Teraz jest 21 listopada 2024, o 17:55

Julia Quinn

Avatar użytkownika
 
Posty: 109
Dołączył(a): 26 lutego 2021, o 01:58
Ulubiona autorka/autor: Lisa Kleypas, Anne Bishop, Nalini Singh

Post przez Shinedown » 5 marca 2021, o 23:09

Serialu "Bridgertonowie" nie oglądałam i nigdy nie zamierzam tego zrobić. Mniej więcej przez to, że to serial od netflixa. I też nie będę kłamała, że to nie przez dobór aktorów. Ale również zraziły mnie opinie, że jest tam sporo seksu, albo praca kamery tak funkcjonuje by coś ze seksem zasugerować, np. lizanie łyżeczki. Nie bawią mnie takie rzeczy i dlatego mówię NIE ;)

Lecz przez serial zechciałam zapoznać się z tą serią w wydaniu książkowym. Przyznaje, że zaczęłam od drugiej części "Ktoś mnie pokochał", bo opis mnie po prostu bardziej zainteresował. Byłam świeżo po "Zimowym Ślubie" Kleypas i ciągnęło mnie do kolejnego hulaki.
Ale czytam, czytam i nic się nie dzieje. Anthony jest bezbarwny, Kate to samo. Nie czułam ani grama chemii między tymi postaciami. Zaś często się żenowałam, jak tą sceną z pszczołą. Rety, jakie miałam ciary żenady. Coś strasznego.

Byłam zdziwiona, że ta książka mnie tak wynudziła i rozczarowała. Na LC same zachwyty, a ja ledwo dobrnęłam do końca. Wymuszone 5/10 i ogromne zniechęcenie do książek Quinn.
WandaVision
Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 28665
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 6 marca 2021, o 20:11

Mniej więcej przez to, że to serial od netflixa

Masz coś konkretnego do platformy? Ciekawa jestem :P

Hm, w sumie, jeśli masz czas i ochotę, możesz jeszcze sięgnąć po po inną serię Quinn dla utwierdzenia się / podważenia :P

A jaką autorkę historyczynych cenisz? :niepewny: ^_^
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 246
Dołączył(a): 14 stycznia 2021, o 18:03
Ulubiona autorka/autor: Jane Austen

Post przez Irka1987 » 6 marca 2021, o 21:25

Jednemu Quinn pasuje, drugiemu nie. Ja mam ulubieńców i takie książki z które już po opisie nie dotykam u niej.
Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 2698
Dołączył(a): 19 kwietnia 2011, o 19:31
Ulubiona autorka/autor: .brak.

Post przez emily temple » 6 marca 2021, o 21:38

Fringilla napisał(a):
Mniej więcej przez to, że to serial od netflixa

Masz coś konkretnego do platformy? Ciekawa jestem :P

Hm, w sumie, jeśli masz czas i ochotę, możesz jeszcze sięgnąć po po inną serię Quinn dla utwierdzenia się / podważenia :P

A jaką autorkę historyczynych cenisz? :niepewny: ^_^



Ja jak widziałam ze serial od N jest z reguly znaczy przemoc very grafic, sexy pikantny i wszystko jest mroczniejsze, depresyjne

wiec jak uslyszałam ze Quinn bedzie netflixa od razu sexy bedzę ostrzejsze ( lub będzie duzo)
Obrazek

Perhaps I became a magic user so I can touch his heart

Avatar użytkownika
 
Posty: 109
Dołączył(a): 26 lutego 2021, o 01:58
Ulubiona autorka/autor: Lisa Kleypas, Anne Bishop, Nalini Singh

Post przez Shinedown » 6 marca 2021, o 21:46

Sama platforma to wylęgarnia często strasznie kiepskich seriali/filmów. Nie ukrywam, że jestem katoliczką i nie raz po prostu ich produkcje mnie obrzydzały, bądź po prostu szokowały. Ale też minusem jest to, że ich produkcje często leżą pod względem czysto technicznym, scenariusz, sceny cgi, aktorstwo, reżyseria. I teraz by już nie lamentować, że gardzę netflixem to omijam z daleka wszystko co od nich wychodzi.


Nie wiem czy będę chciała sięgnąć po jakąś inną jej książkę. Choć może kiedyś to zrobię, ale na pewno nie teraz ;)
WandaVision
Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 246
Dołączył(a): 14 stycznia 2021, o 18:03
Ulubiona autorka/autor: Jane Austen

Post przez Irka1987 » 6 marca 2021, o 23:43

W Netflixie jest często wiele chłamu. Czasem jak coś szukam to tonami przebijam się przez kiepskie filmiki typu D. I końca nie widać. Ale ma też dobre kino. Robi też i ambitne produkcje. I te wychwycam od razu.
"Bridgertonów" czyta się nie tylko dla żartów. No nie ukrywajmy,że też dla momentów. Po to się czyta romanse. Jak chcę coś ambitniejszego to sięgam po inne książki. Więc skoro za książki wziął się Netflix było wiadomo,że będzie ostrzej. HBO nakręciłoby serial w podobnym stylu bo tak się dziś robi seriale.
Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 28665
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 7 marca 2021, o 02:01

Shinedown napisał(a):Sama platforma to wylęgarnia często strasznie kiepskich seriali/filmów. Nie ukrywam, że jestem katoliczką i nie raz po prostu ich produkcje mnie obrzydzały, bądź po prostu szokowały. Ale też minusem jest to, że ich produkcje często leżą pod względem czysto technicznym, scenariusz, sceny cgi, aktorstwo, reżyseria. I teraz by już nie lamentować, że gardzę netflixem to omijam z daleka wszystko co od nich wychodzi.

Rozumiem ^_^
Tylko dla porządku: tak, są też na samej platformie udostępniane rzeczy fajne produkcji zewnętrznej ;)

Shinedown napisał(a):Nie wiem czy będę chciała sięgnąć po jakąś inną jej książkę. Choć może kiedyś to zrobię, ale na pewno nie teraz ;)

No to faktycznie - w sumie pewnie też by Ci średnio co najwyżej inne serie pasowały ;)
Przyznam, że jako indywidualne części to po prostu akurat nie Bridgertonów uważam za jej najlepsze powieści.

Hm, jak dla mnie akurat n-produkcja odpowiada poziomem scen w scenach :D pierwowzorowi, więc pod tym względem trafiła Quinn na odpowiednią platformę :D
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 28665
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 31 marca 2021, o 01:25

-> kontynuując:
http://romansoholiczki.pl/viewtopic.php ... 0#p1225700

Problem Simona wynika z sytuacji, w jakiej znalazł się jego ojciec (jeden z pierwszych rodów książęcych z tym kolorem skóry - to nadaje dodatkowy kontekst pozornie rozpoznanemu problemowi "dlaczego facetom tak na na maksa zależało na synach kosztem życia ich matek").
Rodzina Penelopy - a konkretnie postać ojca oraz cały wątek z próbą ratowania majątku wplata dwa elementy: kolorową kuzynkę oraz rodzinę pięściarza Willa i jej dylematy, czemu wejść lub nie wejść w interesy z tymże (tez kolorową - sprawnie zapętlone z wątkiem Simona).
Wątek Królowej to jej intensywne balansowanie jako źródła władzy niepodważalnej (cała jej "medialna" konstrukcja reprezentacyjna wygląda jak ściśle zaprojektowana pod "nie można się ani załamać publicznie, ani poświęcić mężowi jako takiemu, ponieważ tu na szali leży nowy i wciąż delikatny układ społeczny").

Te elementy tam są w iście "regencyjnym" niedopowiedzeniu.
Dlatego ja się mam problem z pokazaniem źródeł tegoż systemu w uniwersum, ale nie samym systemem, który jak najbardziej zawiera spora dozę rasizmu, nawet jeśli jest to rasizm w formie bliskiej naszym czasom a nie regencyjnej Anglii ;)

Ba, dzięki podkreśleniu wątku "rasowego" pewne problemy wynikające z klasowości maksymalnej i okrutnej a przezroczystej zbyt często w romansach zyskały na widoku (jak koszmarne tak naprawdę były realia tej prawdziwej regencyjnej Anglii i dlaczego miały swe systemowe a nie jednostkowe źródło - swoją drogą sam problem Daphne też jest tu sygnalizowany: tłumaczenie Violet, dlaczego nie przekazała jej pewnej wiedzy i skazała na zycie w ułudzie oraz na niefajne mocno przebudzenie).
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

 
Posty: 1844
Dołączył(a): 26 grudnia 2017, o 15:13
Ulubiona autorka/autor: Jane Austen

Post przez mdusia123 » 31 marca 2021, o 10:59

Być może, nigdy nie patrzyłam na to w taki sposób. Szczególnie na problemy Simona. Will kompletnie wyleciał mi z głowy, a bardzo go przecież w serialu polubiłam. Co do królowej...też nie sposób się nie zgodzić. Wiadomo, gdyby pokazano ją jako białą, nadal musiałaby utrzymywać publiczną fasadę, że ma wszystko pod absolutną kontrolą, a na ewentualne łzy mogłaby sobie pozwalać jedynie w zaciszu własnej sypialni. Ale tutaj zgodzę się, że stawka jest jeszcze wyższa :).

Avatar użytkownika
 
Posty: 28665
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 1 kwietnia 2021, o 20:13

Cały scenariusz serialu jest dobrze przemyślany i skonstruowany.
Paradoksalnie najbardziej grząsko robi się tam, gdzie faktycznie twórcy zmagają się z oryginalna materią: problem Daphne i Simona (czyli słynne "czy to był gwałt i co dalej").
To w ogóle jest podstawowy problem ekranizacji tego, co uznajemy za romans z HEA: bardzo głęboko zakorzenione przeświadczenie, że z założenia na romansowe HEA nie ma miejsca w produkcjach dla kogoś spoza "zmęczonych gospodyń domowych".
Ale to inna opowieść gdzie indziej :P

PS tu jest - dla mnie - ciekawie w sumie omówienie konfliktu DvsS z punktu widzenia psycholożki/terapeutki małżeństw (z kręgu kultury, gdzie serial powstał, to ważne ;)
(minuta 7:41, bo ponadto omówione sa też inne produkcje ;)
http://youtu.be/d27Cmudr8mo?t=461
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 246
Dołączył(a): 14 stycznia 2021, o 18:03
Ulubiona autorka/autor: Jane Austen

Post przez Irka1987 » 2 kwietnia 2021, o 08:51

I mamy już Edwinę.
Wiedziałam,że namieszają jednak sądziłam,że chociaż mi zostawia Edwinę w spokoju. A jednak. Aktorka w tej roli też niezgodna z wersja w książce.
Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 2265
Dołączył(a): 17 listopada 2015, o 13:02
Lokalizacja: mazowieckie
Ulubiona autorka/autor: Montgomery, Palmer, Roberts

Post przez montgomerry » 24 kwietnia 2021, o 17:19

Obrazek

Londyn, rok 1813. Daphne Bridgerton to czwarta pociecha w kolejności urodzeń Violetty Ledger i Edmunda Bridgertona. W sumie mają ich osiem, tyle tylko, że po przedwczesnej śmierci męża, Violetta zajmowała się sama ich wychowaniem. Teraz jej celem jest wydanie najstarszej z córek za mąż. Zadanie godne podziwu, bo Daphne, mająca trzech starszych braci i jeszcze troje młodszego rodzeństwa, była sympatyczna, dobra, dowcipna, miła, potrafiła konwersować, ale zdaniem męskiej części socjety, niezbyt nadawała się na wybrankę serca. Nie wzbudzała bowiem namiętności, choc była dobrym kompanem w konwersacji. Daphne nie miała więc zbyt szerokiego grona adoratorów, a jeżeli się jacyś pojawiali nie byli akceptowalni ani przez nią, ani przez braci. Była wdzięczna najstarszemu z nich, który był obecnie głową rodziny, Anthony’emu, że zawsze liczył się z jej zdaniem. Zgodnie z wolą matki nadal uczestniczyła w rożnego autoramentu wieczorkach towarzyskich.

Właśnie na balu u lady Dunbury, Daphne przydarzyła się oszałamiająca przygoda z odtrąconym adoratorem Nigelem Berbrookem, który dwukrotnie oświadczył jej się w ciągu ostatnich dwóch tygodni. Nie nadawał się jednak na męża Daphne. Z pomocą w tej niefortunnej sytuacji przychodzi przystojny nieznajomy, choć właściwie młoda panna radziła sobie znakomicie z presją wywieraną przez adoratora. To Simon Basset, nowy książę Hastings, po raz pierwszy po powrocie z zagranicznych, wieloletnich wojaży, zaszczycił przyjęcie towarzyskie, dodajmy przyjęcie liczącej się lady Dunbury. No cóż, rezolutna dziewczyna bardzo mu się spodobała. Tyle tylko, że musiał szybko pohamować swoje względem niej plany, jakiekolwiek snuły mu się w głowie, bowiem w rozmowie wynikło, że to Bridgertonówna, siostra jego przyjaciela Anthony’ego. Niepisany kodeks przyjaciół mówił, że sióstr tychże przyjaciół, absolutnie nie należy uwodzić. Jest niebezpieczne i rodzi niepotrzebną frustrację. Wypadki jednak sprawiają, że Daphne i Simon dochodzą do cichego porozumienia, na mocy którego obie strony mogą zyskać. A co z tego wyniknie?

Podoba mi się zarówno dobroć Daphne, jak i chłodne zachowanie Simona. Dzieli ich wiele, bowiem ona marzy o założeniu rodziny i cieple domowego ogniska, on absolutnie nie ma takich ambitnych planów. Poza tym Daphne wychowana została w kochającej i dużej rodzinie, a Simon wie, co to odrzucenie, samotność i walka o akceptację. Wydaje się, że Daphne jest doskonałym remedium dla zranionej duszy Simona. Julia Quinn wspaniale ukazuje stopniowy rozwój i wewnętrzną przemianę tego bohatera. Nic tu jednak nie dzieje się za pstryknięciem.

W powieści, która stanowi początek cyklu o Bridgertonach, poznajemy nie tylko przedstawicieli tejże rodziny, ale również socjety. Zwraca uwagę niekonwencjonalnym zachowaniem lady Dunbury czy niegustownie ubrane przez matkę panny Featherington. Nie bez przyczyny, bo Julia Quinn bardzo lubi wiązać szczególikami i bohaterami swoje powieści napisane w cyklach. Trzeba od razu zaznaczyć, że cykle powiązane są ze sobą. Mowa jest między innymi o wieczorkach u Smithe-Smithów (powstał cykl: Kwartet Smythe-Smith). Tajemnicza i zupełnie nieznana dla towarzystwa jest Lady Whistledown, wydająca Kronikę Towarzyską, w której można przeczytać o najświeższych plotkach z wyższych sfer. Oczywiście nie stroni tam od wyrażania własnej oceny wypadków, czym też wzbudza niezadowolenie socjety. Kronikę Towarzyską trzeba jednak kupować i czytać, aby być na czasie. Czynią to również Brigertonowie.

Nic nie poradzę: dla mnie fabuła jest urocza. Niesamowity jest dowcip w tej powieści, gra słów, charakterystyka osobowości poszczególnych bohaterów, zarysowane tło obyczajowe początku XIX wieku. Dziś, gdy epatuje się nagością i seksem, większości czytelnikom wyda się być może śmieszne zarysowana rozmowa matki z córką przed ślubem i stan uświadomienia panien na wydaniu. Julia Quinn potrafi ze smakiem pisać zarówno o miłości duchowej, jak i cielesnej.

Simon i Daphne nie są idealni, popełniają błędy, kłócą się, walczą o swoje racje, ale przecież miłość i związki zawsze potęgują bałagan w naszych niedoskonałym życiu. Co ważne, potrafią wyciągać wnioski z nabytych doświadczeń. To lektura zabawna, lekka, romantyczna, ale niepozbawiona jednak tematyki prowadzonej w poważniejszym tonie czy wzruszających chwil. Jako czytająca potrafiłam zaangażować się emocjonalnie, zobaczyć oczyma wyobraźni przedstawionych bohaterów, wystrój wnętrz czy wygląd ubiorów.

Poznajcie Bridgertonów i bawcie się dobrze czytając poszczególne części w cyklu, które ukazują się nakładem Zysk i S-ka w pięknej oprawie graficznej. Co ważne: do każdej powieści dodano drugie epilogi, które Julia Quinn napisała po latach, a które zostały wydane razem z nowelą o Violetcie, w jednym tomie zatytułowanym „The Bridgertons: Happily Ever After” (2013). Po raz pierwszy epilogi zostały dodane do powieści właśnie w tych wydaniach z serialowymi okładkami. Na końcu książki jest drzewo genealogiczne Bridgertonów. Nota bene informuję, że serialu nie widziałam, nie mam porównań, więc zapewniam, że bawię się podczas czytania wyśmienicie. Jak można zauważyć, czytam już kolejną część cyklu.



Julia Quinn, Mój książę, wydawnictwo Zysk i S-ka, wydanie 2021, oprawa miękka ze skrzydełkami, tytuł oryg.: The Duke and I, przekład: Wiesław Lipowski, Katarzyna Krawczyk, cykl: Bridgertonowie, t. 1., s. 488.
*24.04.2021 https://slowemmalowane.blogspot.com/202 ... siaze.html

Poprzednia strona

Powrót do P - Q

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 1 gość