Teraz jest 25 listopada 2024, o 10:15

Polska strefa

Gatunki – rodzaje – typy - crossovery
Fantastyka / Paranormal — Historyczny — Współczesny — Kryminał / sensacja / thriller / mafia — Religijny — LGBTQ+
YA / NA — Dla dzieci i młodzieży — Harlekiny — Chick-lt — Komiks — Fanfiki
Poza romansem... — Polska strefa

Avatar użytkownika
 
Posty: 31016
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Ulubiona autorka/autor: Iwona Banach

Post przez Lucy » 10 czerwca 2020, o 20:42

Zimne nóżki nieboszczyka -Agnieszka Pruska

Obrazek
Dawno nie czytałam tak nudnego kryminału. Obrazek
Przyjaciółki Alicja i Julia, postanawiają spędzić ferie zimowe w Chojnicach. W poprzednich częściach, dziewczyny znajdowały na wakacjach truposze, więc teraz mają nadzieję, że będzie spokój. W końcu jest zima, a zimą jest zimno i się nie zabija :roll: I tak dni upływają im na jeździe na nartach i na zwiedzaniu miasteczka. Może dla nich to frajda, ale czytanie już o tym niekoniecznie. Pewnego dnia, przyjaciółki podsłuchują rozmowę, gdzie jeden mężczyzna informuje drugiego, że pod bramą cmentarza znalazł zamarzniętego człowieka. Jako że policja nie została wezwana :niepewny: dziewczyny postanawiają tam podejść. Miejsce okazuje się puste, tylko duże plamy krwi wskazują na to, że coś się stało niedobrego. Zamiast kogoś zawiadomić, postanawiają na własną rękę powęszyć. Więc oprócz zwiedzania, jeździe na nartach, teraz doszło siedzenie w knajpce nad kuflem piwa i rozważania o zaginionym nieboszczyku. Kiedy mamy już przeszło połowę książki za sobą, zaczyna się coś dziać i dziewczyny znajdują zwłoki, a właściwie dwie sztuki.

W całej tej historii, najnormalniej w świecie brakuje energii. Jest mdło, nudno i bezbarwnie.

1/6
Każdy powód jest dobry, żeby zjeść pączka. Poza tym pączek nie idzie w tyłek, tylko od razu do serduszka i otula je warstwą ochronną.

Avatar użytkownika
 
Posty: 5914
Dołączył(a): 18 listopada 2015, o 18:19
Ulubiona autorka/autor: Nie mam, czytam to co mi się spodoba;)

Post przez giovanna » 10 czerwca 2020, o 20:50

Nie przepadam za tą autorką

Avatar użytkownika
 
Posty: 31016
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Ulubiona autorka/autor: Iwona Banach

Post przez Lucy » 10 czerwca 2020, o 22:36

Trzy lata temu czytałam pierwszą część serii i też była tak samo nudnawa. Widać że z biegiem lat, autorka nie robi postępów.
Każdy powód jest dobry, żeby zjeść pączka. Poza tym pączek nie idzie w tyłek, tylko od razu do serduszka i otula je warstwą ochronną.

Avatar użytkownika
 
Posty: 33018
Dołączył(a): 18 maja 2011, o 15:02
Ulubiona autorka/autor: Janet Evanovich

Post przez Janka » 10 czerwca 2020, o 23:48

No to szkoda, że taka słaba.
Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 33018
Dołączył(a): 18 maja 2011, o 15:02
Ulubiona autorka/autor: Janet Evanovich

Post przez Janka » 14 czerwca 2020, o 19:55

Alek Rogoziński "Teściowe muszą zniknąć"

Jestem na Tak!
Książka była bardzo udana, mocno rozrywkowa i zaskakująco pomysłowa.

Pierwsza połowa trochę mnie nastraszyła. Najpierw pan Rogoziński mącił takimi dalekimi dygresjami, że myślałam, że jak tak będzie dalej, to dostanę migreny od wysiłku umysłowego, do którego mnie to zmuszało. Następnie autor bardzo skrytykował osoby robiące nadmierne dygresje i nie idące w swoich wypowiedziach prosto do celu. W tym momencie nie wiedziałam, czy się na niego obrazić za hipokryzję, czy podziwiać za zamierzoną i umiejętnie wbudowaną samokrytykę. (Strzelam, że raczej wyszło mu tak przez przypadek i sam nie zdaje sobie sprawy z tego, że robi te dygresje.)
W miejscach, w których nie było dygresji, były absurdalnie wyolbrzymione porównania, które z jednej strony bardzo ubarwiały styl, ale z drugiej strony patrząc, były momentami tak masakrycznie przesadzone, że się zastanawiałam, czego autor się najadł, gdy nikt go nie pilnował. Fantazja go naprawdę daleko poniosła.
Na dodatek męscy bohaterowie byli histerykami, a ich poziom egzaltacji przekraczał ten u bohaterek najsłabszych harlequinów. Na szczęście nie wszyscy, choć w tej książce z całą pewnością to kobiety są dużo silniejszą płcią.

Za to druga połowa książki w pełni wynagrodziła mi wszelkie negatywne drobiazgi z pierwszej.
Zaczęła się bardzo szybka akcja. Przebieg zdarzeń był bardzo zaskakujący, a zwroty akcji następowały w takim tempie jeden po drugim, że nie sądzę, by komuś się je udało policzyć. Niespodzianka goniła niespodziankę. Prawie nikt nie był tam tym, kim powinien być, a sytuacje zmuszały bohaterów do zachowań wbrew ich charakterowi.
Pan Rogoziński umiejętnie wpuszczał czytelnika w maliny sianiem fałszywych tropów. Choć muszę się tu pochwalić, że od samego początku przewidziałam rozwiązanie najważniejszej tajemnicy, czyli kto na końcu okaże się tym najbardziej złym.
Głównym tematem książki było poszukiwanie starego i bardzo cennego skarbu, o którego lokalizacji informacje rozsiane były w wielu miejscach i trzeba je było najpierw zebrać do kupy.

Z celebrytów tym razem autor ośmieszył tylko talent wokalny Edyty Górniak, a poza tym nikogo nie ruszał. Wbudował za to trochę krytyki polskich układów politycznych, ale zrobił to bardzo łagodnie.

Podsumowując, uważam, że "Teściowe muszą zniknąć" jest bardzo udaną książką przygodową z dodatkiem wątków kryminalnych i sensacyjnych. Napisaną barwnym stylem i z dużym dodatkiem humoru.
Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 31016
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Ulubiona autorka/autor: Iwona Banach

Post przez Lucy » 17 czerwca 2020, o 15:15

Powiem ci szczerze, że trochę się pogubiłam, kto kogo był tam spadkobiercą. :rotfl:
Teściowe za to były zarąbiste.
Każdy powód jest dobry, żeby zjeść pączka. Poza tym pączek nie idzie w tyłek, tylko od razu do serduszka i otula je warstwą ochronną.

Avatar użytkownika
 
Posty: 33018
Dołączył(a): 18 maja 2011, o 15:02
Ulubiona autorka/autor: Janet Evanovich

Post przez Janka » 18 czerwca 2020, o 22:44

Ja się na końcu pogubiłam w pokoleniach. Zresztą na początku też.
Pokolenie rodziców to byli czterdziestoparolatkowie, może pięćdziesięciolatkowie. Nowy chłopak Mai, Maksymilian Różnic, miał 52 lata. A nagle wchodzi informacja, że mąż Kazimiery, czyli Władysław, jest już emerytem. Na dokładkę Maja i Kazimiera nazywane były staruszkami.
Sylwester Mrożek był równolatkiem Amelii, a Pelagia była przedstawiona jako kobieta o mocno zaawansowanym wieku. Powinny ich różnić ze dwa pokolenia, a tymczasem okazali się równolatkami.
Albo czytałam za mało uważnie, albo tam były luki w tym, kto ile ma lat i kto jest starszy od kogo.
Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 31016
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Ulubiona autorka/autor: Iwona Banach

Post przez Lucy » 19 czerwca 2020, o 01:01

Mnie się wydaje, że sam autor się zamatlał to pisząc. :hihi:
Każdy powód jest dobry, żeby zjeść pączka. Poza tym pączek nie idzie w tyłek, tylko od razu do serduszka i otula je warstwą ochronną.

Avatar użytkownika
 
Posty: 33018
Dołączył(a): 18 maja 2011, o 15:02
Ulubiona autorka/autor: Janet Evanovich

Post przez Janka » 19 czerwca 2020, o 03:28

Bardzo prawdopodobne.
Kiedyś może będę powtarzać książkę, to wtedy lepiej dopilnuję, jak przedstawiony jest wiek bohaterów.
Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 15876
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Ulubiona autorka/autor: Amanda Quick

Post przez joakar4 » 26 czerwca 2020, o 10:14

Obrazek

Pamiętnik szeptuchy - Dorota Gąsiorowska

Natasza podczas podróży do przyjaciółki gubi drogę i zatrzymuje się w środku podlaskiego lasu. Na ratunek przychodzi jej tajemnicza staruszka, jak się później okazuje – lokalna szeptucha, która oferuje jej nocleg w zamian za drobną pomoc w gospodarstwie. Urokliwy, magiczny klimat leśnej chatki powoduje, że dziewczyna spędza u zielarki kilka dni. Przed wyjazdem dostaje od niej stary pamiętnik, z poleceniem by go przeczytała i wróciła, kiedy wszystkiego się dowie. Natasha nie zdaje sobie sprawy, że ta niepozorna książeczka zmieni całe jej życie.

Nie będę ukrywać, że miałam co do tej powieści spore oczekiwania. Jej tytuł sugerował, że cała historia będzie dość mocno osadzona w słowiańskich klimatach i obrzędach, tymczasem oprócz postaci samej szeptuchy i kilku scen, w których bohaterka spacerowała po lesie, ten temat nie odgrywał w książce większej roli. Najbardziej chyba zawiodłam się na opisie Przesilenia, czyli jednego z najważniejszych słowiańskich świąt, któremu autorka poświęciła tylko jeden rozdział w prawie 600 stronicowej powieści.
Początkowo bardzo podobał mi się wątek związany ze starym pamiętnikiem, z zaciekawieniem obserwowałam rozwój wydarzeń i kibicowałam głównej bohaterce w jej dążeniu do wyjaśnienia rodzinnych tajemnic. Jednak mniej więcej w połowie książki, poczułam się tym wszystkim przytłoczona. Ta historia jest po prostu przegadana, jest w niej zbyt wiele niepotrzebnych opisów czy scen, które nic nie wnoszą do samej fabuły. Przez większość czasu wydarzenia rozgrywają się dość powoli, jest za to sporo niedomówień, sekretów, które w pewnym momencie, zamiast podsycać zainteresowanie, zaczynają irytować. Można się też pogubić w nadmiarze bohaterów i ich wzajemnych powiązaniach. Oprócz historii Nataszy i jej rodziny, mamy tutaj aż trzy wątki romansowe, które chociaż interesujące, nie mają szans się rozwinąć.

„Pamiętnik szeptuchy” to dopiero początek serii „Dni mocy”, jest więc nadzieja, że w kolejnych książkach słowiańskie wierzenia czy obrzędy będą odgrywały większą rolę. Nie wiem jednak czy sięgnę po drugi tom, póki co czuję się dość mocno rozczarowana i zniechęcona do tego cyklu.
Ostatnio edytowano 26 czerwca 2020, o 12:32 przez joakar4, łącznie edytowano 1 raz

Avatar użytkownika
 
Posty: 33018
Dołączył(a): 18 maja 2011, o 15:02
Ulubiona autorka/autor: Janet Evanovich

Post przez Janka » 26 czerwca 2020, o 12:24

Bardzo dziękuję, Joakar, za ostrzeżenie.
W zasadzie już po tytule się domyślałam, że to niekoniecznie są moje klimaty, ale mogłam się skusić na zakup pod wpływem nagłego impulsu. Zapamiętam sobie, żeby nie ryzykować.
Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 15876
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Ulubiona autorka/autor: Amanda Quick

Post przez joakar4 » 26 czerwca 2020, o 13:12

Ja liczyłam na coś w stylu Miszczuk, ale to nawet nie ma co porównywać.

Avatar użytkownika
 
Posty: 33018
Dołączył(a): 18 maja 2011, o 15:02
Ulubiona autorka/autor: Janet Evanovich

Post przez Janka » 26 czerwca 2020, o 13:19

Mnie najbardziej odstrasza, że tam jest "wiele niepotrzebnych opisów czy scen, które nic nie wnoszą do samej fabuły". Nie lubię tego, chyba że sceny są pod jakimś względem bardzo atrakcyjne albo służą ukazaniu czyjegoś charakteru albo sposobu rozumowania. A sceny, których jedynym skutkiem jest opóźnienie akcji, są dla mnie bez sensu.
Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 15876
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Ulubiona autorka/autor: Amanda Quick

Post przez joakar4 » 26 czerwca 2020, o 13:27

Ta autorka ma talent do opisywania miejsc czy atrakcji turystycznych. Robi to na tyle malowniczo, że aż chce się tam pojechać. Tutaj miała aż 3 takie miejscówki - Podlasie, Wilno i Genewę. Jeśli jeszcze dwie pierwsze są zrozumiałe, to wyjazd do Genewy był zupełnie niepotrzebny. W ogóle ta książka polega głównie na podróżach bohaterki, która ciągle kursowała na trasie Podlasie - Warszawa, Warszawa - Wilno. Większość z tych wyjazdów nic za sobą nie niosła.

Avatar użytkownika
 
Posty: 15547
Dołączył(a): 17 maja 2013, o 02:05
Ulubiona autorka/autor: Susan Elizabeth Phillips

Post przez Papaveryna » 26 czerwca 2020, o 15:21

A ja poleciałam na te 'wiedźmie' klimaty i będę musiała to czytać. Ble.

Avatar użytkownika
 
Posty: 33018
Dołączył(a): 18 maja 2011, o 15:02
Ulubiona autorka/autor: Janet Evanovich

Post przez Janka » 26 czerwca 2020, o 15:43

Z całej polskiej literatury w tej chwili najlepiej sprawdzają mi się komedie kryminalne. W każdym innym gatunku za bardzo widoczne są wady książki, zły styl autorek, a czasem nawet grafomania.
Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 15547
Dołączył(a): 17 maja 2013, o 02:05
Ulubiona autorka/autor: Susan Elizabeth Phillips

Post przez Papaveryna » 26 czerwca 2020, o 16:05

Ja po tych Karasiach będę mieć uraz na długo.
Ostatnio czytałam thriller Ewy Przydrygi i nie był zły, choć też nie aż tak fajny, jak się wszyscy zachwycali na Instagramie.

Avatar użytkownika
 
Posty: 33018
Dołączył(a): 18 maja 2011, o 15:02
Ulubiona autorka/autor: Janet Evanovich

Post przez Janka » 26 czerwca 2020, o 16:12

Karasie w ogóle nie były książką. Miały okładkę i kartki, tytuł i nazwisko autora, ale to wszystko było tylko podróbką książki. Sprzedawanie podróbek jest przestępstwem, a podróbki powinny być likwidowane.
Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 15547
Dołączył(a): 17 maja 2013, o 02:05
Ulubiona autorka/autor: Susan Elizabeth Phillips

Post przez Papaveryna » 26 czerwca 2020, o 16:48

Najbardziej przykre dla mnie jest to, że te książki były mocno promowane przez ludzi jako tak zabawne, że boki zrywać. Wiadomo - każdy ma inne poczucie humoru, ale serio?!

Avatar użytkownika
 
Posty: 33018
Dołączył(a): 18 maja 2011, o 15:02
Ulubiona autorka/autor: Janet Evanovich

Post przez Janka » 26 czerwca 2020, o 17:13

To jest dla mnie też niepojęte.
Nikt na całym świecie nie ma takiego poczucia humoru, żeby mógł znaleźć humor w Karasiu. Myślę, że trzeba szukać rozwiązania zagadki gdzieś indziej: może te osoby się czegoś napiły albo zjadły coś niedozwolonego, albo nie są zbyt mądre i nie wiedzą, co mówią, albo najprostsza odpowiedź: że książki nie czytały i powtarzają coś, co im kazano powiedzieć.
Panie redaktorki i korektorki też nie czytały. Możliwe, że zabrakło im czasu, bo wypadło im coś o wiele ważniejszego do zrobienia, np. nowe hybrydy.
Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 15876
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Ulubiona autorka/autor: Amanda Quick

Post przez joakar4 » 15 lipca 2020, o 08:13

"Figurantka" Aniela Wilk

Obrazek

Alice dowiaduje się, że jej zmarły mąż ukrywał przed nią swoje prawdziwe oblicze. Ten z pozoru nudny i stateczny biznesmen tak naprawdę należał do kartelu narkotykowego. Kartelu, który teraz chce dopaść Alice. Jej jedyną szansą na przeżycie jest współpraca z agentem FBI. Bruce od lat stara się namierzyć i rozbić groźną grupę przestępczą, dlatego chętnie pomaga młodej wdowie, licząc że wykorzysta ją do ujęcia przestępców. Czysto zawodowa relacja tej dwójki szybko jednak przeradza się w coś więcej.

Strasznie mnie ta książka wymęczyła. Nie jest długa, ma tylko 350 stron, a czytałam ją prawie tydzień i bałam się, że nie uda mi się skończyć. Początkowo miałam nadzieję, że będzie ona trochę podobna do romansów Pauliny Świst, jednak szybko się okazało, że to co u Świst świetnie się sprawdza, tutaj kompletnie nie zagrało. Zachowanie głównych bohaterów, ich sposób mówienia, dialogi są po prostu sztuczne i przejaskrawione. Wydaje mi się, że autorka za mocno chciała pokazać przebojowość tych postaci, przez co naprawdę trudno się z nimi utożsamić czy im kibicować. Jako para są dla mnie kompletnie bezpłciowi, owszem trochę się kłócą, trochę sobie dogryzają, ale brakuje w tym wszystkim chemii. Nie jestem w stanie uwierzyć w łączące ich uczucie.

Ale ta powieść to nie tylko romans, bohaterce zagraża w końcu kartel narkotykowy. No więc, ten wątek też nie zachwyca. Owszem, dużo się w nim dzieje, są porwania, strzelaniny, główny bohater wymierzający sprawiedliwość na własną rękę, ale to wszystko zmierza donikąd. Cała intryga kręci się wokół dwóch dysków, na których mąż bohaterki miał przechowywać ważne dane i które teraz kartel za wszelką cenę chce odzyskać. FBI wpada więc na pomysł by bohaterka spotkała się z przestępcami i je im oddała. Co to ma na celu? :ermm: Chyba nawet oni nie wiedzą. W ogóle sama współpraca Alice ze śledczymi była dla mnie trochę niezrozumiała. Z jednej strony wszystko miało zostać utrzymane w tajemnicy, tak aby nikt z kartelu nie dowiedział się, że kobieta pomaga FBI, ale jednocześnie nikt specjalnie nie ukrywał, że Bruce z nią mieszka, zawozi do pracy itp. Był z nią nawet na balu. Po prostu pełna konspiracja. :zalamka:

Podsumowując - nie polecam tej książki. Wielu osobom się ona podoba, więc może niepotrzebnie się czepiam, ale mnie ona nie porwała i raczej nie sięgnę po kolejny tom. Oprócz wcześniej wymienionych niedociągnięć, lekturę zepsuł mi też opis na okładce zdradzający praktycznie całą fabułę.

Avatar użytkownika
 
Posty: 31016
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Ulubiona autorka/autor: Iwona Banach

Post przez Lucy » 15 lipca 2020, o 11:05

Ja się jednak chyba skuszę :hihi: bo od początku mnie strasznie ciekawiła.
Każdy powód jest dobry, żeby zjeść pączka. Poza tym pączek nie idzie w tyłek, tylko od razu do serduszka i otula je warstwą ochronną.

Avatar użytkownika
 
Posty: 15876
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Ulubiona autorka/autor: Amanda Quick

Post przez joakar4 » 15 lipca 2020, o 11:22

Jakby co ostrzegałam. :hyhy:

Avatar użytkownika
 
Posty: 31016
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Ulubiona autorka/autor: Iwona Banach

Post przez Lucy » 18 lipca 2020, o 00:00

spoko :P

**********************************


Malwina i Eliza na tropie. Wszystko przez krasnala -Małgorzata J. Kursa

Obrazek

Kolejny tom przygód Malwiny i Elizy!
Tym razem kobieciny zostawiają swe latorośle, żeby zaczęły pracować nad rozmnażaniem się, a same postanawiają wyjechać na tygodniowy wypoczynek. Docelowy pensjonat nie spełnia ich oczekiwań, ponieważ w ogrodzie jest krasnal, a Malwina ma na nie uczulenie. :hihi:

Malwina zastygła obok niej i wszelkie bodźce przestały do niej docierać. Poza jednym. Osłupiałe i pełne obrzydzenia spojrzenie utkwiła w jednym punkcie. Tuż za furtką, pomiędzy niskimi iglakami, tkwił brodaty, uśmiechnięty filuternie krasnal z rumianymi pyzatymi policzkami. Miał ciemnoniebieski kubraczek, w gipsowej ręce dzierżył lampę typu karbidówka, a głowę osłaniała mu nieco przekrzywiona czapka, która Malwinie skojarzyła się z wojskiem.
– Co to jest?! – wysyczała, kiedy głos jej wrócił. – Gdzie ty mnie przywiozłaś?! Nie ma mowy, żebym tu mieszkała! To jest... To jest... – zabrakło jej słów.
– Ja? – zdziwiła się Eliza, odrywając się od kontemplacji. – Przecież ja nie mam prawa jaz... – urwała, bo dostrzegła wreszcie to, co przyjaciółkę tak zbulwersowało. Doskonale znała niechęć Malwiny do ogrodowych durnostojek. Krasnale zajmowały na tej liście zaszczytne pierwsze miejsce. – Przestań. Jednego jakoś przeżyjesz. Wielki bardzo nie jest, z domu pewnie go nawet nie widać, a jak będziemy wychodziły, ominiemy go wzrokiem...
– Ale jest! I ja o tym wiem! – warknęła Malwina i rzuciła jej wściekłe spojrzenie. – Tu nic nie jest takie, jak na zdjęciu! Dlaczego tego nie sprawdziłaś?! Nie spędzę tygodnia pod jednym dachem z tą gipsową szkaradą!
– A jak miałam sprawdzić? – zirytowała się Eliza. – Telepatycznie? Odczep się od tego krasnala! On w ogóle nie jest pod żadnym dachem, tylko w plenerze! Nie wlezie ci do pokoju!
– Nie będę tu mieszkać! – wyrąbała twardo Malwina. – Widziałam po drodze mnóstwo normalnych domów. Nie wierzę, że nie znajdziemy innej kwatery! Zabieramy się stąd!


Do tego właścicielka jest straszną gadułą, dlatego też kobiety dają dyla i zatrzymują się w innym pensjonacie.
Już na dzień dobry w szafie znajdują nieboszczkę, a kolejne dni przynoszą kolejne zwłoki. Jako że Malwina i Eliza mają już doświadczenie w prowadzeniu śledztwa, postanawiają wyniuchać o co w tym wysypie trupków chodzi.
Panią Kursę przedstawiać raczej nie muszę, więc wiecie, że humoru w jej książkach nie brak. Dodajmy do tego przemyt, oszustwo, romans i wychodzi nam ciekawa historia.

4/6
Każdy powód jest dobry, żeby zjeść pączka. Poza tym pączek nie idzie w tyłek, tylko od razu do serduszka i otula je warstwą ochronną.

Avatar użytkownika
 
Posty: 15876
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Ulubiona autorka/autor: Amanda Quick

Post przez joakar4 » 27 lipca 2020, o 14:56

"Kalifornijczyk" Alicja Manders

Obrazek

Przyznam szczerze, że bardzo mnie ta książka zaskoczyła. Spodziewałam się zwykłego romansu, w którym to młody Kalifornijczyk przyleci do małego miasteczka w Polsce na wesele swojego najlepszego przyjaciela i zakocha się w kuzynce panny młodej. Przy okazji pozna trochę Polską kulturę, jedzenie, zwyczaje i skonfrontuje to życiem w Stanach. Jak się okazało, nie miałam racji. Oczywiście wszystko to miało miejsce, ale nie określiłabym tej powieści romansem, jest to raczej obyczajówka połączona w delikatnym przewodnikiem po Kalifornii i przemyśle filmowym.

Cała historia bardzo wolno się rozkręca. Wydarzenia, które zostały opisane na okładce, i które Wam wcześniej streściłam, rozgrywają się dopiero na ok. 150 stronie. Pierwsze rozdziały dotyczą przede wszystkim życia w Los Angeles i w okolicznych miastach. Autorka wyjaśniła w nich jak wygląda rozkład ulic, scharakteryzowała poszczególne dzielnice, podała które z tych miast są bardziej ekskluzywne, a w których nieruchomości są tańsze. Dużo uwagi poświęciła też pracy głównego bohatera, który jest producentem realisty show. Z jednej było to ciekawe, ale w pewnym momencie ilość szczegółów, w dużej mierze niepotrzebnych i nic nie wnoszących do samej historii, zaczęła mnie męczyć. Szczerze mówiąc bardzo czekałam na moment, kiedy to akcja przeniesie się do Polski i w końcu zacznie się coś dziać. I faktycznie wydarzenia nabrały wtedy większego tempa, pojawiło się kilka interesujących wątków. Niestety dwie kwestie mnie rozczarowały. Po pierwsze autorka bardzo skąpo opisała wrażenia grupki Amerykanów z pobytu w Polsce. Myślałam, że ten wątek będzie odgrywał większą rolę. Druga rzecz, która mi się nie podobała, to romans głównych bohaterów, a właściwie jego brak. Ta dwójka kompletnie do siebie nie pasowała, mieli inne podejście do życia, inne plany i ambicje, nie czułam też pomiędzy nimi chemii czy wzajemnego przyciągania. Nie wierzę, że ta relacja ma szansę na przetrwanie. Zakończenie zresztą też jest w tej kwestii dość niejasne.

Nie zrozumcie mnie jednak źle, to nie jest zła książka, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę, że to debiut. Widać, że autorka naprawdę zna realia życia w Stanach, wie o czym pisze i cała historia jest pod tym względem wiarygodna. Ja jednak spodziewałam się po niej czegoś innego, ale jeśli Wy szukacie wielowątkowej obyczajówki, to powinna Wam się spodobać.

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Romans + ...

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 0 gości