Ja przeczytałam już dawno, dawno, ale wciąż mi umykało że mam napisać post w tym temacie.
Zagłosowałam na opcję "Dobrze się bawiłam, ale bez rewelacji"
Ni to kowboje i Dziki Zachód, ni to sensacja i agencji FBI.
Pod względem fabularnym średnio to wyszło. Ale przebieg historii opisany był sprawnie i z pieprzykiem. Co sprawiło, że czytało się tę książkę bardzo dobrze.
Gdybym miała porównywać obie wakacyjne książki z RKD, to obie były na podobnym poziomie. Każda ma swoje wady i zalety, ale na kolana nie powaliła mnie żadna. Stuart wypadła może trochę lepiej bo była zdecydowanie tym czego się spodziewałam.
Co do Crownover myślałam że będzie więcej dysonansów między wizerunkiem kowboja a bohaterami powieści. Samo dbanie o fryzurę (co osobiście uważam, że było trochę słabe), nie czyni z Cyrusa kogoś kto nie pasuje do Rancza. Autorka ranczerów potraktowała w ogóle w bardzo spłycony sposób - kapelusze, koszule w kraty i zakurzone kowbojki to według niej coś co wyróżnia ich od innych ludzi. To tak jakby twierdzić, żeby zostać Góralem trzeba ubrać kożuch i wziąć do ręki ciupagę.
Z jednej strony druga część mnie zaciekawiła, ale jakoś nie chce mi się na siłę wciskać jej na moja listę TBR. Może kiedyś w przyszłości przeczytam.