William nie jest mężczyzną w typie Olimpii. Wydaje się, że ich znajomość skończy się po jednym spacerze ulicami Torunia, ale William ma wobec dziewczyny inne plany i nie spocznie, dopóki nie osiągnie celu. To opowieść o Kopciuszku, w której nie ma złej macochy, ale jest okrutny ojciec. Jest bajkowa miłość, ale są i całkiem zwyczajne problemy. Jest mnóstwo śmiałych scen, które wywołują wypieki na twarzy, ale i tak najważniejsza jest miłość, która jest w stanie pokonać wszystkie przeciwności losu.
Nie sądziłam, że to powiem, ale książka jest całkiem przyjemna.
Początkowo autorki chciały chyba zrobić z Williama playboya, który ma ochotę tylko zaliczyć, ale szybko zmieniły koncepcję. Kilka razy jest wspomniane, że miał sporo dziewczyn na jedną noc, jednak jego zachowanie raczej na to nie wskazuje. Jest czuły, opiekuńczy, romantyczny i miły. Wie co chce od życia i po to dąży. Pomimo tego, że zostaje wychowany na następcę tronu, to pozostaje normalnym chłopakiem. Nie zachowuje się jak głupek, ani nie ma żadnych chamskich zagrywek.
Olimpia z kolei od śmierci matki mieszka tylko z despotycznym ojcem, dla którego liczy się tylko nauka i perfekcja. Z jednej strony dziwię się Olimpii, że nie uwolniła się wcześniej spod jego kurateli, ale z drugiej strony był jej jedynym krewnym, więc taka decyzja na pewno nie byłaby łatwa.
Na szczęście w jej życiu pojawia się rycerz na białym koniu, który uwalnia ją od "kochającego tatusia".
To, co mi przeszkadzało, to czasami dialogi, które momentami były lekko drewniane i naciągane (w zdecydowanej większości były w porządku, jednak z kilkoma miałam problem). Poza tym William był księciem z wymyślonego europejskiego księstwa, jednak jego rodzice bez żadnych przeszkód zaakceptowali jego wybrankę. Druga rzecz, która mnie zaskoczyła, to to, że Olimpia od samego początku zwraca się do jego matki, królowej, po imieniu... No nie wiem
Ale to takie moje czepialstwo
Mamy też kilka scen erotycznych, ale nie są one przytłaczające i nie odgrywają tutaj głównej roli. Są całkiem zgrabnie napisane i nie wywołują uczucia zażenowania.
Ogólnie książka jest naprawdę przyjemna w odbiorze, jednak bez jakichś szczególnych fajerwerków i zachwytów. Autorki nie skupiają się zbytnio na problemach królestwa czy też poszczególnych bohaterów (nawet problemy Olimpii z ojcem są potraktowane trochę po łebkach i nie sądzę, że ktokolwiek byłby w stanie otrząsnąć się tak szybko po tym, co jej się przytrafiło), stąd te problemy nie przytłaczają czytelnika. Myślę, że to dobra lektura na długi zimowy wieczór.
Jeśli pojawi się książka o Simonie, czyli przyjacielu Willa, to chętnie po nią sięgnę. Myślę, że to może być ciekawa historia w konwencji Pięknej i Bestii
Moja ocena to 7/10