Teraz jest 3 grudnia 2024, o 19:19

Ulubione cytaty, fragmenty, sceny

...o wszystkim: co nas irytuje, a co zachęca do lektury, co czytamy teraz, a co mamy w planach

2024: WŁAŚNIE CZYTAM...

Ulubieńcy roku!Ulubieńcy miesiąca!
Bonus: Nasze Liczniki Lektur w Kanonie Romansoholicznym!


Ostrzegamy! Kiepskie książki!Koszmar. Ale można przeczytaćWarto przeczytać?
Regulamin działu
Rozmowy o naszych aktualnych lekturach i książkowych inspiracjach.
Szerzej o gatunkach: dział ROMANS+ oraz dział 18+
Konkretniej o naszych listach czytelniczych: dział STATYSTYKI
Lektury wg pór roku i świąt: dział SEZON NA KSIĄŻKĘ
Avatar użytkownika
 
Posty: 10141
Dołączył(a): 3 sierpnia 2011, o 11:33
Lokalizacja: Somewhere
Ulubiona autorka/autor: Nalini Singh

Post przez kejti » 19 kwietnia 2021, o 17:32

dobre :evillaugh: a jak reszta książki?

.
.

Let's find some beautiful place to get lost.

Avatar użytkownika
 
Posty: 7791
Dołączył(a): 14 października 2012, o 20:16
Lokalizacja: Sopot
Ulubiona autorka/autor: w zależności od nastroju

Post przez gosiurka » 19 kwietnia 2021, o 19:21

Dobre :evillaugh:
Pewnego razu doszłam do wniosku, że czas sobie znaleźć faceta... , ale kupiłam martini i mi przeszło(ZabawneKartki)
Przejdź na mroczną stronę..... mamy czekoladę.

Avatar użytkownika
 
Posty: 10141
Dołączył(a): 3 sierpnia 2011, o 11:33
Lokalizacja: Somewhere
Ulubiona autorka/autor: Nalini Singh

Post przez kejti » 19 kwietnia 2021, o 22:15

Właśnie ktoś o tym pisał na fb, zapisałam. Tragedia, coraz więcej książek mam na tym legimi do przeczytania :facepalm: zamiast ubywać, to wzrasta

.
.

Let's find some beautiful place to get lost.

Avatar użytkownika
 
Posty: 31016
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Ulubiona autorka/autor: Iwona Banach

Post przez Lucy » 19 kwietnia 2021, o 23:57

kejti napisał(a):dobre :evillaugh: a jak reszta książki?


Też fajna :smile: do przeczytania w jeden dzień.
Każdy powód jest dobry, żeby zjeść pączka. Poza tym pączek nie idzie w tyłek, tylko od razu do serduszka i otula je warstwą ochronną.

Avatar użytkownika
 
Posty: 10141
Dołączył(a): 3 sierpnia 2011, o 11:33
Lokalizacja: Somewhere
Ulubiona autorka/autor: Nalini Singh

Post przez kejti » 20 kwietnia 2021, o 19:17

ok dzięki :cheer:

.
.

Let's find some beautiful place to get lost.

Avatar użytkownika
 
Posty: 31016
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Ulubiona autorka/autor: Iwona Banach

Post przez Lucy » 28 kwietnia 2021, o 18:34

– Muszę do toalety – odzywam się zażenowana i wzdycham. Rozglądam się dookoła, licząc… Na co? Że jakiemuś kiblowi wyrosną skrzydła i przyleci tu, żeby wybawić mnie z opresji?
– Nie krępuj się. – Do moich uszu znów dociera nieskutecznie hamowany śmiech. – Na pewno za każdym drzewem czeka na ciebie muszla klozetowa – zapewnia żartobliwie, w mgnieniu oka przeistaczając moje skrępowanie we wściekłość. Następnie odstępuje krok w tył, jakby życzliwie przepuszczał mnie przodem z zapraszającym skinieniem ręki.
Co zrobiłam w poprzednim życiu, żeby zasłużyć na takie męczarnie? Jeśli na świecie istnieje sprawiedliwość, to w następnym wcieleniu ja będę głodną lwicą, a on zabłąkaną na moim terenie gazelą.
– Zamiast się wymądrzać, pilnuj zasięgu w komórkach. – Nadąsana posyłam mu takie spojrzenie, które znokautowałoby go, gdyby tylko nie ważył tyle, co chrzaniony niedźwiedź. – Nie upuść aparatu, bo cię wykastruję. – Wciskam mój skarb w jego pierś. Mocno, żałując, że jest zbyt wartościowy, by nim w niego rzucić.
– Agresywna pstrokatka – mruczy za mną zmysłowo, jakby ujrzał właśnie spełnienie każdej swojej lubieżnej fantazji. – Zadam ci jedno pytanie. – Ma niezwykle szczęśliwy ton.
Albo odkrył sekundę temu źródło nieskończonej euforii, albo skretyniał do reszty. Obstawiam to drugie.
– Śmiało. To odpowiednia chwila na pogawędki – zachęcam ironicznie, próbując przedostać się przez gęste i mokre zarośla. Wzdrygam się, zduszając przekleństwa i upewniając się, że nie jestem podglądana, przykucam między krzakami. Jestem ciekawa, co mnie jeszcze spotka, bo moje kumpelskie relacje z losem zapewniają mi wiele niezapomnianych atrakcji. Chyba jestem jego ulubieńcem do robienia okrutnych niespodzianek…
– O, Boże! Rajuśku! – krzyczę wystraszona, gdy w drodze powrotnej trafiam na wielkiego, włochatego potwora. Podskakuję w miejscu, osłaniając się rękoma. Zostanę pożarta przez tego krwiopijcę.
– Co się stało? Nic ci nie jest? – Zaalarmowany Jace pojawia się tuż obok i lustruje mnie zatroskanym wzrokiem.
– Tam jest szczur! – Daję słowo, że od mojego wrzasku właśnie popękały lodowce na obu biegunach. – Widzisz? – Wskazuję bestię drżącym palcem i wtulam się w Jace’a, chowając się za jego ciałem.
– Tak. Owszem. Widzę. – Potakuje lekceważącym skinieniem. – Chcesz adoptować? – Wyszczerza się diabolicznie, jakby mnie zdemaskował.
– Nie żartuj sobie. Jest ogromny i taki… taki gigantyczny. – Odpycham go rozeźlona, ale zaraz potem przyciągam z powrotem. Jeśli jego zje pierwszego, ja będę miała szansę zwiać. – Uciekajmy, zanim nas zaatakuje. – Szarpię go za łokieć, ale on jedynie sterczy w bezruchu niczym posąg zdumionej, ogłupiałej postaci. To pewnie paraliż wywołany lękiem.
– Zaczekaj. Daj mi to ogarnąć. – Drapie się po karku. – Boisz się szczurów? Przecież sama hodujesz ich bliskiego pobratymca i nazywasz maleństwem.
Znowu rzuca bluźnierstwa pod adresem mojego zwierzaczka.
Tajemnica rozwikłana. Gość nie siedzi w domu bez klamek, bo medycyna była bezradna.
– Ja mam cho – mi – ka – akcentuję rozsierdzona, zaciskając dłoń wokół jednej ze złamanych gałęzi i celuję jej końcem w stronę sierścionośnego potwora. – A to jest…
– Taki sam gryzoń, tylko z długim ogonem – wtrąca od niechcenia. – Przy okazji, naprawdę dobrze sylabizujesz.
Chwyta przewieszony przez szyję aparat i niczym profesjonalista robi kilka ujęć szczura.
Zamorduję go.
– Co ty wyczyniasz? – Okładam go pięściami po plecach. – Nie pstrykaj zdjęć tej bestii. – Wyrywam mu swój sprzęt i oddalam się w stronę obranej przez nas wcześniej ścieżki.
– Wyręczam cię tylko. Od pół godziny fotografujesz jak zahipnotyzowana. – Wyskakuje z zarośli jak kaleka wersja Tarzana. – Dokąd idziesz? Nie uciekaj. Nie przytuliłaś naszego leśnego przyjaciela na pożegnanie – nawołuje wesoło, maszerując za mną. – Całuje jednego szczura, a w drugiego rzuca patykami. Wariatka – mamrocze jeszcze ledwie słyszalnie i prycha, nadwyrężając ostatnią ze strun mojej cierpliwości.

Ten zakazany - I.M. Darkss
Każdy powód jest dobry, żeby zjeść pączka. Poza tym pączek nie idzie w tyłek, tylko od razu do serduszka i otula je warstwą ochronną.

Avatar użytkownika
 
Posty: 31016
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Ulubiona autorka/autor: Iwona Banach

Post przez Lucy » 1 lipca 2021, o 11:54

– Co jest grane? – mruknął, unosząc głowę i zerkając w dół.
Jego kolega między nogami był wyraźnie pobudzony. Sterczał teraz na baczność, jakby czekało go całkiem miłe bzykanko. Robert prychnął z irytacją, znowu waląc dłońmi o materac.
– Zastanowiłeś się nad swoim postępowaniem?!
Niestety, nie mógł oczekiwać odpowiedzi. Akurat ta część ciała znana była z działania, nie z gadania.
– Pewnie, że nie! – rzucił w ciemność.
Przełknął ślinę, doprowadzony przez własne ciało do szewskiej pasji. To, że Łucja pojawiała się w jego myślach, jakoś by zniósł. W końcu to nic dziwnego, że powód zmartwień siedzi mu mocno w głowie. Ale to…?
Poderwał się z łóżka i pomaszerował do łazienki. Przekręcił do oporu niebieski kurek od prysznica. Zimna woda rozprysnęła się na białych kaflach, lądując wprost na jego rozgrzanym ciele. Ponownie spojrzał dół i wyciągnął palec wskazujący.
– To będzie twoja kara za to, że bratasz się z wrogiem!
Pogroził mu jak krnąbrnemu uczniowi i wskoczył pod prysznic.
– Ja pierdolę…! – Głośny wrzask wyrwał mu się z gardła, kiedy zalał go lodowaty strumień.
Wytrzymał całe pięć minut, po czym wyskoczył, dygocząc jak osika. Narzucił na siebie najgrubszy szlafrok, jaki wisiał na chromowanej poręczy. Otulił się nim jak małe dziecko, szczękając zębami. Było zimno, to fakt! Jeśli postałby tam dłużej, zamroziłby się na amen. Ale cel został osiągnięty! Jaja i kutas skurczyły się niemiłosiernie, co przyniosło mu wyraźną ulgę.

*************************************************************************************************

Ekipa budowlana plątała się przy zdezelowanym płocie jego sąsiadki. Żółte kaski kręciły się jak małe łebki od szpilek, przepychając między sobą.
Chyba nie wywiesiły znowu tony kolorowych majtek? – pomyślał z przekąsem.
– Co się dzieje?
Mężczyzna stojący na obrzeżach tego zbiegowiska podskoczył gwałtownie, słysząc jego znajomy chropowaty głos.
– Nie wiem, próbuję się dopchać! – odpowiedział struchlały, poprawiając niemrawo kask na głowie.
Robert wydał zduszony pomruk, rozpychając się między mężczyznami. Kiedy w końcu dotarł w pobliże siatki, dostrzegł znajomą poczochraną głowę Kacpra.
– Co się dzieje? – szturchnął go ręką, stojąc niemal w epicentrum tego tłumu gapiów.
– Sam zobacz! – Kacper kiwnął głową w kierunku ganku.
Dopiero teraz Robert dostrzegł pełen komizm tej sytuacji. Tuż przed nimi, dosłownie metr od głównego wejścia, na środku trawy leżało pięć kobiecych ciał. Każda poskręcana w tak dziwacznej pozie, że wyglądały, jakby były martwe lub z gumy. Dostrzegł zarys rudej głowy, wciśniętej w zielony koc, oraz szopy rozsypanych czarnych loków.
– Nie żyją chyba, szefie, kurde blaszka! – usłyszał za sobą znajomy głos faceta od utwardzania terenu. – Jak przyszliśmy rano o siódmej, to też tak leżały, kurde blaszka! Może poumierały od tego alkoholu!
Świetnie, jeszcze tego mu brakowało! Ewidentnie były naprute jak szpadle, ale na pewno nie martwe. Spojrzał na Kacpra i podjął szybką decyzję.
– Idziesz ze mną zebrać te odpady – mruknął, ciągnąc go za rękaw bluzy.
– Ja?! Musimy?! – Kacper zatrzymał się gwałtownie przed samą furtką, patrząc z przerażaniem na dwa ogromne psy, śpiące na ganku.
– Nikt nie zacznie pracy, dopóki będą tu leżały jak zdechłe szczury! – rzucił Robert kategorycznie. – Kiedy wejdziemy, weź z ziemi jedną z butelek, w razie czego odgonisz psy.
Mina Kacpra wyrażała tyle wątpliwości, że sam przez chwilę się zawahał. Może lepiej je tak zostawić, aż się obudzą? Spojrzał w niebo. Ani jednej chmurki. Sądząc po temperaturze, która już dochodziła do dwudziestu stopni, za jakiś czas spadnie na nie taki upał, że nie mógł ryzykować, że coś im się stanie. Miał przecież jakieś pokłady dobroci, nawet w stosunku do tej bandy wariatek.
Sięgnął do klamki i z łatwością otworzył furtkę. Pięknie! Zabezpieczenie posesji wręcz perfekcyjne, pomyślał złośliwie. Tuż za sobą słyszał ostrożne kroki Kacpra. Chłopakowi wydawało się, że jeśli będzie zachowywał się tak cicho jak w pokoju śpiącego dziecka, psy kompletnie go zignorują.
Mylił się. Kiedy tylko furtka skrzypnęła, psy natychmiast poderwały głowy, a potem swoje wielkie cielska, po czym ruszyły pędem w stronę intruzów, głośno ujadając. Robert szybko złapał butelkę po winie i obejrzał się, upewniając, czy młody zrobił to samo.
– Spokojnie – szepnął w jego stronę, widząc, jak butelka po Carlo Rossi niebezpiecznie drży w jego dłoni.
Psy zatrzymały się kilka kroków przed nimi. Robert wystawił przed siebie butelkę i trzymał ją mocno, niczym rycerz walczący z najstraszliwszym potworem.
– Siad! – rzucił w stronę rozszczekanych psów. – Siad!
Pierwszy usiadł owczarek niemiecki. Kilka sekund po nim białe kudłate psisko. Zrobił kilka kroków do przodu, nie spuszczając z nich wzroku. Czuł za sobą głośny oddech Kacpra. Chłopak był tak wystraszony, że niemal siedział mu na plecach.
Na szczęście ktoś z tłumu gapiów wpadł na genialny pomysł i rzucił daleko w bok dwie wielkie kanapki. Psy natychmiast się poderwały, a następnie ruszyły po smakowitą zdobycz. Kolejna genialna ochrona domu, pomyślał Robert, idąc pewniej w stronę tych pijaczek.
Kucnął przy rudowłosej, z ulgą odkrywając, że oddycha. W sumie nie dziwiło go to. Od razu wiedział, że mają się dobrze, tylko po prostu upiły się na umór i zasnęły. Wskazał Kacprowi na kolejne zwinięte w kłębek postaci, sam zaś podszedł do obiektu swoich zmartwień. Leżała na brzuchu, a cała jej twarz skryta była w plątaninie włosów. Nie mógł się powstrzymać i parsknął śmiechem, kiedy zobaczył jej szare, welurowe dresy, które niemal zsunęły się z jej tyłka, ukazując praktyczne czarne, bawełniane majtki z napisem „so sweet”. A że na kobiecych majtkach znał się jak mało kto, zakwalifikował je do kategorii: samotna i praktyczna. Kucnął nad nią, czując odór alkoholu.
– Jezu, cuchniesz jak stary chłop! – mruknął, podkładając dłoń pod jej głowę, a drugą kładąc na ramieniu. Nie było łatwo przekręcić ją na bok. Do jego uszu dochodziło głośne chrapanie. Gdyby choć trochę się rozbudziła, może łatwiej byłoby mu ją przewrócić na plecy.
– Kacper! – syknął w stronę chłopaka, który teraz próbował się opędzić od rozochoconych dłoni jednej z kobiet. – Chodź! Pomóż mi! Pociągnij ją za bluzę…
Dopiero przy pomocy asystenta przekręcił kobietę mało delikatnie na plecy. Stęknęła głośno, kiedy ciało
uderzyło o twardą ziemię. Odgarnął jej włosy z twarzy. Tak jak przeczuwał, były miękkie i sprężyste. Przelewały mu się przez palce jak najczystszy jedwab. Omiótł spojrzeniem jej czerwoną twarz i podpuchnięte oczy. To musiała być wielka libacja, podsumował w myślach na widok zaschniętych plam po rzygowinach na jej brodzie. Wstrząsnął nim dreszcz lekkiego obrzydzenia. Widzieć kobietę w takim stanie to była nie lada gratka. Nawet on nigdy nie upił się na tyle, żeby mieć torsje.
– Hej, zbudź się! – Zaczął delikatnie uderzać ją w policzek.
Otworzyła niemrawo jedno oko, mlaszcząc głośno. Nie miał pojęcia, ile godzin tak leżą, lecz na pewno każda będzie odczuwać potężnego kaca. Rozejrzał się, ale nie znalazł niczego, co mógłby podać jej do picia. Wychodzi na to, że całą noc piły tylko wino.
– Budź się! – powtórzył trochę ostrzej.
W końcu otworzyła drugie oko i wpatrywała się w niego jak zahipnotyzowana.
– Słyszysz mnie? Widzisz?
Nachylił się ku niej, bo miał wrażenie, że nie do końca ogarnia, gdzie jest i co on tu robi. Pomimo że była ledwo żywa, poczuł ciepło na twarzy, kiedy jej spojrzenie spoczęło na jego oczach.
– Wiking?!
– Kto?
– Co ty tu… robisz? – wychrypiała, próbując nieudolnie się podnieść. Chwycił ją mocno za ramiona i podciągnął. Głowa opadła jej na pierś, jakby ważyła kilka kilogramów więcej niż zazwyczaj. Odgarnęła włosy z twarzy, rozglądając się dookoła ze zmarszczonym czołem.
– Co się dzieje?!
Podążył za jej wzrokiem, który ze zdziwieniem spoczął na tłumie gapiów pod swoją bramką. Naprawdę wyglądało to komicznie, kiedy grupa pięćdziesięciu chłopa zaglądała jej do ogródka, jakby czekała na przejazd królowej Elżbiety.
– Dziewczyny?
– Są tak samo naprute jak ty!
Podskoczyła na dźwięk jego głosu, jakby nagle zmaterializował się tuż przed nią...



Pensjonat na Kaczym Wzgórzu - Paulina Kozłowska
Każdy powód jest dobry, żeby zjeść pączka. Poza tym pączek nie idzie w tyłek, tylko od razu do serduszka i otula je warstwą ochronną.

Avatar użytkownika
 
Posty: 1269
Dołączył(a): 18 sierpnia 2016, o 13:10
Lokalizacja: Wrocław
Ulubiona autorka/autor: Julia Quinn, Mary Balogh, Lisa Kleypas

Post przez kahahaha » 2 lipca 2021, o 09:46

Jak cała książka jest taka to biorę :evillaugh:

Avatar użytkownika
 
Posty: 31016
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Ulubiona autorka/autor: Iwona Banach

Post przez Lucy » 2 lipca 2021, o 12:42

Jest i dlatego polecam przeczytać :mrgreen:
Każdy powód jest dobry, żeby zjeść pączka. Poza tym pączek nie idzie w tyłek, tylko od razu do serduszka i otula je warstwą ochronną.

Avatar użytkownika
 
Posty: 31016
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Ulubiona autorka/autor: Iwona Banach

Post przez Lucy » 9 września 2021, o 12:34

To dopiero początek książki i jestem ciekawa, czy kot dożyje do końca :evillaugh:

*************************************************

Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam wprost do swojego pokoju. Rzuciłam się na
łóżko i podskoczyłam z wrzaskiem, ponieważ coś zapiszczało głośno i przerażająco. Narzuta zaczęła się poruszać, sprawiając, że moje serce zatrzymało się ze strachu. Zeszłam z łóżka, chwyciłam jej brzeg i pociągnęłam mocno.
– Cholera! Cholera! – wrzeszczałam, skacząc w miejscu. Zapiszczałam głośno z przerażenia, kiedy wyskoczył spod niej Sierściuch.
Sierściuch to mój kot – tak gwoli ścisłości.
Wiem, co o mnie myślicie. Słyszę te jęki oburzenia i dezaprobaty. Tylko skąd niby miałam wiedzieć, że on tam jest?! Nie jestem, do diaska, wróżbitą Maciejem. Podbiegłam do Sierściucha, żeby sprawdzić, czy nic mu się nie stało, ale prychnął na mnie i pokuśtykał na swoje posłanie, rzucając mi po drodze nienawistne spojrzenie. Wiedzieliście, że koty tak potrafią?
Kurde, nawet mój własny zwierzak mnie nienawidzi. Rzuciłam się zrezygnowana na łóżko, topiąc się w swojej beznadziejności.

****************************************************************

Złapałam spodnie leżące na krześle, chcąc się nimi zakryć. Musiały o coś zaczepić, bo poczułam opór. Szarpnęłam więc mocniej i usłyszałam głośne miauknięcie.
– Nie no, znowu?! – jęknęłam z niedowierzaniem, spoglądając z przerażeniem na swojego pupila.
Sierściuch szedł już w stronę posłania, nadal kulejąc. I, cholera, wierzcie albo nie, ale zmrużył oczy i posłał mi piorunujące spojrzenie. Miałam nieodparte wrażenie, że dostrzegłam też jego środkowy pazurek wymierzony w moim kierunku.



Debeściara - Ewa Pirce
Każdy powód jest dobry, żeby zjeść pączka. Poza tym pączek nie idzie w tyłek, tylko od razu do serduszka i otula je warstwą ochronną.

 
Posty: 14
Dołączył(a): 29 sierpnia 2020, o 08:45
Ulubiona autorka/autor: Diana Palmer

Post przez Vitanowa » 26 września 2021, o 17:54

czy ten kot przeżył? bo zaczęłam się ciekawić losem bidulka :)

Avatar użytkownika
 
Posty: 7791
Dołączył(a): 14 października 2012, o 20:16
Lokalizacja: Sopot
Ulubiona autorka/autor: w zależności od nastroju

Post przez gosiurka » 26 września 2021, o 20:13

No cóż trzeba książkę przeczytać by się dowiedzieć :hihi:
Pewnego razu doszłam do wniosku, że czas sobie znaleźć faceta... , ale kupiłam martini i mi przeszło(ZabawneKartki)
Przejdź na mroczną stronę..... mamy czekoladę.

Avatar użytkownika
 
Posty: 31016
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Ulubiona autorka/autor: Iwona Banach

Post przez Lucy » 28 września 2021, o 11:41

O dziwo przeżył :evillaugh:
Każdy powód jest dobry, żeby zjeść pączka. Poza tym pączek nie idzie w tyłek, tylko od razu do serduszka i otula je warstwą ochronną.

Avatar użytkownika
 
Posty: 246
Dołączył(a): 14 stycznia 2021, o 18:03
Ulubiona autorka/autor: Jane Austen

Post przez Irka1987 » 28 września 2021, o 14:45

Lucy napisał(a):O dziwo przeżył :evillaugh:

To najważniejsze. Teraz mogę czytać.
Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 31295
Dołączył(a): 8 listopada 2012, o 22:17
Ulubiona autorka/autor: Różnie to bywa

Post przez Księżycowa Kawa » 17 lutego 2024, o 04:23

– Myślałaś, że ucieszę się na widok takiego napisu?
– To tylko moja przykrywka. – Odstawia tabliczkę na bok i krzyżuje ręce.
– Przykrywka?
– Tak. – Zaczyna się kręcić po gabinecie i dotykać wszystkiego po kolei:
ścian, parapetów, biurka, jakby dokonywała fachowej oceny mojego miej‐
sca pracy, co jest absurdalne. – Musiałam tu jakoś sprytnie wejść i uznałam,
że to będzie najlepsza metoda.
Hillary zbliża się do mojego gabinetu ze zdezorientowaną miną, ale uno‐
szę rękę i ki wam głową, że wszystko jest w porządku.
– Twoja mama wie, że tu jesteś? – pytam, gdy Tootie bez pozwolenia
siada na krześle, na którym parę minut temu siedziała Hillary. Przez chwilę
się wierci, jakby tym razem oceniała, czy krzesło jest dostatecznie wy‐
godne.
Jej mina sugeruje, że mebel po myślnie przeszedł test jakości.
– Tak. Powiedziałam, że przyjdę ładnie pana zaprosić na kolację do nas
do domu, ale niech pan nie przy chodzi. Ni gdy. Mama jest mistrzynią olim‐
pijską w przypalaniu tostów. Nawet największemu wrogowi nie życzyła‐
bym zjedzenia tego paskudztwa.
– Dzięki za ostrzeżenie.
– Nie ma za co. – Składa dłonie na kolanach i przesuwa się na siedzeniu,
żeby się oprzeć. – A tak poza tym to ludzie gadają.
– O czym?
– O panu.
– Doprawdy?
Wzdycha ciężko.
– Znaczy się, próbuję nie podsłuchiwać albo przynajmniej staram się pró‐
bować, ale wiadomo, jak to jest.
– Tak, wiadomo. Powinienem zapytać, co mówią, czy zaczekać, aż ra‐
czysz sama mi powiedzieć?
Chichocze, a ja potrząsam głową.
– Mówią, że ma pan kobietę.
– Zapamiętaj sobie do końca życia, Tootie, że jeśli kiedykolwiek za‐
czniesz się spotykać z facetem, który będzie używał wyrażenia „mieć ko‐
bietę”, to rzuć go natychmiast.
– Czemu?
– Bo mężczyzna nie może mieć kobiety, na przykład ciebie, kiedy pod ro‐
śniesz. Nie jesteś przedmiotem, tylko osobą. Można być z kobietą, cieszyć
się jej towarzystwem, ale nie można jej mieć. Rozumiesz?
– Myślę, że niepotrzebnie się pan rozgadał na ten temat, bo tu w ogóle
nie o to chodziło, ale specjalnie dla pana inaczej to ujmę. – Odchrząkuje
i prostuje plecy. – Ludzie w mieście gadają, że pan się cieszy towarzystwem
kobiety.
Ale mądrala.
– To nie ich sprawa, czy się z kimś spotykam, czy nie – tłumaczę wy raź‐
nie... ośmioletniemu dziecku.
– To prawda. Ale to jest małe miasteczko i ludzie się nudzą, więc wsa‐
dzają nos w nie swoje sprawy. – Zaczyna skubać paznokieć pomalowany
żółtym lakierem. – Dlaczego burmistrz Grossman chce pana zrobić w pe‐
nisa?
Za tyka mnie na chwilę.
– Tootie...
– Co? – pyta niewinnym głosikiem. – Woli pan, że bym powiedziała: dla‐
czego chce zrobić pana w chu...
– Nie! – W mig jej przerywam. Jezu, co za dzieciak. – A dla czego mó‐
wisz, że chce mnie zrobić w... balona?
– Bo siedział w kawiarni, gdzie byłam z mamą, a ona rozmawiała z Ellie
May o facecie, którego chciałaby... którego towarzystwem chciałaby się
cieszyć. – Mruga do mnie znacząco, ale lekko się przy tym rumieni. – I za
mną siedział burmistrz, i ciągle gadał, i gadał, i gadał o tym, że musi wy‐
wierać na panu presję, bo to jest mu na rękę.
Oto odpowiedź na pytanie, które wcześniej zadawaliśmy sobie z Hillary.
Widzę zresztą, że stoi w korytarzu, podsłuchując naszą kuriozalną poga‐
wędkę.
– Cóż, on nie należy do mojego fan klubu.
– Ma pan fan klub? Czemu nic o tym nie wiedziałam? – Prawie podska‐
kuje na krześle. – Ile się płaci za bycie członkiem? Są jakieś specjalne bo‐
nusy dla patronów? Jakieś ciekawostki o pana życiu albo prywatne fotki?
– To było tylko takie wyrażenie, Tootie. Nie mam żadnego fan klubu.
Macha ręką.
– E tam. A ja już się pod ekscytowałam.
– Chciałabyś coś jeszcze dodać na temat burmistrza?
– Musi go pan zagłaskać na śmierć. Tak mówi mama, jak mój brat Alex
mi dokucza. – Przewraca teatral nie oczami. – Ja wolałabym go walnąć pię‐
ścią w nos, ale podobno głaskanie jest o wiele lepszym rozwiązaniem.
– Jasne. – Mam ochotę powiedzieć, że powinna walnąć brata w nos, żeby
dać mu nauczkę, ale powstrzymuję się przed tym.
– A co takiego pan zrobił, że burmistrz przyczepił się do pana jak rzep do
psiego ogona?
– Sam się nad tym zastanawiam. – Wzruszam ramio nami. – On jest po
prostu oportunistycznym...
– ...dupkiem? Tego słowa pan szukał?
Słyszę, że Hillary maskuje śmiech kaszlnięciem.
– Coś w tym stylu – mówię, też walcząc z wesołością. – Dla czego chcesz
mi pomóc, moja droga Tootie?
Uśmiecha się od ucha do ucha i lekko rumieni pod wpływem tego, jak
czule się do niej zwróciłem.
– Ktoś musi, bo może pan nie wie, ale świat jest brutalnym miejscem, pa‐
nie Ledger.
– Niestety wiem. – Kiwam głową i doznaję nagłego olśnienia. – Hej,
chcesz mi na prawdę w czymś po móc?
– Mam być pana tajną agentką czy coś w tym guście? – pyta, odruchowo
siadając na baczność.
– Nic aż tak poważnego – śmieję się. – W celu zagłaskania burmistrza na
śmierć ja i Hillary – pokazuję ją dziewczynce – chcemy urządzić wam wy‐
pasioną bibliotekę szkolną.
– Serio? – pyta z wytrzeszczonymi oczami.
– Tak. Sądzę, że jesteś idealną osóbką, mogącą nam po móc zdecydować,
czego najbar dziej potrzebujecie.
– Chodzi o rzeczy takie jak kanapa do czytania, ogromna pufopoducha
do leżenia, bujane krzesła i jeszcze jeden komplet sagi o Harrym Potterze,
bo ten jest zawsze wypożyczony?
– Dokładnie takie.
– Gdyby ktoś chciał mnie kiedyś poderwać, żeby cieszyć się moim towa‐
rzystwem, to tylko na książki.
Wpatruję się w nią oniemiały, mrugając oczami, bo nie mam pojęcia, jak
inaczej zareagować.
Tootie rezolutnie krzyżuje ramiona, marszczy czoło i od daje się in ten‐
sywnym rozmyślaniom.
– A będzie jakiś określony budżet? – pyta po chwili. – Czy dostanę carte
blanche?
Boże, skąd ona bierze takie słownictwo?
– A może będzie lepiej, jeśli sporządzisz listę...
– A może będzie najlepiej, jeśli utworzę dokument testowy w Wordzie
z linkami, pod którymi można kupić po szczególne przedmioty.
– Co? – pytam zdumiony.
– Robię takie pliki dla mamy przed świętami. Mówi, że łatwiej jest Świę‐
temu Mikołajowi kompletować prezenty, kiedy d staje linki, bo ma tyle in‐
nych dzieciaków na głowie. Zresztą w ten sposób dostaję dokładnie to,
czego chcę.
Na miejscu jej matki też stosowałbym tę metodę.
– Dobra. Jeśli dasz radę coś takiego przygotować...
– Współczesne dzieci doskonale sobie radzą z obsługą komputerów, więc
niech pan nie wątpi w moje umiejętności.
– Wybacz. Oczywiście. Nie wątpię.
– Dobrze. – Zeskakuje z krzesła i energicznie kiwa głową. – Muszę wra‐
cać do mamy. Pewnie myśli, że gdzieś się zgubiłam albo coś złego mi się
stało. Słucha za dużo podcastów z gatunku true crime. – Przewraca
oczami. – Ale jak najszybciej zabiorę się za wyznaczone zadanie, ponieważ
zakładam, że czas odgrywa kluczową rolę, jeśli chodzi o to, żeby burmistrz
się od pana odpierniczył?
– Owszem. Dziękuję ci za pomoc.
– A tak w ogóle, jeśli historia z tą kobietą, której towarzystwem chce się
pan cieszyć, z jakiegoś powodu nie wypali... – Przerywa na chwilę, żeby
podnieść swój transparent, a następnie zerka na mnie przez ramię. – To ja
chętnie zajmę jej miejsce za jakieś dwadzieścia lat. Adios.
Po tych słowach wychodzi z mojego gabinetu i oddala się skocznym krokiem.
Hillary odwraca twarz w moją stronę i mówi:
– Gdy dorosnę, to chcę być taka jak ona.

"On One Condition" K. Bromberg
Nie ma dobrych książek dla głupca, możliwe, że nie ma złych dla człowieka rozumu.
Denis Diderot


"If you want it enough, you can always get a second chance." MM
*
“I might be accused of social maladjustment,” said Daniel. “But not a psychopath. Please. Give me some credit.” MM
*
Zamienię sen na czytanie.

Poprzednia strona

Powrót do Czytamy i rozmawiamy

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 0 gości