Całkowicie popieram
Bardzo dobra książka, łącząca w sobie wiele ciekawych i nieoklepanych aspektów. Powiew świeżości i oryginalność w różnych odsłonach.
Bo po pierwsze mamy bohatera, który uczynił coś niewybaczalnego i to całkowicie z własnej winy. Miewaliśmy już bohaterów dręczonych i zadręczających się przeszłością, ale z reguły było coś, co osładzało pigułkę, i powodowało, że można było bohatera jakoś chociaż wytłumaczyć, jeśli nie usprawiedliwić. Tu tego nie mamy. Powodowany szczeniacką brawurą i nieodpowiedzialnością Flint powoduje wypadek, w którym ginie jego żona. To mamy jedyną niedorzeczność fabularną, bo Flintowi udaje się nie ponieść odpowiedzialności za spowodowanie pod wpływem alkoholu wypadku, w którym zginął człowiek. Trudno pojąć, jakim cudem nie zbadano go od razu, a dopiero, gdy zdążył zmetabolizować alkohol? Z drugiej strony, jeśli chcemy być uczciwi, to odpowiedzialność za ten wypadek ponosi nie tylko Flint. Na jego przyjęciu urodzinowym była masa najbliższych mu ludzi, którzy widzieli, że pije. I nikt nie zareagował, nikt nie zadbał, żeby nie prowadził. To nie jest okoliczność łagodząca dla Flinta, to okoliczność obciążająca otoczenie.
Ale wracając do Flinta i jego przemiany - autorka serwuje nam gotowe danie, nie pokazując ścieżki, jaką przeszedł bohater, by stać się tym, kim jest na początku książki. Praktycznie mamy dwóch bohaterów, nieodpowiedzialnego, brawurowego Flinta w prologu i rzetelnego, wyważonego, zrobotyzowanego wręcz Flinta na początku właściwej akcji powieści. Bo autorka jednak pokazuje nam przemianę - ale przemianę prowadzącą w kierunku pogodzenia się z przeszłością i odzyskania wiary w to, że w życiu na coś jeszcze się zasługuje mimo popełnienia rzeczy niewybaczalnej.
Kupuję Flinta z wszystkimi jego lękami, smutkami, rezygnacją i powolnym odzyskiwaniem wiary w możliwość szczęścia. Lubię Flinta w każdym momencie książki (poza prologiem oczywiście). Jest zabawny, rzetelny, godzien zaufania i… zwyczajnie dobry. Chciałoby się mieć takiego człowieka w swoim otoczeniu.
Ellen. To mamy koktajl z palemką, ale z goryczką na dnie. Ellen też musi przepracować traumę, choć w jej przypadku nie ma mowy o poczuciu winy, bo Ellen w niczym nie zawiniła. Ale została skrzywdzona i musi odbudować poczucie własnej wartości w najbardziej intymnych jego aspektach. Nie będę wchodziła w szczegóły, powiem tylko, że duży plus za stworzenie postaci tak energetycznej, trochę postrzelonej, ale zupełnie nieirytującej. Lubię Ellen. Też mogłabym mieć taką koleżankę. To wartościowa osoba, napisana zupełnie bez zadęcia, bez moralizowania, zwyczajna i… znowu dobra.
A jak spotyka się dwoje dobrych ludzi, którzy się w dodatku nawzajem pociągają, to musi z tego powstać coś dobrego.
Idąc dalej: Harrison - tak, Sol, zgadzam się całkowicie, odczarowanie autyzmu (raczej Aspergera, ale niech będzie). Pokazanie, z czym wiąże się emocjonalnie życie z osobą dotkniętą Aspergerem. Duży plus i świetnie napisana postać.
Pozostali bohaterowie: rodzice Flinta, ojciec Ellen, nawet teściowa Flinta, wszyscy napisani tak, że ich kupujemy i im wierzymy. Nawet statyści w postaci przyjaciela Flinta i przyjaciółki ojca Ellen wypadają pełnokrwiście.
Fabularnie bardzo przyzwoicie, każdy twist jest po coś i we właściwym momencie. Bez niedorzeczności.
I last but not least - szczury
oraz absolutnie cudowna końcówka.
Jak dla mnie, a wymagająca jestem, jak wiecie, 9,5/10 (pół punktu odejmuję za początkową niedorzeczność z niezbadaniem Flinta po wypadku).