przez Janka » 26 maja 2020, o 01:22
Zauważyłam, że w Niemczech w ostatnich latach pojawiła się moda wśród młodych ludzi na kupowanie mieszkań. Ale nie studenci, tylko osoby, które już mają stabilną pracę. Kiedyś większość z nich, zwłaszcza single, czekała do momentu, gdy będą kupować dom dla swojej świeżo założonej rodziny, a wcześniej mieszkali albo w dużych mieszkaniach wspólnie wynajmowanych przez kilka osób, albo w małych mieszkaniach wynajmowanych tylko w pojedynkę. Teraz coraz więcej młodych osób decyduje się na zakup małego mieszkania, które zawsze można sprzedać, gdyby miała się zmienić ich sytuacja rodzinna i potrzebna by im była większa powierzchnia mieszkalna.
My się coraz bardziej zbliżamy do remontu kuchni. Meble dochodzić nam będą w trzech turach, a malowanie sufitu i ścian rozłożone będzie na dwie części. Na pierwszy ogień pójdzie ta część kuchni, gdzie stoją/wiszą szafki, ale nie ma żadnych urządzeń, kuchenek, zlewozmywaków itd. Gdy już będzie gotowa (za jakieś dwa, może trzy tygodnie, mam nadzieję, że nie cztery), to dopiero zaczniemy planować remont części z urządzeniami. Nie mamy wybranej ani kuchenki, ani zmywarki. Nie mamy nawet pomysłu na to, jakie byśmy chcieli. Chciałam kuchenkę koloru białego, ale to nie wchodzi w grę, bo nie istnieją takie w sklepach. Będę mieć szczęście, jeśli uda mi się kupić srebrne, bo najwięcej jest czarnych.
Wszelkie zmiany w łazience w tej chwili już całkiem są zakończone. Dokupiłam kilka pojemniczków i organizerów na drobniejsze kosmetyki i poukładałam wszystko w szafkach trochę inaczej, by zyskać więcej wolnego miejsca, a poza tym kupiłam mały kosz na pranie, bo duży się teraz nie mieści.
Mogę jeszcze coś pokombinować tam z kolorystyką. Mam dwie nowe zasłonki na wannę: jedna jest w pasy w takich kolorach jak moje ręczniki (czyli najwięcej jest tam koloru żółtego), a druga jest w widoczek wyspowo-palmowo-tropikalny z przewagą turkusu, do której mogłabym dokupić ręczniki turusowo-błękitne i stworzyć w łazience trochę klimatu urlopowego. Sama jeszcze nie wiem, ale chyba najpierw wybiorę tę w pasy, by na razie pozostać przy starych ręcznikach.
Na naszym balkonie nic się ostatnio nie zmieniło. Nie dorobiłam się kwiatków, które mi się marzą, ale może jutro coś się zmieni w tym temacie.
Wiem, że to nie na temat, ale wykorzystam okazję i się pochwalę, że w naszych balkonowych grach w karty doszliśmy do wyniku 36:17 dla mnie. (Mój F. raczej nie umie przegrywać, bo jak wczoraj wygrałam ósmy raz pod rząd, to mnie bardzo intensywnie namawiał, bym się mocno wychyliła z balkonu, nawet chciał mnie podsadzać, niby żebym lepiej mogła zobaczyć maki, które nam wyrosły na ulicy. Tylko że te maki było dobrze widać nawet bez wychylania się, więc było to strasznie podejrzane.)