Kathleen E. Woodiwiss "Na zawsze w twoich ramionach"Hrabianka Zinowia po śmierci ojca, zostaje wezwana do Moskwy i ma trafić pod opiekę wyznaczonych przez cara ludzi. Zanim jednak dotrze na miejsce, na jej powóz napada banda, której przewodzi rzezimieszek, nękający rosyjską arystokrację. Od strasznego losu branki chroni ją pomoc, która nadchodzi w samą porę. Dzielny angielski pułkownik, obecnie w służbie cara, ratuje Zinowię i jej orszak. Cyron Rycroft od razu zakochuje się w pięknej dziewczynie. Tymczasem dziewczyna trafia pod skrzydła podłej intrygantki - księżniczki Anny i jej męża, który znany jest z bezwzględności i uwodzenia niewinnych dziewic. Zinowia musi znaleźć sposób aby uwolnić się spod wpływu tych ludzi.
Jest to ostatnia z dziewięciu powieści tej autorki wydanych w Polsce, którą przeczytałam. Niestety, na tle ośmiu pozostałych nie wypada szczególnie interesująco. Nie wiem czego mi w tej książce brakło, może pasji i emocji, może ciekawszej fabuły? Trudno powiedzieć. Przede wszystkim miałam spory problem żeby zagłębić się w opowieść, wejść w klimat. Może to kwestia miejsca i czasu akcji, czyli siedemnastowiecznej Rosji, która nie jest moją ulubioną lokacją. Nie bez znaczenia jest też fakt, że Polacy w tej książce zostali przedstawieni jako ci źli, podli, podstępni i knujący. Wiadomo, z punktu widzenia Rosjan próba osadzenia na carskim tronie polskiego władcy to nie jest nic pozytywnego, niemniej jako Polce trudno mi się o tym czytało i nie potrafiłam się pozbyć swojego punktu widzenia oraz emocji z tym związanych.
Drugie rozczarowanie to wątek miłosny. Rozciągnięty, mało wiarygodny i po prostu nieciekawy. Ona zakochuje się z czasem, on dostaje obsesji na jej punkcie praktycznie już na samym początku. Ich relacja się nieszczególnie klei w jakąś sensowną całość. Brak w tej książce chemii pomiędzy główną parą, ciekawej fabuły i jakiejkolwiek oryginalności. W zasadzie wszystkie inne wątki są ciekawsze niż ten najważniejszy, co w przypadku romansu nie jest najlepszą rekomendacją.
Najbardziej rozdrażniło mnie jednak zachowanie bohatera po rzekomej zdradzie ze strony ukochanej. Wyszedł z niego kawał buca i chama. Dopóki liczył na seks i za wszelką cenę chciał zwabić wybrankę do łóżka, nawet podstępem, to było ok., ale jak ona zrobiła dokładnie to samo, czyli wykorzystała go instrumentalnie do własnych celów, to nagle facet się oburzył i zaczął ją wyzywać od „suk” i „dziwek”. Przyjemniaczek, nie ma co. Straszny hipokryta z niego wyszedł i toksyk. To skreśliło tę postać w moich oczach zupełnie. Niewiele lepiej jest jeśli chodzi o kreację głównej bohaterki. Rozumiem, że autorka, chcąc oddać w miarę wiernie realia epoki, zrobiła z niej podległą poddaną cara i posłuszną społecznym oczekiwaniom kobietę. Są jednak pewne granice uległości. Zinowia to straszny mop, kobieta bez charakteru i chwilami rozumu. Daje sobą pomiatać praktycznie każdemu, kto ma na to ochotę. Zamiast w sytuacji zagrożenia zwrócić się do swoich przyjaciół lub bezpośrednio do cara (jej ojciec był bliskim współpracownikiem cara i był szanowany w państwie więc miałaby spore szanse na wsparcie monarchy), to woli cierpieć i na własną rękę wymyślać beznadziejne plany. Powiedzieć o niej, że to tępa lebiega to mało. Przykład bohaterki kretynki, która nie myśli o konsekwencjach swoich czynów, a gdy nadchodzą, to jest wielki dramat. Połączenie tej dwójki – tępego cielęcia bez charakteru i toksycznego despoty to trochę za dużo, nawet dla mnie, uodpornionej po lekturze wielu bodice ripperów.
Początek był jeszcze w miarę dobry i chwilami książkę naprawdę szybko i sprawnie się czytało ale potem następowały momenty, w których albo się irytowałam albo wręcz nudziłam. Według mnie ta powieść jest zdecydowanie za długa. Ma niespełna czterysta stron, a chwilami się dłużyła jak "Moda na sukces". Doczytałam do końca tylko dlatego, że raczej nie zwykłam porzucać raz zaczętych książek. A poza tym, inne wątki były na tyle interesujące, ze jako całość jednak dało się przebrnąć mimo częstego zgrzytania zębami. Wątek obsesyjnej chuci Aleksieja, wątek z rozbójnikami i intrygi napędzały tę historię.
Męczyłam się podczas czytania i na pewno więcej nie wrócę do tej powieści. Tym razem twórczość Woodiwiss zupełnie do mnie nie trafiła, pod wieloma względami. Szkoda, bo inne jej książki były całkiem dobre. Miałam problem z płynnością w czytaniu, utrzymaniem zainteresowania tą historią, z irytującymi bohaterami i samą fabułą, dlatego za całokształt daję końcową ocenę 4/10.
W dziale recenzji:
viewtopic.php?p=1257462#p1257462