Za mną czwarta część Dworów i co by tu mądrego napisać?
Po pierwsze - wiem już skąd taka dysproporcja między 1 a 2 częścią polskiego wydania. Wynika to z podziału książki, która składa się części, a więc koniec polskiego pierwszego tomu jest też końcem jednej z części (pominę już fakt, że można to było upchnąć w 1 książce).
Po drugie - książka jest strasznie nierówna. Myślę, że spokojnie można było ją skrócić o co najmniej połowę i nic byśmy nie stracili, a wręcz przeciwnie, dużo zyskali. Pierwsza część jest po prostu przegadana i właściwie nic się w niej nie dzieje
Miałam chwile, że odkładałam ją i nie miałam ochoty wracać do lektury. Za dużo jest gadania o niczym, użalania się nad sobą, a najgorszy był brak jakiejkolwiek akcji.
Historia rozkręca się pod koniec 1 części polskiego wydania i trwa właściwie do końca 2. Drugą książkę czytało mi się, dzięki temu, zdecydowanie lepiej. Chociaż tutaj były momenty przestoju, ale nie aż tak długie jak w poprzedniej.
Po trzecie - wszechobecne zarzuty o sceny erotyczne. Według mnie nie jest aż tak źle (zaczynają się chyba dobrze za połową 1 tomu) i może są dosadne i nie pozostawiające niczego wyobraźni, ale trzeba pamiętać z kim mamy do czynienia. Nesta i Cassian są silnymi postaciami, oboje lubią mocne wrażenia, więc ich seks nie mógł wyglądać inaczej. Pewnie przydałoby się ostrzeżenie, że to książka dla dorosłych czytelników, ale ja nie dałabym nawet poprzednich tomów swoim nieletnim dzieciom
To czy są dobrze napisane to inna sprawa
Wszystkie są mniej więcej takie same, a ja w pewnym momencie miałam dość
Myślę, że autorka mogła spokojnie ograniczyć się do 2-3 scen, za to porządnie napisanych.
Po czwarte - Nesta. Przez wielu znienawidzona postać tej serii, dla mnie była zawsze jakaś bardziej obojętna. Można było się domyśleć, że za jej postępowaniem kryje się coś więcej i wynika ono z tego, jak traktowało ją życie od samego początku. W tej części mamy wszystko dokładnie wytłumaczone, ale czy skutecznie? Tu chyba każdy musi sobie sam odpowiedzieć. Ja wierzę w jej depresję, w to, że chciała zniszczyć siebie i wszystkich naokoło, a dzięki treningom z Cassianem oraz rozwijającej się przyjaźni i miłości, zaczyna się czuć lepiej sama ze sobą i z innymi, przechodząc sporą przemianę.
Po piątek - Cassian. Jeden z moich ukochanych bohaterów tej serii, nadal nim pozostaje. Jest zawsze obok Nesty, chcąc służyć jej pomocą i wsparciem. Rozumiem on doskonale przez co ona przechodzi, więc nie wycofuje się nawet wtedy, kiedy ta go odtrąca.
Po szóste - pozostali bohaterowie. No i tu mam problem... Zachowania większości z nich kompletnie nie pojmuję, a już postępowania Rhysa i Feyry w szczególności.
(wielki spojler) Mam wrażenie, że autorka odarła naszych ulubionych bohaterów ze wszystkich ich najlepszych cech i zostawiła na ich miejscu jakieś wydmuszki...
Pojawiają się również nowe postaci, zasygnalizowane w poprzedniej części, Emerie i Gwen oraz inne kapłanki z biblioteki Rhysa. Chwała autorce za to, bo wprowadzają trochę świeżego powietrza.
Po siódme - intryga. Cóż... Mam wrażenie, że była wprowadzona tylko po to, żeby jednak książka nie składała się z samych scen seksu i bezsensowych opisów. Momentami miałam problem żeby zrozumieć o co w niej chodzi i kto jest dobry, a kto zły. Może to wina autorki, że przedstawiła to tak, a nie inaczej. Nie wiem
Podsumowując - myślę, że to najsłabsza część Dworów (nie licząc tej świątecznej połówki, która była kompletnie z czapy), która burzy nam obraz 3 pierwszych części, które nadal pozostają moimi ulubionymi. Może sprawdza się tutaj to, co myślę, że jeśli autor pisze dla fanów kolejne części niby zamkniętej historii, to nie są to jego najlepsze dzieła
A może po prostu Maas się już wypaliła? Szczerze mówiąc to już z Crescent City miałam problem i ledwo przez nie przebrnęłam. Pomimo tego pewnie sięgnę po kolejną część, żeby zobaczyć kogo przeznaczy na towarzyszkę Aza. Co zrobić, mam słabość do takich bohaterów. A jeśli i jego zepsuje, to będzie o moje ostatnie spotkanie z twórczością autorki
Moja ocena to 3 gwiazdki za 1 część i 7 za drugą, więc za całość 5 (bardziej zasługuje na 4, ale dodaję 1 gwiazdkę z sentymentu).