przez Janka » 7 lutego 2021, o 06:43
Harlan Coben "Na gorącym uczynku"
Uważam tę książkę za genialną.
Po pierwsze, z powodu pomysłu na bardzo skomplikowaną i niesztampową intrygę.
Po drugie, z powodu perfekcyjnie rozpisanego przebiegu wydarzeń, czyli zarówno tego, co i w jakiej kolejności się wydarzało, jak i tego, co i kiedy wyszło na światło dzienne.
Książka nie była ani trochę schematyczna. Było bardzo dużo zwrotów akcji i przeróżnych niespodzianek.
Główną bohaterką jest dziennikarka, która prowadzi własne śledztwo. Policja i FBI nie są w stanie rozwiązać kilku różnych spraw, bo pracują nad każdą z nich oddzielnie, a one się łączą. Na dodatek bardzo ważne okazują się zdarzenia z przeszłości, które mają wpływ na bohaterów, ich działania i decyzje.
Dzięki prologowi czytelnik od samego początku wie więcej niż dziennikarka i policja, bo dowiaduje się od razu, że główna osoba oskarżona o pewne przestępstwa jest niewinna i że nic tam nie będzie takie, jak się pozornie wydaje.
Książka jest zarówno kryminałem, jak i thrillerem, a do tego ma bardzo mocno rozbudowane wątki obyczajowe. Poruszone są w niej także zagadnienia natury moralnej.
Motywem przewodnim całej historii jest przebaczanie.
Bardzo dużo złych rzeczy zdarzyło się nie dlatego, że ktoś był złym człowiekiem i chciał komuś innemu zrobić krzywdę, lecz dlatego, że jakiś nieszczęśliwy zbieg okoliczności doprowadził do tragedii. Skrzywdzonych zostało wiele osób. W przeszłości i teraz. Z jednych krzywd wynikały następne. Niektóre powstawały specjalnie, niektóre przypadkowo, a wszystkie się w jakiś sposób ze sobą zazębiały.
Kilka zagadek udało mi się rozwikłać zanim pani dziennikarka dowiedziała się prawdy, ale przyczyna śmierci ofiary i pozostałe okoliczności, które temu towarzyszyły, całkowicie mnie zaskoczyły.
Jestem tą powieścią maksymalnie zachwycona. Nie mogłam się od niej oderwać, bo tak pięknie podtrzymywane w niej było napięcie. Cały czas dochodziły nowe informacje. Nie było tam żadnych pustych scen, z których nic by nie wynikało i do niczego by nie prowadziły. Nawet gdy mowa była np. o jakimś pozornie nieważnym meblu, to dalej się okazywało, że to też miało kluczowe znaczenie.
Książka skonstruowana była jak puzzle. Z malutkich kawałeczków układała się cała łamigłówka.
Wszyscy bohaterowie byli doskonale skonstruowani. I, co mi się bardzo podobało, tam nikt nie był ani biały, ani czarny. Każdy był tylko i aż człowiekiem.