Temat rzeka...
Nie chcę już w tym roku niczego zmieniać, bo dość nerwów zjadłam na obecnych diagnozach lekarzy i lekarzach, żeby się bawić w niewiadomą i użerać się z kolejnymi. Wolę chwilowo odpuścić.
Ale zarówno prywatnie jak i publicznie bywa różnie.
Wydaje mi się, że czasami lekarze są zbytnio zadufani w sobie i mają za duże ego.
Mój tata jest pod stałą opieką lekarza rodzinnego w związku z różnymi chorobami, lekarz ma specjalizację kardiologiczną i od lat go prowadzi.
Spotkał się jednak ostatnio z ignorancją lekarską. Lekarz na wodobrzusze spowodowane niewydolnością serca, niedomyklanością zastawek, przepisał mu Espumisan - czyli lek na wzdęcia.
Że ostatecznie coś nie tak było z jego wynikami, umówiliśmy go do kardiologa prywatnie. Zobaczył tylko tatę, bez badania, bez niczego. Po samej postawie, wyglądzie ojca stwierdził wodobrzusze. A lekarz rodzinny co na to hmm... uśmiechał się i śmiał się z mojego ojca, że jak to możliwe, że coś takiego od razu stwierdził. Zapisał go na kolejny dzień na USG i wyszło. Szpital na cito. Woda go dosłownie zalewała. Mina mu w końcu zrzedła jak zobaczył co i jak. Nie dowierzał.
Szpital publiczny i tu opieka na najwyższym poziomie. Nie bagatelizowali objawów mojego ojca. Przebadali go wzdłuż i wszerz. Zmienili i dostosowali odpowiednio leczenie. Pozbyli się 20 kg wody.
Z innym lekarzem w tej przychodni mam wrażenie, że ostatnio jest podobnie... Zdiagnozował mi dnę moczanową i w sumie tyle. Oczekiwałoby się jednak więcej. Skierowania do dietetyka, jakiejś porady co dalej etc. Skoro twierdzi, że mu mnie szkoda i nie da mi teraz leków, że muszę przejść na dietę, to coś w ramach tego powinno być jeszcze. A usłyszałam tylko by nie jeść mięsa(którego tak nawiasem mówiąc prawie nie jem, byłam przez dwa miesiące na pudełkowej diecie i nie jadłam mięsa). Z dietetykiem umówiłam się sama. To jeszcze świeża sprawa, więc dopiero zaczynam całe to przechodzenie na dietę.
Swoją postawą mnie jednak troszkę zawiódł. Chyba oczekiwałabym dalszej porady, empatii.
Publiczny szpital gdzie wujo jest przypisany do poradni żywieniowej. Na każdym momencie zawsze pod telefonem, służą wsparciem. Odpowiednio szybko dostarczają pożywienie. Nigdy mu go nie brakuje. Nie mogę tu złego słowa powiedzieć. Podobnie co do szpitala onkologicznego. Są różne utrudnienia jak to, że rano jeździ na badania, później popołudniu ma lekarza i dopiero potem dostaje chemię, ale to raz w tygodniu i daje radę.
Na USG Piersi zapisałam się prywatnie. Wybrałam znajomą mi klinikę. Przeznaczoną i nastawioną na kobiety. Spotkałam się z przemiłą obsługą, z przemiłą Panią doktor, która nie robiła zbędnych i dziwnych wywodów. Mówiła konkretnie i na temat, przy tym była sympatyczna i ogólnie przyjaźnie, pozytywnie nastawiona. Przekazała również ciekawe i potrzebne informacje, o które nie zapytałabym, bo o tym nie pomyślałam.
Więc sama nie wiem. Prywatnie trafiliśmy dwa razy. Dwa razy skutecznie. A publicznie jedynie na szpitale i opiekę okołoszpitalną nie narzekamy.
Za to z lekarzami rodzinnymi mam wrażenie, że u nas ostatnio mocno na bakier