Tolkien i może do najłatwiejszych nie należy, ale gdzie Sapkowskiemu do jego języka, opisów czy przekazu.
Nigdy nie ukrywałam, że za Sapkowskim nie przepadam, co nie przeszkadza temu, że większość mojej rodziny lubi go czytać i stoi na półce od lat. Nie wyklucza to jednak lektury Tolkiena, który ceniony jest przez nich tyle, że za zupełnie inne rzeczy. To po prostu zupełnie inna półka, choć wydawać by się mogło, że kategoria ta sama.
A jeśli chodzi o samą lekturę to znam kilka nastolatek, które chwaliły, doceniły co ważne. To oczywiście o niczym nie świadczy, ale to nie tak, że młodzież nie potrafi znaleźć tam czegoś dla siebie.
Ja całkiem prywatnie przyznaję, że czasami kiedy znudzi mi prostosłów współczesnych powieści wszelakiej maści z chęcią wyciągam Trylogię Tolkiena i czytam jak można opisać niejedno i jak w czymś zwykłym na pozór, można dostrzec niejedno. Ale ja mam już swoje lata i coraz częściej odczuwam przesyt nadmiaru nad umiarem
Toć nie poleciłam Silmarillionu, którego jak zaczynałam wielokrotnie, tak skończyć po dziś dzień jednym cięgiem nie mogę