Kilka miesięcy temu oglądałam filmik youtuberki z zakupami do nowego mieszkania i aż jęczałam z zazdrości, bo ona sobie kupiła prześlicznie zdobione talerze. Każdy był w inny wzór, ale najczęściej we flamingi. W następnym filmiku powiedziała, że dostała bardzo dużo komentarzy, w których zarzucano jej, że talerzy tak się nie kupuje, bo powinny być jednakowe i do kompletu. Musiała tłumaczyć, że mieszka sama, nie urządza przyjęć i nie potrzebuje pełnych serwisów. Dzięki temu otrzymałam nowe spojrzenie na ten temat i stwierdziłam, że ja też nie potrzebuję. Zamiast jej zazdrościć i się martwić, że nie mogę mieć każdego talerza innego, odkryłam, że przecież mogę je mieć. Kubki też mam każdy inny, to czemu nie talerze.
Nasz pierwszy serwis wyrzuciliśmy w trakcie remontu kuchni, ale jest jeszcze drugi, bardzo elegancki, biało-złoty, więc jeśli nagle zachce nam się wyprawić przyjęcie, bez problemu mamy na czym. Używaliśmy go bardzo rzadko, tylko na większe przyjęcia i w Święta, więc serwis wygląda prawie jak nowy. I jest jeszcze komplet po sześć talerzy codziennych.
Wystarczyło tylko przekonać mojego F. (albo przekupić), żeby się zgodził. Myślałam, że to nie będzie łatwe i że on też jest zafiksowany na serwisach jak ja, a on się od razu ucieszył i powiedział, że no pewnie, bo będę mieć dzięki temu trochę urozmaicenia dla oczków i zabawy.
No więc są. Wcale nie było łatwo je znaleźć. Nałaziliśmy się po wielu sklepach. Wszędzie były jakieś nudne, najczęściej tylko białe, lub biało-czarne.
Kupiłam osiem dużych płaskich i osiem małych płaskich. Głębokich do zupy nie kupiłam teraz żadnych, bo są jeszcze cztery kupione całkiem niedawno w Polsce, które miały nam tylko pomóc przejść przez remont, a bardzo je polubiliśmy i zostają.
Mam w planach dokupić jeszcze po cztery z każdego rodzaju, ale z tym nie ma pośpiechu, zostawiłam sobie otwartą furtkę na polskie sklepy. Szczególnie dużo obiecuję sobie po Home & You.
Używamy ich od lipca i jesteśmy bardzo zadowoleni. Ponieważ odkąd przestaliśmy grać w karty (bo doszliśmy do stu gier, a taki był plan, by wtedy skończyć), mieliśmy wolny stolik na balkonie, więc urządziliśmy tam teraz naszą jadalnię. Kolorowe talerze fantastycznie się wpisują w klimat.
Na pierwszym zdjęciu są małe, na drugim duże. Ósmego dużego brak na zdjęciu, ale on jest też rybny, bo takie kupiłam po dwa jednakowe.
Kolorystycznie może jest słabo, ale to było najlepsze, co się dało znaleźć.