Nawiązując do posta o Czarnku w Czatowaniu i twierdzenia ministra, że problem z otyłością wśród dzieci mają w szczególności dziewczynki.
Minister się rozjechał z danymi pod każdym chyba względem.
Gdzieś w tle może co najwyżej zamajaczyć faktycznie, że wg danych do 2018 mamy do czynienia u nas z problemem otyłości i nadwagi u dzieci, którego jeszcze 2 dekady nie było.
Koleś ma doktorat, zatem nic nie usprawiedliwia jego niezorientowania w samych danych.
Można kłócić się o metody i rozwiązania proponowane finalnie, ale nie o podstawowe informacje.
Minister myli się, ponieważ: to nie dziewczynki a chłopcy mają stabilnie rosnący problem z nadwagą i otyłością (co nie znaczy, że zmniejszenie się skali tego problemu u dziewczynek oznacza same dobre rzeczy), b. zwiększenie godzin w-fu w przyszłości nie pomoże z bardzo wielu względów, i c. a w ogóle nie mamy jeszcze danych.
W teorii możemy przewidywać, ale rzeczywistość nie raz zaskoczyć potrafiła badaczy.
Ale piszę w tym temacie, bo tu się pojawia problem powszechnego mylenia wagi ze sprawnością i zdrowiem ogólnym, a w ramach tego przypomnę niezłą imbę z Cosmopolitanem w roli głównej
Cosmopolitana nie czytam i nie polecam, bo dla mnie to jeden wielki katalog reklamowy, którego treści jest nastawiona w 100% na przekonanie do konsumpcji.
Jednak raz na jakiś czas w ramach swej strategii puszczają rzeczy "kontrowersyjne" pod płaszczykiem sympatii, otwartości i troski.
W lutym brytyjska wersja wypuściła projekt okłądkowo-tekstowy
This is Healthy/to jest zdrowe.
Czyli kobiety o ciałach raczej nie pojawiających się w mediach typu Cosmopolitan zaprezentowały, jak dbają o swoje zdrowie psychiczne i fizyczne, chociaż wiele czynników niezależnych od nich jednak w tym przeszkadza: od kobiety niskorosłej po osoby otyłe.
Odbiegająca od normy budowa ciała oraz chemia - czyli także psychika wpływająca na nasz tryb życia - oznacza, że jest mniej możliwości oraz specjalistów/poradników pomagających w utrzymaniu dobrej kondycji i sprawności optymalnej dla danej osoby przy mocnej presji społecznej "jesli ci nie wychodzi, to znaczy, ze za mało się starasz"; w końcu ciuchy i miejsce w przestrzeni publicznej.
PS To taki punkt wyjścia do rozważań o faktycznym problemie u dziewczynek od dekad już w naszej kulturze na dłuższą metę: niższą wytrzymałość krążeniowo-oddechowa, sposób poruszania się wskazujący na niską pozytywną aktywność fizyczną (bo mięśnie też pracują przy siedzącym trybie życia, metabolizm działa, ale kręgosłup się odkształca, a po latach człowiek zapomina, jak się truchta).
I dlatego bym się także martwiła tendencją spadku wagi u dziewczynek (niedożywienie, zaburzenia metaboliczne i potem z górki).
Tu link do tekstu Cosmopolitana i zdjęćWyznaję, że nawet jak źródła nie cenię za bardzo, to podaję
A tu przykłady
I się okazało, że w polskich mediach pomieszanie totalne pojęć zdrowie-kondycja-sprawność -plussize... no, są w sumie powodem do poniewierania bliźnim maskowanym fałszywą troskę "no nie można pozwolić, aby ktoś taki nazywał się <zdrowym> skoro nie jest".
To jest rozmowa na poziomie dyskusji z alergikiem, który słyszy, po poinformowaniu, ze ma alergię na orzechy, "ale orzechy są zdrowe i trzeba je jeść, po prostu jesteś nieprzyzwyczajony".
Ale nie to jest stricte problemem.
Dla mnie to wygląda nawet nie tyle problem niedoinformowania - bo za tym idzie chęć szukania info szerzej - co na widoczną dominację naszej medialnej sfery przez branżę mega żerującą na osobach o niskim poczuciu własnej wartości szczególnie pod względem wyglądu.
To ten koszmarny moment, kiedy zaciera się granica między misiami sprzedającymi suplementy, diety, treningi, trenerów personalnych a zwykłymi użytkownikami sieci.
Każdy brzmi jak cholerny akwizytor zdrowia o duszy egzorcysty-inkwizytora "jak by się wziął za siebie...".
Dałabym się nabrać jeszcze i z buta nie pytała "a co sprzedajesz", gdyby te misie-patysie posługiwały się rzetelnymi danymi, a nie wiedzą a la Czarnek.
Pod którą po prostu kryje się także mizoginistyczne "nie lubimy spasionych świń".
Co z tego, że Czarnek nie ma racji i jakieś mniejszościowe grono ekspertów zwróci na to uwagę, skoro - mrugmrug - wiemy, że ma, bo przecież te spasione dziewczynki wokół wszędzie, widzimy, "sami przecież walczymy non stop z wagą, musimy uważać, żeby nie wyglądać jak maciory".
Za którym też na kolejnym poziomie kryje się ogólne "kobiety są wstrętne, po za dużo czasu poświęcają swemu wyglądowi i bezwzględnie za jego pomocą uwodzą i krzywdzą mężczyzn".
Więc po dekadach pokazywania kobiet z niedowagą, co było uznawane z azdrową normę, aktualnie i tak nie dogodzisz.
Tu nie chodzi o wygląd, chodzi o kontrolę i metody, za pomocą których można człowieka wbić w ziemię, wyśmiać, nagrozić i podporządkować.
I tu można wrócić do ogólnego światopoglądu ministra Czarnka: tu nie chodzi o dobro dzieci, ale o kontrolę nad nimi.
No więc: wrrr...