Romantyczne – ale nie tylko – opowieści filmowe, serialowe i teatralne Od filmów kostiumowych po azjatyckie dramy Na co czekamy, co polecamy, co odradzamy...
ja się dzisiaj na Thora z córami wybieram...zobaczymy,czy mi sie będzie podobać,bo trailery fajne nawet....
________________***________________
Gotowałam się w środku i musiałam sięgnąć po wszystkie rezerwy opanowania,by utrzymać nerwy na wodzy.Uda mi się.Po prostu muszę być obojętna.Zen.Żadnego walenia po twarzy.Walenie po twarzy nie jest zen.
Napisz koniecznie, tez ide właśnie acz z duszą na ramieniu po ostatnich ...
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące — Ursula K. Le Guin
Sama się trochę obawiam. Strange'a spieprzyli po całości
________________***________________
Gotowałam się w środku i musiałam sięgnąć po wszystkie rezerwy opanowania,by utrzymać nerwy na wodzy.Uda mi się.Po prostu muszę być obojętna.Zen.Żadnego walenia po twarzy.Walenie po twarzy nie jest zen.
No jako film MCU to tak, chociaż ja się dłuższymi momentami bawiłam dobrze, ale "mimo" a nie "ponieważ". Ale to temat na dłuższą rozprawkę, połączoną z "filmowo aktualna faza MCU ma problemy..."
Na plus: nie trzeba mieć podobno zaliczonych seriali z D+ tym razem, aby załapać fabułę...
Ps i zawsze i wszędzie: jesli nie Strange to koniecznie Wszystko wszędzie naraz
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące — Ursula K. Le Guin
jestem już po Thorze i powiem ci że nawet nie było źle.Bardziej komediowo jest to potraktowane,nawet bym powiedziała że chwilami ociera się o parodię.Jednak jest świetna obsada,super muzyka,dość widowiskowe sceny walki,trochę humoru sytuacyjnego i słownego.Świetne są kozy,które Thor otrzymał jako dar,nawet są używane jako zaprzęg,zgodnie z germańską mitologią.Bogobójca przypomina trochę za bardzo Voldemorta niż kogokolwiek innego,za to Zeus przedstawiony jest jako typowa parodia.Mimo wszystko fajnie się bawiłam na seansie.Nie znam komiksów,ale podobał mi się pomysł na film.
________________***________________
Gotowałam się w środku i musiałam sięgnąć po wszystkie rezerwy opanowania,by utrzymać nerwy na wodzy.Uda mi się.Po prostu muszę być obojętna.Zen.Żadnego walenia po twarzy.Walenie po twarzy nie jest zen.
Na tego Thora się przymierzam, mimo że fanką Marvela nie jestem, ale przymierzam się platformowo. Na tę chwilę czekam na nowego Pająka. Ma wpaść jakoś na dniach na Disney chyba.
'Never flinch. Never fear. And never, ever forget'.
Uf, byłam, opiszę, tylko muszę się pozbierać po weekendzie (zaczęło się od koncertu w piątek). Coldplay to takie właśnie MCU... Miałam jak ewa z kombi i spółką: się działo przynajmniej w obu przypadkach...
Ewo - a Ty lub/i Twoje córki macie nadrobione seriale na Disney+? Jestem ciekawa, jak wyżej, czy można je pominąć przy Thorze, bo mnie się wydaje, że tak, spokojnie ich znajomość potrzebna nie jest (a była bardzo przy Doktorze, a i przy Pająku wysoce wskazana...).
PS Za to na pewno zrobię sobie powtórkę, a do ostatnich średnio powtórkowo mnie ciągnęło... obejrzałam tylko Eternals ponownie, bardziej, aby parę scen załapać, bo miałam wrażenie, że mi coś umknęło. Chociaż wizualnie też oka nie raniło. Do SpiderMana i Doktora się nie spieszę.
A, i na marginesie zareklamuję ponownie MsMarvel - jest strasznie fajna i totalnie jakby... broni się jako serial oddzielny od całego MCU i tym razem totalnie dla "młodego odbiorcy" - bardzo sympatyczne.
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące — Ursula K. Le Guin
Thor: Miłość i Grom to silne 4/5. Jak na razie najlepsza produkcja długometrażowa w fazie 4. MCU, tuż przed Shang-Chi (różnice minimalne) i nie tyle ma wady co... takie nie-do-końca-wiem-czy-to-wada-czy-zaleta.
Na początek: Odniosłam dziwne wrażenie, że to duchowy spadkobierca Przygód Barona Munchausena Terry'ego Gilliama (konieczna klasyka, 6/5 bo:
jest mega autorskim filmem - maksymalnie czuć styl reżysera aż do przesady chwilami (Sam Raimi w Doktorze to był subtelniakiem totalnym) w całym upodobaniu do pokręconych absurdalnych, poetycznych wizji i... no, chwilami ciężką ręką kładzionych jednak jak dla mnie - pierwsza połowa filmu to w sumie Waititi w roli głównej
koncept cały narracji czyli opowiada Korg (i naszej wiary jako widzów w "prawdziwość" opowieści, i zabawa w "opowieść w opowieści" czyli choćby [i]Przygody Thora[/b], w których naszego bohatera gra brat Chrisa Hemswortha, Luke )
sam stylu Taiki, speca od horror-jak-życie-codzienne (vide nie tyle Co robimy w ukryciu co Jojo Rabbit) bardzo nastrojem przypomina wesoło-gorzkie koncepcje Gilliama (choćby Gorr opowiadający grupce dzieciaków bajkę..., no i lądowanie na Shadowrealm
och, zakończenie...
A że jestem mega fanką Przygód, to wiele wybaczę a że jeszcze nie ma Gilliamowej mizoginii i więcej ogólnie pozytywności jest, to na totalny plus. I powtórkę sobie zrobię za chwilę
Pomarudzić mogę na:
no, właśnie, za dużo Taiki w Taice, reżysera w filmie... rany, czasami miałam ochotę powiedzieć, żeby się Korg zamknął i nie przeszkadzał chwyty znane i trochę, hm, opatrzone, ale to tylko w przypadku fanów prawdopodobnie, więc jeśli nie nastąpiło ostatnio przeładowanie dziełami Waititi, to chyba fajnie się ogląda.
ciut za mało Walkirii, ale też: może zostaje "na później", nie ma sensu zamęczyć przedwcześnie postaci
zbyt napakowany Thor, czyli Hemsworth... to juz mój prywatny bój z tym typem męskiej urody. A był w 1. części serio ok jeszcze, mimo za ostrego odwodnienia... (i w ogóle taki jakiś... gładki był... jak i Portman...)
nie do końca wykorzystani Strażnicy... ale jak wyżej z Walkirią...
Jane... (znaczy: wiadomo, czy to się musiało tak skończyć...)
Plusy
Toothgnasher i Toothgrinder czyli Kozy
to, że to romans i twórca/twórcy się nie wstydzą oraz próbują pokazać sensownie relacje Jane-Thor
Christian Bale jako Gorr - pozytywne zaskoczenie i, ewo, i tak mamy szczęście, bo koleś był w komiksie totalnie Voldemortowaty, Bale'owi zostawiono nos przynajmniej
fajne potraktowanie Thora w Multiwersum (czyli Jane to Thor, nie Lady Thor, nie Thor-Ona, nie alternatywa osoba/wcielenie, po prostu Thor jako zawód
dobrze poprowadzony żart na całą fabułę czyli Mjolnir vs Stormbreaker
Jane bo Natalie Portman ewidentnie szanuje postać i opowiesć
to, że jest to indywidualna opowieść (standalone, można oglądać bez bliższej znajomości ostatnich część... ładnie się komponuje ogólnie w całej serii Thor ale tez znajomość samej serii wystarczy, ba, dzięki Korgowi dostajemy też pełen recap
zwykle nie jestem fanką, ale córeczka Hemswortha jako "siostrzenica" bardzo fajna
bezczelne zgarnięcie z Nowej Zelandii i Australii chyba kogo się dało Russel Crowe, Sam Neill, brat Luke... no i styl/estetyka z Antypodów (i to tych aborygeńskich aspektów), np. "latający statek" to nie drakkar... plus mnóstwo ukłonów w stronę ichniejszego kina (Waititi wie, jak to się robi... mnie ujął za serce wykorzystaniem przedwojennych polskich utworów w Co robimy w ukryciu)
no dobra, zakończenie... zgodne z tytułem i jak dla mnie wreszcie coś innego (widoczne chyba dopiero na drugi rzut oka) w MCU; dotąd tylko w Czarnej Panterze końcówka filozoficznie mi się podobała (T'Chala mówiący wprost swym przodkom, że popełnili mega błąd i nie tędy droga, odwracający się na pięcie i tyle)
ekhm, Zeus... Crow niby taki zabawny i parodystyczny, ale w post-napisach... ua... aż się boję i widzę potencjał
bałam się, że się scenariusz rozjedzie, ale na koniec wszystko zostało bezbłędnie zgrane
Warto zobaczyć w kinie
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące — Ursula K. Le Guin
zgadzam się z tobą.Było fajnie.Ze starszą córka mamy niemal wszystkie seriale nadrobione,młodsza tak bardziej po łebkach oglądała.Niby nie mega fanka,ale do kina zawsze chętna.Starsza za to ogląda i czyta wszystko od Marvela,zreszta to ona mnie wciągnęła w oglądanie.Do dzis zreszta mamy nieco odmienne zdania na temat postępowania różnych bohaterów i mamy innych ulubieńców,co nie przeszkadza nam ani w dyskusjach okołotematowych ani w przekonywaniu drugiej strony do swojego zdania...
________________***________________
Gotowałam się w środku i musiałam sięgnąć po wszystkie rezerwy opanowania,by utrzymać nerwy na wodzy.Uda mi się.Po prostu muszę być obojętna.Zen.Żadnego walenia po twarzy.Walenie po twarzy nie jest zen.
To ja tylko przy okazji poproszę o wrażenia, jak się Ms Marvel Wam podobała, dziś finałowy odcinek serii obejrzałam do kolacji, bo sa wciąż rzeczy, które oglądam na bieżąco, o ile się tylko da
PS na tym polega myk, że są odmienne wrażenia i można twórczo się spierać, inaczej gdzie zabawa Ja pewnie będę należała do pokolenia "ani TeamCaptainAmerica, ani #TeamIronMan, ale od zawsze #TeamThor
Czekaj, a to nie Twoja Starsza była namiętną fanką Tolkiena swego czasu? Bo nie-do-końca-adaptacja-vel-ekranizacja się zbliża i ja mega czekam, przyznaję...
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące — Ursula K. Le Guin
tak to ona.Jak na razie fascynacja Tolkienem jej nie przechodzi,ponownie wybiera się na nocny maraton Władcy,a nową wersje też pewnie obejrzy.W sumie ja pewnie też,choćby dlaporównania,bo różne cuda wianki o niej słyszałam,a jakoś tak mi trochę przeszkadza różnorodność rasowa w obsadzie,niezgodna z Tolkienowskim opisem.Oczywiście przez moje dzieci zostałam z tego powodu nazwana rasistką,ale cóż... Team Thor -też należę,no i Team Captain America,Aśka Team Iron Man. MsMarvel jeszcze nie oglądałam,córa chyba już tak,ale mamy obejrzeć razem po moim powrocie z urlopu,dopiero wtedy będę mogła podyskutować na ten temat
________________***________________
Gotowałam się w środku i musiałam sięgnąć po wszystkie rezerwy opanowania,by utrzymać nerwy na wodzy.Uda mi się.Po prostu muszę być obojętna.Zen.Żadnego walenia po twarzy.Walenie po twarzy nie jest zen.
Na marginesie i zawsze: oryginalni pierwsi mieszkańcy Brytanii byli mocno ciemnoskórzy, i to nie w typie śródziemnomorskim, plus jest genetyczna prosta linia między nimi a dzisiejszymi bladymi jak śnieg typowymi lokalnymi Anglikami To Tolkien byłby dziś nie na bieżąco, a znając jego zamiłowanie do historii i archeologii, pewnie by to uwzględnił
A na poważnie: to fantastyka Na koniec chodzi o to, kto komu opowiada (czyli jak powstają i migrują legendy i mity).
Co mi przypomina a propos różnorodności na ekranie: ekranizację Koła Casu Roberta Jordana widziałaś może?
PS Hm, Twoje dzieci już się wychowały w innych warunkach - tu na plus: możność podróżowania i spotykania się z rożnymi ludźmi - więc pewnie mają rację co do naszego mocno transparentnego typowego dla jednolicie praktycznie "białego" społeczeństwa/pokolenia. One już wylądowały w innym towarzystwie, a my jesteśmy z pokolenia "okularników" - porównawczo za naszego dzieciństwa może już nie wypadało się już naśmiewać, ale wciąż uważano za kogoś gorszego, o czym można było mówić głośno, nawet jesli ze współczuciem, i do przedstawiania w kulturze nie wybierano / ukrywano odruchy u nas pozostały...
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące — Ursula K. Le Guin
zdaję sobie z tego sprawe,ale jestem fanką dokładnych ekranizacji,zgodnych z wizja autora książki,niekoniecznie identyczny z punktem widzenia reżysera... Kół czasu jeszcze nie widziałam,ja w ogóle jestem w tyle jesli chodzi o ekranizacje i ogólnie filmy.Nieraz obiecywałam sobie,że obejrzę ekranizacje danej książki,ale zawsze się boje porównań,więc wole odwlekać w czasie aż zatra mi sie w pamięci szcegóły książek,żeby dopiero obejrzeć ekranizację
________________***________________
Gotowałam się w środku i musiałam sięgnąć po wszystkie rezerwy opanowania,by utrzymać nerwy na wodzy.Uda mi się.Po prostu muszę być obojętna.Zen.Żadnego walenia po twarzy.Walenie po twarzy nie jest zen.
To na przyszłość: Koło... to jest interesujące dzieło filmowe, któremu - moim zdaniem - warto dać szanse, bo się rozkręca dopiero w połowie (a będzie kolejny sezon) Na fali bombastycznych ekranizacji/adaptacji własnie Diuny, okolic Silmarilliona, czy Fundacji...
Tak, jest tego aż za dużo naraz... znaczy: nikt nie zmusza do oglądania na bieżąco, ale zarazem... jest ryzyko, że nie damy rady wszystkiego skonsumować w tempie oczekiwanym przez producentów i misie dojdą do wniosku, ze w ogóle się nie opłaca... idiotyzm
PS W przypadku Tolkiena wizje i koncepty ewoluowały, więc to też jest dobry przykład na: czy wybieramy wierność tekstowi w oderwaniu od autora czy właśnie wierność duchowi autorskiemu To jak z adaptacją Ogniem i mieczem: z perspektywy może nie jest aż tak widoczne, ale mega się starano, aby zbalansować obraz Ukraińców z tekstu (podszyty mocno Sienkiewiczowskim rasizmem - Sienkiewicz w odróżnieniu od Tolkiena był zdecydowanym rasistą, ale też byli z innych pokoleń).
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące — Ursula K. Le Guin
Z okazji imienin byłam wczoraj na Thorze, film był zabawny, ani chwili nie nudził, super efekty, dobrze dobrana muzyka, ale najlepszy z całego filmu był Christian Bale rewelacja. No i oczywiści golutki Chris Hemsworth
Nie jestem statystycznym Polakiem, lubię czytać książki
Furda weekend z Perwazjami, Downton Abbey, Mr Malcolm’s List czy Paryż pani Harris. To jest tydzień, ba, miesiąc, ba, pewnie rok Prey - to jest film, który Trzeba Obejrzeć*
* no ok, jeśli się ceni fantastykę historyczną z horrorem w tle, Predatora, mocno krwawe kino akcji i psich aktorów bezbłędnych I ogólnie świetna realizacja, od aktorów (nawet koleś grający Predatora pod toną wszystkiego, z CGI włącznie, był super) po scenarzystę zaskakująco.
Dlaczego w tym temacie? Bo kto wpadł na głupi pomysł, aby ten doskonały prequel Predatora nie poszedł w kinach... To się ogląda na dużym ekranie, przepięknie, zdjęcia są cudowne, muzyka bardzo sensowna, cudownie prosta historia, nieżenujące dialogi, to... najładniejszy film tego roku... i to jeszcze ja bym spokojnie polecała jako edukacyjny dla młodzieży...
No i wszyscy kochamy Coco...
PS Znów zwiastun lekko kłamie co do atmosfery Uwaga: to wciąż thriller krwawy. Ale wreszcie - przemoc i krew mają sens w tej opowieści. I ogólnie udowadnia, ze horror nie potrzebuje ciemności.
Stawiam na równi z Nope w tym roku (który pewnie jest filmem... trudniejszym
PS A w ogóle to jest na Hulu i można sobie włączyć ścieżkę dialogową oryginalną, czyli w języku Komanczów, i to w wykonaniu samych aktorów a nie dubbingowaną... oprócz Francuzów, którzy wciąż mówią po francusku
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące — Ursula K. Le Guin
No, jeśli ktoś ceniący gatunek się jeszcze waha, to tu bezczelna reklama: Lochy i Smoki... dobrywieczór...
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące — Ursula K. Le Guin
Jako, że mamy tutaj kilka ewidentnych fanek MCU (i w ogóle szeroko pojętego Marvela), pozwolę sobie nieśmiało zadać pytanie, czy któraś z was miała już okazję obejrzeć trzecią część Strażników Galaktyki? Bo po dzisiejszym seansie mam ogromną ochotę na porządnie rozbudowaną dyskusję na temat tego filmu, a tak się jakoś niezbyt fartownie składa, że nie za bardzo mam z kim taką dyskusję przeprowadzić .
To jest chyba pierwszy film MCU, którego nie obejrzę... nie jestem pewna, ale wiele na to wskazuje. Po prostu elementy fabuły by nie dobiły - dobrze, że problem poruszany - z tego, co zrozumiałam z dyskusji etyczny aspekt jest prawidłowo pokazany - więc mega się cieszę, ale ja za stara jestem i za dużo widziałam, aby to jeszcze znieść w fantastyce tego typu... (niech zarazem jak najwięcej osób obejrzy). (ledwo zwiastun dałam radę obejrzeć)
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące — Ursula K. Le Guin
Jasne, absolutnie rozumiem twój punkt widzenia. Czy myślisz, że, mimo wszystko, mogłabyś ze mną pogadać o tym uniwersum tak bardziej na poziomie ogólnym ?
Jasne, aczkolwiek spoilery proponuje wciąż oznaczać (ja nie mam nic przeciwko spoilerowaniu też Strażników vol 3 (aczkolwiek nie obiecam bardzo regularnie odpowiadać, raczej z doskoku i z przerwami, jak zwykle
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące — Ursula K. Le Guin
No jak na moje zdecydowanie tak. Mimo wszystko. Ale chyba jednak wolę już zostać tutaj, skoro tutaj zagaiłam .
Spoiler:
Po pierwsze muszę zaznaczyć, że bardzo cieszę się, że tym razem to właśnie Rocket był głównym bohaterem opowieści, a nie Peter. Przede wszystkim dlatego, że jest to mój absolutnie ulubiony członek tej ekipy. Peter jest całkiem ok, ale jednak gdyby to on wiódł prym w ostatnim filmie z tej serii, najprawdopodobniej mielibyśmy na ekranie o wiele więcej nudnawego miauczenia za Gamorą. W ostatecznym rozrachunku jest go troszkę, ale ze względu na krytyczny stan Rocketa po pewnej walce (oraz wynikającą z tegoż krytycznego stanu presję czasu) nasz Star-Lord w żadnym wypadku nie może sobie pozwolić na zbyt długotrwałe rozpamiętywanie tego, jaka to ta "jego" Gamora była super, a jak ta "nowa" mu nie pasuje. I facet absolutnie to rozumie. Ratowanie kumpla w żadnym wypadku nie wychodzi tutaj "przypadkiem" i obok podnoszenia się po zerwaniu czy też prób odzyskania dziewczyny. Quill praktyczie wprost mówi "Walić to, mam w tym momencie na głowie o wiele ważniejsze sprawy, niż lamentowanie, że laska mnie nie chce". I to autentycznie w tym filmie widać, to nie jest tylko czcze gadanie, że właśnie niby ratujemy kumpla, ale jednak przez cały czas myślimy raczej o tym, że ktoś obrzucił nasze uczucia. Peter przez 99,8% czasu widzi przed sobą tylko jedną sprawę: ratowanie przyjaciela. No i może jeszcze zemszczenie się na Wielkim Ewolucjoniście za to, że ten tak potwornie skrzywdził Rocketa. Na serio, poza dosłownie kilkoma króciutkimi dialogami gość mówi wyłącznie o tym. Bardzo podobała mi się pewna scena, w której drużyna leci do głównej siedziby OrgoCorps (to ta korporacja, która "stworzyła" Rocketa), a Drax najpierw mówi, że rozwalą wszystkich, potem, że chociaż kilka osób, a ostatecznie dochodzi do "jednego, smutnego gościa, którego nikt nie kocha", a Peter każe mu się zamknąć, bo to brzmi mega smutno, a z powodu tej sytuacji z Rocketem jemu już i tak wystarczająco chce się płakać. I w wersji oryginalnej ten tekst brzmi niemal żartobliwie. W wersji z dubbingiem natomiast mamy idealnie uchwycony dramatyzm tej sytuacji.