Teraz jest 22 listopada 2024, o 06:59

Mary Balogh

Avatar użytkownika
 
Posty: 21223
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15

Post przez Agrest » 14 kwietnia 2009, o 19:21

Ja też lubię bohaterów Balogh, którzy niekoniecznie są wcieleniem ideału "Regency rake", a są za to prostu zwyczajni i całkiem sympatyczni - a takch jest u niej wielu. Na palcach jednej ręki mogę policzyć facetów Balogh, którzy mi nie przypadli do gustu (hm, bohaterowie The First Snowdrop - za ogólną beznadziejność, The Wood Nymph - zbyt ponury, no i jeszcze może The Double Wager, ale to ogólnie dla mnie nieudana książka, bez polotu). Gerald do nich nie należy, lubię go, ale nie da się ukryć, że odstaje od całej reszty. Było mi go bardzo żal i cieszę się, że dostał swój happy end:) I nigdy Balogh takiego manewru nie powtórzyła.



Fringillo, a jak lubisz takich nietypowych bohaterów, to czytałaś może "Simple Jess" Pameli Morsi?Obrazek



(A ja to bym chciała, żeby ktoś w ogóle pisał w Polsce lekką literaturę historyczną, ale zaczynam tracić nadzieję. Myślę, że w naszej historii idealnie na romanse nadaje się dwudziestolecie międzywojenne - mnóstwo rozrywek, trochę hedonizmu w stylu regencyjnym, duże zróżnicowanie społeczne... No idealne warunki;))



A co do Balogh jeszcze, to mam nadzieję, że historia Cona będzie ciekawa - on sam wydaje się interesującą postacią, a jego książka jeszcze nie jest napisana, więc liczę na to, że Balogh jakoś się otrząśnie i spłodzi coś fajnego.

Avatar użytkownika
 
Posty: 28666
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 15 kwietnia 2009, o 03:31

hm, ja niektórych jej bohaterów lubię, innych doceniam;) a jeszcze inni są po prostu intrygująco dla mnie interesujący lub beznadziejni Obrazek

Lord Carew 's Bride lubię, chociaż przyznam, że doceniłam za kolejnym podejściem dopiero...

balogh ma dosyć szeroką gamę - od nierozgarnietych (drugoplanowy Fredie jest u mnie na pierwszym miejscu) przez prawdziwych zimnych drani po w porządku facetów i "tajemniczych, chłodnych brunetów/blondynów" Obrazek

lubię TFS, chociaż nie wzruszają mnie personalnie bohaterowie - ponadto fabuła bardzo mi przypomina opowiadania "The Anniversary" i "The Wassail Bowl" o ile dobrze pamiętam...

TDW faktycznie trochę umyka...

co mi przypomina: lubię An Unlikely Duchess - bardzo lekka komedia drogi z kolejną uroczą parką - ta książka też przypomina mi, że nie tylko bohaterowie są ok - także bohaterki najczęściej cenię Obrazek

kolejny tytuł wart przeczytania moim zdaniem to A Certain Magic - za melodramat bez przesadyzmu (skrzyżowanie przesad fabularnych z sadyzmem autora).

ok, ja tak mogę bez końca Obrazek



co do Cona - ja mam nadzieję, że wszystkie częsci razem stworzą w miarę spójną i pełną opowieść...



i przyznaję się: Simple Jess nie czytałam... czy warto zdecydowanie sięgnąć? Obrazek dawno w ogóle cokolwiek morsi czytałam... hm...



co do romansów historycznych polskich: ja wciąż mam nadzieję...

Avatar użytkownika
 
Posty: 31458
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez pinksss » 15 kwietnia 2009, o 10:47

ja od razu bo byłam w gwałtownej potrzebie bohatera ze skazą Obrazek

eh, Balogh to jednak instytucja... Obrazek



XX-lecie mówicie? może i odrobina hedonizmu ale patriotyzm w pełnym rozkwicie- zaraz widzę amanta piłsudczyka ... Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 21223
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15

Post przez Agrest » 15 kwietnia 2009, o 11:14

Spoko, ja też mogę bez końca:D



No, bohaterowi drugoplanowi mogą być nierozgarnięci - pamiętam, że bardzo bawił mnie 's Bride lubię jak najbardziej, tylko w gruncie rzeczy ciężko mi uwierzyć w tą wielką miłość Samanthy:( Podobnie jak później trudno mi uwierzyć w to, że Francis o Samancie zapomniał i pokochał Corę. Bardziej te związki mi przypominają bardzo głębokoką przyjaźń niż romantyczną miłość... Ale może dziecinna jestem:)



Nie mam zielonego pojęcia, czy warto Simple Jess przeczytaćObrazek Sama nie znam, czytałam tylko jedną książkę Morsi, ale akurat wiem o czym SJ jest, no i byłam ciekawa, czy i taki bohater (dość chyba nietypowy) też przypadł Ci do gustu:)



Pinks, a jaka epoka jest wolna od patriotycznych naleciałości?Obrazek W dwudziestoleciu oprócz piłsudczyków masz jeszcze kina i aktoreczki, kabarety i szansonistki, Fogga i jego fiołki, wielką modę na tenisa, super stroje, rozbawioną Warszawę... No nic tylko pisać romanse:) Chętnie bym pociągnęła temat taki hipotetyczny (o czym byśmy chciały czytać, jakiej epoce, jakich miejscach), ale w jakim to wątku by pasowało?

Avatar użytkownika
 
Posty: 31458
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez pinksss » 15 kwietnia 2009, o 13:57

akademie ku czci obronności ... Obrazek

ale w sumie racja, mnie tylko kino zepsuło widoki Obrazek



<span style="font-style: italic">Wiecie, ja Lord Carew 's Bride lubię jak najbardziej, tylko w gruncie rzeczy ciężko mi uwierzyć w tą wielką miłość Samanthy:( Podobnie jak później trudno mi uwierzyć w to, że Francis o Samancie zapomniał i pokochał Corę. Bardziej te związki mi przypominają bardzo głęboką przyjaźń niż romantyczną miłość...</span> i to mi się cholera najbardziej podobało, bo nie ma to jak dobra podstawa związku Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 21223
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15

Post przez Agrest » 15 kwietnia 2009, o 14:02

Podstawa, tak! Absolutnie się zgadzam. Ale co dalej? Z tych dwóch sytuacji i tak wolę tą z Lord Carew ', albo cośObrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 31458
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez pinksss » 15 kwietnia 2009, o 15:31

obejrzałam sobie to i owo (Stanisław Janicki ruleszzz) i nadal mi psuje widoki Dymsza i kumple Obrazek ale jakby miało być dobrze napisane .... Obrazek

mógłby być i piłsudczyk Obrazek





<span style="font-style: italic">The Famous Heroine</span> to sobie odpuściłam bo nie miałam potrzeby oglądania przymusowych happy endów Obrazek czasem powinien zostać niedokończony wątek ... zresztą papuzi Francis jakiś taki niepoważny był i powinien zostać ... Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 21223
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15

Post przez Agrest » 15 kwietnia 2009, o 16:05

O, no właśnie, Francis był papuzi:D Nie pasowali mi z Corą do siebie, no co ja poradzę. Miałam taką wizję, że ona to taka postawna baba, a on fircyk w różowym fraku:P



Jakbym miała czas na research, to sama bym spróbowała taki romans polski napisaćObrazek Ale nie mam - albo mam dobre wymówki po prostu:) Ale wiesz, a propos Dymszy itd, dla mnie to jest oczywiste, że przy takich książkach na pewne sprawy przymyka się oczy. W romansach regencyjnych nie myślę o tym, że kanony urody były inne, w średniowiecznych - że się nie myli:D I tak my, czytelnicy, zawsze (no, zazwyczaj...) podstawiamy pod bohaterów współczesne wzorce... Dlatego wyobrażając sobie bohatera romansu z dwudziestolecia, nie mam przed oczami Dymszy, ale jakiś współczesny ideał odziany w ówczesne łaszki i maniery:)

Czy czytałaś może "Wiek luksusu" Anny Godbersen? W Polsce wydał to Amber - niestety, bo to nie jest romans, tylko powieść dla młodzieży. W każdym razie przedstawiony jest tam Nowy Jork na przełomie 19 i 20 wieku, a przede wszystkim romanse i intrygi młodzieży z wyżyn społecznych:) O coś takiego mi chodzi - opis czasów nam juz obcych, kolorowych, trochę takich '... Według mnie polskie międzywojnie doskonale się do tego nadaje:)

Avatar użytkownika
 
Posty: 31458
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez pinksss » 15 kwietnia 2009, o 20:01

teoretycznie wiem i zgadzam się na wszystkie argumenta ale praktycznie to mnie chyba spaczyło oglądane od dzieciństwa W starym kinie Obrazek

poza tym te współczesne ideały ... Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 21223
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15

Post przez Agrest » 15 kwietnia 2009, o 20:58

Chodziły mi rzecz jasna ideały pod względem estetycznym. Chyba każdy coś dla siebie znajdzie:D



(A ja właśnie przedwczoraj skończyłam czytać Rumours, czyli drugą część The Luxe:), dlatego tak mi to porównianie przyszło do głowy)



To może wracając do Balogh:) Ostatnie opowiadanie (Spellbound) czytałyście?

Avatar użytkownika
 
Posty: 28666
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 16 kwietnia 2009, o 02:56

o polskim romansie mozna pogadać w "polskiej strefie" bo to temat zgrabnie szeroki Obrazek

Biblioteka/Romans+/Polska strefa



ja mam często problem z trzpiotowatymi bohaterkami, tym bardziej się mi serce raduje, jak spotkam jakiś przypadek do polubienia Obrazek



Balogh ma parę takich "romansów" w romansach, że bynajmniej wichura uczuć nie powala czytelnika... choćby wspomniana LCB, a także, sądzę, First comes marriage... w sumie można właśnie o pewną... rezygnację? kapitulację?... podejrzewać. ja w niewielkich i baloghowskich dawkach lubię - mam wrażenie, że to opowieść o parach, które gdzie indziej pojawiają się w wydaniu mocno starszym i z wieloletnim stażem - wreszcie widoczne dla postronnych są efekty faktyczne długotrwałego zgrywania się i uczenia okazywania uczuć - pary, które właśnie niegdyś mówiły "kochamy się" ale jakoś nikt im nie wierzył (ew.jednej ze stron)... lub podejrzewał własnie "tylko" o głęboką przyjaźń, zrozumienie...

dla mnie pewnym dowodem na to może się stać umiejętne pokazywanie pary bohaterów z pierwszej części cyklu o rodzeństwie Huxtable w częściach kolejnych gdzieś tam w tle...



The Famous Heroine i The Plummed Bonnet były dla mnie podobne pod tym względem... a potencjał był większy chyba...



czytałam Spellbound. podobałoby mi się chyba bardziej, gdyby miało jeszcze krótszą formę Obrazek ewentualnie miało bardziej rozbudowane wątki poboczne jak No room at the inn...

Avatar użytkownika
 
Posty: 21223
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15

Post przez Agrest » 16 kwietnia 2009, o 11:23

Trzpiotowate bohaterki to w większości przypadków romansowa zmora, brr.



Wiesz, co do wichury uczuć i LCB to dla mnie problem jest taki, że tam właśnie uczucia są, tylko wydają się być jednostronne i to właśnie jest dla czytelnika przykre. Bo nie dość, że Hartley taki biedaczek, to jeszcze musiał trafić na dziewczynę ogarniętą obsesją na punkcię kogoś innego:)



A Spellbound to takie oldskulowe opowiadanko. Ten chłód pomiędzy bohaterami:D W tym Balogh celuje zdecydowanie, w tworzeniu takiego dystansu między bohaterami, że nie wiadomo jak to możliwe, że dotrą do swojego happy endu.

Avatar użytkownika
 
Posty: 31458
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez pinksss » 16 kwietnia 2009, o 11:27

Obrazek ale co w tym złego? Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 21223
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15

Post przez Agrest » 16 kwietnia 2009, o 11:33

Pinks, dla mnie nic w tym złego, o ile będzie zachowana równowaga. Ale jeśli jedna osoba w związka kocha, a druga odnajduje w nim tylko głęboką przyjaźń, to ja nie chcę takiego romansu:)

Avatar użytkownika
 
Posty: 31458
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez pinksss » 16 kwietnia 2009, o 12:02

ale to zawsze miało się do dojrzewania/odkrycia nawet w przypadku biednego Harleya co to wcale mi się taki biedny nie wydawał Obrazek i to na długo zanim mordę kuzynowi skopał Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 21223
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15

Post przez Agrest » 16 kwietnia 2009, o 12:56

Nie no, oczywiście Hartley był biedaczkiem w taki sposób, jaki by to zrozumiało pewnie jego otoczenie. Ale z tego co pamiętam, nie liczył on na jakąś wielką miłość - on sam siebie akceptował, ale chyba nie oczekiwał, że ktoś taki jak Samantha to zrobi. To też jest jakiś rodzaj biedaczkowania:)



Myślę, że taki rodzaj fabuły po prostu nie jest dla wszystkich:) Niektórzy są bardziej odporni na takie subtelności, widać ja do nich należęObrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 31458
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez pinksss » 16 kwietnia 2009, o 13:39

możliwe gdyż romans to jednak skomplikowana materia Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 28666
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 16 kwietnia 2009, o 15:23

i jak fajnie, że przeczą wasze słowa znanemu hasło "to wszystko to na jedno kopyto" Obrazek



dla mnie Spellbound było ciut rozciągnięte, ale faktycznie to kwintesencja baloghowatości Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 31458
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez pinksss » 16 kwietnia 2009, o 15:28

nie wszystko ale ostatnio coraz więcej Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 28666
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 16 kwietnia 2009, o 15:42

obwód zamknięty Obrazek skoro wszystko na jedno kopyto to mozna pisac na jedno kopyto - przy takiej polityce niedługo palmer będzie wzorem egzotyki i odbiegania od sztampy na tle przykładów współcześnie debiutujących Obrazek ja to juz nie wiem: zmierzch Autora, zwycięstwo Produktu? to juz w każdej branży?



jak z ucinaniem ostatnich stron w harlequinach Obrazek było "kocham cię"? to resztę mozna wy...rzucić...

Avatar użytkownika
 
Posty: 31458
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez pinksss » 16 kwietnia 2009, o 15:45

Obrazek "cham cię" niech zostanie- cieszy Obrazek a Palmer to dla mnie zawsze była wzorem egzotyki Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 28666
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 16 kwietnia 2009, o 15:50

wiem, wiem, winnam była zostawić, ale jednak kontekst mogłoby zwazyć Obrazek



ps.dla zainteresowanych: w pierwotnej wersji było "cham cię" zamiast "kocham cię" - proszę się nie doszukiwać głębszych znaczeń tej małej pomyłki Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 21223
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15

Post przez Agrest » 16 kwietnia 2009, o 15:52

Cóż, nie pracując w wydawnictwach ciężko powiedzieć, czy dziś nikt nie pisze oryginalnie czy też wydawnictwa same wybierają takie książki jak z fabrycznej taśmy. Druga opcja jest o tyle wiarygodna, że to widać nawet po doświadczonych autorkach. Nie wiem, czy czytacie Lorraine Heath, ale jej pierwsze powieści były doskonałe, dla mnie takie Always to Remember jest emocjonalnie równe Balogh, a momentami nawet lepsze. Pisała książki ', choć macho-kowbojów tam nie uświadczycie:) A teraz... Regencje, przyzwoite, ale wyzute z tej dawnej siły.



Balogh jeszcze się broni według mnie, jeszcze nie spisuję jej na straty:) A nawet jeśli już nigdy nie napisze niczego w dawnym stylu, to i tak będę jej wdzięczna za tyle świetnych romansówObrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 31458
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez pinksss » 16 kwietnia 2009, o 15:54

Heath mi się parę obiło ale czy to znowu nie problem ze wszystko napisane w latach 80-tych, 90-tych będzie lepsze od tego co ostatnio... szczególnie jak się już nazwisko sobie zrobiło Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 21223
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15

Post przez Agrest » 16 kwietnia 2009, o 15:59

Tylko nie mylić z Sandrą Heath, bo taka chyba też jest:) Polecam wspomnianą książkę i trylogię teksańską, zwłaszcza pierwszą część - klasyka:) Jak lubicie Balogh, to i to wam się spodoba, bo choć inne czasy/miejsce, to wrażliwość podobna, tak zawsze mi się wydawało.



Ale co do lat 80-ych, to wydawało mi się, że akurat ta dekada nie należy do tych najbardziej szczytnych w historii romansów, wszyscy ci agresywni bohaterowie itd:) (Ja sama tak daleko nie sięgam w swoich lekturach, ale tak mi się obiło o uszy;))

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do B

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 1 gość