Teraz jest 25 listopada 2024, o 00:06

Ekranizacje filmowe i serialowe

Romantyczne – ale nie tylko – opowieści filmowe, serialowe i teatralne
Od filmów kostiumowych po azjatyckie dramy
Na co czekamy, co polecamy, co odradzamy...


Halloween przed ekranem: nasza klasyka
Avatar użytkownika
 
Posty: 59464
Dołączył(a): 8 stycznia 2012, o 17:55
Ulubiona autorka/autor: Ilona Andrews

Post przez •Sol• » 29 marca 2022, o 13:59

Ja już nawet nie liczę, żeby to miało sens w kontekście realiów historycznych, ale niech ma sens w ramach swojego uniwersum ;)
Skoro są aranżowane małżeństwa, a małżeństwo z miłości to egzotyka, to czemu każdemu się to małżeństwo pcha?
Druga rzecz. Czarnoskórych pięknie wyjaśnili i to ma sens w ramach serialowego fantasy. Ale inne "kolory" dla mnie już takiego sensu nie mają. Choć pewnie nie powinnam się czepiać.

Bo zgodzić się z Wami muszę - aktorka wie, co robi i jak. Wie, w czym gra i wie, jak zagrać. Chemia też iskrzy. Więc obsada im się naprawdę udała.
Choć Edwina mnie tak wpienia... Ale ona chyba tak ma robić ;)
Jedynie Lady D. - no nie. Jakoś nie gra mi ta postać.

No i!
W 1 sezonie pada stwierdzenie, że miłość nieheteronormatywna jest zakazana. Nie wolno, bo ciupa albo czapa.
A do czego prowadzą Eloise i Benedicta? :]
Rozumiem większe wyzwolenie, bo jednak dla wielu taka konserwa serialowa byłaby nudna. Bez kawałka cycka czy dupki. Okej. Ale niech nie zaprzeczają sobie ;)
'Never flinch. Never fear. And never, ever forget'.

'Nevernight' - Jay Kristoff

Avatar użytkownika
 
Posty: 2698
Dołączył(a): 19 kwietnia 2011, o 19:31
Ulubiona autorka/autor: .brak.

Post przez emily temple » 29 marca 2022, o 14:27

Queerbaiting. Ja jako queer osoba też dawanie reprezentacji lub gay code na siłę też jestem przeciwna.. W wypadku benka w pierwszym sezonie miało to sens (historia jego znajomego) i raczej w pan seksualności.. Eloisa.. Feministki czyli pewnie gay.. To kochany stereotyp..
Oni chcą być woke produc. Czy benedyk by dostał Stevena zamiast zośki. Chcemy ale jako 2nd couple bo poleca tak steropyt w tym se nie chce.. A po za tym to się im nie opłaca. Main gay couple

Ciekawa jestem kogo by dali jak by dali fran historię..czuję aktora koreańskich korzeniach ( my Machida as Micheal nadal mocno)
Obrazek

Perhaps I became a magic user so I can touch his heart

Avatar użytkownika
 
Posty: 28669
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 29 marca 2022, o 14:36

Jak pisałam wyżej: to uniwersum wymaga swojej własnej wiki :hyhy:


Ale inne "kolory" dla mnie już takiego sensu nie mają.

Bo? :niepewny:

Jedynie Lady D. - no nie. Jakoś nie gra mi ta postać.

To się wiążę z pytaniem
Skoro są aranżowane małżeństwa, a małżeństwo z miłości to egzotyka, to czemu każdemu się to małżeństwo pcha?

czyli z całym założeniem postaci a zarazem tego, co reprezentuje.
Jeśli wyłączysz dialog, Lady D jest bardzo dobra. Zaczyna zgrzytać, gdy dokładasz treść, ponieważ ma reprezentować - jak to zwykle Dojrzała Lady w fabule - tradycję, wiedzę, znajomość świata otaczającego, jego historii i zasad.
To, co mówi, nie klei się po prostu... i nie stwarza spójnej wizji. Podobnie jest w przypadku Violet, z tym że ona ma mniejszy autorytet, więc niejako "nie musi", ale też nie klei się u niej...
Chyba najlepiej wypada Mrs Sharma, bo... w końcu poszła wbrew zasadom tegoż świata, więc nie musi się zarazem trzymać jego (jakich?) zasad tak kurczowo - wie, z czym się wiąże naruszanie reguł i jej porady dla córek maja w efekcie najwięcej sensu (popartego doświadczeniem) i brzmią najbardziej przekonująco.

Rozumiem większe wyzwolenie, bo jednak dla wielu taka konserwa serialowa byłaby nudna. Bez kawałka cycka czy dupki.

No w tym sezonie to była prawie Austen (w wydaniu ekranizacyjnym ostatniej Emmy :hyhy: a nie bodice ripper :P

W 1 sezonie pada stwierdzenie, że miłość nieheteronormatywna jest zakazana. Nie wolno, bo ciupa albo czapa.
A do czego prowadzą Eloise i Benedicta? :]

Tu to ogólnie na razie czuję raczej queerbaiting (Benedict), więc nie mam zielonego pojęcia, w którą stronę to pójdzie.
Przy czym co do Eloisy to w ogóle nie wiem, w którym momencie...? :niepewny:

PS No ale jest mnóstwo sensownych opowieści queerowych osadzonych w realiach "ciupa lub czyta" i to z HEA ;)
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 59464
Dołączył(a): 8 stycznia 2012, o 17:55
Ulubiona autorka/autor: Ilona Andrews

Post przez •Sol• » 29 marca 2022, o 15:02

Fringilla napisał(a):Jak pisałam wyżej: to uniwersum wymaga swojej własnej wiki
obawiam się, że to uniwersum samo siebie nie ogarnia.

Fringilla napisał(a):Bo?
bo królowa jest czarna i to jej "ludzie" zostali przyjęci do socjety ;) no nie gra mi to, czuję dyskomfort. Tyle ;) Miałam "ale" do czarnoskórej socjety, ale to mi wytłumaczyli. Z resztą się pogodzić nie umiem.
Tak samo jak z romansami niehetero rodzeństwa. Zresztą nie tylko ja, nie pasuje mi to, uwiera, nie sprawia radości przy oglądaniu.
Po co się brać za ekranizację, gdy się chce tak mocno zmieniać?
Tu w ogóle temat do dyskusji szeroko - w Wiedźminie to przechodzi, bo to inny świat. Tu okej, przynajmniej dla mnie, choć też mam swoje widzimisia przy głównych, ale przy Bridgertonach... No kurde, nie.
Fringilla napisał(a):czyli z całym założeniem postaci a zarazem tego, co reprezentuje.
Jeśli wyłączysz dialog, Lady D jest bardzo dobra. Zaczyna zgrzytać, gdy dokładasz treść, ponieważ ma reprezentować - jak to zwykle Dojrzała Lady w fabule - tradycję, wiedzę, znajomość świata otaczającego, jego historii i zasad.
To, co mówi, nie klei się po prostu... i nie stwarza spójnej wizji. Podobnie jest w przypadku Violet, z tym że ona ma mniejszy autorytet, więc niejako "nie musi", ale też nie klei się u niej...
Chyba najlepiej wypada Mrs Sharma, bo... w końcu poszła wbrew zasadom tegoż świata, więc nie musi się zarazem trzymać jego (jakich?) zasad tak kurczowo - wie, z czym się wiąże naruszanie reguł i jej porady dla córek maja w efekcie najwięcej sensu (popartego doświadczeniem) i brzmią najbardziej przekonująco.

Mrs Sharma ma większe prawa z racji swoich doświadczeń i tego, że chce dla córki/córek jak najlepiej. Ona się wydała za osobę niższego stanu, niebiałą i w ogóle.

Lady D. w książce własnie to reprezentowała. I dla mnie to jest nie do przyjęcia, że ona tak mocno odstaje, jako przedstawicielka pokolenia naciskającego na to, co właściwe.
Królowa też wypada w tym kontekście tak sobie, choć jej można wybaczyć jako osobie, której to małżeństwo z miłości było udziałem.
Violet to w ogóle. Z jednej strony chce, żeby jej dzieci pochajtały się z miłości, a z drugiej nie robi totalnie nic, żeby Anthony'ego odwieść od pomysłu. Bo te jej parę zająknięć... Tego nie ma co liczyć. Ona miała wpływ na swoje dzieci, pokazała to w 1 odcinku, gdy ogłosiła, że Anthony chce się żenić.

Fringilla napisał(a):Przy czym co do Eloisy to w ogóle nie wiem, w którym momencie...?

Tu pięknie napisała Emily:
emily temple napisał(a):Eloisa.. Feministki czyli pewnie gay.. To kochany stereotyp..
pasuje do pewnego stereotypu wojującej o wolność kobiety. Oraz jej zachowanie wobec mężczyzn. Jakby ją brzydzili.

Fringilla napisał(a):No ale jest mnóstwo sensownych opowieści queerowych osadzonych w realiach "ciupa lub czyta" i to z HEA

To skoro jest ich tyle i mają sens w ramach swojej niszy większej lub mniejszej, to po kiego diabła pchać queer tam, gdzie wcale nie jest taki mile widziany? ;)
Drażni mnie to, że teraz wszędzie musi być ktoś nieheteronormatywny.
We współczesnych filmach jeszcze okej, choć też zgrzytam zębami, ale w takich serialach? Na dalszym planie okej, ale czemu główni, którzy mają konkretne cechy książkowe?
Czemu nie można tego zostawić w spokoju?
Zaraz będzie tak, że bycie hetero będzie czymś złym. Skoro są filmy, seriale, książki dla społeczności queer głównie lub wyłącznie o niej, to czemu nie może być filmów etc. bez przedstawicieli tej społeczności?
Nie lubię takich wątków, jak pewnie wielu. A pchane są wszędzie na siłę wręcz.

Nie zrozumiem tego i tu naprawdę równouprawnienie nie przemawia do mnie wcale ;) ekranizacja to ekranizacja.
'Never flinch. Never fear. And never, ever forget'.

'Nevernight' - Jay Kristoff

Avatar użytkownika
 
Posty: 28669
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 29 marca 2022, o 15:43

Tu jest, widzę, bardzo dużo zagadnień poruszonych :hyhy:
Ale ja może zadam na początek tylko jedno pytanie:
Drażni mnie to, że teraz wszędzie musi być ktoś nieheteronormatywny.

To ile jest osób queerowych w pierwszych 2 sezonach Bridgertonów? ^_^
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 59464
Dołączył(a): 8 stycznia 2012, o 17:55
Ulubiona autorka/autor: Ilona Andrews

Post przez •Sol• » 29 marca 2022, o 16:04

Na pewno kumpel Benedicta. No i sam Benedict jest szykowany pod to - wywiady z twórcami dokładnie na to wskazują - będzie zagłebianie jego seksualności. No i reakcje z 1 sezonu na "widoki".
Wprost nie jest powiedziane, ale pokazali nam to.
Eloise podejrzewam, że albo będzie, albo będzie miała epizod.
'Never flinch. Never fear. And never, ever forget'.

'Nevernight' - Jay Kristoff

Avatar użytkownika
 
Posty: 28669
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 29 marca 2022, o 16:12

Czyli: jedna.
Tak?
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 1269
Dołączył(a): 18 sierpnia 2016, o 13:10
Lokalizacja: Wrocław
Ulubiona autorka/autor: Julia Quinn, Mary Balogh, Lisa Kleypas

Post przez kahahaha » 30 marca 2022, o 09:32

Fringilla napisał(a):Ja wiem, że zanudzam tym postulatem, ale: proponuję nie trzymać się kurczowo konceptu, że cokolwiek w romansach historycznych "dobrze" oddaje "tamte" czasy :hyhy:
Bo w ten sposób jeszcze bonusowo nie uda nam się tego gatunku wybronić w mainstreamie :niepewny:
A zarazem...

Przy okazji Bridgertonów i długiej kariery Julii Quinn polecam jak zawsze:
Stephen Fry on the enduring appeal of Georgette Heyer
In the matter of period dramas it is a truth universally acknowledged that a period film or TV show tells you more about the period in which it is made than the period in which it is set.

https://www.theguardian.com/books/2021/ ... ette-heyer

Posunęłabym się dalej niż Fry.
Jako fanka teorii "romans należy do gatunku fantastyki"...
Ta szkoła imienia Georgette Heyer wiele ma na koniec wspólnego z... rany... szkołą Herberta, pisarza ze sfer stricte fantastyki: jego Diunę inspirowały nie tylko źródła ówczesne ale i opowieści choćby współczesnej sobie Lesley Blanch, która osobiście podróżowała po krainach, gdzie 100 lat wcześniej miała miejsce "święta wojna" prowadzona przez społeczności będące inspiracją dla konceptu Fremenów i całego legendarium świata Arakis.
Na marginesie: chodziło o Kaukaz i wojny mieszkańców z napierającym Imperium Rosyjskim... :]

I swego czasu, ale i dziś, nieprzypadkowo pojawiał się Herbert jako przeciwieństwo Tolkiena jako autorów inspirujących dwie odmienne podejścia do fantastyki: opowieść o światach, jakie mogłyby istnieć (Herbert), bo świat, który znamy, pokazuje różnorodność i możliwości, a świat, jaki byśmy chcieli, aby istniał (Tolkien), bo... świat, który znamy, pokazuje różnorodność i możliwości :hyhy:

Sądzę, że jako fanki romansów historycznych w momencie prób ekranizacji jesteśmy rozdarte między Julią Quinn a Georgette Heyer, tylko że nie zawsze zdajemy sobie sprawę, że Quinn koncepcyjnie bliżej do Tolkiena a Herbert pisał w duchu powieści Heyer :P

Przy ekranizacji: albo "wierność realiom", która z założenia już jest nieobecna u Quinn (!) podążającej ścieżką fantastyczną Tolkiena, albo wierność pierwowzorowi literackiemu, co na koniec jest paradoksalnie niemożliwe, bo minęło 20 lat i pierwowzór nie spełnia wbrew pozorom oczekiwań współczesnych odbiorców - Quinn to nie Heyer...
But there is another style of literary historical fiction whose project it is to research and reproduce the airs, modes and everyday details of a period with so much authenticity that you might almost be reading an author of that age. Georgette Heyer stands as first among equals in this approach. Give or take a few changes of typography and spelling, it is not beyond the bounds of possibility that an early nineteenth-century reader could pick up her book Venetia and consume it as if it were a creation of their time.


I nie, Quinn nigdy nie spełniała powyższych kryteriów, już Eloisa James próbowała, ale - ze względu na wymogi czytelniczek! - zmodyfikowała swoje podejście :D

Sądzę, że czytelniczki poszukujące wiernego odwzorowania opowieści Quinn znajdą w końcu inne medium tworzone na trochę innych zasadach, aby stworzyć zadowalający koncept.
Ale nie będzie to wysokobudżetowy serial "dla wszystkich" na popularnej platformie...
dziękuje za ten artykuł :padam: muszę sobie przypomnieć książki Heyer :P

Avatar użytkownika
 
Posty: 28669
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 30 marca 2022, o 22:57

Ja nie do końca czasami wiem, czy czytając jej romanse wpadam w tryb "tak, czytam romans" czy jednak "hm, czytam jednak powieść historyczną" ;)

I wciąż otwarta jest kwestia "czy romans da się dobrze zekranizować bez mocnej ingerencji"...

PS z konieczności moderatorskiej, kahahaha - proszę, ścinaj zawartość cytatu, szczególnie jak jest tak mamuci ;)
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 1269
Dołączył(a): 18 sierpnia 2016, o 13:10
Lokalizacja: Wrocław
Ulubiona autorka/autor: Julia Quinn, Mary Balogh, Lisa Kleypas

Post przez kahahaha » 31 marca 2022, o 14:17

Fringilla napisał(a):z konieczności moderatorskiej, kahahaha - proszę, ścinaj zawartość cytatu, szczególnie jak jest tak mamuci ;)
:angel: :padam:

Avatar użytkownika
 
Posty: 5914
Dołączył(a): 18 listopada 2015, o 18:19
Ulubiona autorka/autor: Nie mam, czytam to co mi się spodoba;)

Post przez giovanna » 31 marca 2022, o 22:08

Poczytałam wasze przemyślenia i nie wiem czy oglądać, bo jak wiecie mnie te netflixowe zmiany w porównaniu z książkami nie bardzo pasują

Avatar użytkownika
 
Posty: 28669
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 31 marca 2022, o 22:26

Ale przynajmniej wiesz, czego się spodziewać, i w sumie można przy odrobinie wysiłku skonsumować jako Nowe Dzieło :niepewny:

PS Och, a co mają pomysleć nowe czytelniczki, które kupują nowe wydania książkowe z okładkami z serialu, nie znają oryginału (serio, ten cykl ma ponad 15 lat :D mozna być fanka romansów, i to historycznych, i na niego nie trafić, szczególnie gdy jest się z młodszego pokolenia) a tam... samo białe towarzystwo i w ogóle... ;)
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 5914
Dołączył(a): 18 listopada 2015, o 18:19
Ulubiona autorka/autor: Nie mam, czytam to co mi się spodoba;)

Post przez giovanna » 31 marca 2022, o 22:53

Pewnie spróbuję, w sumie dobrze że poczytałam, może się nie wkurzę za mocno ;)

Avatar użytkownika
 
Posty: 28669
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 31 marca 2022, o 23:05

Ja jeszcze bardziej niż po 1. sezonie stwierdzam, ze to w sumie dobrze, że różnice są aż tak kolosalne - drobniejsze by faktycznie irytowały, "tak blisko" vel "tak niedokładnie". A tak... Bridgertons? I don't even know them! :hyhy:
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 2698
Dołączył(a): 19 kwietnia 2011, o 19:31
Ulubiona autorka/autor: .brak.

Post przez emily temple » 1 kwietnia 2022, o 23:04

Fringilla napisał(a):Ale przynajmniej wiesz, czego się spodziewać, i w sumie można przy odrobinie wysiłku skonsumować jako Nowe Dzieło :niepewny:

PS Och, a co mają pomysleć nowe czytelniczki, które kupują nowe wydania książkowe z okładkami z serialu, nie znają oryginału (serio, ten cykl ma ponad 15 lat :D mozna być fanka romansów, i to historycznych, i na niego nie trafić, szczególnie gdy jest się z młodszego pokolenia) a tam... samo białe towarzystwo i w ogóle... ;)



ja pamietam ten WTF na social mediach gdy oglosili ze aktor co grał Szymona nie wroci.(procz klasyczkego TO JEST RASIZM) "ale jak to kolejne cześć ksiazek nie sa skupione na Danka/Szymonie i serial tez :shit: " i szok ze romansowe cykle kazde kolejne maja inna pare as main :bezradny:

Ja sobie popatrzyłam na gify z tego , wiem jak daleko Edwina Antek "doszłi" i mi wystarczy.. Uroki Netlfixa malo kto juz o rodzince mowi :hyhy:
Obrazek

Perhaps I became a magic user so I can touch his heart

Avatar użytkownika
 
Posty: 5914
Dołączył(a): 18 listopada 2015, o 18:19
Ulubiona autorka/autor: Nie mam, czytam to co mi się spodoba;)

Post przez giovanna » 1 kwietnia 2022, o 23:27

Obejrzałam, bardzo mało z książki zostało, jak dla mnie za bardzo „rozwleczone” to wszystko, Edwina okropna, znowu mi brakuje pokazania że rodzina Bridgertonów bardzo się kocha i wspiera, brakuje mi „ciepłej” relacji Anthonyego z matką, wydaje mi się że w książce nie był taki oschły. Jak dla mnie feministyczny wątek Eloisy niepotrzebny, ciekawe do czego zmierza jeśli będą inne sezony. Tak na świeżo tyle, może potem mi się jeszcze coś przypomni.

Avatar użytkownika
 
Posty: 28669
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 1 kwietnia 2022, o 23:45

emily temple napisał(a): i szok ze romansowe cykle kazde kolejne maja inna pare as main :bezradny:

W 2. sezonie to było ciekawe: czy idzie to w stronę Gossip Girl, jak przewidywano ;) i wtedy oglądacze jak najbardziej mogą poczuć się rozczarowani, bo instynktownie rozpoznają zagrania ze znajomego gatunku.

Bo wtedy pewne rzeczy stają się bardziej logiczne: np to, o czym wspomina Giovanna choćby - pewna oschłość relacji rodzinnych...

Mamy zarazem rodzinę Sharma, która w sumie jest mega sympatyczna dopóki scenariusz ich nie dopadnie (biedna Edwina... poprawcie mnie, ale chyba nie była tak poobijana emocjonalnie na koniec w książkach... :niepewny: choćby scena przedślubna z całym rytuałem plus taniec rodzinny z Bridgertonami i pall mall stwarzały pozytywną atmosferę, ale potem... bum.
Tam jest tyle niespiętych wystarczająco fabularnych rozwiązań... Biedna Kate jakby musiała grać w dwóch różnych opowieściach.

Budowanie napięcia jak w GG na modłę mydlanych oper a la Dynastia z ambiwalentnymi mocno postaciami, gdzie ma dominować cierpienie bohaterów...
Dla mnie to dowód, że wciąż trzeba szukać rozwiązań, jak zrobić "romans historyczny" a nie "historyczną Dynastię".
Serio, robię sobie powtórkę właśnie tejże i... no... pasuje schemat jak nie wiem co - Featheringtonowie choćby, Królowa i jej wątek są ogólnie lepiej dopracowani - tylko bohaterowie w B. jakby nie na miejscu i nie do końca wiadomo, co z nim zrobić.

Ekhm, jako zjawisko serialowe to jest mega ciekawy przypadek do analiz :P
Choćby takie podejście, które Ma Sens w Teorii... (dlaczego trójkąt wyglądał jak wyglądał).
https://offcolour.org/2022/03/25/bridge ... esi-twist/

Giovanno - co rozumiesz przez "Edwina okropna"? :P
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 5914
Dołączył(a): 18 listopada 2015, o 18:19
Ulubiona autorka/autor: Nie mam, czytam to co mi się spodoba;)

Post przez giovanna » 2 kwietnia 2022, o 11:00

Egoistka zapatrzona w siebie, przynajmniej tak to odebrałam, miałam też wrażenie że nie kochała Anthonyego tylko to sobie wmówiła bo to przecież był wicehrabia. No i wkurzyła mnie mamusia Sharma jak kazała się Kate wynosić po niedoszłym ślubie. Tak jakby obie (Edwina i matka) oczu i mózgów nie miały i nie widziały jak się Anthony zachowuje, Edwina niedoświadczona, ale matka sama była kiedyś zakochana.

Avatar użytkownika
 
Posty: 28669
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 2 kwietnia 2022, o 11:06

Czyli przez okno wylatuje 3/4 serii i konstrukcji postaci - te zachowania byly dziwne.
Dla mnie Edwina jak najbardziej byla zakochana sztucznie, ale tu jest element presji, wiec dla mnie to nie zarzut. Kate jednak szczera nie byla i zataila wiecej niz jedną istotną kwestię. Dla mnie Edwina byla prawie zbyt wyrozumiala.
Ogolnie to, ze "nikt" nie zauwazyl fascynacji wzajemnej oprocz Daphne, ktorą zresztą Anthony bezczelnie spuscil na drzewo, to potkniecie scenariuszowe. Ogolnie przyznaję, ze najbardziej podpadl mi wlasnie A. Oprcz rodzicow Mrs Sharmy.
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 5914
Dołączył(a): 18 listopada 2015, o 18:19
Ulubiona autorka/autor: Nie mam, czytam to co mi się spodoba;)

Post przez giovanna » 2 kwietnia 2022, o 11:13

Miałam wrażenie że Lady Danbury i Violet zauważyły, Violet może bardziej to że A. nie był zakochany w Edwinie, ale Lady D. sprawiala wrażenie że wie o „wzajemnym przyciąganiu” miedzy Kate i Anthonym.

Avatar użytkownika
 
Posty: 28669
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 2 kwietnia 2022, o 12:00

I nie zrobiły pogadanki adekwatnej, Daphne przynajmniej próbowała ;)
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 28669
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 3 kwietnia 2022, o 23:08

Podsumowując pokrótce (bo wciąż mam 20 stron ręcznych notatek z oglądania tego sezonu :P
To jest serial, który oglądam z ciekawości czystej i jak najbardziej obejrzę kolejne sezony.
Natomiast nie oglądam dla przyjemności samej w sobie i dla romansu... Rany, trochę jak Raised by Wolves aka Wychowane przez wilki: oglądam, aby zobaczyć, co twórcy zrobią dalej, i bardzo bym się zirytowała, gdyby serial przedwcześnie zakończono... :P

PS Sięgnę tez po serialowy prequel, który się szykuje, czyli opowieść o królowej Charlotcie / Karolinie :D
Przynajmniej nie będzie obciążany tak bardzo kategorią ekranizacji.
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 6440
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez Liberty » 5 kwietnia 2022, o 20:49

Ależ się spóźniłam na dyskusję! :(
Od siebie dorzucę tylko, że brakuje mi w serialu więzi między rodzeństwem. Niby to to o rodzinie a w najlepszym razie ledwo się tolerują. Przez większość czasu traktują się niczym wrogów, oczywiście przoduje tu Anthony. Eloise wcale nie lepsza.

•Sol• napisał(a):
Drażni mnie to, że teraz wszędzie musi być ktoś nieheteronormatywny.
We współczesnych filmach jeszcze okej, choć też zgrzytam zębami, ale w takich serialach? Na dalszym planie okej, ale czemu główni, którzy mają konkretne cechy książkowe?
Czemu nie można tego zostawić w spokoju?
Zaraz będzie tak, że bycie hetero będzie czymś złym. Skoro są filmy, seriale, książki dla społeczności queer głównie lub wyłącznie o niej, to czemu nie może być filmów etc. bez przedstawicieli tej społeczności?
Nie lubię takich wątków, jak pewnie wielu. A pchane są wszędzie na siłę wręcz.

Nie zrozumiem tego i tu naprawdę równouprawnienie nie przemawia do mnie wcale ;) ekranizacja to ekranizacja.


W końcu wątki nieheteronormatywne mogą się pojawiać i nikogo za to do więzienia nie wsadzą ani nie wykluczą ze społeczeństwa. Spójrz na to z tej strony: jesteś lesbijką i cały czas oglądasz/czytasz tylko i wyłącznie o heterykach. Geje/lesbijki/queer to w najlepszym razie zboczeńcy/pedofile/mordercy/świry ,ergo wiesz że świat tak Cię postrzega. Ba, wielu ludzi tak na siebie patrzyło, co często prowadziło do tragedii. Brak rozmów w społeczeństwie, brak tematu w książkach i filmach, zero odniesienia do kogokolwiek. Tabu. Tak było przez całe wieki. W ostatnich dekadach to się powoli zmieniało i w końcu jest trochę lepiej. Może i wydaje się nachalne ale czy może ta nachalność dziwić? Dla mnie to nawet nie jest nachalność co raczej zachłyśnięcie się możliwością tworzenia o takiej tematyce. Ale w skali globalnej to nadal kropla w morzu. A jeśli uświadomimy sobie, że społeczność LGBTQ+ to nie jest kropla w morzu tylko jakieś 12% (nie jestem pewna czy to ostatnie ustalenia czy liczba nieaktualna) społeczeństwa, które płaci podatki, abonamenty i opłaca bilety do kina to i ta grupa ma prawo domagać się reprezentacji w tym co ogląda i czyta. Nie chce nadal być wykluczana, przemilczana i sprowadzana do poziomu niebytu. I słusznie.

Avatar użytkownika
 
Posty: 28669
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 5 kwietnia 2022, o 22:33

Nie na dyskusję tylko na świeże wrażenie u części z nas, jeszcze będzie kolejna fala ;)

Co do rodzeństwa / więzi - tak. Trochę Pall Mall tu pokazała potencjał, ale to był wręcz ewenement.

PS jeżeli średnio 7% identyfikuje się LGB, a procent rośnie do 10% w pokoleniach Z wszędzie oprócz miejsc, gdzie się legalnie tępi queerowe osoby (czyli też szerzej niż LGB plus jeszcze osoby ze spektrum demi/aseksualności) to 12% można obronić.
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 6440
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez Liberty » 10 kwietnia 2022, o 19:14

W romansie to na razie dotarli do nas geje, ale za wielką wodą spory wysyp romansów lesbijskich. Mam wrażenie że to dopiero będzie u nas problem. Jeśli w ogóle zawita.

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Oglądamy!

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 0 gości