Teraz jest 3 grudnia 2024, o 19:40

Penny Jordan

Avatar użytkownika
 
Posty: 28681
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 27 lutego 2020, o 01:05

Ja się zgadzam z Lemem.
Chwila relaksu i odprężenia w formie literatury eskapistycznej aka odrobiny pozytywnej fantastyki z HEA jest niebywale wartościowa :rotfl:
Odprężone umysł i dusza to dobra inwestycja :hyhy:
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 11
Dołączył(a): 12 lutego 2020, o 18:08
Ulubiona autorka/autor: Diana Palmer

Post przez chycmaria » 27 lutego 2020, o 01:50

montgomerry napisał(a):ja lubię jedna , jak i drugą :) trzecia to Nora Roberts :)


Tak, te dwie one się naprawdę nieźle wymieniają.
A tyle się zdaje jest autorek harlequinowych...

Fringilla napisał(a):Ja się zgadzam z Lemem.
Chwila relaksu i odprężenia w formie literatury eskapistycznej aka odrobiny pozytywnej fantastyki z HEA jest niebywale wartościowa :rotfl:
Odprężone umysł i dusza to dobra inwestycja :hyhy:


Mógłby lem kiedyś jakiś romans skrobnąć, ciekawe jakby mu to wyszło... :hahaha: :hahaha:

Ale kto wie, może jeszcze nobla by dostał :P:P Za "odkrycie kobiecych pokładów emocjonalnych" czy coś. :evillaugh:

Avatar użytkownika
 
Posty: 28681
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 27 lutego 2020, o 03:19

chycmaria napisał(a):Mógłby lem kiedyś jakiś romans skrobnąć, ciekawe jakby mu to wyszło... :hahaha: :hahaha:
Ale kto wie, może jeszcze nobla by dostał :P:P Za "odkrycie kobiecych pokładów emocjonalnych" czy coś. :evillaugh:


To może warto choćby Solaris w poszukiwaniu problemów miłosnych ^_^

PS chycmaria - proszę, łącz swoje posty zamiast postować jeden po drugim.
Ogólnie takie postowanie wielokrotne jest traktowane jako spam.
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 3879
Dołączył(a): 28 grudnia 2015, o 10:41
Lokalizacja: Tarnów
Ulubiona autorka/autor: Gabriel Garcia Marquez

Post przez Szczypta_Kasi » 27 lutego 2020, o 11:55

No Lem chyba już nic nowego nie skrobnie :evillaugh:
I też uważam że nawet z książki czysto rozrywkowej można coś wartościowego wyciągnąć. Choćby to miałby być jedynie dobry nastrój. Jednak są takie książki których nie warto czytać. I jedną z ich wad jest owszem to, że nie ma w nich nic wartościowego, ale nie jest to jedyna wada.

Avatar użytkownika
 
Posty: 21070
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Rzeszów/Drammen
Ulubiona autorka/autor: Proctor, Spencer, Spindler i wiele innych

Post przez Kawka » 27 lutego 2020, o 13:40

Jaka zmiana tematu z Jordan na Lema. :]
http://www.radiocentrum.pl

"...Gary (...) niedawno zerwał ze swoją dziewczyną z powodu niezgodności charakterów (charakter nie pozwolił jej zgodzić się na to, by Gary sypiał z jej najlepszą przyjaciółką)". Neil Gaiman "Nigdziebądź".

Avatar użytkownika
 
Posty: 15
Dołączył(a): 12 lutego 2020, o 18:11
Ulubiona autorka/autor: Kat Martin

Post przez mlodaipiekniutka » 27 lutego 2020, o 19:26

kejti napisał(a):ja też w sumie po Penny Jordan i Diana Palmer sięgam jak mam ochotę na HQ :hihi: sentyment został :P


Właśnie - sentyment.... :]

Nie zapomnę jak u babci na wsi znalazłam małą książeczkę harlequina z jakimś "rozgolaszonym" na okładce..
Jakieś 12 lat wtedy miałam.
No i trafiło jak kosa na kamień. I zdawało się takie "zakazane".... ah te czasy... :wryyy: :wryyy:

Avatar użytkownika
 
Posty: 28681
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 27 lutego 2020, o 22:40

Kawka napisał(a):Jaka zmiana tematu z Jordan na Lema. :]

Bo ja choćby uważam, że akurat Lema do pognębienia Jordan nie nalezy używać :hyhy:
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 21070
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Rzeszów/Drammen
Ulubiona autorka/autor: Proctor, Spencer, Spindler i wiele innych

Post przez Kawka » 19 października 2020, o 17:32

Penny Jordan "Słodki rewanż"

Heather jako nastolatka narobiła wiele głupot. W wyniku jednej z nich, jej przyszywany starszy brat – Kyle, adoptowany przez jej rodziców, odszedł i urwał kontakt z rodziną. Minęło sześć lat. Heather dorosła, zrozumiała wiele spraw. Kiedy ojciec dziewczyny niespodziewanie zapada na poważną chorobę i jego stan wymaga drogiej operacji, a rodzinna firma popada w tarapaty, Heather decyduje się zwrócić o pomoc do Kyle’a.

To krótka opowiastka w stylu harlequina. Czuć, że to starsza powieść, sprzed wielu lat, bo nieobecne są nowoczesne gadżety. Ma to swój urok.

Heather jest fajna, choć może nieco zbyt sztywna. Kyle to bohater bez skazy, trochę to męczące, bo najbardziej lubię bohaterów z wadami ale uroczych. Oboje dają się lubić. Razem tworzą fajną parę.

Całość jest sympatyczna i dość przyjemna. Dodatkowy plus za klimat Bożego Narodzenia. W tej książce nie ma niczego odkrywczego, ani większych wpadek warsztatowych. To solidna historia na jedno popołudnie. To był całkiem dobrze spędzony czas. Za całokształt daję 7/10.
http://www.radiocentrum.pl

"...Gary (...) niedawno zerwał ze swoją dziewczyną z powodu niezgodności charakterów (charakter nie pozwolił jej zgodzić się na to, by Gary sypiał z jej najlepszą przyjaciółką)". Neil Gaiman "Nigdziebądź".

Avatar użytkownika
 
Posty: 28681
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 19 października 2020, o 17:46

W starszych pozycjach Jordan angstu lub/i śfiniowatości nie ma chyba faktycznie tylko w bożonarodzeniowych tytułach...
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 21070
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Rzeszów/Drammen
Ulubiona autorka/autor: Proctor, Spencer, Spindler i wiele innych

Post przez Kawka » 19 października 2020, o 18:18

Ja tam u Jordan rzadko widuję śfiniowatość ale ja nie jestem obiektywna. Zasadniczo lubię Jordan, mimo licznych głupot.
http://www.radiocentrum.pl

"...Gary (...) niedawno zerwał ze swoją dziewczyną z powodu niezgodności charakterów (charakter nie pozwolił jej zgodzić się na to, by Gary sypiał z jej najlepszą przyjaciółką)". Neil Gaiman "Nigdziebądź".

Avatar użytkownika
 
Posty: 28681
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 19 października 2020, o 19:31

Dominuje klasyczny angst, ale paru popaprańców się znajdzie, chociaż bardziej ze względu na standardy epoki niż zamierzoną mizoginię ;)
I za sensowne budowanie opowieści Jordan cenię też. A przynajmniej starsze klasyki.
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 21070
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Rzeszów/Drammen
Ulubiona autorka/autor: Proctor, Spencer, Spindler i wiele innych

Post przez Kawka » 19 października 2020, o 19:39

Może głupio zapytam ale co to jest ten "angst"? Słownik nie podaje nic sensownego, co by można odnieść do romansów.
http://www.radiocentrum.pl

"...Gary (...) niedawno zerwał ze swoją dziewczyną z powodu niezgodności charakterów (charakter nie pozwolił jej zgodzić się na to, by Gary sypiał z jej najlepszą przyjaciółką)". Neil Gaiman "Nigdziebądź".

Avatar użytkownika
 
Posty: 28681
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 19 października 2020, o 19:55

A co podaje? Z ciekawości ^_^

[już szukam składnej definicji / opisu dla romansów]
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 21070
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Rzeszów/Drammen
Ulubiona autorka/autor: Proctor, Spencer, Spindler i wiele innych

Post przez Kawka » 19 października 2020, o 20:03

Najczęstsza definicja to niepokój ale nie wiem jak mam to rozumieć w odniesieniu do romansów.
http://www.radiocentrum.pl

"...Gary (...) niedawno zerwał ze swoją dziewczyną z powodu niezgodności charakterów (charakter nie pozwolił jej zgodzić się na to, by Gary sypiał z jej najlepszą przyjaciółką)". Neil Gaiman "Nigdziebądź".

Avatar użytkownika
 
Posty: 28681
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 19 października 2020, o 22:22

Hm, słownikowa definicja w polskim to faktycznie "niepokój", "niepewność".
Ale jak to z językami bywa - nie każde słowo jest równie pojemne i perfekcyjnie nakłada się na swoje tłumaczenia :P
I tu jest haczyk.

Gdy rekomendujemy sobie opowieści różne, to zwykle zaznaczamy, że szukamy a) konkretnych relacji między bohaterami (np. nauczyciel-rodzic dziecka), typów bohaterów (kobieta po przejściach), bohaterów stawianych w konkretnych sytuacjach (aranżowane małżeństwo) oraz b) emocji, jakie ma opowieść wywołać (np. brak konfliktów w rodzinie, "tylko proszę bez idiotycznych zachowań bohaterki, bo to wkurza").

I określenie "angst" zwykle pokrywa oba punkty :P

Angstowa opowieść zawiera zwykle zestaw bohaterów, których relacji wywołują między nimi napięcia i niepewność (ryzyko nieodwzajemnionej miłości, różnica w pochodzeniu, presja rodziny, wypadki i przypadki etc. - często prowadzące do nieporozumień i problemów komunikacyjnych) lub którzy sami np. cierpią na depresje i/lub PTSD, są w słabym stanie emocjonalnym.

Brzmi jak większość romansów :hyhy: ale tu dochodzi jednak druga część: ten "niepokój" musi się mocno udzielić czytelniczce, chociaż - wszak czyta romans - ma ona 100% pewność, że całość ma HEA.
Fabuła nie ma wywoływać jedynie irytacji czy rozbawienia ale właśnie coś na kształt katharsis: wspólne z bohaterami przepracowanie niepokoju i niepewności oraz romantyczne oczyszczenie.

Jak dawno temu szukałam opisu sensownego angstu - bo termin popularyzuje się intensywnie dopiero od 20 lat (a nawet mniej, jeśli faktycznie się przyjrzeć) - to dla mnie było to "uczucie ściskania w dołku" w czasie czytania (takie uczucie towarzyszyło mi w trakcie czytania pierwszych moich tytułów od Mary Balogh): dylematy i zawirowania emocjonalne, które na pewno będa mieć pozytywne zakończenie, więc można pozwolić sobie na luksus powzruszania się, a nie opatulić się w cynizm "tak to jest w życiu", żeby jakoś znieść fabułę bez HEA ^_^

Angst na początku był też kojarzony pejoratywnie ze względu na używanie do opisu "angstowych nastolatków emo", czyli dzieciaków jeszcze nie potrafiących radzić sobie ze skomplikowanymi emocjami dorosłości, często więc wiązano to z niedojrzałością.
I podobnie: kreacje takich młodych osób, ich eksperymentowanie z opisami dramatów i tragedii (fikcyjnych i prawdziwych) też traktowano jako przesadną emocjonalność ("dziewczyńskie opowiadania, w których bohaterkę spotyka wszystko, co najgorsze").
Najpierw spopularyzowano działania chłopaków (no jakżeby inaczej) - wysyp mody na emo muzyków choćby - a potem zaczęto dostrzegać dziewczyny (przetwarzające to, co swoją drogą równolegle wyczytywały w romansach dla swoich mam i sióstr - to czas wysypu romansowego lat 80. i 90.).

Te dziewczyny dorosły i przeszły do odczarowywania różnych terminów, budowania szacunku dla twórczości młodych koleżanek oraz - całkiem często - zweryfikowania fascynacji chłopcami emo (ale to ostatnie to inna opowieść).
A potem wszedł kapitalizm i zobaczył, jaką kasę na tym można zbić.
I od razu otwarta pogarda zmieniła się w złośliwa - czasem nawet grzeczną - zawiść ("Zmierzch nie jest prawdziwą literaturą") ^_^

PS
I co zabawne: samo słowo "angst" w germańskich językach (i ogólnie indoeuropejskich) ma powiązanie znaczeniowo z uciskiem i zdławieniem ;)

Przy okazji: po drugiej stronie jest "fluff" - "puszystość" emocjonalna, wszystkie te miłe i sympatyczne opowieści o dobrych ludziach, nietoksycznych rodzinach, wspierających przyjaciołach, tytułach wydawanych z okazji Bożego Narodzenia :hyhy: ogólnie: słodycz w nasyceniu wymagającym niekiedy wsparcia dentysty (wedle wielbicieli używania terminu).
Czasem wcale nawet nie potrzebujących skomplikowanych fabuł - liczy się ciepły nastrój ^_^

Przy czym oba elementy spokojnie mogą występować w jednej opowieści.

Sądzę, że nasza forumowa dramatoza niegdyś u zarania miała pełnić funkcję angstu przy opisie fabuły i emocji, jaką dany tytuł wywołuje, przynajmniej po części ;)

***

Rozpisałam się, wiem, ale uważam, że to bardzo przydatny termin w romansografii i romansologii ^_^
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 21070
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Rzeszów/Drammen
Ulubiona autorka/autor: Proctor, Spencer, Spindler i wiele innych

Post przez Kawka » 19 października 2020, o 22:39

Frin - bardzo dziękuję za obszerne wyjaśnienia. :padam:

Jeśli dobrze rozumiem, to dramatozowe "Echa wspomnień" Balogh świetnie się wpisują w tę definicję. Podobnie jak większość bodice ripperów.
http://www.radiocentrum.pl

"...Gary (...) niedawno zerwał ze swoją dziewczyną z powodu niezgodności charakterów (charakter nie pozwolił jej zgodzić się na to, by Gary sypiał z jej najlepszą przyjaciółką)". Neil Gaiman "Nigdziebądź".

Avatar użytkownika
 
Posty: 28681
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 19 października 2020, o 22:49

Tu jest fajne zjawisko, bo pytanie, czy bodice rippery sprzed 40 lat dziś wywołują te same emocje u czytelniczek, co kiedyś ^_^
Np. u mnie w części nie - czytając, mam raczej uczucie dystansu i czasem wręcz lekkiego obrzydzenia, więc to nie jest angst dla mnie, ale dramatoza może być jak najbardziej :P

Dla mnie jest ważne, jakie emocje romans wywołuje, bo to ważna platforma porozumienia z innymi fankami.
Np. dlatego na dłuższą metę nie znajduję wspólnego języka w większości miejsc uwelbiających Dianę Palmer.
No inne trochę emocje, inaczej rozłożone :hyhy:

PS Palmer mocno jedzie na angście w zdecydowanej większości tytułów ^_^

PS 2 Tangled / Echa wspomnień - oj, tak.
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 3879
Dołączył(a): 28 grudnia 2015, o 10:41
Lokalizacja: Tarnów
Ulubiona autorka/autor: Gabriel Garcia Marquez

Post przez Szczypta_Kasi » 20 października 2020, o 08:05

Widzę, że w forumowym słowniczku jest definicja, ale mocno skrócona.

Avatar użytkownika
 
Posty: 28681
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 20 października 2020, o 16:18

Bo przez lata wszystko ewoluuje ;)
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 21070
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Rzeszów/Drammen
Ulubiona autorka/autor: Proctor, Spencer, Spindler i wiele innych

Post przez Kawka » 25 października 2020, o 12:37

Penny Jordan "Mężczyzna na weekend"

Kelly przed laty została skrzywdzona przez ukochanego męża, który tylko udawał, że ją kocha. W wyniku traumatycznych przeżyć, przestała wierzyć mężczyznom i wiedzie spokojne, samotne życie, skupiając się na pracy. Kiedy przyjaciółka - Sue, zmagająca się z depresją, zaprasza ją na weekend, Kelly nie może odmówić. Niestety, nie może też uniknąć męża Sue - obleśnego aroganta, który wielokrotnie składał Kelly niedwuznaczne propozycje. Kelly postanawia wynająć mężczyznę, który będzie udawał jej chłopaka.

To kolejna, krótka książeczka Jordan, a historia w niej przedstawiona jest bardzo prosta. Konstrukcja liniowa i bardzo klasyczna w budowie, ani fabuła, ani bohaterowie nie wyróżniają się niczym spośród wielu innych. To trochę banalne czytadło na wieczór, które nie zapada w pamięć ani nie przewartościowuje życia. Ot, zwykły, relaksujący, odprężający romans. Nie ma w tej książce większych zaskoczeń, zwrotów akcji, ani rażących błędów. Czyta się przyjemnie, choć nie jest to zbyt pasjonująca lektura. Wszystko w tej powieści jest przemyślane ale do bólu typowe. Dlatego moja ocena to 7/10.
http://www.radiocentrum.pl

"...Gary (...) niedawno zerwał ze swoją dziewczyną z powodu niezgodności charakterów (charakter nie pozwolił jej zgodzić się na to, by Gary sypiał z jej najlepszą przyjaciółką)". Neil Gaiman "Nigdziebądź".

Avatar użytkownika
 
Posty: 21070
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Rzeszów/Drammen
Ulubiona autorka/autor: Proctor, Spencer, Spindler i wiele innych

Post przez Kawka » 24 listopada 2020, o 14:13

Penny Jordan "Francuskie wakacje"

Jenna jako nastolatka kochała się w starszym bracie przyjaciółki – Simonie. Z biegiem lat jej szczenięca miłość przerodziła się w niechęć. Wskutek zbiegu okoliczności Jenna i Simon zostają wzięci za narzeczeństwo. Decydują się udawać zakochanych podczas rodzinnych wakacji we Francji.

Książki Penny Jordan kiedyś bardzo mi się podobały. Obecnie widzę, jak bardzo te historyjki się zestarzały. Widać, że ta książka została napisana w latach 80-tych i obecnie zupełnie nie przystaje do rzeczywistości.

Bohaterowie są strasznie niedzisiejsi – zwłaszcza dupowaty Simon. Jest to facet w typie samca alfa, przekonany o swej nieomylności ale jednocześnie taka z niego dupa wołowa, że nie potrafi zwyczajnie porozmawiać jak dorosły człowiek, a zamiast tego woli podchody i intrygi na poziomie niedorozwiniętego nastolatka. Bohaterka, niestety, niewiele lepsza. Zamiast konkretnie przerwać te idiotyczne zachowanie i tupnąć nogą, czyli przestać się godzić na branie udziału w tych idiotycznych działaniach bohatera, woli robić z siebie cierpiętnicę. Języka w buzi zapomniała, a i rozum został gdzieś daleko, bo na wakacje wzięła ze sobą jedynie hormony, które przesłoniły jej świat.

Całość idiotyczna, infantylna, absurdalna, przerysowana, czasami wręcz głupia. Chciałoby się powiedzieć – jak typowy harlequin. Mimo to, czyta się przyjemnie i dość szybko. Za całokształt daję: 5/10. Można przeczytać ale na zasadzie odmóżdżenia się po ciężkim dniu.
Ostatnio edytowano 24 listopada 2020, o 18:46 przez Kawka, łącznie edytowano 1 raz
http://www.radiocentrum.pl

"...Gary (...) niedawno zerwał ze swoją dziewczyną z powodu niezgodności charakterów (charakter nie pozwolił jej zgodzić się na to, by Gary sypiał z jej najlepszą przyjaciółką)". Neil Gaiman "Nigdziebądź".

Avatar użytkownika
 
Posty: 28681
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 24 listopada 2020, o 17:44

Sądzę, że może się przydawać podawanie roku wydania oryginału, dla kontekstu :hyhy:
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 21070
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Rzeszów/Drammen
Ulubiona autorka/autor: Proctor, Spencer, Spindler i wiele innych

Post przez Kawka » 24 listopada 2020, o 18:40

Pierwsze wydanie: Mills & Boon, 1987 r. Tak się składa, że mam w papierowej wersji.
http://www.radiocentrum.pl

"...Gary (...) niedawno zerwał ze swoją dziewczyną z powodu niezgodności charakterów (charakter nie pozwolił jej zgodzić się na to, by Gary sypiał z jej najlepszą przyjaciółką)". Neil Gaiman "Nigdziebądź".

Avatar użytkownika
 
Posty: 2265
Dołączył(a): 17 listopada 2015, o 13:02
Lokalizacja: mazowieckie
Ulubiona autorka/autor: Montgomery, Palmer, Roberts

Post przez montgomerry » 24 listopada 2020, o 18:56

a ja tam lubię stare, ale jare :) zaczęłam zbierać :) tyle, że wolę jednak Palmer i starszą Roberts od Jordan. Nie jest jednak tak źle, lubię odmóżdżacze.

Avatar użytkownika
 
Posty: 21070
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Rzeszów/Drammen
Ulubiona autorka/autor: Proctor, Spencer, Spindler i wiele innych

Post przez Kawka » 24 listopada 2020, o 20:52

Palmer nigdy nie lubiłam, nowsze Norki mnie rozczarowały, a strasze chyba wszystkie przeczytałam, a Jordan - hm, kiedyś bardzo lubiłam ale chyba, podobnie jak z Quick, wyrosłam.
http://www.radiocentrum.pl

"...Gary (...) niedawno zerwał ze swoją dziewczyną z powodu niezgodności charakterów (charakter nie pozwolił jej zgodzić się na to, by Gary sypiał z jej najlepszą przyjaciółką)". Neil Gaiman "Nigdziebądź".

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do J

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 0 gości