U mnie się zmienił zapach choinki z YC. Christmas cośtam, chyba Garland. Zmieniał się w bardzo złym kierunku.
Innych nie próbowałam trzymać przez dłuższy czas.
A nie, jednak była w tym roku świeczka napoczęta przed upałami i kończona już po. Ona się zapachowo nic a nic nie zmieniła, wydaje mi się, że też nie była słabsza.
W moim przypadku właściwie jest inny powód tego, że kończę świeczki od razu: używam samplerów i potrzebuję do nich szklaneczek. Jak szklaneczka jest zajęta jednym zapachem, to nie da się jej użyć do drugiego, tylko trzeba ją najpierw opróżnić. No i po drugie, gdybym rozpakowała kilka samplerów na raz, to by mi się myliło, który to był, a ja prowadzę szeroko rozbudowaną biurokrację świeczkową i wystawiam ocenę każdej świeczce po skończeniu.
Mam też złe doświadczenia z długiego okresu palenia zapachowych tealightów: niektóre po zdmuchnięciu w połowie nie dawały się drugi raz zapalić, bo knot się łamał i ginął pod poziomem świeczki.
Dorotka napisał(a):Patyczki? A na jakiej zasadzie działają? Wystarczy je wstawić do pachnącego olejku czy też trzeba je zapalić? Trochę niefajnie, że przyciągają osy, bo mam w domu taką jedną, która nawet na widok biedronki dostaje dreszczy, a inne owady przyprawiają ją prawie o zawal serca.
Ale może mogłabym ich używać zimą, kiedy nie ma owadów latających...
One są w formie buteleczki, którą się odkręca i do otworka wtyka dołączone patyczki, najczęściej wykonane z bambusa, ale widziałam już też z innych materiałów. Dokładniej mówiąc to się nazywa dyfuzor albo dyfuzer (jedno jest po polsku, drugie po niemiecku, ale nigdy nie pamiętam, któro jest które), a patyczki to ich nazwa nieoficjalna często używana w internecie.
Z ta osą jest tak, że ona wpada do mojej sypialni wyłącznie od razu po otwarciu okna i tylko w przypadku użycia lawendy. Śpię z zamkniętym oknem, stężenie zapachu w powietrzu w tym czasie rośnie, a gdy się budzę i otwieram okno, to widocznie ta lawenda bucha na zewnątrz z dużą intensywnością. Ta pierwsza osa mnie wita i życzy miłego dnia, po czym opuszcza mój pokój tą samą drogą, którą weszła, bo widzi, że nie mam prawdziwych kwiatków. Następna osa jest następnego dnia i postępuje dokładnie według tego samego scenariusza. I tak codziennie. Od trzech dni os u mnie nie było, bo płyn mi się skończył i jeszcze nie dolałam nowego.