Dla mnie Walentynki to okazja do powrotu do opowiadań i antologii.
Niestety u nas specjalizował się w tym przede wszystkim Harlequin... więc po polsku mam niewiele
***
Na pierwszy ogień:
Powróciłam po latach w poprzednim roku:
Walentynki '94, Anne Stuart, Judith Arnold, Wisdom Randall, Anne McAllister
Harlequin Special (tom: 1994/03)
Oryginalny tytuł: My Valentine 1993
Jedna z pierwszych walentynkowych antologii Harlquina w Polsce (oryginał z 1993 roku) więc to już prawie 30 lat!
Raaany...
Bardzo byłam ciekawa, jak się zestarzało
W wielkim skrócie: wszystkie są współczesne, czyli realia lat 90., i oparte na klasycznym "Ten dzień miał wyglądać zupełnie inaczej".
- Anne Stuart: Święci istnieją naprawdę (Saints Alive); przeł. Alicja Dobrzańska
Motywy: magia w stylu typowym dla Stuart, czyli nieprzypadkowe spotkanie, zakład między Erosem a św. Walentym, typowe ówczesne “kto się czubi…” oraz gdzieś tam pogubienie we współczesnym świecie. - Judith Arnold: Czekoladowe całuski (Chocolate Kisses); przeł. Marzena Wrzaszczyk
Jak w tytule: czekolada, kryzysowa sytuacja, lekki szantaż, wyścig z czasem. - Anne McAllister: Talizman Jane Kitto (Simple Charms); przeł. Marcin Stopa
Motywy: wścibscy drugoklasiści i spotkanie po latach. - Linda Randall Wisdom: Pechowa Walentynka (Ms. Scrooge Meets Cupid).
Motywy: Pani Scrooge i powrót po latach.
Przyznam, że niegdyś sięgnęłam, bo Anne Stuart, i wciąż sięgam, bo Anne Stuart, z wielkiego sentymentu.
Nie sądzę, aby komukolwiek spodobały się wszystkie 4 opowiadania naraz, ale to niezły zestaw, aby poznać smak i wymagania romansowe wczesnych lat 90. W krótkiej formie.
Wszystkie cztery autorki to rozpoznawalne postacie w Harlequinowym uniwersum, a w przypadku Stuart - także poza nim.
I tak ładnie widać, co się zmieniło w podstawowych założeniach romansów współczesnych, a co pozostało