Teraz jest 3 grudnia 2024, o 20:01

Judith McNaught

Avatar użytkownika
 
Posty: 21070
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Rzeszów/Drammen
Ulubiona autorka/autor: Proctor, Spencer, Spindler i wiele innych

Post przez Kawka » 24 lipca 2020, o 19:23

Judith McNaught "Szepty w świetle księżyca"

Sloan Reynolds wychowana przez matkę nie chce mieć nic wspólnego z ojcem, który porzucił je przed laty, zabierając drugą córkę. Obecnie dziewczyna pracuje jako policjantka w małym, spokojnym miasteczku. Pewnego dnia w jej życiu pojawia się agent FBI – Paul Richardson i składa jej propozycję. Dziewczyna ma nawiązać kontakt z ojcem, podejrzanym o nieuczciwe interesy i umożliwić służbom zdobycie dowodów go obciążających. Początkowo Sloan nie chce mieć nic wspólnego z nieznaną rodziną ale w końcu ulega namowom. Na miejscu, oprócz krewnych, poznaje też seksownego sąsiada Reynoldsów – Noaha Maitlanda, jego zwariowaną siostrę i ojca. Między Sloan i tajemniczym Noahem powoli budzi się fascynacja, ale na drodze tego uczucia stanie misja, jaką ma do wykonania Sloan.

Powieść zapowiada się na przyjemny i lekki romans z elementami kryminału. Akcja rozkręca się tak bardzo powoli, że aż chwilami nuży. Przez pierwsze rozdziały poznajemy spokojne życie bohaterki, policjantki z małym miasteczku, lokalnej bohaterki i fajnej przyjaciółki oraz mniej lub bardziej interesujące losy bohaterów pobocznych i jeszcze bardziej pobocznych, którzy nie odgrywają w tej opowieści żadnej ważnej roli. Nieco ciekawiej robi się, gdy Sloan wreszcie poznaje Paula, choć wtedy też nie jest szczególnie pasjonująco. Całość skupia się na relacjach bohaterki z innymi, jej problemach i poznawaniu przez nią nieznanej dotąd rodziny.

W tej książce jest sporo bohaterów, czasem trudno się połapać kto jest kim i jakie zależności łączą poszczególne postacie. Na duży plus zasługuje kreacja prababki Edith – gderliwej hetery o gołębim sercu, która trzęsie całym domostwem Reynoldsów. Poza tym w powieści jest spokojna i nieco stłamszona Paris, zagadkowy Paul, wycofany ojciec Sloan – Carter, zabawny ojciec Noaha – Douglas, i jego zwariowana nastoletnia córka – Courtney, oraz oczywiście nieprzystosowana do życia matka Sloan i najlepsza przyjaciółka bohaterki – Sara. Cała gromada osób, z każda z nich jest dość fajna. Mimo to, ograniczyłabym liczbę bohaterów, bo mało który ma istotny wpływ na fabułę i przez nagromadzenie ich, czytając miałam wrażenie, że wszystkich tych informacji jest za dużo, a wątek miłosny za bardzo się rozmywa.

Główna para jest fajna i od razu się ich lubi. Oboje są zwyczajnymi ludźmi z krwi i kości, mają swoje słabe i mocne strony. Ich wzajemna relacja wygląda na wiarygodną, można uwierzyć, że się sobie spodobali i zakochali się w sobie. Ich miłość rozwija się stopniowo i spokojnie ale nie ma wrażenia nudy. Emocje są dobrze nakreślone, zdarzają się pomiędzy nimi zawirowania i komplikacje, krótko mówiąc – jak w dobrym romansie. Szkoda, że wątek miłosny został przytłoczony innymi wydarzeniami w książce.

Najciekawiej robi się pod koniec i tu warto wspomnieć, że sytuacja opisana w blurbie ma miejsce dopiero na końcu książki więc jest potworny spoiler, którego w ogóle nie powinno tam być. Akcja nabiera rumieńców po nieoczekiwanym morderstwie, gdy Sloan zostaje główną podejrzaną i musi się wyplątać z kłopotów.

Podsumowując to dość przyjemny romans/obyczajówka z małym elementem kryminału ale przez cały czas, choć czytało się całkiem dobrze, to miałam wrażenie niedosytu. Brakowało mi skupienia się na wątku romansowym. Z drugiej strony – podobała mi się lekkość stylu i płynność autorki w opisywaniu wydarzeń. Jeśli chodzi o stronę techniczną – dobrym pomysłem było podzielenie książki na krótkie rozdziały, przez co nie dłużyła się. Choć widzę niedociągnięcia, to jednak była to przyjemna lektura i całkiem dobre pierwsze spotkanie z autorką, dlatego za całokształt daję 7/10.
http://www.radiocentrum.pl

"...Gary (...) niedawno zerwał ze swoją dziewczyną z powodu niezgodności charakterów (charakter nie pozwolił jej zgodzić się na to, by Gary sypiał z jej najlepszą przyjaciółką)". Neil Gaiman "Nigdziebądź".

Avatar użytkownika
 
Posty: 21070
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Rzeszów/Drammen
Ulubiona autorka/autor: Proctor, Spencer, Spindler i wiele innych

Post przez Kawka » 1 września 2020, o 16:41

Judith McNaught "Whitney, moja miłość"

Niepokorna i uparta Whitney jest problemem dla ojca. Młodziutka dziewczyna wciąż pakuje się w kłopoty i przynosi wstyd rodzicowi, narzucając się Paulowi – mężczyźnie, w którym kocha się od dziecka. Po kolejnym wybryku, ojciec wysyła nastolatkę do wujostwa we Francji, aby nabrała trochę ogłady. Mijają lata, a Whitney wyrasta na piękną i mądrą kobietę. Ułożyła już sobie życie w Paryżu, jednak ojciec przypomina sobie o jej istnieniu i nakazuje wrócić do domu. Dziewczyna wciąż pełna nadziei na odnowienie znajomości ze swoją dziecięcą miłością, marzy o ślubie z Paulem. Nie wie, że ojciec już obiecał jej rękę księciu Claymore – Claytonowi Westmorelandowi i nie może się wycofać z tego kontaktu.

Z miejsca polubiłam zadziorną i przebojową Whitney. To dziewczyna z ikrą, pełna życia, wrażliwa i inteligentna. Dobrze wie, czego chce od życia i stara się to realizować, mimo przeciwności losu. A spotykają ją srogie ciosy. Najpierw zdradza ją ojciec, obiecując jej rękę obcemu człowiekowi, potem ukochany ale nie chcę za dużo zdradzać... Jedyne co mnie w niej raziło to narzucanie się Paulowi, który ewidentnie traktował ją jak wyłącznie koleżankę. Miłość bywa ślepa. Kolejnym widocznym minusem był fakt, że bardzo szybko zmieniła obiekt uczuć, kiedy okazało się, że Paul jest dupkiem, nagle stwierdziła, że jednak kocha Claytona.

Paul mnie wkurzał. Taki goguś bez kręgosłupa moralnego, mydłek i niezbyt sympatyczny typ. Z drugiej strony Clayton chwilami przebijał głupoty Paula i robił jeszcze gorsze rzeczy. Przede wszystkim traktował Whitney jak swoją własność i był okropnie zadufany w sobie, przekonany o swojej nieomylności i mądrości. Nie znoszę tego typu bohaterów, dlatego długo nie lubiłam Claytona. Jego bucowatość czasem wybijała poza skalę. Zrehabilitował się dopiero w drugiej połowie książki, choć nadal trudno mi uwierzyć w jego miłość do Whitney. To bardziej była chęć posiadania. Wzięłam jednak poprawkę na to, że ta książka ma już kilka dekad i autorki wtedy nieco inaczej opisywały protagonistów. Z bohaterów pobocznych polubiłam ciotkę Ann i przyjaciółki Whitney.

Podobało mi się, paradoksalnie, to emocjonalne rozhuśtanie. Z nieba do piekła i z powrotem, ciągle coś się działo, było dramatycznie i emocjonująco, wzruszająco i paskudnie. Parę razy się poirytowałam podczas czytania na bohaterów. Na pewno nie było nudno.

Pod względem konstrukcji fabuły wszystko zagrało. Klasyczny konflikt i trójkąt miłosny. Bardzo przejrzysta budowa fabuły, fajny, lekki styl, dobrze wymieszany dramatyzm z humorem, tempo akcji też odpowiednie. Nie było żadnych momentów, żeby książka mnie znużyła, mimo że to dość obszerna powieść. Ogółem, jeśli chodzi o warsztat – było naprawdę dobrze.

Podsumowując – to dobry romans historyczny, z odpowiednią dawką emocji, zarówno tych pozytywnych, jak i negatywnych. Miłość bohaterów rodzi się w bólach i nie jest cukierkowa, a jednocześnie czuć ducha dawnego romansu. Nie jest to książka pozbawiona wad, bo chwilami przewracałam oczami na głupie zachowanie bohaterów ale ta historia porywa i trudno się od niej oderwać. Za całokształt daję 8/10.
http://www.radiocentrum.pl

"...Gary (...) niedawno zerwał ze swoją dziewczyną z powodu niezgodności charakterów (charakter nie pozwolił jej zgodzić się na to, by Gary sypiał z jej najlepszą przyjaciółką)". Neil Gaiman "Nigdziebądź".

Avatar użytkownika
 
Posty: 28681
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 1 września 2020, o 19:02

W Klubie lata temu była dyskusja...
To główny bohater był inspiracją do definicji śfini.
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 21070
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Rzeszów/Drammen
Ulubiona autorka/autor: Proctor, Spencer, Spindler i wiele innych

Post przez Kawka » 1 września 2020, o 19:10

Tego nie wiedziałam. Nie odebrałam go jako bardzo, bardzo złego. Bywali bohaterowie, których miałam ochotę rozszarpać, a przy tym, tylko się irytowałam. Może z czasem (i doświadczeniem w bodice ripperch), przywykłam do tego typu bohatera i trudniej mnie zadziwić negatywnie. :mysli:
http://www.radiocentrum.pl

"...Gary (...) niedawno zerwał ze swoją dziewczyną z powodu niezgodności charakterów (charakter nie pozwolił jej zgodzić się na to, by Gary sypiał z jej najlepszą przyjaciółką)". Neil Gaiman "Nigdziebądź".

Avatar użytkownika
 
Posty: 28681
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 1 września 2020, o 21:21

O tym też była mowa ;)
Sfinia nie od razu oznaczała skończonego drania, raczej kogoś, kogo dziś młodzież młodsza i starsza nazywa dzbanem w zakresie relacji damsko-męskich :D
No po prostu nie ogarnia, jaki jest niefajny w stosunku do kobiet, które rzekomo kocha.

viewtopic.php?f=40&t=853
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 4789
Dołączył(a): 29 sierpnia 2017, o 08:25
Lokalizacja: Kraków
Ulubiona autorka/autor: Anne Golon, Sylvain Reynard

Post przez Karina32 » 2 września 2020, o 09:02

Czytałam to dawno temu i pamiętam, że mi się podobała. Ale niestety to tyle, co z niej pamiętam :bezradny: Chyba będzie sobie trzeba kiedyś przypomnieć :-D
"Każda książka pozwala nam na nowe marzenia." - Emma Chase

https://www.instagram.com/ksiazkowe_romanse/

Avatar użytkownika
 
Posty: 21070
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Rzeszów/Drammen
Ulubiona autorka/autor: Proctor, Spencer, Spindler i wiele innych

Post przez Kawka » 3 września 2020, o 14:15

Przeglądnęłam całą dyskusję w RKD i stwierdzam, że ja to chyba jakaś dziwna jestem, bo większości się nie podobało, a mnie tak. :P Ten telenowelowy dramatyzm, ten klimat, no wszystko, poza głupotą Claytona i czasem Whitney. :P
http://www.radiocentrum.pl

"...Gary (...) niedawno zerwał ze swoją dziewczyną z powodu niezgodności charakterów (charakter nie pozwolił jej zgodzić się na to, by Gary sypiał z jej najlepszą przyjaciółką)". Neil Gaiman "Nigdziebądź".

Avatar użytkownika
 
Posty: 28681
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 3 września 2020, o 15:01

Nie wiem, jakie odniosłaś wrażenie z dyskusji, jeśli chodzi o mnie, ale ja bardzo doceniałam za bycie właśnie klasycznym bodice ripperem ze śfinią w stylu jednakże już lat 80. czyli widać, że jednak romans (jako autorki, czytelniczki i ogólnie środowisko) zdaje sobie sprawę z problematyczności postaw i relacji oraz coś próbuje pokombinować, wytyczając ciekawe kierunki lat 90.: Balogh, Putney, Stuart, etc.

I tak, bujność fabularna i stylowa, spadek po latach 70., to jest też coś godnego uwagi ogólnie u McNaught :hyhy:

PS I jestem fanką - przewrotnie - samej Whitney. Typ bohaterki, która potrafi się jednak odnaleźć w niefajnych warunkach i zawalczyć o swoje. Nawet jeśli jej "swoje" mnie osobiście wprawia w realu w przerażenie.
Ale temu służy romans :P
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 2086
Dołączył(a): 28 listopada 2014, o 19:46
Ulubiona autorka/autor: Garwood, SEP, McNaught i wiele innych...

Post przez rewela » 15 września 2020, o 21:40

Kawka napisał(a):Przeglądnęłam całą dyskusję w RKD i stwierdzam, że ja to chyba jakaś dziwna jestem, bo większości się nie podobało, a mnie tak. :P Ten telenowelowy dramatyzm, ten klimat, no wszystko, poza głupotą Claytona i czasem Whitney. :P


łeee... to ja w ogóle jestem dziwak :) bo lubię Claytona, nawet za to jakim był sfinią :P i Whitney...i w ogóle całą książkę :D
ostatnio robiłam powtórkę i nic a nic się nie nudziłam :D
a teraz zbieram się do powtórki "Doskonałości" :)... oj mam nadzieję, że po latach nadal będzie się działo :D

Avatar użytkownika
 
Posty: 28681
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 15 września 2020, o 23:38

No dziś już się takich fabuł nie spotyka za bardzo.

No chyba że w porządnej adaptacji mang dla kobiet :lol:
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 3879
Dołączył(a): 28 grudnia 2015, o 10:41
Lokalizacja: Tarnów
Ulubiona autorka/autor: Gabriel Garcia Marquez

Post przez Szczypta_Kasi » 16 września 2020, o 07:40

"Doskonałść" :bigeyes: uwielbiam najbardziej ze wszystkich książek McNaught

Avatar użytkownika
 
Posty: 27968
Dołączył(a): 22 lutego 2012, o 21:14
Lokalizacja: Warszawa
Ulubiona autorka/autor: Kristen Ashley/Mariana Zapata

Post przez Duzzz » 18 października 2020, o 19:31

Kawka napisał(a):Judith McNaught "Szepty w świetle księżyca"

Kawka napisał(a):Judith McNaught "Whitney, moja miłość"

Podrzucisz do działu z recenzjami? :prosi:

“How do you always know where to find me?''
His voice achingly gentle, he says, "The same way a compass knows how to find true north.”
― J.T. Geissinger, Cruel Paradise

“It’s not inexplicable. I like you the way Newton liked gravity.”
“I don’t know what you mean.”
“Once he found it, everything else in the universe made sense.”
― J.T. Geissinger, Cruel Paradise

“Life is short. You don't get a do-over. Kiss who you need to kiss, love who you need to love, tell anyone who disrespects you to go f*ck themselves. Let your heart lead you where it wants to. Don't ever make a decision based on fear. In fact, if it scares you, that's the thing you should run fastest toward, because that's where real life is. In the scary parts. In the messy parts. In the parts that aren't so pretty. Dive in and take a swim in all the pain and beauty that life has to offer, so that at the end of it, you don't have any regrets.” ― J.T. Geissinger, Cruel Paradise

Avatar użytkownika
 
Posty: 21070
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Rzeszów/Drammen
Ulubiona autorka/autor: Proctor, Spencer, Spindler i wiele innych

Post przez Kawka » 19 października 2020, o 11:23

Już zrobione. :P
http://www.radiocentrum.pl

"...Gary (...) niedawno zerwał ze swoją dziewczyną z powodu niezgodności charakterów (charakter nie pozwolił jej zgodzić się na to, by Gary sypiał z jej najlepszą przyjaciółką)". Neil Gaiman "Nigdziebądź".

 
Posty: 11
Dołączył(a): 28 listopada 2013, o 16:09
Ulubiona autorka/autor: MCNAUGHT,Coulter,Deveraux,McKinney,Lindsey,SEP...

Post przez lila_2603 » 7 stycznia 2021, o 13:01

Fringilla napisał(a):Nie wiem, jakie odniosłaś wrażenie z dyskusji, jeśli chodzi o mnie, ale ja bardzo doceniałam za bycie właśnie klasycznym bodice ripperem ze śfinią w stylu jednakże już lat 80. czyli widać, że jednak romans (jako autorki, czytelniczki i ogólnie środowisko) zdaje sobie sprawę z problematyczności postaw i relacji oraz coś próbuje pokombinować, wytyczając ciekawe kierunki lat 90.: Balogh, Putney, Stuart, etc.

I tak, bujność fabularna i stylowa, spadek po latach 70., to jest też coś godnego uwagi ogólnie u McNaught :hyhy:

PS I jestem fanką - przewrotnie - samej Whitney. Typ bohaterki, która potrafi się jednak odnaleźć w niefajnych warunkach i zawalczyć o swoje. Nawet jeśli jej "swoje" mnie osobiście wprawia w realu w przerażenie.
Ale temu służy romans :P


dla mnie to poszło w złym kierunku, gdy czytam Kleypas, Dare to myślę sobie jakie takie nijakie, grzeczne, gdzie ten klimat lat 80 i dominujący, często despotycznymi mężczyźni, gdzie te zwroty akcji, gdzie liczni konkurencji, sceny zazdrości jak z telenoweli, coś co sprawia, że czytamy romanse z wypiekami na twarzy. Tak, wiem, że nie każdy to lubi, pamiętam recenzje książki Mckinney, że jak można czytać tak brutalne pozycje, że bohaterowie są sadystyczni, nie mają szacunku do kobiet, " gwałty"( to nigdy nie są gwałty;), ale myślę, że nie tylko ja lubię tego typu emocje, a sukces 50 twarzy?

Z nowości wydawniczych ostatnich lat chyba tylko Pani Elizabeth Hoyt mnie pozytywnie zaskoczyła, czytałam w tym miesiącu Linden i Carlyle, nic ciekawego, ciągle czekam na drugą Panią SEP czy Mcnaught ( i im podobne).
lila

Avatar użytkownika
 
Posty: 28681
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 8 stycznia 2021, o 00:20

To jest kwestia preferencji, a te dominujące w kulturze się zmieniają z mnóstwa powodów ^_^
Raz jedno na wierzchu, raz drugie (np. postacie w romansach lat 20. były bardziej w stylu lat 90. niż 70. jeśli chodzi o sposób pokazywania męskich bohaterów i ich problemów).
To jak z modą na opaleniznę i muskuły :hyhy:

I ja bym jednak mocno podyskutowała, czy aby na pewno "nigdy" nie są gwałty ^_^

Pierwsza sprawa:
Problem z tym,co się wydaje, leży dla mnie gdzie indziej i jest... delikatny.
To kwestia szczerości: czy przyznajemy się, że lubimy pewien typ zachowań, np. gwałt w romansie.
W końcu: każdy ma prawo do swoich fantazji ("każdemu jego porno").
To jest problem, z którym romans się boryka od początku: czy "wypada" dyskutować o pewnych sprawach, a konkretnie: własnych preferencjach, ekhm, eskapistycznych w literaturze ;)

Druga sprawa:
Mam wrażenie, że w polskiej przestrzeni mamy taki problem, że po prostu dysponujemy za małą pulę romansów historycznych w stylu bodice ripperów (opublikowano u nas może tłumaczenia może 30% tytułów uważanych za w sumie najlepsze w tymże typie).
I podejrzewam, że część z nas dlatego się przerzuca na "mafijne" romanse. Bo są ;)
W anglojęzycznej strefie prężnie działają przestrzenie bodice ripperowe, ale u nas tłumaczeń nie będzie.
Faktycznie: mainstream historyków aktualnie dobrze się sprzedających, czyli mających szansę na bycie tłumaczonymi, płynie innym korytem. Może to się zmieni.
Chociaż patrząc na ekranizację Julii Quinn, nie sądzę, że w czasie najbliższym.
Ba, podejrzewam, że odchodzimy od stylu Zmierzch-Grey w produkcjach filmowych dla kobiet.
A jakby ktoś zapomniał, to Zmierzchowa moda nastąpiła po mocnym przesycie regencyjnych ekranizacji i fascynacji "pokazywania kostki". A ta z kolei pojawiła się po latach 70. i wczesnych 80. :D
Wciąż uważam Flashdance za bardziej erotyczny i bezkompromisowy film w porównaniu do Greya :rotfl:

PS te "wypieki na twarzy" u niektórych wywołują bohaterowie tacy, jakich ma choćby Peckham - Viperina popełniła recenzję :hyhy:
viewtopic.php?f=144&t=3662
Niby antyteza bohaterów McNaught, ale emocje, sądząc po recenzjach, podobne ("Mrau..." :lol:
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 31295
Dołączył(a): 8 listopada 2012, o 22:17
Ulubiona autorka/autor: Różnie to bywa

Post przez Księżycowa Kawa » 8 stycznia 2021, o 14:32

Temat do długich dyskusji, gdzie można wyciągać rozmaite wnioski, a potem dalej dyskutować, dlaczego jednak tak.
Sama nadal jestem na etapie: nie rozumiem. Poza tym przyszło mi na myśl, że jednak niektóre mafijne romanse są jednak dla mnie bardziej strawne niż bodice rippery, gdyż z tych ostatnich bohaterzy bardziej mi przypominają chamów. O ile u McNaught „Whitney, moja miłość” dwie trzecie książki mi się podobało, to reszta okazała się dla mnie niestrawna, czyli od momentu gdy ona przepraszała za jego grzechy – po prostu nie jestem w stanie tego zrozumieć.
Nie ma dobrych książek dla głupca, możliwe, że nie ma złych dla człowieka rozumu.
Denis Diderot


"If you want it enough, you can always get a second chance." MM
*
“I might be accused of social maladjustment,” said Daniel. “But not a psychopath. Please. Give me some credit.” MM
*
Zamienię sen na czytanie.

Avatar użytkownika
 
Posty: 28681
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 8 stycznia 2021, o 17:12

Ja po dekadach czytania romansów stwierdzam, że istotną częścią mojej relacji z nimi :hyhy: to "bohater krzywdzi i co potem". To jest mega ciekawe zjawisko romansowe dla mnie i w tytułach, gdzie ma to miejsce, moja ocena maksymalnie zależy od w sumie ostatnich 2-3 rozdziałów.
W sumie i ocena i to, czy wrócę.

Zarazem preferuję eskapistycznie bohaterów nie-McNaughtowych w efekcie i tu całe pole do analizy to twórczość Stuart :lol:
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 246
Dołączył(a): 14 stycznia 2021, o 18:03
Ulubiona autorka/autor: Jane Austen

Post przez Irka1987 » 16 stycznia 2021, o 21:33

Bardzo lubię "Whitney, moja milosc", oraz "Coś wspaniałego". Jednak moim numerem jeden jest "Krolestwo marzeń".
Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 3238
Dołączył(a): 10 marca 2014, o 12:43
Ulubiona autorka/autor: E. Hoyt, K. Byrne, R. Quasi, A. Giusti

Post przez Viperina » 21 stycznia 2021, o 10:45

Irka1987 napisał(a):Bardzo lubię "Whitney, moja milosc", oraz "Coś wspaniałego". Jednak moim numerem jeden jest "Krolestwo marzeń".


O, dla mnie także numerem jeden u McNaught jest Królestwo marzeń :)
Przeciętna kobieta zakochuje się siedem razy w roku, w tym sześć razy w butach.

All woman desire a Mr. Darcy.
Unfortunately, all man have no idea who that is.

Avatar użytkownika
 
Posty: 2673
Dołączył(a): 4 sierpnia 2012, o 17:06
Lokalizacja: BB
Ulubiona autorka/autor: Nora Roberts

Post przez aniazlipca » 18 lutego 2021, o 23:41

Właśnie sobie powtórkę jednej z moich ulubionych autorek :twisted: seria "Kolejna Szansa" :twisted: myślę, że w polskiej wersji Szepty w świetle Księżyca zostały mocno skrócone, a szkoda :( żałuję, że zaprzestali wydawać u nas powieści pani Judith :placze:
“Mercy laughed. “You have to excuse them—boys suffer from an incurable disability.”
“What?”
“Testosterone.”

Nalini Singh, Branded by Fire

Avatar użytkownika
 
Posty: 28681
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 19 lutego 2021, o 01:45

O, legendarne cięcia :lol:
zdążyłam zapomnieć.

Hej, ale jednak u nas wydano 90% jej tytułów (?), więc i tak plasuje się wysoko pod tym względem :niepewny:
Czego u nas nie ma?
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 3879
Dołączył(a): 28 grudnia 2015, o 10:41
Lokalizacja: Tarnów
Ulubiona autorka/autor: Gabriel Garcia Marquez

Post przez Szczypta_Kasi » 19 lutego 2021, o 09:06

"Szepty w świetle księżyca" właśnie wydały mi się najgorsze gdy czytałam kilka lat temu... nawet nie wiedziałam o cięciach. Zapewne to jest powód, tego że nie przepadam za tą książką.

Avatar użytkownika
 
Posty: 246
Dołączył(a): 14 stycznia 2021, o 18:03
Ulubiona autorka/autor: Jane Austen

Post przez Irka1987 » 19 lutego 2021, o 09:25

Nie czytałam jeszcze tej książki.

Autorka ksiązki ma fajne. Dużo się dzieje. I tutaj akurat lubię jak historia ma 400 i więcej stron bo to wciąga. Tak standardowo lubię książki do 200kilku stron bo wtedy ogarniam ją na raz.
Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 28681
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 19 lutego 2021, o 18:38

Muszę sprawdzić, który to był tytuł, bo w poprzedniej dekadzie było sporo ekhm utyskiwania na redakcję :D
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 28681
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 4 kwietnia 2022, o 21:32

Okazało się, że nie mam pojęcia, czy Whitney... wydana u nas w 2002 roku, to tłumaczenie odświeżonej wersji z 2000 roku czy oryginału z 1985... Znaczy: obstawiam, że to nowsza wersja, ale... :niepewny:
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do M

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 0 gości