Teraz jest 21 listopada 2024, o 14:14

Koszmar. Ale można przeczytać

...o wszystkim: co nas irytuje, a co zachęca do lektury, co czytamy teraz, a co mamy w planach

2024: WŁAŚNIE CZYTAM...

Ulubieńcy roku!Ulubieńcy miesiąca!
Bonus: Nasze Liczniki Lektur w Kanonie Romansoholicznym!


Ostrzegamy! Kiepskie książki!Koszmar. Ale można przeczytaćWarto przeczytać?
Regulamin działu
Rozmowy o naszych aktualnych lekturach i książkowych inspiracjach.
Szerzej o gatunkach: dział ROMANS+ oraz dział 18+
Konkretniej o naszych listach czytelniczych: dział STATYSTYKI
Lektury wg pór roku i świąt: dział SEZON NA KSIĄŻKĘ
 
Posty: 1844
Dołączył(a): 26 grudnia 2017, o 15:13
Ulubiona autorka/autor: Jane Austen

Post przez mdusia123 » 23 marca 2021, o 19:47

Głównej bohaterce przytrafia się cały jeden atak paniki. A później nawet
Spoiler:

Avatar użytkownika
 
Posty: 21062
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Rzeszów/Drammen
Ulubiona autorka/autor: Proctor, Spencer, Spindler i wiele innych

Post przez Kawka » 23 marca 2021, o 20:28

Ja mam takie uczucia podczas czytania bodice ripperów. Z jednej strony je bardzo lubię, a z drugiej mnie strasznie irytują. :wink: Lubię za dramatyzm i emocjonalność, nie lubię głównie za debilne postacie męskie. Tak w dużym uproszczeniu.
http://www.radiocentrum.pl

"...Gary (...) niedawno zerwał ze swoją dziewczyną z powodu niezgodności charakterów (charakter nie pozwolił jej zgodzić się na to, by Gary sypiał z jej najlepszą przyjaciółką)". Neil Gaiman "Nigdziebądź".

 
Posty: 1844
Dołączył(a): 26 grudnia 2017, o 15:13
Ulubiona autorka/autor: Jane Austen

Post przez mdusia123 » 23 marca 2021, o 20:31

Pamiętacie, że ja nawet kiedyś pytałam was o pozycje, w których mamy ten gwałt i dobrze przedstawioną traumę po nim, żeby ostatecznie jakaś scena miłosna się pojawiła, ale w odpowiednim momencie? Okazało się, że w świecie romansowym takich książek po prostu nie ma.

Avatar użytkownika
 
Posty: 21062
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Rzeszów/Drammen
Ulubiona autorka/autor: Proctor, Spencer, Spindler i wiele innych

Post przez Kawka » 23 marca 2021, o 20:35

Ależ są. Tytuły w spojlerze, na wypadek, gdyby ktoś chciał jednak te książki przeczytać, a nie chciał wiedzieć wcześniej:
Spoiler:

Jak sobie więcej przypomnę, to dam znać.
http://www.radiocentrum.pl

"...Gary (...) niedawno zerwał ze swoją dziewczyną z powodu niezgodności charakterów (charakter nie pozwolił jej zgodzić się na to, by Gary sypiał z jej najlepszą przyjaciółką)". Neil Gaiman "Nigdziebądź".

 
Posty: 1844
Dołączył(a): 26 grudnia 2017, o 15:13
Ulubiona autorka/autor: Jane Austen

Post przez mdusia123 » 23 marca 2021, o 20:46

Pamiętam właśnie, że podsuwałyście mi jakieś tytuły, ale nigdy jakoś się nie złożyło, żeby się z nimi bliżej zapoznać. Może na tamten moment zniechęciły mnie ich blurby? Nie wiem. Teraz widzę, że nawet i ta "Niewolnica..." mogłaby mnie zainteresować, gdybym była akurat w odpowiednim nastroju.

Avatar użytkownika
 
Posty: 28665
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 23 marca 2021, o 21:19

Ba, mamy choćby po polsku Balogh Tajemniczą perłę. a tam... No, nielubiany wątek przez Ciebie, mdusiu, ale właśnie potraktowany jako odpowiedź na
Spoiler:
.
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

 
Posty: 1844
Dołączył(a): 26 grudnia 2017, o 15:13
Ulubiona autorka/autor: Jane Austen

Post przez mdusia123 » 23 marca 2021, o 21:33

Wiem co mogło mi właśnie przeszkadzać w niektórych tytułach, które już kiedyś mi podrzuciłyście:
Spoiler:

Avatar użytkownika
 
Posty: 28665
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 23 marca 2021, o 21:45

To też dla mnie ważna kwestia w romansie, wolę zdecydowanie wiedzieć przed lekturą, że mam do czynienia z takim motywem, przy czym na koniec to zawsze wykonanie decyduje, czy mam nastrój na przeczytanie.
Przy czym biorę poprawkę na okres, kiedy dzieło powstało - mogę ekstrapolować, jak sobie poradziła autorka z motywem.
Np. to ważne po pierwsze, czy autorka interpretuje sytuację jako gwałt / wykorzystanie czy też tej perspektywy nie ma w książce.
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

 
Posty: 1844
Dołączył(a): 26 grudnia 2017, o 15:13
Ulubiona autorka/autor: Jane Austen

Post przez mdusia123 » 23 marca 2021, o 21:47

Fringilla napisał(a):To też dla mnie ważna kwestia w romansie, wolę zdecydowanie wiedzieć przed lekturą, że mam do czynienia z takim motywem, przy czym na koniec to zawsze wykonanie decyduje, czy mam nastrój na przeczytanie.
Przy czym biorę poprawkę na okres, kiedy dzieło powstało - mogę ekstrapolować, jak sobie poradziła autorka z motywem.
Np. to ważne po pierwsze, czy autorka interpretuje sytuację jako gwałt / wykorzystanie czy też tej perspektywy nie ma w książce.


Tak, ja właśnie też. Nie chciałabym się naciąć :).

Avatar użytkownika
 
Posty: 21062
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Rzeszów/Drammen
Ulubiona autorka/autor: Proctor, Spencer, Spindler i wiele innych

Post przez Kawka » 24 marca 2021, o 12:54

W większości z tych tytułów, co Ci podałam, gwałcicielem nie jest bohater. Chyba tylko
Spoiler:
http://www.radiocentrum.pl

"...Gary (...) niedawno zerwał ze swoją dziewczyną z powodu niezgodności charakterów (charakter nie pozwolił jej zgodzić się na to, by Gary sypiał z jej najlepszą przyjaciółką)". Neil Gaiman "Nigdziebądź".

 
Posty: 1844
Dołączył(a): 26 grudnia 2017, o 15:13
Ulubiona autorka/autor: Jane Austen

Post przez mdusia123 » 24 marca 2021, o 14:16

Coś ci już na ten temat napisałam, ale gdzie indziej :).

Avatar użytkownika
 
Posty: 28665
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 23 stycznia 2022, o 22:59

Zastanawiałam się mocno, czy do podzielenia się wrażeniami z lektury wybrać ten temat czy Ostrzegamy! Kiepskie książki!
Jak jest różnica? Hm, to jak między serio kiepsko napisaną, skonstruowaną i ogólnie nudną opowieścią a tytułami niekiedy tak... eee... straszliwie niespełniającymi moich standardów romansowych, że aż zasługującymi na uwagę (Bertrice Small) lub spełniającymi w iście pokręcony sposób (Diana Palmer... w większości :P

Rock Chick Regret aka polski Zniewalający opiekun (kudos dla tłumaczki, jeśli to zamierzony wybieg tytularny...) autorstwa Kristen Ashley to jest ciężki przypadek, wpadający w kategorię "mam zimne dreszcze po przeczytaniu i wzięłabym prysznic". Równolegle konsumuję dramatozowy ale zarazem romansowo mega pozytywny Wolfsong (paranormal, mlm) i zaliczyłam też słodko uroczy przez przypadek jakoś wyciągnięty Common Goal (hokeiści, mlm), co mnie emocjonalnie ratuje ;)

Dawno tak mi czytelniczo romans nie przywalił, który zarazem skończyłam - ok, lekko kartkując chwilami, dlatego nie odważę się nazwać tego jakościowo 100% recenzją, może jakieś niuanse mnie ominęły...?
Zanim przejdę do sedna, to tylko tyle: smutno mi się zrobiło trochę, bo już od jakiegoś czasu chciałam popełnić esej "dlaczego hetero romanse są... dobijające współcześnie na tle romansów lgbt+" ale brałam pod uwagę, że może jednak w jakiejś dziwnej fazie jestem i mało szczęścia mam do tytułów. Jednak RCR przepełniło czarę.

Po RCR sięgnęłam, bo robiłam sobie zestaw tytułów z motywem niegdyś szeroko omawianym na Forum i mocno popularnym: bohater zawinił wobec bohaterki, ale czy adekwatnie odpokutuje? (czyli czołganie się śfini w wariantach skrajnych, patrz: Whitney, moja miłość lub Eloisy James klasyka Potent Pleasures) i przeglądałam rekomendacje.

RCR czyli tom 7 cyklu, którego osobiście nie znam ale słyszałam, wpadł na listę rekomendacji, a że miałam z jakiegoś powodu w biblioteczce, to z rozbiegu zajrzałam. I faktycznie wciągnęło mnie z początku (akcja zawiązująca toczy się szybko, więc raz dwa i już wiemy, na czym stoimy), bo byłam ciekawa, jak sobie bohater w tej sytuacji poradzi.
To był błąd. Znaczy: pytanie powinno było brzmieć CZY a nie JAK :]

Wprowadzenie (opis długi, bo faktycznie dynamicznie, szybko, gęsto, to na plus):
Bohaterka, Sadie, córka mafioza, który trafił do więzienia, czuje się zagrożona przez potencjalnych spadkobierców sektora osieroconego przez Tatę. Zgłasza się do agencji ochrony (ekhmkhm) prowadzonej przez speców szczycących się troską (taką emocjonalnie prawdziwą) o bezpieczeństwo kobiet i traktujących swoje klientki poważnie.

Znaczy: dla mnie już na pierwszy rzut oka - nie znam poprzednich tomów - firma, która tym się szczyci empatią, zrozumieniem i wsparciem profesjonalnym kobiet, a w gronie zatrudnionych sami faceci tez do kontaktów (pierwszych!) z klientkami potencjalnymi, wygląda... dziwnie...? A reputację prokobiecą buduje na wizerunku posiadania dziewczyn/narzeczonych/żon, które kiedyś wsparli/wyciągnęli z tarapatów i dziś otaczają (ekhkekhm "zniewalającą") opieką... Ale ok.

Sadie - piękność z nienagannym manicurem, po której widać forsę taty - powitana jest co najmniej chłodno już w recepcji: okazuje się, że jest byłą przyjaciółką jednej z grupy Kobiet Facetów Troszczących się o Inne Kobiety, a przyjaźń się rozpadła w sposób słabo sympatyczny (taki na poziomie licealnym:
Była Przyjaciółka usłyszała, jak Sadie nie broniła jej w gronie koleżanek ze lokalnej śmietanki przed wyśmiewaniem przez lokalną przysłowiową Królową Suk; ba, nie dowiedziała się ponadto, że Sadie w rewanżu wobec Królowej wyautowała jej męża... i doprowadziła do ogólnego ośmieszenia w towarzystwie :red: , bo... mąż Byłej Przyjaciółki zrobił wiele bardzo, aby przed nią to ukryć. Rany... to jest straszliwe na tak wielu poziomach w "dorosłym" romansie...).
Sadie trzyma się jednak, wieczna Lodowa Księżniczka, i wchodzi na konsultację z szefem firmy. W pomieszczeniu jest, a jakże, adekwatnie do sytuacji, drugi facet. Żeby było ciekawiej: to były pracownik Taty, a oficjalnie już - były agent DEA, który zbierał materiały na tegoż i po cichu (i hm, niezdarnie, ale nie każdy jest profesjonalistką) wspierany był w tym właśnie przez Sadie (która emocjonalne problemy z Tatą... ale to jeszcze ina opowieść). I pomógł wsadzić w końcu Tatę do kicia.
Ba, sytuacja jest etycznie jeszcze bardziej pokomplikowana - oprócz szefa agencji, który zimno traktuje klientkę "bo uraziła Koleżankę żony/dziewczyny i jest Zimną Suką" - Hektor, były agent, to obiekt fantazji Sadie, z którym miała jedno bliskie spotkanie pewnego wieczora, gdy jeszcze koleś udawał prawą rękę Taty. Na mocniejszym rauszu dziewczyna została zwyzywana przez kolegę od prowokacyjnych i zwodzących zdzir, gdy mimo wpływu alkoholu reflektuje się w momencie, gdy Hektor ma już ręce pod jej spódnica, że sytuacja jest słaba trochę, i mówi nie.
Łał.
Przyznam, że takie rzeczy to ja w lżejszej formie toleruję co najwyżej w romansach Anne Stuart. Z lat 80. A i to tylko w oryginalnych wydaniach "w epoce".

Wracamy do gabinetu. Jest Szef, jest Hektor, Sadie prosi o pomoc (jeszcze raz: zagraża jej czterech mafiozów walczących o schedę po Tacie). Hektor milczy, szef stwierdza, ze mają napięty grafik i daje wizytówkę kolegi (nawet nie sprawdza, że kolega jest dostępny czy tez też nawał pracy i uprzedzeń może stanąć na przeszkodzie). Sadie błaga (ok, na swój "zimnoksięzniczkowy" sposób i ok, nie podaje szczegółów, raczej powołuje się na przeczucie). Hektor milczy. Szef zamyka sprawę. Sadie wychodzi (i próbuje... być... miła... dla Hektora...).

Sadie po paru godzinach w sposób stwarzający zagrożenie dla życia i zdrowia w ruchu drogowym znów trafia swoim samochodem na parking Agencji. Zostaje podniesiony alarm: kobieta jest w stanie złym, pobita, bez bielizny, krwawiąca.

I się zaczyna seria scen jakże poruszających: Hektor między innymi zyskuje głos, zostaje zorganizowany transport do szpitala, wszyscy zaczynają się wzruszać, współczuć, nielegalnie wyciągać informacje o stanie zdrowie pacjentki (jeszcze raz, na cały szpital: TAK, ZOSTAŁA ZGWAŁCONA). Łzy w oczach kobiet, kamienna mina Hektora. Wszystkim jest Tak Przykro.

A potem jest gorzej.
Czy Panowie z agencji przeprosili za skopanie sprawy? Nie. Gdzieś tam w fabule to Sadie upewnia się, czy aby emocjonalnie im to nie dokucza, bo przecież nie powinno. Skądże, u nich wszystko ok. Obecnie Najlepsze Przyjaciółki otaczają opieką w sumie toksyczną, gdzie w dodatku wiesz, że cokolwiek im powiesz, to zostanie powtórzone ich partnerom. A oni powtórzą Hektorowi... (znaczy: para Najlepszych Przyjaciół Gejów ma ten sam grzech na sumieniu).
W połowie książki nie ma chyba też osoby w bliskim i dalszym otoczeniu Sadie, które nie wiedzą, że Została Zgwałcona, Biedactwo...
Brak mi słów...

A Hektor... o rany...
Jeśli ktoś potrzebuje kontrprzykładu, jak postępuje się z ofiarami gwałtu (mimo tego, że wiadomo - różne osoby reagują bardzo różnie i różnie sobie z traumą radzą, potrzebując różnych form wsparcia), to mamy Hektora...

Wiecie, że on od momentu poznania w domu Taty miał na nią oko i czekał, aż "sama przyjdzie"? Łącznie ze sceną w biurze? Czekał, aż sama poprosi o pomoc? A w dniu, gdy została pobita i zgwałcona, schrzanił sprawę, bo niby miał jej pilnować nieoficjalnie (to się stalking nazywa) ale poszedł się przespać z kimś innym dla odprężenia.
A jak się o tym dowiadujemy? Przy okazji. Nigdy nie jest skonfrontowany z Sadie.
Nie pada słowo przepraszam, ba, nawet nie ma rozmowy o sytuacji. Hektor poznaje kontekst Sadie - jak zrozumiała zajście w scenie "uwodzenia" jeszcze u Taty - i tak, jest mu przykro, ale czy coś to zmienia w jego stosunku do bohaterki? W ogóle o tym wspomina? Nie.

Hektor ją osacza na każdym kroku. Od szpitala - stała obecność i stałe "uspokój się, Sadie" po "daję jej 30 dni, potem jest moja". Wobec. Ofiary. Gwałtu.
Niby "wszystko w twoim tempie Mamacita"
(czy wspominałam, że mam nieprzyjemne dreszcze za każdym razem, gdy tak Sadie jest nazywana? No ale każdemu jego porno... chociaż znowu: mam wrażenie, że to też niekonsultowane z samą zainteresowaną i to to stanowi problem)
ale... skądże, zero presji i wciskania się intymną przestrzeń bohaterki.
Na sytuacje niezgodne z jego planem i wizją reaguje pasywno-agresywnie lub wprost agresywnie. I bohaterka to widzi plus próbuje na każdym kroku rozładowywać sytuację. I przepraszać, że to ona znów coś nie tak zrobiła. Ba, Hektor w ramach wyrównania z a emocjonalne "krzywdy" wymaga seksu. Od. Ofiary. Gwałtu.
Na wszelkie emocje z jej strony reaguje słowami, że powinna się opanować. Nie wypuszcza jej z objęć. Ofiary. Gwałtu.

W którym momencie mówi Sadie wprost, że chciałby z nią planować wspólną przyszłość, nie wspominając o "kocham cię"? - na saaaamym końcu. W swoim natywnym języku, nie jej. Hm... I w odpowiedzi na jej "kocham cię".

Pojawia się ciekawy twist w środku opowieści: Sadie rozsądnie dochodzi do wniosku, że sposób, w jaki Hektor ją traktuje, oznacza, że się na niej mści za odrzucenie - serio, no wygląda, jakby miała rację! To toksyczny typ w toksycznym środowisku i mało mnie rusza, że Kocha Mamę ("no skoro zapraszam cię na obiad do Mamy to chyba znaczy, że nie jesteś laską na jedną noc" :zalamka:
I kto na koniec będzie musiał się tłumaczyć z nieporozumienia i przepraszać nadąsanego faceta?

Hektor jest słabym, dąsającym się, emocjonalnie ograniczonym kolesiem, który w sumie - no przepraszam - nie potrafił nawet uchronić bohaterki przed ponownym porwaniem. I jakże symboliczne jest zakończenie: w ramach opieki Sadie nie jest wsparta edukacją, jak się bronić w przyszłości tylko otrzymuje kolejnego Zniewalającego Opiekuna...
No dobra, mam słabość do szczeniąt owczarków niemieckich :bigeyes: ale w tej sytuacji to... no, biedne szczenię... strach pomyśleć, jak zostanie potraktowane przez Hektora, gdy ten znowu schrzani sprawę, Sadie coś się stanie i... przecież to nie Hektora wina :]

Tę opowieść ratuje tylko postać całkiem silnej bohaterki, która jakoś faktycznie wobec całej toksyczności otaczających ludzi sprawia wrażenie, ze się trzyma i da radę w końcu.
Mam nadzieję, że za jakiś czas po prostu rzuci ich wszystkich w cholerę (no, ew. nie parę Najlepszych Przyjaciół Gejów, ale tez mam wątpliwości) - taka wizja potencjalnego HEA mnie podtrzymuje tutaj.
Całkiem sensownie wypada, serio, łącznie ze sceną, gdy Hektor zapowiada, ze skoro jest Jego Kobietą, to żyją na jego warunkach za jego pensję, bo On Nie Potrzebuje X i Ma Gdzieś, że Ona Ma Inne Przyzwyczajenia. Ale to prześwity jednak jedynie...
To mogłaby być ciekawa opowieść gdyby nie Hektor. Między innymi.

Rany, ma się ochotę zrzucić ze schodów (na których na początku siedzi zakrwawiona i sponiewierana bohaterka) nie tylko Hektora, ale i całą resztę Pseudo-Obrońców Kobiet w tej opowieści :]
Popaprańcy.
Ech, aż jak mi dziś wpadł tekst z NYT This Isn’t Your Old Toxic Masculinity. It Has Taken an Insidious New Form. to pomyślałam: jak znalazł...

PS Do listy grzechów: każdy hetero facet jest opisany pod względem etniczności w kontekście atrakcyjności... No... lekki niesmak co najmniej. I wspomniałam o autowaniu bogom ducha winnego męża Nie-Przyjaciółki? I konceptu "świetnej Paczki Przyjaciółek" bardziej przypominającej Klub Żon (no bo z kim innym mam się przyjaźnić jak nie z partnerką Przyjaciela Mojego Faceta)?

1/10 za stan emocjonalny po lekturze.
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 10118
Dołączył(a): 3 sierpnia 2011, o 11:33
Lokalizacja: Somewhere
Ulubiona autorka/autor: Nalini Singh

Post przez kejti » 24 stycznia 2022, o 12:44

a czytałaś jej coś innego? Kristen Ashley się czyta z przymrużeniem oka + albo się ją lubi albo omija szerokim łukiem :P
gdyby rewela się jeszcze logowała to by zapewne broniła :P sama planuje powrót, czeka mnie 4 część, ciekawe czy nadal będzie mi się tak ta seria podobać :P

.
.

Let's find some beautiful place to get lost.

Avatar użytkownika
 
Posty: 28665
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 24 stycznia 2022, o 15:12

Kiedyś dawno temu, jak przeglądam tytuły, chyba mi wpadło, ale nie pamięta treści ;)

Tu jednak pojechała za mocno i pewne granice przekroczyła - ja wiele zniosę, naprawdę, ale jak się sięga po motyw ofiary gwałtu w tak, ekhm, aktywny sposób, to mam określone wymagania i nie ma zmiłuj. Rozumiem konwencję serii i tym bardziej uważam tę opowieść w jej ramach za wybitnie nieprzemyślaną. Wedle "to gorzej niż zbrodnia - to błąd" ;)
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 6439
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez Liberty » 24 stycznia 2022, o 19:40

:evillaugh: :evillaugh: :evillaugh: Ashley to potrafi rozgrzać. Swego czasu byłam od niej lekko uzależniona i wciąż zastanawiałam się czy to jest tak złe że aż dobre, czy może ze mną coś nie tak :lol: No ale tak. Przy całej sympatii do różnych jej książek nie będę udawać, że nie ma problemu. Bo jest. I to w postaci tego jak widzi kobiety sama autorka. Bo jak się przeczyta kilka czy kilkanaście jej książek to widać, że Ashley ma okropny stosunek do kobiet. W ogóle jej wizja związków, seksu, stosunków rodzinnych, stosunków kobieta-kobieta jest bardzo głęboko osadzona w patriarchalnej amerykańskiej kulturze popularnej lat 80-tych mocno podlanej patologią. Póki nie przedobrzy nawet fajnie się czyta ale jak tylko mamy przemoc seksualną robi się nieciekawie. Frin, ciekawa jestem co byś powiedziała w takim razie o Golden Dynasty :hyhy: Tu dopiero cuda mamy. Jak przystało na ff do Gry o Tron :>.

Avatar użytkownika
 
Posty: 28665
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 24 stycznia 2022, o 20:16

Nie, nawet nie próbuj, zero ryzyka w najbliższym czasie, chyba się zakopię w dramatozę fanfikową CaptainAmerica/WinterSoldier dla wyrównania pozytywności romansowej w życiu :lol:

Ja jestem stara wyjadaczką Diany Palmer (tu to faktycznie można rozmawiać o przemianach od lat 80. :hyhy: i ogólnie harlekinów, których dziś nie tylko nikt rozsądny by nie wznawiał ale nawet na wszelki wypadek nie wspominał :shifty:
więc nie takie rzeczy hobbystycznie...
Ale są granice nieumiejętności radzenia sobie z tematem i totalne minięcia się z konceptem.
[edit: to stricte odbiór tego konkretnego tomu - chyba łapię konwencje i się nie czepiam, ale właśnie: pewne problemy tez w konwencji trzeba umieć osadzić).

Tak, to trochę jak z Jedźcami... ;) przy czym Thalassa próbowała i to widać. Ashley schrzaniła sprawę dokumentnie w tym konkretnym (wy)padku. Koszmarne zachowania sprzedawane jako pozytywne i neutralnie słuszne to co innego niż "tak, to jest pokręcone, ale... no mnie pasuje" a la "romans mafijny" ^_^
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 6439
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez Liberty » 24 stycznia 2022, o 20:32

Z tym, że Dianę można usprawiedliwić bo jest autorką pewnej epoki i wychowania a Ashley jakby nie zauważyła ostatnich 30 lat.

Avatar użytkownika
 
Posty: 28665
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 24 stycznia 2022, o 20:35

No własnie :]
Ja serio sprawdzałam, czy to nie jakieś wczesne 2002/2003 najpóźniej...
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 31295
Dołączył(a): 8 listopada 2012, o 22:17
Ulubiona autorka/autor: Różnie to bywa

Post przez Księżycowa Kawa » 27 stycznia 2022, o 14:42

Liberty napisał(a): Frin, ciekawa jestem co byś powiedziała w takim razie o Golden Dynasty :hyhy: Tu dopiero cuda mamy. Jak przystało na ff do Gry o Tron :>.

Mnie to również ciekawi.
Nie ma dobrych książek dla głupca, możliwe, że nie ma złych dla człowieka rozumu.
Denis Diderot


"If you want it enough, you can always get a second chance." MM
*
“I might be accused of social maladjustment,” said Daniel. “But not a psychopath. Please. Give me some credit.” MM
*
Zamienię sen na czytanie.

Avatar użytkownika
 
Posty: 28665
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 8 lutego 2022, o 23:07

Przyznam swoją drogą, że akurat wątek Wielkiej Miłości Daenerys w serialu nie łapałam od początku jako pozytywnego romansu (i dlatego zakończenie, no... bez zaskoczeń trochę, chociaż źle ogólnie przeprowadzone fabularnie ;)
więc ten motyw ogólnie nie...
PS ogólnie wiele przebrnęłam swego czasu czytelniczo, ale mogę przejrzeć serię Barsoom, za to Gor - nie, po prostu nie ;)
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Poprzednia strona

Powrót do Czytamy i rozmawiamy

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 7 gości