Mary Balogh "Złodziej marzeń"
W dniu swych 21 urodzin panna Kasandra Havelock, hrabina Worthing uzyskuje pełną niezależność. To najlepszy dzień w życiu dziewczyny, która czuła się dotąd przytłoczona przez nadopiekuńczą rodzinę, traktującą ją jak małe dziecko. Tuż przed rozpoczęciem urodzinowego balu zjawia się tajemniczy nieproszony gość, przystojny młody człowiek, który utrzymuje, że był serdecznym przyjacielem jej zmarłego ojca. Ufna Kasandra ochoczo udziela mu gościny. Nie zdaje sobie sprawy, że Nigel Wetherby, wicehrabia Wroxley, to tak naprawdę największy wróg ojca, który obmyślił i właśnie w wprowadza w czyn okrutną zemstę za krzywdy, których doznał przed laty.
Nareszcie, po długich poszukiwaniach, udało mi się trafić na książkę Balogh, która klimatem i dramatyzmem dorównuje "Echom wspomnień", czyli mojej ulubionej powieści tej autorki. Jest w niej coś, co nazywam dramatyzmem w stylu meksykańskiej telenoweli, czyli duże nagromadzenie bardzo skrajnych emocji. Książka balansuje na granicy przesady ale jednak w jakiś sposób jest przez to satysfakcjonująca.
To krótka historia, wszystko zmieściło się na zaledwie 231 stronach. Mimo tak niewielkiej objętościowo książki, bardzo dużo się w niej dzieje, głównie w sferze emocji. Nie brak jednak ciekawych zdarzeń i dobrych wątków pobocznych. Powieść wciąga praktycznie od samego początku i trzyma w zaciekawieniu do końca. Trochę naiwna i łatwowierna bohaterka to lekki minus. Niby ogarnięta i trzeźwo myśląca, a daje się omotać i uwieść mężczyźnie, którego zna kilka dni i tak naprawdę nic o nim nie wiedząc, godzi się za niego wyjść w pośpiechu, który powinien dać do myślenia każdej pannie. Jest to jednak romans historyczny, fikcja literacka, a nie rzeczywistość i bez tego nie byłoby reszty tej pasjonującej opowieści. Jeśli przymknąć oko na tę niedorzeczność, to reszta jest bardzo dobra.
Podobają mi się bohaterowie, zarówno główna para, jak i postacie poboczne. Kasandra to miła dziewczyna, która pragnie niezależności i nie jest głupiutką gąską, mimo naiwności. Patience słodka i niewinna, Will, mimo że z wyglądu potwór, to skrywa złote serce i duszę romantyka. Na dodatek piekielna rodzinka Kasandry, która wtyka ciągle nos w nie swoje sprawy pod pretekstem troski o dziewczynę. Nawet wkurzający z początku Robin daje się w końcu polubić. Jednak bezsprzecznie najlepszą postacią jest Nigel. Mroczny, zraniony, pełen wątpliwości i rozterek, a równocześnie twardy jak skała i zimny. Przeprowadza plan z precyzją i bezwzględnością, manipuluje ludźmi, wykorzystuje ich, a jednak nie jest zły. Nie chce świadomie robić krzywdy niewinnym. Takie postacie lubię – targane sprzecznymi emocjami, pełne wad, którym się nie kibicuje z powodu tego, co robią, ale równocześnie się ich rozumie, a potem przechodzą wewnętrzną przemianę.
Wzajemne tarcie między bohaterami, przy równoczesnej prawie namacalnej chemii sprawiają, że tę książkę czyta się jednym tchem. Wciąż między nimi iskrzy. Pierwsza połowa trochę gorsza, bo zachowanie bohaterki jest nielogiczne i za szybko się to wszystko dzieje ale w drugiej robi się naprawdę pasjonująco i gęsto od emocji. A jest ich dużo i są skrajne ale to tylko dodaje smaku tej powieści. Właśnie przez ten dramatyzm, książka przypomina mi "Echa wspomnień". Większość twórczości Balogh to spokojniejsze historie, takie lżejsze romanse regencyjne ale ja chyba wolę Balogh w wydaniu dramatycznym, gdzie jest dużo skrajnych emocji. Wprawdzie fabuła trochę naciągnięta i mało realistyczna ale za to czyta się to świetnie, jeśli się mocno przymnie oko na głupotki.
Książka obfituje w moje ulubione motywy jak trauma i zemsta po latach na swoim oprawcy. Wszystko to napisane jest porządnie. Zwroty akcji nie są bardzo odkrywcze, jednak w kilku miejscach dałam się zaskoczyć i to jest plus. Tempo akcji, rozłożenie akcentów dramatycznych, styl, sceny erotyczne – wszystko jest na miejscu i w odpowiedniej ilości.
Jest to pierwsza książka od bardzo dawna, którą przeczytałam na raz. Nie jest wprawnie długa ale mimo to, 231 stron w jeden dzień to dla mnie wyczyn, a to oznacza, że mi się bardzo podobała. Dałam się porwać i przenieść do świata wykreowanego przez autorkę, dlatego daję 9/10. Może byłaby maksymalna ocena, gdyby jednak nie te drobne niedociągnięcia. Niemniej, polecam i dopisuję do swojej listy książek, do których warto wrócić.