cedar napisał(a):Jodo... no właściwie to ja chyba nic jego nie widziałam. Kojarzę go tylko jako śmieszną postać, ale nie znam twórczości.
Na niego trzeba mieć nastrój i stąpać z dużą ostrożnością - to kawał drania jako artysta i człowiek w sumie (potrafi ostro zagrać).
Kasta... jest wyjątkowo... optymistyczna w sumie jak na jego opowieść.
Seria jest osadzona w uniwersum
Inkala.
Inkal to klasyka komiksu frankofońskiego, a powstał w latach 80. i mega czuć europejską recepcją m.in. Diuny. W ogóle tez polecam, ale to cięższy gatunek - co zabawne, najbardziej atmosferą wpisujący się w tradycję literatury z terenu dzisiejszej Francji i Hiszpanii, 16-18 wiek
I zabawnie, i straszliwie. Filozoficzno-satyryczna powieść łotrzykowska w sztafażu s-f na skalę Diuny
Jodorowsky tworzył oryginalnie z Jeanem Giraud aka Mœbiusem (ten od wizualnej strony Piątego Elementu).
Ogólnie seria główna i podserie przejeżdżają się mocno po człowieku (np. osobiście nie znoszę podserii Technokapłani).
Na szczęście
Metabaronów można czytać bez znajomości reszty.
No i Metabaronowie, a przynajmniej pierwsze 8 tomów, są nie aż tak dobijający egzystencjalnie, mimo tego, że się dzieje a dzieje a trup ściele się gęsto (tak, dowiemy się, jak zginął - bo nie po prostu umarł oczywiście - bohater każdego z tomów
Czuć też już lata 90. - seria powstawała w latach 1992-2003 (ja tam lubię, tak jak dla mnie romans historyczny w szczytowej formie niejako to właśnie ta dekada
Metabaronowie to formalnie opowieść szkatułkowa, saga rodu Kastaków - każdy tom to dosłownie opowieść o kolejnym jego członku, przodku w domyśle "głównego" bohatera, Bezimiennego (postać z Inkala), snuta w jego pustym statku-twierdzy przez Tonta, robo-strażnika. Słuchaczem jest Lothar, nieogarnięty android pomocniczy i miłośnik rzewnych historii.
I tym razem Jodorowsky (Czilijczyko-Francuz
z Argentyńczykiem Juanem Gimenezem poszli w całości w klimaty latynoamerykańkie fabularnie: to nie tyle space opera (J. tworzył właśnie w okresie planowania adaptacji Diuny) co lekko satyryczna opera mydlana z impetem tragedii greckiej.
Tam jest wszystko, choćby morderstwa, genocydy, zabójstwa z namiętności, eksperymenty genetyczne i medyczne, szaleństwa z miłości i miłość do śmierci oraz poza nią, zdrady, tajemnice i sekrety, knowania polityczne, samookaleczenia, samobójstwa, duma, honor, miliony sposób na zabijanie indywidualne i masowe, zuchwałe kradzieże światów, ludzi i dusz, galaktyki wymykające się poczuciu naszej realności. Oraz seks i nagość, a co, ale też subtelnie jak na standardy
Ogólnie jazda, a do tego mega ekspresyjne i intensywna warstwa wizualna prosto z wszechświata, gdzie słowo minimalizm jest nieobecne, bo i po co
dla silnych duchem
Mój największy szok po lekturze to wniosek, że w sumie polubiłam każdego bohatera, chociaż misiaki totalnie nie z mojej bajki
Tu masz całą rodzinę, od Prapradziada Othona po Ojca-Matkę Aghorę i jej syna, obecnego Metabarona, Bezimiennego