugh:
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 31295
Dołączył(a): 8 listopada 2012, o 22:17
Ulubiona autorka/autor: Różnie to bywa

Post przez Księżycowa Kawa » 3 sierpnia 2022, o 22:02

I jak zwykle wychodzi, że mogłoby być lepiej.
Nie ma dobrych książek dla głupca, możliwe, że nie ma złych dla człowieka rozumu.
Denis Diderot


"If you want it enough, you can always get a second chance." MM
*
“I might be accused of social maladjustment,” said Daniel. “But not a psychopath. Please. Give me some credit.” MM
*
Zamienię sen na czytanie.

Avatar użytkownika
 
Posty: 28668
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 3 sierpnia 2022, o 22:13

To jest po prostu fajny romans do dyskusji w kontekście roku wydania - 2000 ;)

On. ma. 22. Lata.
:hyhy:
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin


Powrót do Recenzje romansów historycznych

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 1 gość