No tego nie wiem, bo sama nie jestem, więc tu dochodzi element, jak bardzo jest się przywiązanym do pierwowzoru.
Mnie przykładowo odpowiada, że parę elementów koncepcyjnie sprzed 3 dekad (podejście i sposoby przedstawienia jednak trochę się zmieniły) w ekranizacji poprawiono (np. Mary jest jako koncept na razie fajniejsza).
Ale znowu: to nie z punktu widzenia fanki.
Ale znowu: Złoty kompas uważałam za totalną pomyłkę (oprócz Evy Green) jako w ogóle film/opowiesc poza pierwowzorem literackim, chociaż z czasem stałam się bardziej wyrozumiała.
Więc na własna odpowiedzialność, ale uważam, że przynajmniej strona wizualna i realizacyjna warta jest obejrzenia (i w drugim sezonie chyba dopieszczono budżet, bo dajmony są wszędzie "bardziej"
I w ogóle dajmony są... fajne. Zwierzęce maksymalnie wizualnie a la Król Lew (nie-ludzka mimika i język ciała), a zarazem uczłowieczone wedle oryginalnej koncepcji: to wciąż "ludzkie" dusze.
PS swoją drogą to o ten koncept dajmona najbardziej z Pullmanem się nie lubimy