Absurdalność nie minie, bo... no, bo to japońska produkcja: twórcy zdają sobie sprawę, że samo założenie opowieści jest, ekhm, absurdalne (i za to cenię). I poszli w innym kierunku niż ekipa od CP (ci z kolei popularny wówczas motyw mocno popchnęli w stronę realizmu, z aktorką na czele - były mocne obawy, że jest "za męska" w zachowaniu i publika nie przełknie
A zarazem nie chcieli - i słusznie, z biegiem czasu - stosować zagrywek z oryginalnej mangi z lat 90. (były mocno... no... dziś jednak mogłyby być poczytane za homofobiczne i transfobiczne, nawet jeśli w dobrej wierze, a ponadto... no, doktor był... koszmarny... tu, wciąż totalny creep, ale porównując z pierwowzorem - spoko gość... tak, nie broni się po latach za dobrze
Znowu jdrama poszła w meta: trochę jest tu podśmiewanie się (ale sympatyczne) z fascynacji yaoi wśród młodych dziewcząt (stąd YAB uważam bardziej za duchowego kontynuatora Hana Kimi a nie TTBY).
Plus sporo odwołań do japońskiej kultury popularnej (scena, w której Sano tłumaczy ten specyficzny"dziewczyński slang" choćby).
Tajwańska wersja jest poważniejsza i bardziej skupiona na dialogach, a ponadto... no, dramatyczna jest, angst obecny w mocnej formie a nie cichym cierpieniu a la japonaise (ślady widać w TTBY).
W jdramie mamy slice of life pod absurdem: o naturze bliskości i przyjaźni (w przypadku obu chłopaków - to były czasy, gdy takie postacie jak Nakatsu to jednak rzadkość; różnica co do CF: mamy do czynienia z dzieciakami a nie dorosłymi!).
W sumie jeszcze parę rzeczy, ale bez spoilerowania, więc jak może skończysz